Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
Obecność prorosyjskich separatystów w Ukrainie nie usprawiedliwia inwazji
Obecność prorosyjskich separatystów w Ukrainie nie usprawiedliwia inwazji
Gdyby Ukraina nie prowadziła polityki wrogiej, kwestionując bezpieczeństwo Rosji, tak by nie było. (…) ostrzeliwała codziennie Donbas, Donieck, Ługańsk, gdzie są nasi ludzie (…). I gdyby nie rozpoczęła się „specjalna operacja wojskowa” Rosji, za tydzień czy dwa byłoby tak samo, bo wojsko ukraińskie wtargnęłoby na Donbas.
- Ukraina dążyła do pokojowego rozwiązania konfliktu związanego z republikami separatystycznymi (Donbasu i Ługańska). Potwierdzał to prezydent Zełenski. Wraz ze wsparciem państw Zachodu Ukraińcy starali się wynegocjować rozwiązanie bez wszczynania konfliktu zbrojnego.
- To Rosja prowokowała spór oraz fabrykowała dowody na ukraińską agresję, zarówno w postaci konfliktów przygranicznych, jak i ataków na tereny samozwańczych republik ludowych. Straż Graniczna Ukrainy jeszcze przed wojną wydała komunikat sugerujący, że ataki są celowymi prowokacjami ze strony Rosji.
- Dowody na zbombardowanie terytorium Donbasu przez ukraińską armię zostały sfabrykowane, co udowodniła redakcja serwisu Bellingcat, wskazując na nieścisłości w opublikowanych zdjęciach i nagraniach. Naszą analizę na ten temat przeczytasz tutaj.
- W rosyjskich mediach krąży dokument rzekomo stanowiący dowód na planowany przez siły zbrojne Ukrainy atak na Donbas. Ma on usprawiedliwiać rosyjskie „uderzenie wyprzedzające”, jednak – jak wykazała redakcja StopFake – dowód jest fałszywy. Przeczytasz o tym w naszym tłumaczeniu ich analizy.
- Rosja nie dokonała usprawiedliwionej „operacji specjalnej”, lecz sprowokowała wojnę i zaatakowała Ukrainę. Ambasador Siergiej Andriejew powtarzała fałszywą i dezinformującą narrację, w związku z czym oceniamy jego wypowiedź jako fałszywą.
Ambasador znów kłamie na temat rosyjskiej inwazji
Od 24 lutego trwa wojna, którą Rosja wytoczyła Ukrainie. Równolegle z walką konwencjonalną Kreml prowadzi wojnę informacyjną w przestrzeni medialnej. Celem dezinformacji jest usprawiedliwienie działań rosyjskich wojsk oraz zasianie chaosu.
Więcej na ten temat przeczytasz w artykule o antyukraińskim dyskursie w sieci oraz w artykule o głównych narracjach dezinformacyjnych.
Główne tuby propagandowe Kremla – RT News i Sputnik – zostały zablokowane w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej, ale dezinformacja wciąż rozsiewana jest w Internecie przez liczne boty i trolle.
Kłamstwa na temat rosyjskiej inwazji kolportują również wysoko postawieni urzędnicy, m.in. ambasador Rosji w Polsce. Podczas niedawnej rozmowy z polskimi mediami Siergiej Andriejew zasugerował, że rosyjska „operacja specjalna” ma na celu ochronę prorosyjskich separatystów z terenu Donbasu, Doniecka i Ługańska przed agresją „nazistowskiej” ukraińskiej władzy.
Konflikt na wschodzie Ukrainy trwa od kilku lat
Prorosyjscy separatyści na wschodzie Ukrainy funkcjonują co najmniej od 2014 roku. Udało im się przejąć część obwodu donieckiego i ługańskiego, po czym zaczęli podejmować próby stworzenia realnie funkcjonujących struktur administracyjnych.
Pomiędzy Ukrainą, Rosją i separatystami trwała gra pozorów, ponieważ nikt nie chciał wycofać się ze swoich żądań. Zdaniem ekspertów z Ośrodka Studiów Wschodnich na terenie samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej trwała stopniowa „deukrainizacja”, czego przykładem może być pozbawienie języka ukraińskiego statusu języka państwowego.
Wschodni konflikt był wykorzystywany przez Rosję do podgrzewania napięcia i destabilizacji Ukrainy. Jeszcze przed rozpoczęciem wojny Kreml przygotował usprawiedliwienie dla swojej „misji specjalnej”, której celem miało być uratowanie republik separatystycznych na ich własne życzenie. Na dwa dni przed atakiem Rosja uznała niepodległość Donbasu.
Warto przypomnieć, że w przeszłości podstawieni prorosyjscy separatyści pozwolili Kremlowi przeprowadzić i usprawiedliwić aneksję Krymu. Przeczytaj więcej na ten temat w tej analizie.
Separatyści usprawiedliwiali narrację Kremla
Władze samozwańczych republik separatystycznych (obwodu donieckiego i ługańskiego) już w przeszłości rozpowszechniały informacje sugerujące, że ich tereny są ostrzeliwane przez ukraińskie wojsko. Rząd ukraiński był również oskarżany o celowe zaostrzanie konfliktu, czego celem była poprawa wyników sondażowych prezydenta Zełenskiego.
W rosyjskich mediach już na kilka dni przed rozpoczęciem inwazji pojawiały się fałszywe informacje sugerujące, że ukraińska armia ostrzeliwuje tereny separatystów, w tym np. Donieck.
Ukraina nie ostrzeliwała Doniecka
Przykładem dezinformacji jest sfabrykowany film rzekomo ukazujący atak na tereny Doniecka. Oprócz tego Milicja Ludowa publikowała na swoim Telegramie zdjęcia z miejsca zdarzenia, co później podały dalej rosyjskie media.
Jak jednak wykazali analitycy śledczy z organizacji Bellingcat, incydent został zainscenizowany w taki sposób, aby sprawić wrażenie, że był wynikiem detonacji improwizowanego urządzenia wybuchowego (czyli bomby domowej roboty) lub bomby terenowej.
Podejrzenia wzbudza m.in. jeden z pojazdów, na którym nie widać uszkodzeń spowodowanych odłamkami, czy też cywile, których obrażenia wyglądają na powstałe już po śmierci. Więcej na ten temat przeczytasz w tej analizie.
Rosyjskie prowokacje na granicy
Redakcja międzynarodowego projektu fact-checkingowego StopFake.org na dwa dni przed inwazją udowodniła, że rzekome walki na granicy ukraińskiej, sprowokowane przez siły specjalne Ukrainy, zostały tak naprawdę zainscenizowane przez Rosję.
Jak zauważyli niezależni weryfikatorzy, na filmie widoczne są pojazdy opancerzone służące w rosyjskich szeregach, a nie ukraińskie pojazdy wojskowe. Ponadto rzekome straty, które Ukraina miała ponieść w walkach przygranicznych, nigdzie nie zostały zaraportowane.
W innych artykułach redakcja StopFake.org wykazała, że fałszywe są doniesienia o ukraińskich sabotażystach, którzy atakują tereny separatystów oraz wysadzają infrastrukturę w celu utrudnienia ewakuacji.
Strona ukraińska zaprzecza atakom
Państwowa Straż Graniczna Ukrainy wydała 21 lutego komunikat, w którym zaprzecza rzekomej agresji na granicach oraz sugeruje, że konflikty są celowo prowokowane przez Rosję, m.in. w obwodzie rostowskim i ługańskim.
Agresji zaprzeczają również rzecznicy ukraińskiego wojska. Paweł Kowalczuk – rzecznik prasowy Ukraińskiej Agencji Ochrony Środowiska przekazał, że:
„Siły zbrojne Ukrainy nie zaatakowały Doniecka i Ługańska, nie wysłały sabotażystów i pojazdów opancerzonych na granicę, nie ostrzelały terytorium Federacji Rosyjskiej ani rosyjskiej kontroli granicznej. Wszystkie te sugestie pochodzą z rosyjskiej fabryki fake newsów”.
Rosja fabrykuje dowody na potwierdzenie swojej narracji
Od samego początku Kreml zaprzecza, że trwa wojna. Zamiast tego usilnie nazywa działania w Ukrainie „operacją specjalną”, której celem jest „denazyfikacja” i „demilitaryzacja” Ukrainy. Powodem takich działań miałaby być ochrona interesów rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy oraz terenów separatystycznych.
Zdaniem rosyjskich oficjeli, gdyby nie rosyjskie „uderzenie wyprzedzające”, sama Ukraina zaatakowałaby Donbas w ciągu kilku najbliższych tygodni. Zasugerował to również ambasador Andriejew.
Brakuje dowodów na takie stwierdzenie, a sama strona ukraińska zaprzecza, jakoby planowała zaatakowanie Donbasu. Wręcz przeciwnie, wraz ze wsparciem Zachodu Ukraina dążyła do rozwiązania konfliktu w sposób pokojowy. Potwierdził to w lutym prezydent Zełenski.
Rosja „odtajniła” jawny dokument, aby usprawiedliwić atak
Dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny w rosyjskich mediach zaczął pojawiać się dokument, mający rzekomo świadczyć o planowanej przez ukraińskie władze ofensywie przeciwko republice Donbasu.
Dokumentem tym okazały się „tajne” rozkazy wydane dowódcom Gwardii Narodowej Ukrainy. Strona rosyjska chwaliła się, że udało im się odtajnić te rozkazy i udowodnić słuszność swojej „operacji specjalnej”.
Redakcja StopFake.org wykazała, że rzekomy dowód jest fałszywy. Przede wszystkim dokument wcale nie był tajny, a ponadto nie ma on żadnego związku z Donbasem. Dotyczył on jedynie organizacji corocznego obozu szkoleniowego w obwodzie lwowskim. Nasze tłumaczenie artykułu StopFake.org przeczytasz tutaj.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter