Strona główna Analizy Akcja Doppelgänger. Ujawniamy, jak rosyjskie służby mieszały w Polsce

Akcja Doppelgänger. Ujawniamy, jak rosyjskie służby mieszały w Polsce

„Handlarze kryptowalut troszczą się o Polskę”, „Unia Europejska zniszczy siebie i Polskę”. Jeśli czytałeś takie teksty, być może stałeś się ofiarą rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej.

Akcja Doppelgänger. Ujawniamy, jak rosyjskie służby mieszały w Polsce

fot. Zrzuty ekranu stron podszywających się pod Politykę oraz Polskie Radio w ramach akcji Doppelgänger oraz Pexels / Modyfikacje: Demagog

Akcja Doppelgänger. Ujawniamy, jak rosyjskie służby mieszały w Polsce

„Handlarze kryptowalut troszczą się o Polskę”, „Unia Europejska zniszczy siebie i Polskę”. Jeśli czytałeś takie teksty, być może stałeś się ofiarą rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej.

Tekst ukazuje się równolegle na łamach „Wyborczej” i w serwisie Demagog.pl. To efekt współpracy w ramach Counter Disinformation Network, europejskiej sieci przeciw dezinformacji, której uczestnikami są organizacje społeczeństwa obywatelskiego, uniwersytety, ośrodki analityczne, dziennikarze, niezależni badacze i weryfikatorzy informacji. Jednym z partnerów CDN jest „Gazeta Wyborcza”.

Cały raport na temat rosyjskiej operacji Doppelgänger, którego współautorami są analitycy Demagoga i dziennikarze „Wyborczej”, przeczytasz na stronie alliance4europe.eu.

Sobowtór i jego taktyka

„Nie można zapomnieć, że UE zawsze miała swoje własne interesy. Polska powinna też myśleć o swoich” – pisze Jaime Gibson z USA na platformie X. Załącza przy tym link do opiniowego tekstu na stronie tygodnika „Polityka”. Tyle że Jaime, strona i tekst to rosyjska dezinformacja.

Rzekoma strona „Polityki”, na którą weszliśmy, do złudzenia przypomina tę prawdziwą. Różni się tym, że zamiast „pl” ma inne litery w adresie domeny (prawdziwy adres zaczyna się od polityka.pl). Znajduje się tam tekst z tytułem jakby pochodzącym z eurosceptycznych portali: „Unia Europejska zniszczy siebie i Polskę: opinia Polaków nie interesuje eurobiurokratów”. Pod artykułem podpisała się „Redakcja”.

Źródło: raport alliance4europe

 

W tekście czytamy, że: „Interesy Polski i jej przedstawiciele są ignorowane przy obsadzaniu organów UE”. To pisownia oryginalna – literówki w tekstach, które cytujemy, zdarzają się dość często. O tym piszemy szerzej w dalszej części analizy.

Antyunijna retoryka

Autorzy powyższej fałszywki stawiają mocne tezy: „kraj stanął przed pytaniem, czy w ogóle warto kontynuować członkostwo w UE (…) UE nas nie potrzebuje i powstaje pytanie, na ile UE nam jest potrzebna”. Unia porównywana jest do tonącego Titanica. Czytamy, że „zielona agenda dusi polski przemysł energetyczny”, „narzucane są nowe europejskie wartości w raczej konserwatywnym, katolickim kraju”, a „poziom eurosceptycyzmu w Polsce jest dość stabilny”.

Tekst podsumowano opinią, że „retoryka zawierająca nuty dezintegracji i mająca na celu hipotetyczne zerwanie z UE na rzecz rozwoju narodowego wygląda bardziej zwycięsko niż kiedykolwiek i jest postrzegana jako bezpośrednia alternatywa dla linii realizowanej przez rząd Tuska”. W tekst wpleciono wypowiedzi prawdziwych osób.

Zacytowano Annę Bryłkę, nową europosłankę Konfederacji: „najgorszą wiadomością byłaby reelekcja pani Ursuli von der Leyen” [na przewodniczącą Komisji Europejskiej – przyp. Demagog]. Do artykułu wykorzystano też słowa wiceszefa MSWiA Macieja Duszczyka, który ostrzegał, że Unia Europejska może przestać istnieć, jeśli nie rozwiąże się problemu kontroli migracji.

Jeff z Teksasu też martwi się o Polskę

„Zgadzam się z autorem, ta wojna na Ukrainie nie ma sensu i musi się skończyć” – pisze z kolei Jeff, który linkuje do tekstu na rzekomej stronie Polskiego Radia. 

Schemat jest podobny jak opisany powyżej. Strona – zamiast „pl” w domenie polskieradio.pl – ma inne litery. Tu przeczytasz tekst zatytułowany „»Za dużo niezależności « Czy polscy patrioci nie są potrzebni USA?”.

Autor pisze w nim o „reżimie w Kijowie”, stawia tezę, że „ustępstwo wobec Moskwy i zaprzestanie działań wojennych odsunęłoby rosyjskie zagrożenie od Polski, utrzymując państwo buforowe między naszymi głównymi granicami lądowymi”.

Spreparowany tekst i fałszywe wypowiedzi

 W tekście na stronie podszywającej się pod Polskie Radio pojawiają się też rzekome wypowiedzi polskich polityków.

  • W przeciwieństwie do prezydenta Andrzeja Dudy, premier Donald Tusk aktywnie promuje eskalację konfliktu, co jest główną narracją Brukseli”,
  • „Na PiS można narzekać, ale trudno zarzucić mu brak patriotyzmu. (…) Dla PiS Bruksela i jej elity są większym wrogiem niż Moskwa”,
  • „Dla Tuska i jego gabinetu Bruksela jest warta ukraińskiej mszy, a życie naszych wolontariuszy, którzy próbują pomóc Ukraińcom oprzeć się rosyjskiej agresji, jest nic nie warte”.

Zdań z tych fałszywych tekstów nie znajdziemy w wyszukiwarkach na stronie „Polityki” ani Polskiego Radia. Ani też w Google. Zostały za to zapisane w archiwum internetu, czyli w Web Archive – tam można je zobaczyć, jeśli zna się ich adres.

Źródło: raport alliance4europe

Rosyjski sobowtór grasuje w Europie

Cytowane przez nas teksty pochodzą z operacji Doppelgänger. Tym niemieckim słowem oznaczającym sobowtóra nazwano rosyjską kampanię dezinformacyjną, wykrytą w 2022 roku przez organizację EU DisinfoLab zarejestrowaną w Brukseli.

Celem kampanii miało być osłabienie nastrojów wsparcia dla Ukrainy walczącej z rosyjską agresją. Od maja 2022 roku w Ukrainie, Niemczech, Francji i USA wzmacniano przekaz, że sankcje wobec Rosji nie są efektywne, że ukraińska armia dopuszcza się zbrodni i że służą w niej neonaziści, że uchodźcy z Ukrainy to obciążenie dla krajów europejskich, a mieszkańcy krajów zachodnich są rusofobami.

We Francji osoby prowadzące kampanię podszyły się pod kilka gazet – w tym pod „Le Figaro”, „Le Monde”, ale też pod francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W USA fałszowano strony FOX News i „Washington Post”, w Niemczech – „Der Spiegel”. Poza tematyką UE i Ukrainy zaczęto ostatnio publikować wpisy na temat konfliktu Izrael – Hamas.

Kolejna ofensywa Rosjan w internecie

Najnowszą odsłonę Doppelgängera wykryli specjaliści z CeMAS (Center for Monitoring, Analysis and Strategy), z którymi „Wyborcza” współpracuje w ramach europejskiej inicjatywy Counter Disinformation Network (CDN). CDN to grupa analityków, naukowców, osób z organizacji pozarządowych i dziennikarzy, którzy reagują na przypadki dezinformacji w Europie. Właśnie opublikowali wspólny raport w tej sprawie.

Wynika z niego, że od 4 do 28 czerwca na 1 366 kontach na platformie X opublikowano 1 366 postów odpowiadających prorosyjskim interesom, których treść była wzmocniona powieleniem przez kolejne konta i interakcje ze strony osób trzecich. 

Podobny wzór działania odnaleziono w języku niemieckim, francuskim, angielskim, włoskim, polskim i ukraińskim. Według danych serwisu X łączna liczba wyświetleń tych postów sięgnęła ponad 4,66 mln. We wpisach dyskredytowano zachodnie rządy, krytykowano Ukrainę i zachodnie wsparcie dla Kijowa, podnoszono kwestie polaryzujące społeczeństwa i atakowano zachodnie sojusze.

Fałszywe profile wykryte na platformie X

Przejrzeliśmy blisko 150 wpisów po polsku. Wszystkie pochodzą z czerwca 2024 roku z kont, które istnieją nie dłużej niż 10 miesięcy. Konta te intensywnie zakładano od października do grudnia 2023 roku oraz od kwietnia do maja 2024 roku.

Już na pierwszy rzut oka nie wyglądają one na konta polskich użytkowników, ponieważ ich nazwy są złożone z imienia popularnego na Zachodzie, z nazwiska lub jego części i z kilku losowych cyfr. 

Jak wynika z opisów, są to najczęściej konta zajmujące się tematyką nowych technologii i finansów – często powtarzają się takie słowa jak „NFT”, „Metaverse”, „blockchain”, „sztuka cyfrowa”. Nieliczne mają opisy sugerujące, że są profilami osób prywatnych, np. fanów piłki nożnej.

Ich awatary to najczęściej wizerunki rysunkowych postaci z bajek. Lokalizacja podawana w profilu jest bardzo szeroka: od Kambodży, Iranu czy Ekwadoru po USA i Liechtenstein. Mają po kilku obserwujących, którymi najczęściej są podobne profile. 

Wpisy po polsku dotyczące polityki są tam pojedyncze. Mimo to mają po kilka tysięcy udostępnień. Wśród analizowanych wpisów: między 1 a 5 tys. Pod niektórymi znaleźliśmy ostrzegawcze wpisy czujnych polskich użytkowników: „Won ruski trollu”, „Doppelganger alert” czy „Говорит Москва” (ros. Goworit Moskwa, Tu mówi Moskwa).

Rosja gra na polaryzację i osłabienie Zachodu

W analizie zawartej w raporcie Kateryna Savranska, analityczka ze Stowarzyszenia Demagog oraz doktorantka Uniwersytetu Jagiellońskiego, przygotowującej rozprawę na temat rosyjskiej dezinformacji i propagandy, przedstawiła najważniejsze wyniki śledztwa:

„Zebraliśmy 145 postów od X skierowanych do polskich użytkowników [w ramach kampanii Doppelgänger – przyp. red.]”.  Spośród nich 105 postów eksploatuje kwestie polaryzujące (72 proc.), 78 postów krytykuje obecny rząd (54 proc.), 39 postów podważa sojusze zachodnie (27 proc.), 34 posty używają argumentów przeciwko Ukrainie (23 proc.), a 16 – przeciwko wojnie w Ukrainie (11 proc.). Tylko 3 publikacje popierają opozycję (2 proc.). Ponadto jednego posta nie można było zaklasyfikować do żadnej kategorii ze względu na jego niejasne sformułowanie. Nie było jasne, czy odnosił się do Ukraińców, ukraińskich uchodźców czy migrantów z Bliskiego Wschodu”.

Większość tych publikacji odwoływała się do kluczowych kwestii krajowych, aby pogłębiać podziały w społeczeństwie, co jest typowe dla rosyjskiej strategii informacyjnej wobec państw Zachodu – komentuje Savranska.

W Polsce autorzy konsekwentnie próbowali zdyskredytować polskich polityków, przedstawiając ich jako marionetki Zachodu, a ich decyzje jako szkodliwe dla interesu narodowego. Manipulowano również konsekwencjami dla polskiej gospodarki, zwłaszcza w kontekście takich kwestii jak migracja, uchodźcy z Ukrainy, polityka UE, decyzje poszczególnych polityków, historyczne resentymenty wobec Ukrainy oraz protesty rolników.

Wątek antyukraiński

Badaczka zwraca uwagę, że szeroko eksploatowano też temat Ukrainy, w tym pomocy dla niej. Jak podkreśla Savranska, Rosja, zgodnie z przewidywaniami, nie była przedstawiana ani w pozytywnym, ani w negatywnym świetle. 

Autorzy najprawdopodobniej uwzględnili nieprzychylne nastawienie Polaków do Rosji, wskutek czego skierowali uwagę głównie na Ukrainę, jej przywódców i uchodźców, starając się ukazać ich w pejoratywny sposób

Wśród wpisów można wymienić takie przykłady:

  • „Zgadzam się z sekretarzem generalnym NATO. Nie ma sensu skłaniać Ukrainy do walki, jeśli porażka jest nieunikniona”,
  • „Teraz już wiem, że nigdy nie powinniśmy byli wchodzić do EU. Oni nie chcą nas tam”,
  • „Jako Polak, dostrzegam potrzebę jedności i współpracy we wszystkich obszarach, nie tylko w polityce”,
  • „Moim zdaniem, jeżeli tak dalej pójdzie, nie będzie nas na mapie świata”,
  • „Nie jest sprawiedliwe, że najpierw Finlandia, a potem migranty, a Polacy zostają na końcu”,
  • „Nie ufam Zielińskiemu ani trochę. To człowiek wykorzystujący sytuację wojenną dla swojej korzyści” – zapewne chodzi o prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. W tweetach często pojawia się też zapis przypominający rosyjską pisownię (czyli: Zelenski).

Błędy językowe zdradzają rosyjską propagandę

Wpisy odbiegają od nieformalnego języka tweetów. Jest w nich sporo drobnych błędów językowych, niezauważalnych dla osoby z innego kraju. Przykładowo: niektóre z nich nie używają odmiany imion. Pojawiają się też rusycyzmy:

  • „Tusk zamiast dbać o Polaków, bieży do Brukseli. Czy to jest nasz premier?” – „Bieży” to rosyjskie słowo „biegnie”, w Polsce powiedzielibyśmy raczej „ucieka”.
  • „Gensek NATO” – „Gensek” to rosyjski skrót oznaczający sekretarza generalnego.
  • „Musimy walczyć za naszą branżę budowlaną” – pojawia się tutaj „za naszą”, zamiast „walczyć o naszą branżę”.

Znaleźliśmy też innego typu pomyłkę językową. Wpis: „Głosując na >Prawo i Sprawiedliwość<, pokazujemy, że Polska ma swoje własne, nieabhängige Interesy”. Słowa „nieabhängige” nie ma w języku polskim. Najwyraźniej we wpis wplątało się niemieckie „abhängig”, które oznacza „zależny”.

Klony prawdziwych serwisów

Większość linków, które towarzyszą wpisom, jest już nieaktywna, inne prowadzą do głównych stron internetowych wyszukiwarek. Być może działały tylko w czasie, kiedy zostały opublikowane. 

W tym miejscu ostrzegamy, że podczas próby wejścia w niektóre linki oprogramowanie zabezpieczające nasze komputery i telefony informowało, że połączenie nie jest dla nas bezpieczne.

Autorzy fałszywek czerpią też obficie z istniejących tekstów prawdziwych serwisów. W blisko połowie przypadków linkują do stron takich jak: bankier.pl, fronda.pl, wpolityce.pl, rp.pl, wnp.pl. Kilka razy linkowane są treści TV Republika, Radia Maryja i Niezalezna.pl. Pojawił się też jeden link do Wyborczej. Był to komentarz pod artykułem wspierający wejście Ukrainy do UE z taką opinią: „Mentalność tamtejszych mieszkańców nie jest europejska. Oni są bliżej wschodnim wartościom”.

Pod postami na X nie było zbyt ożywionej dyskusji. Wpisy spotkały się za to z szybką reakcją polskich użytkowników X, którzy ostrzegali przed rosyjską dezinformacją. Przed fałszowaniem stron ostrzegał również Demagog.

Niektóre wpisy i konta zostały szybko usunięte za naruszenie zasad platformy X. Dostęp do fałszywych tekstów został w Polsce zablokowany przez ekspertów od bezpieczeństwa z CERT Polska

Próba przed wyborami prezydenckimi?

Może zastanawiać czas publikacji postów, których większość skupiała się na polskiej polityce i krytyce rządu, ale opublikowane zostały już po zakończeniu kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Czy mogła to być próba przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w 2025 roku?

Ostatnie aktywności w ramach operacji Doppelgänger ponownie przeprowadzane były w kilku językach jednocześnie i przy wykorzystaniu podobnych środków. Co więcej, treści profilowane były pod lokalny kontekst — komentuje Aleksy Szymkiewicz, koordynator projektów w Stowarzyszeniu Demagog.

Operacja wydaje się zatem kontynuacją poprzednich działań, a jej celem prawdopodobnie było pogłębianie polaryzacji, stabilizowanie antyukraińskiej narracji w krajach europejskich czy osłabienie pomocy kierowanej do Ukrainy. Warto pamiętać, że okres okołowyborczy to czas intensyfikacji wymiany informacji, w którym ryzyko wzmożenia rozpowszechniania fałszywych informacji jest wyższe.

Jak podkreśla Szymkiewicz, nie wiemy na 100 proc. w jakiej fazie jest ta rosyjska operacja: „Być może niskie zasięgi, jakie zdobyła, świadczą nie tyle o naszej skuteczności w reagowaniu na fałszywe informacje, lecz bardziej o tym, że jest ona ciągle w fazie testów i przygotowań. Być może dezinformatorzy sprawdzają, jakie kanały i środki są najskuteczniejsze i wyciągają wnioski ze swoich błędów”.

Rosja aktywnie działa w sieci

Szymkiewicz zwraca uwagę na inną rosyjską operację, której nadano kryptonim „Matrioszka (więcej o niej przeczytasz na Demagog.pl). Tam również – podszywając się pod znane media – wykorzystywano fałszywe materiały.

Konta w serwisie X i podejrzane adresy mailowe próbowały nimi zainteresować fact-checkerów. – Być może chciały, byśmy zajęli nimi swój czas lub poczuli się nimi przytłoczeni. Dość szybko rozpoznaliśmy w tych pojedynczych zgłoszeniach podejrzane elementy i dlatego zazwyczaj je ignorowaliśmy – dodaje Szymkiewicz.

„W każdej chwili niewielkim kosztem dezinformatorzy mogą produkować i rozpowszechniać fałszywe materiały w wielokrotnie większej liczbie. Nauczeni doświadczeniami z poprzednich prób, wyprodukują je lepsze, a przez swoją ilość – trudniejsze do szybkiego zatrzymania i obalenia. Okres kampanii wyborczej, gdzie media są rozgrzane od newsów, byłby na taki atak idealny” – ostrzegają weryfikatorzy treści z Demagoga. 

Być może to niepotrzebne obawy i tak się nie stanie. Nie stało się tak przed wyborami do europarlamentu, gdy przed tym ostrzegaliśmy. Mimo to warto być na taki wariant przygotowanym, wzmacniając organizacje i instytucje zajmujące się walką z fałszywymi informacjami, nagłaśniając schematy działań dezinformatorów i prowadząc szkolenia dla dziennikarzy i urzędników.

Podejrzane wpisy w mediach społecznościowych: Na co zwracać uwagę?

  • Wpisy pochodzą z kont, których nie znamy, często zawierając popularne na zachodzie imię i losowe cyfry;
  • Formalny język wpisów odbiega od potocznej mowy, jaką posługujemy się w mediach społecznościowych. Np. „Zgadzam się z autorem…”, „Sądzę, że…”, „Uważam, że…”,
  • Rusycyzmy we wpisach, np. „Tusk bieży do Brukseli”, „Musimy walczyć za naszą branżę budowlaną”, „Gensek NATO”,
  • Linki do tekstów towarzyszących wpisom często są skrótami, a nie oryginalnymi linkami do polskich mediów,
  • Przed ich otwarciem programy zabezpieczające twój komputer mogą ostrzegać, że połączenie nie jest bezpieczne;,
  • Przed wejściem na stronę z tekstem przez moment może włączyć się inna strona, co świadczy o przekierowaniu z adresu na adres,
  • Teksty są opublikowane na stronach przypominających oryginalne serwisy, mogą jednak mieć w nazwie podejrzane końcówki, nietypowe dla polskich mediów, czyli inne niż  „.pl” lub „.com”,
  • Teksty nie mają oryginalnych zdjęć, ale grafiki, być może wygenerowane przez sztuczną inteligencję.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

POLECANE RAPORTY I ANALIZY

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!