Strona główna Analizy Od paniki po negację. Wpływ fake newsów na poczucie bezpieczeństwa

Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.

Od paniki po negację. Wpływ fake newsów na poczucie bezpieczeństwa

Czego i jak baliśmy się w czasie pandemii koronawirusa? Postrzegania bezpieczeństwa wg Daniela Freia. 

Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.

Od paniki po negację. Wpływ fake newsów na poczucie bezpieczeństwa

Czego i jak baliśmy się w czasie pandemii koronawirusa? Postrzegania bezpieczeństwa wg Daniela Freia. 

Co dzieje się, gdy niestraszne wydaje się przerażające, a coś przerażającego przestaje być straszne? Oczami wyobraźni widzimy pewnie kreskówkowego słonia bojącego się bezbronnej myszy, a z drugiej strony turystę próbującego przytulić głodnego lwa. W czasie pandemii fałszywe informacje niejednokrotnie odciskały ślad na tym, jak radzimy sobie w pandemicznej rzeczywistości i jak postrzegamy nasze bezpieczeństwo. 

Tylko w jaki sposób się to bezpieczeństwo w ogóle postrzega? W 1977 roku badacz Daniel Frei wyróżnił cztery rodzaje postrzegania bezpieczeństwa (s. 60). Z jednej strony możemy doświadczać bezpieczeństwa jako pewnego stanu występującego wtedy, gdy jesteśmy świadomi istnienia pewnych zagrożeń, ale pozostają one nieznaczne i postrzegamy je prawidłowo. Odwrotną sytuacją będzie więc stan braku bezpieczeństwa: duże zagrożenie, ale także postrzegane prawidłowo. 

Co jednak, jeżeli przestajemy postrzegać bezpieczeństwo w sposób racjonalny? Tu może pojawić się tzw. stan obsesji (nieznaczne zagrożenie zaczyna być postrzegane jako duże). Z drugiej strony wyróżniono stan fałszywego bezpieczeństwa (duże zagrożenie staje się postrzegane jako niewielkie). 

W ostatnim czasie przekrój tych stanów najdobitniej pokazała pandemia, która dała wiele okazji, by zaobserwować pełen wachlarz postrzegania bezpieczeństwa.

Grafika przedstawiająca wykres postrzegania bezpieczeństwa.

Źródło: depot.ceon.pl

Kiedy teściowa wujka, która pracuje w ministerstwie, mówiła… zamkną miasta, wojsko wyjdzie z bronią na ulice

Przełom lutego i marca 2020 roku. Nad Polską wisi niepokój, 4 marca stwierdzono pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem. Na pewien czas niepokój i panika stały się nową codziennością. Syn sąsiada pracujący w wojsku, koleżanka koleżanki lekarka i teściowa wujka, pracująca w ministerstwie, mówią, że… zamknij okno, bo helikoptery będą dezynfekować miasta – m.in. takie przekazy, czerpiąc z niesprawdzonych plotek i fake newsów, pojawiały się w domach. 

Baliśmy się nieznanego. Wcale nie kończyło się to tylko na gwałtownym wykupywaniu artykułów spożywczych i papieru toaletowego, związanym z obawą o to, że w sklepach zabraknie podstawowych produktów (to tzw. panika zakupowa, która w zasadzie nie jest czymś nadzwyczajnym w czasie katastrof/zdarzeń kryzysowych, a nawet już po ich zakończeniu). I choć trudno jest winić za to kogokolwiek, to – w myśl teorii Daniela Freia – pojawił się tzw. stan obsesji, gdyż wokół rosnącego zagrożenia zaczęły pojawiać się informacje mocno przejaskrawiające stan faktyczny.

Szczęśliwie stało się tak, że gdy miast nie zamknięto, a wojsko, mimo że na ulicach zaczęło się czasami pojawiać, to nie zaczęło straszyć bronią. Teściowa wujka” szybko stała się obiektem żartów. Wtedy pojawiły się jednak myśli: ale skoro nie zamykają miast, wojsko nie straszy, to… coś musi być na rzeczy… I tak na horyzoncie pojawił się zupełnie nowy problem – inny sposób nieprawidłowego postrzegania bezpieczeństwa. A jednocześnie nauka cały czas szła do przodu i dowiadywaliśmy się coraz więcej na temat nowego koronawirusa SARS-CoV-2.

Istnieje tylko „to”, co widzimy. Znasz kogoś, kto widział tego koronawirusa?

Kiedy na wiosnę we Włoszech i w Hiszpanii notowano ogromne poziomy zakażeńwidoczne nadwyżki zgonów względem lat poprzednich, w Polsce przez kilka kolejnych miesięcy zakażenia i zgony przyrastały powoli (aż do jesieni 2020). Niewątpliwe sytuacja była poważna, tyle że skoro pył niepokoju już opadł i rzeczywistość nie stała się rodem z filmów o zombie, a całą sytuację doprawiono jeszcze szczyptą fake newsów przedstawiających obrazy setek trupów na ulicachwielu trumien (które de facto z fałszywym kontekstem były rozpowszechniane przez internetowych trolli, a niczego nieświadomi internauci następnie je powielali), pytano: to czy w końcu jest się czego bać? Zamiast teściowej wujka z sieci grzmiało: „znasz w ogóle kogoś, kto chorował?”.

Infodemia szalała, lecz niekoniecznie każdy zwracał uwagę na to, jak radzić sobie z fake newsami w czasach pandemii. Nieprawdziwe informacje ciałachtrumnach rzekomych ofiar pojawiały się dalej. Za każdym razem traktowano je jednak jako dowód na to, że media kłamią, by straszyć ludzi, choć jedyny związek, jaki te obrazy miały z mediami, to z tymi społecznościowymi, gdzie nadawano im niewłaściwy kontekst.

Wtem po kumulacji wszystkich tych zdarzeń w krótkim czasie zrodził się stan fałszywego bezpieczeństwa (duże zagrożenie staje się postrzegane jako niewielkie). Stan, który nie ułatwił nadejścia drugiej i trzeciej fali zakażeń. Zaczęły pojawiać się teorie negujące pandemię i istnienie wirusa, a dodatkowo sugerowano jeszcze, że wirus jest, ale nie jest w ogóle groźny dla zdrowia publicznego.

Kierując się zasadą »istnieje tylko to, co widzisz«, umysł zbyt łatwo osiąga pewność jedynie dlatego, że ignoruje wszystko to, czego nie wie”.

Daniel Khaneman, „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”

Wszystko to wyraźnie utrudniło walkę z pandemią. Począwszy od niechęci wobec środków dystansowania społecznego, a skończywszy na spadku zaufania wobec świata nauki. W wielu przypadkach pandemia przestała być postrzegana jako problem. W tym ujęciu problemem stali się za to: lekarze, naukowcy i przedstawiciele instytucji publicznych oraz wiele innych grup – wszyscy, których (w myśl narracji spiskowych) postrzegano jako niebezpiecznych i podporządkowanych systemowi, chcących zaszkodzić społeczeństwu za wszelką cenę (posuwając się nawet do depopulacji!).

Czy właściwe postrzeganie bezpieczeństwa jest możliwe? Wróćmy do Daniela Freia

Bezpieczeństwo samo w sobie jest dość kruche i w uproszczeniu „może być” lub „nie”, ale cały czas obserwujemy zmiany, jakie dokonują się w jego postrzeganiu. I pozostaje pytanie, czy w dobie pandemii jesteśmy w stanie zachować umiar/rozsądek w naszym strachu lub przy jego braku. Od tego zależy, jakie środki zostaną przedsięwzięte przeciw zagrożeniu oraz jak będą realizowane w społeczeństwie.

Nie musimy być słoniem bojącym się myszy ani turystą tulącym głodnego lwa. Trudno jednak oczekiwać „wszystkiego od wszystkich”. Jednak dobrze mieć z tyłu głowy, że strach nie jest naszym przyjacielem. Całkowicie go jednak ignorować nie możemy. Dobrze by było jednak – jak na podstawie podręcznikowego przykładu – „prawidłowo” postrzegać bezpieczeństwo lub jego brak. Żeby nie dać się fake newsom, które zaburzają ten stan, warto korzystać z pierwotnych i naukowych źródeł. Zarządzanie bezpieczeństwem i postrzeganiem ryzyka powinno leżeć mimo wszystko w rękach właściwych organów, które powinny wyciągać wnioski na przyszłość, zwłaszcza pod kątem komunikacyjnym w zarządzaniu kryzysowym.

Artykuł powstał w ramach projektu „Fakty w debacie publicznej”, realizowanego z dotacji programu „Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy”, finansowanego z Funduszy EOG.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

POLECANE RAPORTY I ANALIZY

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!