Strona główna Fake News Polscy lekarze nie twierdzą, że nie ma u nas koronawirusa

Polscy lekarze nie twierdzą, że nie ma u nas koronawirusa

Polscy lekarze nie twierdzą, że nie ma u nas koronawirusa

Wypowiedź Wojewódzkiego konsultanta ds. chorób zakaźnych prof. Simona pochodzi z 31 stycznia, kiedy w Polsce nie było ani jednego przypadku koronawirusa, a na świecie liczba zakażonych wynosiła mniej niż 10 tysięcy.

W ostatnich dniach sporą popularność na Facebooku zdobyły posty z wypowiedziami polskich lekarzy, którzy mieli sugerować, że w naszym kraju nie ma koronawirusa.

 

Polscy lekarze nie twierdzą, że nie ma u nas koronawirusa

Polscy lekarze nie twierdzą, że nie ma u nas koronawirusa

 

Post zdobył niemal 7 tys. udostępnień. Nagranie w nim udostępnione obejrzało ponad 140 tys. osób.

Sporym zainteresowaniem cieszył się również zamieszczony 30 kwietnia 2020 roku w serwisie YouTube film zatytułowany Fałszywa pandemia – lekarze przerywają zmowę milczenia Konsultant wojewódzki ds. zakaźnych – brawo!, którego autor, opierając się na wypowiedziach lekarzy, sugerował, że pandemia koronawirusa jest fałszywa. Nagranie zostało już usunięte z serwisu z powodu naruszenia wytycznych społeczności YouTube.

 

 

Film był udostępniany na Facebooku, m.in. w grupach Stanisław Michalkiewicz czy Świat – Najważniejsze informacjeWśród komentarzy pod postami można przeczytać m.in. (wszystkie komentarze z pisownią oryginalną): 

„Od początku niewiarygodne to było. 3 wojna światowa przeciw ludzkości. Głód za mało zabija. A ta bezczelność rządzących ?”, 

„Osobiście nie wierzę w tą »pandemię«. Gdyby to ode mnie zależało to nigdy bym tej maseczki nie nosił. Powód jest jeden – chce uniknąć mandatu od milicji ;)”, 

„Te wszystkie media to robią nam siano w głowie.”

Niektórzy internauci skrytykowali jednak udostępniony film: 

„fake news. totalnie zmanipulowane i zmontowane. pozatym to jest wyrywkowo zmontowana wypowiedź z przed kilku tygodni.”, 

„To jest materiał z 31.01.2020r! Ogarnijcie się ludzie!!!”

Nagranie zostało omówione również na popularyzatorskim profilu Crazy Nauka, gdzie zostało ocenione jako „obrzydliwa manipulacja”.

Co przedstawia usunięty z YT film?

Na początku nagrania jego autor mówi, że COVID nie jest groźną chorobą, a środki wdrożone w walce z epidemią są niepotrzebne. Dodatkowo stwierdza, że środowisko lekarskie ośmieszyło się i zdemoralizowało, ponieważ ludzie, cierpiący na inne schorzenia nie mogą otrzymać pomocy w powodu koronawirusa, który, zdaniem autora, jest łagodną chorobą.

Na potwierdzenie tych słów puszczony zostaje fragment wypowiedzi dyrektora jednego ze szpitali zakaźnych. Choć słowa te miały być szybko usuwane z internetu, wypowiedź miała zostać nagłośniona przez TVN24 i Polsat News. Stwierdzenie lekarza zostaje ocenione jako przerwanie zmowy milczenia, odnośnie do tego że COVID-19 jest chorobą niewiele groźniejszą od grypy. Autorstwo analizowanej wypowiedzi przypisuje się dr. Grzegorzowi Madejowi, ordynatorowi oddziału zakaźnego szpitala przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Mówi on o pacjentach (podejrzewanych o zakażenie SARS-CoV-2), którzy nie mają objawów klinicznych, czują się dobrze i nie wymagają leczenia w szpitalu.

Drugim lekarzem, który wypowiada się na nagraniu, jest prof. Krzysztof Simon, dolnośląski Konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych, który apelował o rozsądek i spokój, gdyż koronawirusy występują wszędzie i są odpowiedzialne m.in. za przeziębienia, na które się przecież nie umiera. Mogą być groźne jedynie u osób starszych z chorobami współistniejącymi. Profesor powiedział również, że koronawirus jest obecnie problemem Chin, a w Europie na COVID-19 nikt nie umarł. Simon oskarżył również media o zbędne sianie paniki, co spowodowało, że zdrowi ludzie niepotrzebnie zgłaszali się do szpitali.

W ramach komentarza do przedstawionych wypowiedzi autor wspomina, że za panikę odpowiedzialne są media, politycy i WHO, co spowodowało kryzys w służbie medycznej we Włoszech. Z filmu dowiadujemy się również, że 80 proc. zakażonych SARS-CoV-2 nie ma objawów. Z 20 proc., u których objawy wsystępują, tylko promil będzie przechodził chorobę ciężko. Autor dodał również, że na stronie Polskiej Akademii Nauk podano, że w 0,3-1 proc. koronawirus spowoduje śmieć, co jest mniejszą wartością niż w przypadku grypy. Na koniec autor stwierdził, że w Polsce nie ma żadnej pandemii, bo nie ma na to danych.

Dalej w filmie puszczony zostaje fragment innej wypowiedzi, tym razem amerykańskiego naukowca, dr. Johna Ioannidisa z Uniwersytetu Stanford, który omawia wyniki badania przeprowadzonego w Kalifornii. Z badań tych ma wynikać, że liczba osób, które zostały zarażone COVID-19, może być znacznie większa (50-85 razy), niż początkowo oceniano. Określono to na podstawie obecności przeciwciał u badanych. To oznacza, że ryzyko śmierci z powodu koronawirusa zmniejsza się 50-85-krotnie. Odsetek śmierci wśród zakażonych SARS-CoV-2 jest zatem niższy niż w przypadku zakażeń sezonową grypą. Wniosek autora filmu jest taki, że koronawirusa nie należy się obawiać i można spokojnie znosić wprowadzone obostrzenia.

Następnie na nagraniu pokazana zostaje strona Polskiej Akademii Nauk odnosząca się do COVID-19. Autor krytykuje PAN za pisanie na temat szczepionki, jednak wskazuje na fragment, w którym zaznaczono, że nie wiadomo, ilu ludzi przechodzi zakażenie bezobjawowo, i z tego powodu wskaźniki śmiertelności są prawdopodobnie zawyżone. Próby oszacowania rzeczywistej śmiertelności dla wszystkich grup wiekowych wskazuje na 0,3-1 proc. Autor podzielił jednak tę śmiertelność przez 50-85 (na podstawie wypowiedzi amerykańskiego naukowca), co skłania go do wniosku, że nie ma żadnej pandemii, a koronawirusa należy traktować jak zwykłą grypę.

Na koniec autor krytykuje rządzących za to, że z powodu COVID-19 wstrzymali leczenie obywateli na inne schorzenia, za co powinni zostać skazani.

Wypowiedzi lekarzy są autentyczne, ale nieaktualne

Wypowiedzi ze szpitala we Wrocławiu pochodzą z 31 stycznia. Zestawienie wypowiedzi lekarzy z tamtego okresu dla potwierdzenia tezy, że obecnie w Polsce nie ma żadnej epidemii, jest manipulacją. W momencie wypowiedzi faktycznie nie było żadnego potwierdzonego przypadku (ten został potwierdzony 4 marca, czyli ponad miesiąc później), a oświadczenia lekarzy dotyczą pacjentów z podejrzeniem koronawirusa, a niezakażonych patogenem. W Europie potwierdzonych było wówczas 14 przypadków, a na świecie – 9 826. Dzień później (1 lutego) liczba potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem wyniosła 11 953 na świecie, w tym 22 odnotowano w Europie. Wobec stosunkowo niewielkiej liczby zakażeń emocje dotyczące nowego patogenu były zupełnie inne niż obecnie.

Dla porównania, obecnie liczba potwierdzonych przypadków w Polsce wynosi 13 375, w Europie 1 789 232, a na świecie 3 386 519 (stan na 5 maja 2020 roku)

Jeżeli chodzi o wypowiedź amerykańskiego uczonego, rzeczywiście miały miejsce badania, po których badacze doszli do wniosku, że liczba zakażonych koronawirusem w Kalifornii może być większa, niż przypuszczano. Jednakże na stronie, na której opublikowano te badania, widoczna jest adnotacja, że badania te nie zostały jeszcze potwierdzone i nie powinny być wykorzystywane w praktyce klinicznej.

Prawdziwe są również dane Polskiej Akademii Nauk podawane przez autora nagrania. Na stronie PAN przedział 0,3-1 proc. dotyczy jednak próby oszacowania rzeczywistej śmiertelności (dla wszystkich grup wiekowych łącznie). To oznacza, że 0,3-1 proc. odnosi się do szacunkowej śmiertelności na koronawirusa, wliczając w to przypadki, które mogą przechodzić zakażenie bezobjawowo. Instytucja podkreśla przy tym, że podawane oficjalne dane na temat śmiertelności patogenu są z pewnością zawyżone. Autor filmu informacje ze strony PAN interpretuje zatem w sposób błędny, podając, że przedział 0,3-1 proc. dotyczy jedynie śmiertelności wśród potwierdzonych przypadków zakażenia, i że należy go dodatkowo podzielić przez 50-85.

Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że istnienie epidemii bądź pandemii nie zależy tylko i wyłącznie od liczby śmiertelnych przypadków będących wynikiem danej choroby. WHO nie akcentuje obecnie dużej liczby zgonów jako cechy pandemii. W przeszłości to też nie było częścią formalnej definicji, a jedynie możliwą konsekwencją. Obecnie pandemię definiuje się po prostu jako rozprzestrzenianie się danej choroby na cały świat lub na bardzo duże obszary. Taką definicję podaje WHO, Słownik Języka Polskiego czy Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.

COVID-19 a liczba zgonów

Jak pokazują statystyki, nie jest również prawdą, że koronawirus nie ma wpływu na liczbę zgonów. Na przykład francuski Państwowy Instytut Statystyki i Badań Ekonomicznych porównał dzienną liczbę zgonów w 2020 roku z danymi z lat 2018 i 2019. Od 16 marca dzienna liczba zgonów z tego roku jest wyższa niż w latach ubiegłych.

 

 

Również włoski Główny Urząd Statystyczny porównał liczbę zgonów w 5 069 gminach w roku 2020 z tymi w roku 2019. W okresie od 1 marca do 4 kwietnia 2020 roku liczba zgonów w 2020 roku była o 41 proc. wyższa niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. W czterdziestu ośmiu gminach liczba zgonów wzrosła 10-krotnie, w 140 gminach – co najmniej 5-krotnie.

Podobny trend jest widoczny w Stanach Zjednoczonych, gdzie, według danych Centers for Disease Control and Prevention tygodniowa liczba zgonów z powodu COVID-19 jest wyższa od tygodniowej liczby zgonów z powodu grypy od drugiej połowy marca. Od pierwszej połowy kwietnia tygodniowa liczba zgonów z powodu COVID-19 jest wyższa od liczby zgonów z powodu zapalenia płuc. Na przykład w okresie od 19 do 25 kwietnia z powodu COVID-19 zmarło 3 271 osób, z powodu grypy – 67 osób, a z powodu zapalenia płuc – 2 806 osób.

 

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram