Fakty na bieżąco

Szybkie alerty Demagoga. Znajdziesz tu najważniejsze informacje o dezinformacji i manipulacjach, zwłaszcza w kontekście kampanii wyborczej. W krótkiej i przystępnej formie wyjaśniamy, co jest faktem, a co nie, zapewniając rzetelną analizę najświeższych doniesień. Sprawdzaj regularnie, by być na bieżąco!

15.04.2025

13:31

4 min. czytania

Sławomir Mentzen i wyniki jednego z sondaży

Szanse Mentzena w drugiej turze wyborów. Co wynika z sondaży?

Sławomir Mentzen i wyniki jednego z sondaży

– Mam największą szansę na wygranie z Trzaskowskim w drugiej turze – powtarzał Sławomir Mentzen na koniec swoich wypowiedzi podczas debaty w Telewizji Republika 14 kwietnia 2025 roku. Grafikę z tym cytatem zamieścił w serwisie X członek Ruchu Narodowego Marek Tucholski. Z kolei dane na potwierdzenie tych słów pokazał poseł Konfederacji Witold Tumanowicz.

Rzeczywiście, z opublikowanego dzień po debacie sondażu firmy Opinia24, wykonanego na zlecenie Radia ZET, na który powołał się Tumanowicz, wynika, że w drugiej turze wyborów Sławomir Mentzen ma szanse na wyższy wynik niż Karol Nawrocki – dokładnie o 1 punkt proc. Na Mentzena zagłosowałoby 43 proc. wyborców, a na Nawrockiego: 42 proc.

Warto jednak uwzględnić, że Mentzen miałby3 punkty proc. mniejszy dystans do Trzaskowskiego niż Nawrocki. Gdyby do drugiej tury dostał się kandydat Konfederacji, na prezydenta Warszawy zagłosowałoby 50 proc. badanych. Gdyby dostał się kandydat popierany przez PiS – Trzaskowski miałby 52 proc. głosów.

Co więcej, w drugiej turze Mentzen mógłby liczyć na przekonanie większej grupy osób niezdecydowanych (7 proc.) niż Nawrocki (6 proc.).

Podsumowując, wszystko wskazuje na to, że lider Konfederacji miałby większe szanse na zwycięstwo niż Nawrocki. Nie oznacza to jednak, że byłoby to pewne i łatwe zwycięstwo – w obydwu wariantach wciąż dominuje Trzaskowski.

Ostrożnie z sondażami

Przed wyciąganiem zbyt śmiałych wniosków z pojedynczych badań opinii publicznej przestrzegał w wywiadzie na łamach Demagoga dr hab. Radosław Marzęcki, politolog i socjolog. Ekspert wskazywał, że błąd statystyczny wynosi najczęściej +/- 3 proc. Właśnie takie różnice możemy obserwować między wynikami Mentzena i Nawrockiego w najnowszym sondażu firmy Opinia24.

Dr hab. Radosław Marzęcki stwierdził też, że przewidywanie czegoś na podstawie jednego wyniku badania sondażowego jest zawsze błędem. Jego zdaniem należy obserwować trendy w sondażach realizowanych przez jedną pracownię i porównywać je z wynikami innych badań.

Ekspert zwrócił uwagę na to, jak różne wyniki można otrzymać przy użyciu różnych metod badań (np. internetowych, telefonicznych), i podkreślił, że badanie internetowe to bardzo niedokładne narzędzie ze względu na wykluczenie cyfrowe osób starszych

Inne badania dają Mentzenowi mniejsze szanse

W przypadku wspomnianego badania firmy Opinia24 wiemy tylko tyle, że zostało ono przeprowadzone w dniach 2–6 kwietnia 2025 roku na próbie 1000 Polaków.

Inaczej było natomiast z sondażem opublikowanym w dniu debaty telewizji Republika i zrealizowanym przez United Surveys dla Wirtualnej Polski. Było to połączone badanie telefoniczne (CATI) i internetowe (CAWI). 

Wyniki sondażu firmy United Surveys odbiegają od tych uzyskanych przez firmę Opinia24. Wynika z nich, że Nawrocki w starciu z Trzaskowskim mógłby liczyć na 38 proc. głosów i ewentualnie 6,3 proc. głosów osób niezdecydowanych. Łączne 44,3 proc. to zdecydowanie za mało na zwycięstwo w drugiej turze. 

Nie lepiej ma jednak Mentzen, na którego głos w drugiej turze oddałoby 33,7 proc. badanych. Nawet gdyby przekonał do siebie wszystkich niezdecydowanych (9,8 proc.), miałby wynik niższy od wyniku Nawrockiego: 43,5 proc. Co istotne, niepokojący dla Mentzena może być fakt, że choć badanie firmy Opinia24 opublikowano dzień później, to jednak swoje badanie United Surveys przeprowadziło tydzień po Opinii24 – 12 kwietnia.

Później przeprowadzone niż sondaż Opinii24 dla Radia ZET (2–6 kwietnia) było też telefoniczne badanie tej samej sondażowni dla RMF FM (7–9 kwietnia). Wynika z niego, że w drugiej turze Nawrocki zdobyłby 39,8 proc. głosów i mógłby postarać się o głosy 12 proc. niezdecydowanych (łącznie 51,8 proc.). Z kolei Mentzen miałby poparcie wśród 38,7 proc. wyborców, co razem z niezdecydowanymi (10,9 proc.) dawałoby mu 49,6 proc. poparcia.

Jak widać, nie wszystkie sondaże dają Mentzenowi większą szansę na zwycięstwo w drugiej turze głosowania. Nie zmienia to jednak faktu, że do sondaży należy podchodzić z dystansem.

11.04.2025

15:58

4 min. czytania

Wpis Donalda Tuska na tle polskiej flagi

Czy Polakom żyje się lepiej? Sprzeczne sondaże

Wpis Donalda Tuska na tle polskiej flagi

Premier Donald Tusk podał na portalu X dane wskazujące, że odsetek Polaków, którym pod względem finansowym żyje się dobrze lub bardzo dobrze, jest rekordowo wysoki. 

Użytkownicy serwisu X podkreślają, że przywołane przez Tuska badanie jest sprzeczne z innym przeprowadzonym sondażem. Jakie są fakty?

CBOS: Rekordowe dobre wyniki

Dane przywołane przez premiera zgadzają się z opublikowanymi w kwietniu 2025 roku wynikami badania Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) dotyczącego oceny sytuacji finansowej gospodarstw domowych. Według najnowszego sondażu CBOS rzeczywiście 37 proc. Polek i Polaków ocenia, że żyje im się dobrze lub bardzo dobrze. Jedynie 11 proc. respondentów odpowiedziało, że żyje skromnie lub biednie. 

Autorzy opracowania wskazują, że w obu kategoriach odnotowane wyniki są rekordowe: zadowolonych z sytuacji finansowej jest najwięcej w historii, a deklarujących trudności – najmniej. Najwięcej nadal jednak jest respondentów (52 proc.), którzy deklarują, że żyje im się średnio – starcza im na co dzień, ale muszą oszczędzać na poważniejsze zakupy.

Ekspert: Tak mierzone nastroje społeczne stale rosną od 2011 roku

– Nastroje społeczne, mierzone odsetkiem odpowiedzi „żyjemy dobrze” lub „bardzo dobrze” na pytanie o to, które ze stwierdzeń najlepiej charakteryzują sposób gospodarowania pieniędzmi w gospodarstwie domowym, poprawiają się systematycznie od 2011 roku – zaznacza w komentarzu dla Demagoga dr hab. Radosław Marzęcki z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. 

Ekspert wskazuje, że o ile z pewnym załamaniem tego trendu mieliśmy do czynienia w latach 2019–2023, o tyle od 2023 roku ponownie obserwujemy poprawę, co ilustruje raport CBOS z kwietnia 2024 roku. 

Dr hab. Radosław Marzęcki zwraca także uwagę na związek ocen respondentów z ich preferencjami partyjnymi: – Zwolennicy władzy zwykle deklarują większe zadowolenie niż zwolennicy partii opozycyjnych. 

IBRiS: Polakom żyje się coraz gorzej

Komentujący na portalu X zwracają z kolei uwagę na sprzeczność między danymi przywołanymi przez premiera Donalda Tuska a wynikami niedawnego sondażu IBRiS opisanego przez „Rzeczpospolitą” w marcu 2025 roku. 

badaniu IBRiS na pytanie, czy w ciągu ostatniego roku zmianie uległa ich sytuacja materialna, 57,5 proc. respondentów odpowiedziało, że żyje się gorzej, a ich gospodarstwa domowe zbiedniały. Zmiany swojej sytuacji materialnej nie odczuło 29,8 proc. ankietowanych, a jej poprawę dostrzegło tylko 9,3 proc. badanych. 

– Ekonomiści już zauważyli, że nawet dobre dane mogą się rozjechać z realnymi emocjami. Akurat ten sondaż wydaje się być zgodny z emocjami, które identyfikujemy w badaniach jakościowych – komentował w „Rzeczpospolitej” prezes IBRiS Marcin Duma.

Dr hab. Marzęcki: To są dwa różne badania

Na portalu X pojawiły się propozycje notek od społeczności, odwołujące się do wyników badania IBRiS, które wskazują, że podane przez Donalda Tuska informacje wprowadzają w błąd.

Dr hab. Radosław Marzęcki podkreśla, że w obu badaniach mierzono dwa różne zjawiska. I to w odmienny sposób: – W badaniu IBRiS respondenci oceniali, co i jak zmieniło się w porównaniu z ich sytuacją sprzed roku. Nie oceniali, tak jak w badaniu CBOS, na jakie dobra mogą sobie pozwolić, a z jakich muszą zrezygnować – zauważa ekspert.

– Politycy powinni ostrożnie „epatować” wynikami badań, które w jakimś sensie tworzą wrażenie, że Polacy są ponadnormatywnie zadowoleni. Jeśli sytuacja ekonomiczna społeczeństwa (czy konkretnych grup) faktycznie się pogarsza – co można by lepiej opisać przy użyciu „twardych” wskaźników ekonomicznych – a od liderów politycznych słyszą w tym czasie „propagandę sukcesu”, to tylko rodzi poczucie frustracji i w perspektywie czasu powinno wzmacniać negatywne nastroje społeczne – dodaje.

10.04.2025

15:13

4 min. czytania

Na środku zrzut ekranu z nagraniem z Bronisławem Komorowskim. Z lewej lecący samolot. Z prawej Bronisław Komoroski.

Komorowski przewidział Smoleńsk? Wraca zmanipulowany film

Na środku zrzut ekranu z nagraniem z Bronisławem Komorowskim. Z lewej lecący samolot. Z prawej Bronisław Komoroski.

10 kwietnia 2025 roku to 15. rocznica katastrofy smoleńskiej. Do dziś to wydarzenie budzi pytania i kontrowersje. Wokół tragedii narosło również wiele teorii spiskowych. W tym kontekście sieć ponownie obiegło nagranie dawnego wywiadu z Bronisławem Komorowskim (np. 1, 2, 3).

Słyszymy w nim słowa Komorowskiego: „prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni”. Dla niektórych nagranie dowodzi na to, że polityk wiedział o katastrofie prezydenckiego samolotu, zanim do niej doszło.


Takie przekonanie może wzmacniać prezentowany w wiralowych materiałach fragment nagrania w którym Komorowski dostaje pytanie, czy „czuł się przez moment jak Nostradamus”. Możemy usłyszeć, jak ówczesny marszałek Sejmu odpowiada, że „nie pretenduje do roli wieszcza”.

To zmanipulowany film

Wywiad pochodzi z 29 kwietnia 2009 roku, a więc został nagrany niemal rok przed katastrofą smoleńską. Rzeczywiście wypowiedź ówczesnego marszałka Sejmu brzmi tak, jakby polityk przewidział mające nadejść wydarzenia.

Nagranie zostało jednak zmanipulowane przez sugestywny montaż. W oryginalnym wywiadzie komentarz o pretendowaniu do roli wieszcza pada już na samym początku wywiadu [czas nagrania: 00:02], a nie po słowach o prezydencie.

Co więcej, słowa Komorowskiego „prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni” zostały wyrwane z kontekstu. O czym tak naprawdę mówił ówczesny marszałek?

„Prezydent będzie gdzieś leciał”, czyli o czym mówił Komorowski

Bronisław Komorowski nawiązywał do trwającego wtedy sporu o nominacje ambasadorskie pomiędzy prezydentem Kaczyńskim a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim (przykłady artykułów z tego okresu: 1, 2, 3, 4, 5). 

Choć ambasadorzy służbowo podlegają ministrowi spraw zagranicznych, to zgodnie z prawem prezydent mianuje ich na to stanowisko. Zdaniem prezydenta Kaczyńskiego minister Sikorski przedstawił mu do podpisu wnioski, których przedtem z nim nie konsultował. Skutkiem tego był fakt, że podobnie jak dzisiaj, w wybranych placówkach dyplomatycznych misją dyplomatyczną kierowali charge d’affaires ad interim, a nie ambasadorzy.

W tym konkretnie wywiadzie Bronisław Komorowski nawiązywał do spornej nominacji dla Anny Fotygi na ambasadora przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dodał, że „iluś poważnych kandydatów na ambasadorów staje się zakładnikiem politycznym ze względu na panią Fotygę”.

Ówczesny marszałek Sejmu przywołał wtedy przypadek Andrzeja Krawczyka, który trafił do placówki w Bratysławie najpierw jako charge d’affaires. Według Komorowskiego, po tym, gdy prezydent Lech Kaczyński poleciał do stolicy Słowacji, Krawczyk „pod presją sytuacji” został ambasadorem

Uważajmy na wypowiedzi wyrwane z kontekstu

To do takiej dyplomatycznej podróży lotniczej nawiązywał Komorowski, gdy mówił, że „prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni”. Nie chodziło o możliwą katastrofę prezydenckiego samolotu, lecz zgodę na nominację ambasadorską, którą prezydent mógłby wyrazić, wybierając się gdzieś na oficjalne spotkanie.

Film, który pojawił się w mediach społecznościowych, wprowadza odbiorców w błąd. Przed podaniem dalej wypowiedzi osoby publicznej warto zawsze sprawdzić, skąd ona pochodzi i jaki był jej pierwotny kontekst.

Temat nie dla wszystkich jest zamknięty

Dyskusje na temat Smoleńska wracają regularnie w polskiej debacie publicznej, zwłaszcza w okolicach kwietniowej rocznicy. 

Oficjalny raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (tzw. komisji Millera) wskazuje, że do katastrofy doszło w wyniku wypadku, a nie zamachu. Nie wszystkich to przekonało, a sondaż GUS z 2011 roku, że tylko co trzeci Polak i Polka uznali raport za zadowalający.

Zdaniem osób, które nie ufają oficjalnym wyjaśnieniom, w śledztwie pozostało wiele niedomkniętych wątków i uzasadnionych wątpliwości, zwłaszcza wobec polityki Federacji Rosyjskiej, ale też działań ówczesnego rządu. Więcej na ten temat przeczytasz w naszym artykule, w którym przyjrzeliśmy się książce Jessikki Aro dotyczącej teorii o wybuchu na pokładzie TU-154m.

Omawiane przez nas nagranie już przedtem pojawiało się w sieci i wpisywało się w narrację, zgodnie z którą rząd PO-PSL zaniedbał śledztwo smoleńskie lub nawet pomógł Rosji w zatuszowaniu zamachu.

13:52

4 min. czytania

Hołownia i Mentzen na tle sędziowskiego młotka

Sąd przyznał rację Hołowni. Według Mentzena wyrok to absurd

Hołownia i Mentzen na tle sędziowskiego młotka

9 kwietnia 2025 roku Sąd Okręgowy w Warszawie w trybie wyborczym nakazał Sławomirowi Mentzenowi sprostowanie nieprawdziwych informacji, które wypowiedział z sejmowej mównicy.

Kandydat Konfederacji 2 kwietnia 2025 roku powiedział, że „Szymon Hołownia zaprosił nielegalnych imigrantów z granicy z Białorusią do Sejmu. Robił sobie z nimi sweet focie i wrzucał do Internetu”. Ze względu na te słowa 8 kwietnia kandydat Polski 2050 pozwał Mentzena w trybie wyborczym (art. 111 Kodeksu wyborczego).

Hołownia zaprosił do Sejmu migrantów z białoruskiej granicy

Sławomir Mentzen nawiązał w ten sposób do spotkania wigilijnego w Sali Kolumnowej Sejmu, które Szymon Hołownia jako marszałek zorganizował 22 grudnia 2023 roku. W oficjalnej zapowiedzi tego spotkania możemy przeczytać, że zaproszono na nie „zarówno osoby z niepełnosprawnościami, w kryzysie bezdomności, kryzysie migracyjnym, jak i przedstawicieli organizacji działających na ich rzecz”.

Wśród takich organizacji była Fundacja Ocalenie, która od sierpnia 2021 roku świadczy pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej. Po spotkaniu wigilijnym publikowała ona na swoim profilu w serwisie X zdjęcie Szymona Hołowni w otoczeniu kilku osób.

Do zdjęcia dodano opis, który świadczył o tym, że znajduje się na nim osoba, która kilkukrotnie próbowała przekroczyć granicę polsko-białoruską. Obecnie wpis z tym zdjęciem jest niedostępny.

Osoby ze zdjęcia przebywały w Polsce legalnie

Tuż po publikacji tego zdjęcia Szymon Hołownia był krytykowany przez opozycję, która widziała w tym zachętę do nielegalnego przekraczania granicy (np. 1, 2). Także niektórzy dziennikarze ocenili publikację zdjęcia jako polityczny błąd (np. 1, 2). Eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa dostrzegali w tym legitymizację działań hybrydowych, które prowadzi wobec Polski reżim Aleksandra Łukaszenki (np. 1, 2).

Do sprawy odniosła się wtedy Fundacja Ocalenie. Podkreśliła, że wszystkie osoby, które wzięły udział w spotkaniu z marszałkiem, przebywały w Polsce legalnie. Fundacja nie zaprzeczyła, że przekroczyły one granicę polsko-białoruską z naruszeniem prawa. Zwróciła jednak uwagę, że białoruskie służby nie dopuściły ich do legalnego przekroczenia granicy na wyznaczonym do tego przejściu.

Sąd zwrócił uwagę na szczegóły

Sąd w krótkim uzasadnieniu decyzji zaznaczył, że nielegalnym imigrantem jest osoba, która nielegalnie przebywa na terenie kraju. Pojęcie „nielegalnego imigranta” sąd odróżnia od pojęcia „osoby, która nielegalnie przekroczyła granicę”. – Jasne w ocenie sądu jest to, że gdyby kandydat powiedział, że nielegalnie przekroczyli granicę, nie byłoby problemu powiedziała sędzia Ewa Ligoń-Krawczyk.

W ocenie sądu nie wykazano również, że Szymon Hołownia robił sobie zdjęcia z nielegalnymi imigrantami i publikował je w internecie. – To zdjęcie, które jest jakby kanwą tego, nie zostało wrzucone do internetu przez kandydata, tylko przez fundacjęstwierdziła sędzia. Ponadto według sądu zastanawiające jest, czy Szymon Hołownia sam robił to zdjęcie.

Mentzen nie zgadza się z wyrokiem

Zgodnie z decyzją sądu w ciągu 48 godzin od daty uprawomocnienia się orzeczenia Sławomir Mentzen powinien opublikować oświadczenie w tej sprawie w mediach społecznościowych. 

Kandydat Konfederacji ma jednak prawo w ciągu 24 godzin złożyć zażalenie do sądu apelacyjnego. Sprawa ma zostać rozpoznana w ciągu kolejnych 24 godzin. Od rozstrzygnięcia sądu apelacyjnego nie przysługuje skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego (art. 111 par. 3 Kodeksu wyborczego).

Sławomir Mentzen nie zgadza się z wyrokiem sądu okręgowego. Na swoim profilu w serwisie X ponownie opublikował wspomniane zdjęcie Fundacji Ocalenie. Z kolei na spotkaniu z mieszkańcami Kraśnika mówił: – Każdy widział zdjęcie Szymona Hołowni z nielegalnymi imigrantami w Sejmie, natomiast sąd stwierdził, że przegrałem. 

Sławomir Mentzen w Kraśniku zwrócił uwagę na uzasadnienie decyzji sądu. Jako absurd przedstawiał rozróżnienie „nielegalnych imigrantów” i „migrantów zalegalizowanych przez rząd Tuska”. Wyśmiał również zarzut, że to nie marszałek na swoim profilu opublikował swoje zdjęcie z migrantami, lecz zrobiła to fundacja.

09.04.2025

17:03

3 min. czytania

Ręka włączająca telewizję pilotem oraz loga wPolsce24 i Republiki

Telewizja Republika i wPolsce24 stracą koncesję? Sprawa jest w toku

Ręka włączająca telewizję pilotem oraz loga wPolsce24 i Republiki

9 kwietnia 2025 roku media społecznościowe obiegły informacje o „zamachu na wolność słowa w Polsce”. W ten sposób poseł Sebastian Kaleta nazwał decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie o odebraniu koncesji Telewizji Republika i stacji wPolsce24. Jarosław Kaczyński stwierdził z kolei, że w kraju jest likwidowana demokracja.

Obie stacje przyjęły (1, 2) strategię oblężonej twierdzy. Republika alarmuje o „sędziowskiej kaście”, która „lekceważy miliony Polaków”. Za to wPolsce24 krytycznie pisze o „sędzi walczącej”, która wydała decyzję, i prześwietla jej przeszłość. 

Sprawa sięga ubiegłego roku

W czerwcu 2024 roku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) rozstrzygnęła konkurs na miejsce w paśmie MUX-8, czyli na polskim multipleksie telewizji naziemnej. O koncesję ubiegały się wtedy cztery spółki: Telewizja Republika S.A., Fratria Sp. z o.o. (wydawca stacji wPolsce24), Polskie Wolne Media P.S.A. i węgierski TV2 Média Csoport.

Ostateczną decyzję w tej sprawie wydał na początku lipca Maciej Świrski – przewodniczący KRRiT wybrany na to stanowisko we wrześniu 2022 roku, czyli jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości. 

Dzięki udzieleniu przez niego koncesji Republika nadaje naziemnie od lipca 2024 roku, a wPolsce24 dołączyła do niej we wrześniu tego samego roku.

Konkurenci się odwołali, a sąd przyznał im rację 

Obok wspomnianych stacji w konkursie wzięła udział spółka Polskie Wolne Media P.S.A., która należy do Grupy MWE Networks. Jej propozycją była stacja Polska24, która miała nadawać audycje informacyjne, publicystyczne, będące „ponad granicami sporów politycznych” oraz  edukacyjne, „skoncentrowane na weryfikacji informacji, rozpoznawaniu dezinformacji i fake newsów” (s. 28).

W czerwcu 2024 roku przedstawiciele MWE Networks nie otrzymali koncesji, więc zapowiedzieli odwołanie od decyzji KRRiT. Jako argument podnoszono, że decyzja KRRiT nie była dostatecznie uzasadniona, a w szczególności nie wykazano, że Republika i wPolsce24 są w stanie utrzymać finansowo swoje kanały lepiej niż Polskie Wolne Media P.S.A.

Dzisiejsza decyzja WSA jest efektem złożonej skargi – sąd zgodził się z zarzutami podniesionymi przez spółkę, która przegrała w konkursie. Poza cofnięciem decyzji, na podstawie której Republika i wPolsce24 otrzymały koncesję, skład orzekający nałożył na Macieja Świrskiego, przewodniczącego KRRiT, obowiązek zapłacenia kosztów postępowania w wysokości 10 tys. złotych. 

Po wyroku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji opublikowała swoje stanowisko w serwisie X. Oświadcza w nim, że decyzja o przyznaniu koncesji jest zgodna z prawem. KRRiT zaznaczyła, że wyrok jest nieprawomocny i zapowiedziała, że złoży skargę kasacyjną. Rada podkreśla, że dopóki wyroku nie wyda Naczelny Sąd Administracyjny, koncesje nadal obowiązują.

Co dalej? Skarga do wyższej instancji

Zgodnie z przepisami ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi od decyzji WSA przysługuje skarga kasacyjna do NSA (art. 173). Strony, czyli w tym przypadku prawicowe telewizje, mają na to 30 dni od momentu doręczenia im orzeczenia z uzasadnieniem (art. 177).

Jeśli NSA przychyli się do skargi, decyzja zostanie uchylona, a sprawa – przekazana do ponownego rozpoznania (art. 185).

03.04.2025

11:21

3 min. czytania

W tle tory kolejowe, na pierwszym planie zrzut ekranu wpisu na platformie X.com, który informuje o katastrofie kolejowej, do której doszło 28 lutego 2025 roku. W miejscowości Hustopecze nad Beczwą blisko granicy polsko-czeskiej wykoleił się pociąg z wagonami-cysternami, w których transportowano benzen. W poście umieszczono 4 fotografie z tego wydarzenia przedstawiające unoszący się dym w wyniku pożaru trującej, rakotwórczej substancji.

Katastrofa kolejowa koło Polski. Czesi walczą ze skażeniem

W tle tory kolejowe, na pierwszym planie zrzut ekranu wpisu na platformie X.com, który informuje o katastrofie kolejowej, do której doszło 28 lutego 2025 roku. W miejscowości Hustopecze nad Beczwą blisko granicy polsko-czeskiej wykoleił się pociąg z wagonami-cysternami, w których transportowano benzen. W poście umieszczono 4 fotografie z tego wydarzenia przedstawiające unoszący się dym w wyniku pożaru trującej, rakotwórczej substancji.

Do katastrofy kolejowej w Czechach doszło 28 lutego, gdy w miejscowości Hustopecze nad Beczwą w powiecie Przerów wykoleił się pociąg z wagonami-cysternami, przewożącymi ponad 1000 ton benzenu. Wybuchł pożar, a około 350 ton trującej substancji dostało się do wody i gleby.

Pociąg z cysternami przewożącymi ponad 1000 ton toksycznego benzenu uderzył w zwrotnicę z prędkością dwukrotnie przekraczającą dozwoloną. Benzen to substancja rakotwórcza, która może powodować zawroty głowy, trudności w oddychaniu, a nawet prowadzić do śmierci. 

Wojewoda ołomuniecki Ladislav Oklesztiek zadecydował o wprowadzeniu pierwszego w skali zarządzania kryzysowego stanu zagrożenia w kraju ołomunieckim, który obowiązuje od 28 marca i potrwa miesiąc. Obecny stan zagrożenia ma pozwolić na szybszą rekultywację skażonych gruntów i wody, a przede wszystkim na niedopuszczenie do skażenia wód kluczowej dla tamtych terenów rzeki Beczwy.

Stan alarmowy w Czechach. Służby starają się, by nie doszło do większych zanieczyszczeń

W okolicach zbiorników wodnych przy miejscu katastrofy rozpoczęto budowę metalowej zapory, która ma nie pozwolić na przedostanie się szkodliwych substancji do wód gruntowych oraz do zbiorników retencyjnych. 

Na miejscu wypadku działa już sieć odwiertów, z których pompowana jest zanieczyszczona woda. Ukończono również budowę tzw. ścianki Larsena, która ma zapobiec rozprzestrzenianiu się benzenu na większy obszar. 

Skutki dla przyrody będą długotrwałe

Władze Czech już ostrzegły przed możliwymi konsekwencjami skażenia rakotwórczym benzenem m.in. w jeziorach i odradziły wędkowanie. Groźny poziom stężenia benzenu stwierdzono niedaleko zbiornika retencyjnego w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca katastrofy.

Narodowy Instytut Zdrowia w Czechach już teraz ostrzega przed spożywaniem ryb z zanieczyszczonego jeziora ze względu na wysokie właściwości rakotwórcze benzenu i wskazuje na poważne ryzyko dla zdrowia ludzi. 

Według aktualnych informacji portalu idnes.cz Agencja Ochrony Środowiska odnotowała śmierć kilkudziesięciu ryb w zbiorniku wodnym w okolicach katastrofy. Testy wykazały, że ryby były zatrute benzenem.

 

01.04.2025

09:13

5 min. czytania

Marine Le Pen na tle flagi Francji

Marine Le Pen wykluczona z wyborów? Wyjaśniamy

Marine Le Pen na tle flagi Francji

31 marca 2025 roku Sławomir Mentzen przekazał w serwisie X, że Marine Le Pen „zostanie prawdopodobnie wykluczona z wyborów prezydenckich we Francji”. 

Kandydat Konfederacji porównał tę sytuację do wydarzeń z Rumunii, gdzie Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory prezydenckie po I turze z powodu nieuczciwości kampanii Călina Georgescu i zatajenia źródeł jej finansowania. Następnie Centralne Biuro Wyborcze odmówiło ponownej rejestracji kandydatury Georgescu – uznano jego działania za sprzeczne z ideami demokratycznymi, na których straży ma stać prezydent.

Mentzen zapytał wobec tego, czy w Polsce może dojść do podobnej sytuacji. „Czy to jest ta demokracja walcząca, o której mówił Tusk? Czy Polacy będą mogli sami wybrać swojego prezydenta?” – napisał na portalu X. Co właściwie wydarzyło się we Francji?

Niestabilne rządy w podzielonym parlamencie

Marine Le Pen to francuska parlamentarzystka, wieloletnia liderka prawicowej nacjonalistycznej partii – Zjednoczenia Narodowego (obecnie jej przewodniczącym jest Jordan Bardella). 

W wyborach parlamentarnych na przełomie czerwca i lipca 2024 roku jej ugrupowanie zdobyło najwyższy odsetek głosów – zarówno w pierwszej, jak i w drugiej turze (ok. 30 proc.). Stanowi ono obecnie największą grupę politycznąZgromadzeniu Narodowym, nie jest jednak w stanie stworzyć samodzielnego rządu. 

Przez kilka miesięcy premierem był Michel Barnier, reprezentujący piątą siłę polityczną w parlamencie – konserwatywną i prounijną Partię Republikańską. Jego rząd jednak upadł, ponieważ nie mógł porozumieć się w sprawie budżetu ani z lewicą, ani z prawicą. Kolejnym szefem rządu został François Bayrou z siódmej partii pod względem liczby członków w parlamencie – z  Ruchu Demokratycznego

Kilkukrotne próby przegłosowania wotum nieufności wobec nowego premiera okazały się nieudane – m.in. dzięki poparciu ze strony Marine Le Pen. Jak wskazał w swojej analizie Instytut Zachodni, znaczenie mogła tu mieć dezaprobata Bayrou wobec „prób utrudnienia Le Pen startu w wyborach prezydenckich w 2027 r. w formie zarzutów o defraudację środków unijnych”.

Le Pen skazana za defraudację unijnych środków

We wrześniu 2024 roku, czyli niedługo po wyborach, rozpoczął się proces blisko 30 osób związanych ze Zjednoczeniem Narodowym. Oskarżono je o zatrudnianie na stanowisku asystenta europosła w latach 2004–2016 osób, które w rzeczywistości pracowały na rzecz partii. Już pod koniec 2016 roku przewodniczący Parlamentu Europejskiego nakazał Le Pen z tego tytułu zwrot blisko 300 tys. euro.

31 marca 2025 roku Sąd Karny w Paryżu uznał Le Pen winną defraudacji skazałna cztery lata pozbawienia wolności. Połowę kary polityczka ma spędzić w areszcie domowym pod nadzorem elektronicznym. Jeżeli w tym czasie nie naruszy warunków zawieszenia, nie będzie musiała odbywać drugiej połowy kary. Dodatkowo sąd nałożył na nią grzywnę w wysokości 100 tys. euro (s. 77).

Wymiar sprawiedliwości pozbawił Marine Le Pen także możliwości sprawowania funkcji publicznych na okres pięciu lat. Jak zapisano w wyroku, fakt, że osoba skazana mogłaby kandydować, a nawet zostać wybrana na urząd prezydenta, „powodowałby nieodwracalne zakłócenie porządku publicznego w demokratycznym państwie prawa”. Sąd uznał również, że ze względu na możliwą przewlekłość postępowania sądowego konieczne jest w tym przypadku natychmiastowe wykonanie tej dodatkowej kary (s. 77). 

Lider Zjednoczenia Narodowego wciąż może walczyć o prezydenturę

Wybory prezydenckie we Francji mają się odbyć w 2027 roku. Sondaże z lipcawrześnia 2024 roku dawały Marine Le Pen w każdym wariancie zwycięstwo w I turze z wynikiem około 35 proc. Na podobne poparcie we wrześniowym badaniu mógł liczyć Jordan Bardella.

Marine Le Pen zapewnia, że będzie „walczyć z niesprawiedliwością” aż do końca. Jak wyjaśnia w swoim artykule Agencja Reutera, polityczka Zjednoczenia Narodowego wciąż może pokładać nadzieję w odwołaniu od wyroku. Dodaje jednak, że proces przed sądem apelacyjnym we Francji może trwać miesiące, a nawet lata. Associated Press dodaje, że nie ma pewności, czy wyższa instancja wyda łagodniejszy wyrok.

Człowiek prezydenta w Radzie Konstytucyjnej

Wcielenie w życie wyroku sądu pierwszej instancji jeszcze przed rozpatrzeniem sprawy przez apelację może ułatwić niedawna decyzja francuskiej Rady Konstytucyjnej. Choć nie była to sprawa związana bezpośrednio z Le Pen, uznano w niej, że wdrożenie w życie zakazu startowania w wyborach jeszcze przed wyrokiem sądu apelacyjnego jest zgodne z konstytucją.

Wątpliwości w tej kwestii może budzić fakt, że takie rozstrzygnięcie wydano 28 marca 2025 roku, czyli kilka dni przed wyrokiem w sprawie Le Pen. Co więcej, również w marcu prezydent mianował członkiem Rady Konstytucyjnej jednego ze swoich najbliższych współpracownikówRicharda Ferranda. Emmanuel Macron zdobył w ten sposób większość w zgromadzeniu, a Ferrand został przewodniczącym Rady.

„Pozostaje kwestią otwartą, czy w oczach części wyborców niezdecydowanych działania sądowe przeciw Le Pen nie będą stawiały jej w roli ofiary systemu i nie wzmocnią jej przed wyborami” – komentuje te wydarzenia Instytut Zachodni. Przypomnijmy, że w Rumunii faworytem sondaży jest lider nacjonalistycznego Sojuszu Jedności Rumunów George Simion, który kreuje się na następcę Georgescu.

31.03.2025

15:35

5 min. czytania

Wilk, Kowalski i Mentzen na tle meczetu

Skąd tylu muzułmanów na ulicach? To spotkania świąteczne

Wilk, Kowalski i Mentzen na tle meczetu

30 marca 2025 roku konto Polish Connection opublikowało w serwisie X nagranie przedstawiające muzułmanów zgromadzonych przed meczetem w Gdańsku, na ulicy Abrahama. Dalej podał je Sławomir Mentzen, pisząc: „Trzeba natychmiast zamknąć granicę dla imigrantów z państw muzułmańskich! […] Trzeba rozpocząć deportacje, zamiast próbować ich integrować!”.

Nagranie z tego samego dnia, lecz z Wrocławia, opublikował na swoim profilu poseł PiS Janusz Kowalski. Widać na nim grupę kilkudziesięciu osób, z których część ubrana jest w tradycyjne bliskowschodnie stroje. Nagranie wykonano przy ulicy Lindego w okolicy Muzułmańskiego Centrum Kulturalno-Oświatowego. Polityk dodał od siebie: „Nielegalni imigranci od Tuska i Trzaskowskiego są już we Wrocławiu!”.

Z kolei poseł Konfederacji Ryszard Wilk opublikował na TikToku nagranie z hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Mysłowicach. Znów widać na nim dużą liczbę muzułmanów w trakcie modlitwy. Polityk nazwał ich „islamistami” i dodał, że według niektórych źródeł jest ich dwa razy więcej niż w zeszłym roku. Ten materiał obejrzano ponad 100 tys. razy.

Te same lub podobne nagrania i zdjęcia pojawiły się także na innych profilach w różnych mediach społecznościowych (np. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7). Wśród komentarzy znalazły się nawołujące do przemocy wobec osób przedstawionych w tych materiałach.

Muzułmanie świętowali koniec ramadanu

W dniu wykonania wyżej przedstawionych nagrań i zdjęć muzułmanie gromadzili się na modlitwie z okazji Święta Al-Fitr. 30 marca 2025 roku, według kalendarza muzułmańskiego, przypadał pierwszy dzień miesiąca szałłal. Był to jednocześnie koniec miesiąca ramadan, który jest czasem postu.

Na facebookowej stronie Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Gdańsku, której prezesem jest Tatar Olgierd Chazbijewicz, związanej z Muzułmańskim Związkiem Religijnym, czytamy, że 30 marca 2025 roku miało odbyć się świąteczne spotkanie w miejscowym meczecie. Z kolei związane z Ligą Muzułmańską Centrum Kulturalno-Oświatowe we Wrocławiu zapraszało na takie spotkanie w swojej siedzibie. W Mysłowicach odbyło się wydarzenie zorganizowane przez Centrum Kultury Islamu-Katowice, również związane z Ligą Muzułmańską.

Muzułmański Związek Religijny ogłaszał modlitwę świąteczną z okazji Święta Al-Fitr także w innych miastach: Białymstoku, Bohonikach, Kruszynianach, Warszawie, Łodzi, Kielcach i Wólce Kosowskiej.

Tak samo czy inaczej niż w zeszłych latach?

Część komentujących wpisy dotyczące tegorocznych obchodów końca ramadanu w Gdańsku (np. 1, 2) zwraca uwagę na fakt, że podobne zgromadzenia miały miejsce także w zeszłych latach. Rzeczywiście na facebookowej stronie muzułmańskiej gminy wyznaniowej oraz na jednym z kanałów podróżniczych na YouTube możemy znaleźć zdjęcia i nagrania takiego wydarzenia z 2023 roku.


W odpowiedzi na jeden z takich komentarzy użytkownik serwisu X zwrócił uwagę, że na nagraniu z 2023 roku jest znacznie mniej osób niż na tym z 2025 roku. Można też zauważyć, że w bieżącym roku z okazji zgromadzenia jedną z ulic wokół meczetu zamknięto dla ruchu samochodowego. Podobnej informacji nie znajdziemy w ogłoszeniu dotyczącym spotkania sprzed dwóch lat.

Warto jednak zauważyć, że nawet jeśli w tym roku obchody końca ramadanu zgromadziły więcej osób, to wciąż widok muzułmanów modlących się w dużej liczbie na ulicach nie jest codziennością. Natomiast wyrwane z kontekstu zdjęcia i nagrania mogą wywołać takie wrażenie.

Sytuacja jak sprzed roku

Podobna sytuacja miała miejsce w czerwcu 2024 roku. Opisywaliśmy wtedy podobne zdjęcia, które w mediach społecznościowych publikował poseł klubu PiS Dariusz Matecki. Miały one dowodzić, że do Szczecina przybyły tysiące imigrantów. Było to dwa dni po doniesieniach o migrantach podrzuconych do Polski przez niemieckie służby naruszeniem procedur.

Poseł nie poinformował jednak, że w tamtym czasie w jednej z sal konferencyjnych szczecińskiej Netto Areny zorganizowano obchody innego muzułmańskiego świętaŚwięta Ofiarowania.

Obecnie różne osoby przekonują, że Niemcy przekazują do Polski duże liczby migrantów, także w kontekście wyżej przedstawionych nagrań (np. 1, 2, 3). Gdy jednak spojrzymy na liczby dotyczące readmisji z Niemiec (czyli odsyłania nielegalnych migrantów do kraju, z którego przybyli), widać, że w 2024 roku było ich mniej (688) niż w 2023 (968).

Wzrosła za to liczba osób zawracanych na terenach przygranicznych, które nielegalnie próbowały się dostać do Niemiec – z 1705 w 2023 roku do 9369 w 2024 roku. Wciąż najczęściej zawracani są obywatele Ukrainy (w 2023 – ⅓ zawróconych, w 2024 – ½).

Należy pamiętać, że we wrześniu 2023 roku Niemcy ogłosiły wzmożone kontrole policyjne na granicy z Polską i Czechami, a w październiku 2023 rokuprzywrócenie kontroli na całej granicy z Polską. Niemiecki rząd stara się w ten sposób ograniczać nielegalną imigrację i walczyć ze szlakami przemytniczymi biegnącymi m.in. przez Polskę i Czechy.

28.03.2025

12:56

2 min. czytania

Trzaskowski krytykuje PiS za brak porządnej inwestycji. Zapomniał o Baltic Pipe?

Trzaskowski uderza w PiS. Wypomina Ostrołękę

Rafał Trzaskowski na spotkaniu z wyborcami w Radomiu skrytykował PiS i negatywnie ocenił inwestycje poprzedniego rządu. – Pytanie, jaka jest wiarygodność tych ludzi, którzy żadnej porządnej inwestycji w Polsce przez 8 lat nie byli w stanie skończyć – zastanawiał się polityk.

Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta szybko wskazał na nieudaną inwestycję w elektrownię węglową w Ostrołęce. Decyzję o wznowieniu budowy podjęto w 2016 roku, gdy premierem była Beata Szydła. 

Przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem – w 2020 roku spółki skarbu państwa – Enea i Energa – podjęły decyzję o zaprzestaniu finansowania elektrowni. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli w ramach inwestycji bezpowrotnie utracono ponad 1,3 mld zł.

Baltic Pipe flagowym projektem rządów PiS

To fakt, że projekt budowy elektrowni w Ostrołęce zakończył się niepowodzeniem. Rafał Trzaskowski poszedł jednak o krok dalej, gdy stwierdził, że za rządów PiS nie przeprowadzono żadnej porządnej inwestycji.

Mimo że sklasyfikowanie przedsięwzięcia jako porządnej inwestycji jest w dużej mierze kwestią subiektywnej oceny, to jednak obiektywnie nie jest prawdziwe stwierdzenie, że w trakcie rządów PiS nie powstała w Polsce ani jedna inwestycja.

Flagowym projektem, którym chwali się PiS, jest Baltic Pipe – system gazociągów łączących Polskę, Danię i Norwegię. Tę inwestycję w latach 2018–2022 realizowała polska spółka Skarbu Państwa GAZ-SYSTEM we współpracy z duńskim Energinetem.

Budowa gazociągu była ważna z punktu widzenia uniezależnienia się Polski od gazu importowanego z Rosji.

Jakie inwestycje przeprowadzono za rządów PiS?

Dużą inwestycją za rządów PiS była także fabryka tworzyw sztucznych Polimery Police. Inwestycję ukończono w połowie 2023 roku, a za budowę była odpowiedzialna spółka skarbu państwa – Grupa Azoty.

Można wspomnieć również o inwestycjach w infrastrukturę drogową. W latach 2016–2023 długość autostrad i dróg ekspresowych zwiększyła się z 3 161 do 5 115 km. 

27.03.2025

15:44

5 min. czytania

Donald Tusk na tle dwóch niemieckich policjantów

Tusk pozwolił Niemcom na patrole w Polsce? To stara umowa

Donald Tusk na tle dwóch niemieckich policjantów

Już w maju 2024 roku temat współpracy polskiej i niemieckiej policji wzbudził zainteresowanie polityków. Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, poseł klubu Prawa i Sprawiedliwości, pytała wtedy w mediach społecznościowych, czy radiowóz polsko-niemieckiego patrolu widziany na ulicach Warszawy to początek „niemieckiej jurysdykcji w polskiej stolicy”.

Wyjaśniliśmy wtedy, że niemiecki radiowóz pojawił się w Warszawie z okazji dnia otwartego organizowanego przez Ambasadę Republiki Federalnej Niemiec. Z kolei wspólne polsko-niemieckie patrole są możliwe od lat na mocy umowy o współpracy służb policyjnych, granicznych i celnych, sporządzonej 15 maja 2014 roku.

Nowa umowa z niemieckimi służbami?

Współpracą polskich i niemieckich policjantów zainteresowała się ostatnio Aleksandra Fedorska, redaktor naczelna internetowego Radia Debata. 25 marca 2025 roku przekazała na portalu X odpowiedź komisariatu niemieckiej policji federalnej w Ludwigsdorf na swoje pytanie o niemiecki radiowóz wykonujący patrol po polskiej stronie mostu w Zgorzelcu.

Rzecznik komisariatu miał napisać, że „podstawy współpracy polskiej Straży Granicznej z Policją Federalną reguluje Ustawa o Umowie między Rządem Republiki Federalnej Niemiec a Rządem Rzeczypospolitej Polskiej o współpracy organów policyjnych, granicznych i celnych z dnia 24 lutego 2025 r.”.


Na ten wpis ponad 1 000 osób zareagowało polubieniami. Portal Warszawski skomentował go następująco: „Niebywałe! Rząd D. Tuska dał prawo niemieckiej policji na patrole po polskiej stronie w Zgorzelcu”. Z kolei Marek Surmacz – dawny doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego i członek rady Gorzowa Wielkopolskiego – pytał na portalu X: „Niemcy już stanowią prawo do obowiązywania na terytorium Rzeczpospolitej ale rząd w Polsce nic o tym nie wie?”.

Błędna data doprowadziła do błędnych wniosków

W samej odpowiedzi z niemieckiego komisariatu, którą przytoczyła Aleksandra Fedorska, można zauważyć, że obok informacji o dacie sporządzenia umowy (24 lutego 2025 roku) podano miejsce Federalnego Dziennika Ustaw w którym ją opublikowano (tom 2015, część II, nr 6).

W tym miejscu znajduje się ustawa, którą niemiecki parlament zaakceptował wspomnianą wyżej umowę z 15 maja 2014 roku. Ta ustawa pochodzi z 24 lutego 2015 roku (a nie z 24 lutego 2025 roku). 

W polskiej Internetowej Bazie Traktatowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych nie znajdziemy żadnej nowej umowy dwustronnej między Polską a Niemcami zawartej w 2025 roku. Nie ma jej także w aktualnej wersji niemieckiego Federalnego Dziennika Ustaw z 2025 roku. Prawdopodobnie data zawarcia umowy podana przez Aleksandrę Fedorską (24 lutego 2025 roku)  jest błędna. W komentarzu do wpisu zwrócił na to uwagę Bartosz Lewandowski, prawnik związany z Ordo Iuris.

Prawnik pominął ważny przepis

W osobnym wpisie Bartosz Lewandowski wypowiedział się również na temat różnego rodzaju uprawnień uzyskanych przez niemieckie służby na mocy umowy z 2014 roku. Wymienił m.in. legitymowanie osób po polskiej stronie, zatrzymywanie obywateli polskich i patrolowanie terytorium przygranicznego.

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę, że zgodnie z umową w skład wspólnego patrolu przygranicznego wchodzi co najmniej jeden funkcjonariusz polski i jeden niemiecki. Co więcej, funkcjonariusz niemiecki patrolujący teren Polski podlega kierownictwu funkcjonariusza polskiego (art. 9 ust. 2).  

Bartosz Lewandowski pominął ten przepis na pierwszym zrzucie ekranu dodanym do wpisu, przedstawiającym przepisy z art. 9 ust. 3 i 4.

Umowa została „reaktywowana”? Działała już dawniej

Zdaniem Bartosza Lewandowskiego „umowa z 2014 r. została reaktywowana”. Pytał on także, czy „polskie służby też działają po stronie niemieckiej w ramach odwiecznej przyjaźni”.

Z informacji na stronach policyjnych wynika jednak, że polskie i niemieckie służby faktycznie współpracowały ze sobą już w poprzednich latach. Komenda Wojewódzka Policji w Gorzowie Wielkopolskim informowała, że od 2020 do 2022 roku międzynarodowe patrole policji „odbyły ponad 380 służb na rzecz bezpieczeństwa mieszkańców Gubina i Guben”. W materiale prasowym wymieniono m.in. „oddziaływanie prewencyjne na sprawców przestępstw i wykroczeń”, zabezpieczanie imprez i obsługiwanie zdarzeń drogowych.

W 2019 roku Komenda Powiatowa Policji w Policach pisała na swojej stronie, że polscy policjanci „wspólnie z funkcjonariuszami policji niemieckiej każdego miesiąca prowadzą szereg działań mających na celu dbanie o bezpieczeństwo mieszkańców terenów przygranicznych po obu stronach Odry”. W praktyce współpraca polegała np. na przeprowadzaniu wspólnie kontroli drogowych. Jak zaznaczono, takie wspólne patrole odbywają się po obu stronach granicy.

Współpraca od ponad 20 lat – nie tylko z Niemcami

Na dawnej stronie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji możemy przeczytać, że 17 kwietnia 2004 roku odbył się pierwszy wspólny umundurowany patrol polsko-niemiecki. 

Rządowe oświadczenie z 2014 roku o podpisaniu omawianej umowy zawiera informację, że zastąpiła ona starsze porozumienie, zawarte jeszcze w 2002 roku. Z kolei Polsko-Niemieckie Centrum Współpracy Służb Granicznych, Policyjnych i Celnych w Świecku działa już od 2008 roku.

Umowy o współpracy w zwalczaniu przestępczości oraz o współdziałaniu na terenach przygranicznych Polska zawarła w latach 2004–2006 także z innymi państwami: ze Słowacją, z CzechamiLitwą. Pozwalają one służbom z tych państw m.in. na wykonywanie obowiązków służbowych na terenach przygranicznych wspólnie z polskimi funkcjonariuszami (art. 13, art. 8, art. 17).

26.03.2025

16:22

6 min. czytania

Rafał Trzaskowski z mikrofonem na tle drutu kolczastego

Co Trzaskowski mówił kiedyś o kryzysie na granicy z Białorusią?

Rafał Trzaskowski z mikrofonem na tle drutu kolczastego

W poniedziałek 24 marca Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta, był gościem programu „Najważniejsze pytania” na antenie Polsat News. Redaktor zapytał prezydenta Warszawy, czy aktualnie, tak jak dawniej, stoi po stronie migrantów próbujących przekroczyć granicę polsko-białoruską [czas nagrania: 5:25].

– Ja zajmowałem stanowisko trzy czy cztery lata temu wobec tego, co dzieje się na wschodniej granicy, dokładnie identyczne. Dlatego, że była to wojna hybrydowa wtedy i jest dziś – stwierdził w odpowiedzi Trzaskowski i zadeklarował w ten sposób, że jego poglądy się nie zmieniły. 

Zarzuty o zmianę zdania

Po tych słowach kandydata pojawiły się głosy osób przypominających wypowiedzi polityka z przeszłości i sugerujących, że zdanie Trzaskowskiego uległo zmianie. Samuel Pereira, dziennikarz wPolsce24, przywołał wystąpienie Trzaskowskiego na Campus Polska Przyszłości w sierpniu 2021 roku. Polityk stwierdził wówczas, że „trzeba zacząć po prostu od pomocy tym ludziom, którzy są w tej chwili na granicy i to nie ulega żadnej wątpliwości” [czas nagrania: 49:00]. 

Podczas tego wydarzenia prezydent Warszawy mówił również, że należy opanować sytuację na granicy, aby umożliwić udzielenie pomocy potrzebującym. Pod koniec spotkania znowu powrócił temat kryzysu na granicy. Wtedy Trzaskowski wyjaśnił, że w pierwszej kolejności trzeba pomagać osobom potrzebującym pomocy, ale jednocześnie „granica musi być szczelna”

– Jeśli chodzi o kwestie migracyjne, to my nie mówimy tak/nie, bo sytuacja jest piekielnie skomplikowana. […] My rozmawiamy o ludziach na granicy. Pierwsze co, to trzeba im natychmiast pomóc, ale z drugiej strony, tak, my musimy i mamy taki obowiązek wobec UE, że ta granica musi być szczelna […] – powiedział w 2021 roku obecny kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta.

Innym powodem krytykowania Trzaskowskiego, np. przez Gazetę Polską, jest kwestia dofinansowania filmu Agnieszki Holland „Zielona Granica”, poświęconego sytuacji uchodźców na granicy i negatywnie ocenianego m.in. za krzywdzące przedstawienie w nim działań funkcjonariuszy Straży Granicznej. Decyzję o przeznaczeniu 300 tys. zł na produkcję filmu podjął Mazowiecki i Warszawski Fundusz Filmowy (MWFF). Dofinansowanie przyznano w drodze konkursu, a środki pochodziły z budżetu województwa mazowieckiego i Warszawy.

Co Trzaskowski mówił kiedyś?

Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej rozpoczął się w 2021 roku. Odpowiedzią rządu PiS na problem grup migrantów przybywających ze strony Białorusi była m.in. budowa zapory na granicy. W tamtym czasie politycy Koalicji Obywatelskiej, będącej w opozycji, krytykowali działania PiS (1, 2, 3), a niektórzy starali się bezpośrednio pomagać migrantom na granicy (1, 2).

Rafał Trzaskowski zabierał w tej sprawie głos kilka razy. W wywiadach, których wtedy udzielił, nie sprzeciwiał się budowie zapory i podkreślał, że granica musi być zabezpieczona (1, 2), ale krytykował sposób, w jaki to robił rząd PiS (1, 2). Mówił o tym, że PiS powinien był się zwrócić do UE o pomoc w zabezpieczeniu granic, szczególnie że istnieje wyspecjalizowana do tego agencja, Frontex, z siedzibą w Polsce. 

W rozmowie z Onetem mówił: „Dzisiaj uchodźcy niestety są elementem wojny hybrydowej, którą Łukaszenka czy Putin z nami cynicznie prowadzą. Twarda zewnętrzna granica UE jest potrzebna, natomiast czym innym jest konieczność udzielania pomocy tym, którzy jej potrzebują – ludziom uciekającym przed śmiercią i prześladowaniami”.

Prezydent Warszawy wypowiadał się również negatywnie na temat decyzji ówczesnego rządu o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, który obowiązywał on na granicy od 2 września 2021 roku. Później zakazano przebywania w obszarze przygranicznym m.in. na mocy rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych. Według Trzaskowskiego była to „akcja PR-owa” PiS, której prawdziwym celem było zablokowanie dostępu do granicy, żeby nikt nie widział, co się tam dzieje. Kandydat wypowiadał się także na temat narracji rządu o imigrantach, którą nazwał m.in. odczłowieczaniem. 

Co Trzaskowski mówi dziś?

W trwającej obecnie kampanii prezydenckiej Trzaskowski zabiera głos na temat sytuacji na granicy w podobny sposób – mówi o konieczności zabezpieczenia granicy w związku z wojną hybrydową [czas nagrania: 17:50]. Ostatnio wypowiada się także o znaczeniu Tarczy Wschód (1, 2, 3). Polityk wskazuje właśnie ten projekt jako nie tylko ważny krok w kierunku zabezpieczenia wschodniej granicy Polski, lecz także dowód na różnicę pomiędzy działaniami obecnego rządu i rządu PiS, który nie chciał, aby Unia zaangażowała się w kwestię obrony polskich granic.

Jednym z elementów jego krytyki PiS cztery lata temu było nieudzielanie pomocy humanitarnej potrzebującym w strefie przygranicznej. Obecnie Trzaskowski popiera sposób, w jaki rozwiązano tę kwestię w ustawie o czasowym zawieszeniu prawa do azylu.

Projekt przygotowany przez rząd daje możliwość zawieszenia prawa do złożenia wniosku o azyl, dopuszcza jednak wyjątki, np. w przypadku osób małoletnich bez opieki i kobiet ciężarnych (art. 33b ust. 2). Według Trzaskowskiego umożliwia to humanitarne traktowanie osób potrzebujących pomocy.

„Ta ustawa mówi o rozwiązaniach humanitarnych. Ona jasno mówi, że jeżeli Straż Graniczna będzie wiedziała, że ktoś np. ucieka przed reżimem Łukaszenki, że jego życie jest zagrożone, to taka osoba będzie mogła być potraktowana inaczej. Jeżeli dziecko znajdzie się na granicy, ono będzie mogło być potraktowane inaczej. Tam są zapisy humanitarne” – mówił kandydat KO na spotkaniu z wyborcami w Szczecinku.

Rzecznik krytykuje rządowy projekt

Wspomniany projekt jest krytykowany przez Rzecznika Praw Obywatelskich i organizacje pozarządowe. Jak czytamy na stronie RPO: „całkowite pozbawienie cudzoziemców dostępu do tej ochrony jest niezgodne z Konstytucją RP oraz międzynarodowymi standardami ochrony praw człowieka”. Zdaniem organizacji zajmujących się prawami człowieka ta ustawa nie zwiększy bezpieczeństwa ani kontroli nad migracją, a jej zapisy wystawiają cudzoziemców na ryzyko utraty zdrowia i życia. 

26 marca 2025 roku ustawa została podpisana przez prezydenta. Wcześniej Rafał Trzaskowski apelował do prezydenta o jak najszybsze jej podpisanie.

24.03.2025

16:38

4 min. czytania

Donald Tusk i Donald Trump na tle flagi USA

Rząd zrywa umowy na broń z USA? Nie to napisał niemiecki dziennik

Donald Tusk i Donald Trump na tle flagi USA

23 marca 2025 roku w serwisie X były szef resortu obrony Mariusz Błaszczak napisał: „Teraz to Niemcy informują o planach rządu Tuska. Tym razem z niemieckiej prasy dowiadujemy się, że MON może anulować kontrakty zbrojeniowe zawarte z USA”.

Według Błaszczaka zagrożone mają być m.in. kontrakty na: myśliwce F-35, systemy obrony powietrznej Patriot, czołgi Abrams, śmigłowce Apache i wyrzutnie rakiet HIMARS.

Polityk dołączył do swojego wpisu zrzut ekranu przedstawiający artykuł z portalu telewizji wPolsce24. Z tytułu tego tekstu również wynika, że według niemieckich źródeł Polska ma anulować kontrakty zbrojeniowe z USA. Jaka jest prawda?

Czego dotyczy niemiecki artykuł?

Materiał wPolsce24 odwołuje się do artykułu Gabriele Lesser, wieloletniej korespondentki niemieckiego lewicowego dziennika „Die Tageszeitung”. Autorka przedstawiła w nim obawy Polaków w kwestii gwarancji bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych.

Lesser odnosi się w swoim artykule m.in. do fiaska wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie z początku marca 2025 roku. Wspomina też wymianę zdań, która miała miejsce w serwisie X między Radosławem Sikorskim a Elonem Muskiem w sprawie terminali Starlink dla Ukrainy.

W tym kontekście dziennikarka napisała, że rząd Donalda Tuska „stara się ratować, co tylko się da, i na zewnątrz zapewnia, jak ważne pozostaje partnerstwo sojusznicze między USA a Polską w ramach NATO”. Z drugiej strony polskie władze mają jednak sprawdzać, które amerykańskie systemy uzbrojenia działałyby w sytuacji kryzysowej także bez bieżącego wsparcia ze strony USA.

Z artykułu nie wynika, że rząd planuje zerwać umowy

Kolejny akapit tekstu Lesser zaczyna się od zdania: „Być może planowane długoterminowe zamówienia na broń u amerykańskich producentów trzeba będzie odwołać i zastąpić je europejskimi”. Ani z tych słów, ani z innych fragmentów artykułu nie wynika jednak, że rząd rzeczywiście rozważa taką możliwość.

Na portalu X wprost zaprzeczyli temu minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz jego zastępca Cezary Tomczyk. Szef resortu obrony nazwał wpis Mariusza Błaszczaka „bzdurami”. Z kolei Tomczyk zapewnił, że to „fake news”, bo „żaden kontrakt z USA nie będzie zerwany”.

Wiceszef MON dodatkowo podkreślił, że nic się nie zmieniło w kwestii dostaw różnego rodzaju sprzętu, który wymienił w swoim wpisie Błaszczak. 

Jaką broń Polska zamówiła w USA?

W sierpniu 2024 roku polski rząd podpisał umowę na zakup 32 myśliwców F-35. Z tego samego miesiąca jest umowa na zakup 96 śmigłowców Apache

W ramach programu Wisła, w wyniku zamówienia zawartego jeszcze w 2018 roku, Polska pozyskała dwie baterie systemu Patriot. W sierpniu 2024 roku, w ramach drugiej fazy programu, została podpisana umowa na produkcję kolejnych wyrzutni wchodzących w skład tego systemu.

Z kolei pierwsze wyrzutnie rakietowe HIMARS trafiły do Polski jeszcze w 2023 roku. Wtedy podpisano też umowę na pozyskanie prawie 500 takich wyrzutni. Tomczyk zwraca jednak uwagę, że była to tylko umowa ramowa. W lipcu 2024 roku MON przekazał, że poprzedni rząd pozostawił ją „bez wystarczających gwarancji finansowych”.

Natomiast dostawy czołgów Abrams zostały zakończone w czerwcu 2024 roku. Mariusz Błaszczak zatwierdził umowę na dostawę 116 takich maszyn na początku 2023 roku.

 

21.03.2025

14:44

4 min. czytania

Mariusz Błaszczak na tle prokuratury

Prokuratura przesłuchuje Błaszczaka. Wraca fałszywa narracja

Mariusz Błaszczak na tle prokuratury

21 marca 2025 roku o 9:00 Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała w serwisie X, że na godzinę 10:00 planuje przesłuchanie Mariusza Błaszczaka

Według prokuratury były szef resortu obrony w 2023 roku zniósł klauzulę tajności z fragmentów planu użycia sił zbrojnych WARTA–00101. Następnie w trakcie kampanii przed wyborami do polskiego parlamentu użył ich, aby udowodnić, że „rząd Tuska w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski”.

Prokuratura podejrzewa, że Mariusz Błaszczak dopuścił się w ten sposób przekroczenia uprawnień. To przestępstwo, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech (art. 231 Kodeksu karnego). 6 marca 2025 roku Sejm wyraził zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej byłego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej.

Błaszczak odtajnił plan oddania połowy Polski bez walki? Fałsz

Godzinę przed wpisem Prokuratury Okręgowej, sam Mariusz Błaszczak napisał w serwisie X: „Dziś o 10:00 bodnarowska prokuratura postawi mi zarzuty za to, że odtajniłem plan pierwszego rządu Tuska ws. oddania połowy Polski bez walki”. Polityk podkreślił, że bez wahania zrobiłby to jeszcze raz. A gdy wychodził z prokuratury około godziny 14:00, powiedział, że zarzuty prokuratury są bezzasadne.


Już w czasie kampanii wyborczej w 2023 roku wyjaśnialiśmy, że twierdzenie o tym, że według planu z 2011 roku Polska po prawej stronie Wisły miała być oddana bez obrony, to fałsz. Mimo to wspomniana nieprawdziwa narracja wróciła w trakcie obecnej kampanii prezydenckiej. W marcu powielili ją m.in. Karol Nawrocki, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość kandydat na urząd prezydenta,  i poseł PiS Jan Kanthak

Plan obrony kraju – jak było naprawdę?

Z samych tylko ujawnionych części planu WARTA–00101 wynika, że dotyczą one scenariusza, w którym podczas oczekiwania na nadejście sił sojuszniczych polskie siły zbrojne się bronią. Rubież (czyli pas lub odcinek terenu mający określone znaczenie taktyczne) dwóch rzek: Wisły i Wieprza, była ostatnią linią, na której dopuszczano zatrzymanie przeciwnika. Zakładano przy tym wcześniejszą obronę terytorium i maksymalne opóźnianie tempa działań wroga.

Wycofanie się na strategiczną rubież rzek było dopiero piątym etapem tego wariantu. Dr Michał Piekarski, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego, w artykule dla OKO.press wyjaśnił, że wcześniejsze etapy polegały na stawianiu oporu przed linią rzek

Z kolei gen. w st. spocz. prof. Bolesław Balcerowicz,komentarzu dla Polskiej Agencji Prasowej, tłumaczył, że zaplanowanie takiej strategii obrony było koniecznością. Należało ją oprzeć na przeszkodzie trudnej do pokonania – a taką właśnie jest Wisła. Tworzenie kolejnych linii obrony umożliwia przeprowadzenie kontrataków. „Nawet w obronie wycofuje się po to, żeby wpuścić przeciwnika, a następnie pokonać” – podkreślił generał.

12:48

4 min. czytania

Sławomir Mentzen siedzący w fotelu. Widoczne logo kanału namzalezy.pl

Mentzen chce uciąć 800+? To nie AI, ale ten film jest stary

Sławomir Mentzen siedzący w fotelu. Widoczne logo kanału namzalezy.pl

W ostatnich dniach popularność na Instagramie oraz na portalu X zdobył fragment nagrania ze Sławomirem Mentzenem. Pochodzi ono sprzed siedmiu lat – film opublikowano wtedy na kanale namzalezy.pl na YouTube. Wcześniej wykorzystał go TVN24 swoim w materiale „Świat według Mentzena”, opublikowanym przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku.


Rzeczywiście, Sławomir Mentzen, będący wtedy członkiem partii Wolność, dzielił się swoim pomysłem na ograniczenie wydatków państwa. Powiedział: – Nasze państwo co roku kosztuje nas 720 mld zł obecnie. Jest to straszna kwota i musimy pomyśleć, co zrobić, żeby ją trochę zmniejszyć. Mój pomysł to jest taki, żeby od razu wywalić 500+, aktywizację bezrobotnych, politykę społeczną, szkolnictwo wyższe, wspieranie sportu, kultury i kilku innych rzeczy. To nam daje kilkadziesiąt miliardów złotych oszczędności.

Jeszcze w 2016 roku Sławomir Mentzen w jednym ze swoich wpisów na Facebooku wyjaśniał, jakie wydatki państwa chciałby ograniczyć, aby umożliwić likwidację niektórych podatków. Wymieniał.: „Na pierwszy ogień leci 500+ (20 mld zł), pieniądze marnowane na walkę z bezrobociem (20 mld zł), finansowanie nauki i szkolnictwa wyższego (21 mld zł), pomoc społeczna (45 mld zł), wydatki na kulturę (10 mld zł) i sport (6 mld zł)”. Skuteczność programu 800+ Mentzen krytykował na TikToku w październiku 2024 roku.

Błędnie rozpoznana manipulacja obrazem

Na podstawie pierwotnego źródła, czyli materiału z kanału namzalezy.pl, można więc potwierdzić, że wypowiedź Sławomira Mentzena nie została ani wyjęta z kontekstu, ani zmontowana, ani wygenerowana przez sztuczną inteligencję. Nie dowierzają temu jednak niektóre z osób komentujących opublikowany fragment tego starego nagrania.

Jedna z osób na Instagramie napisała [pisownia oryginalna]: „Hehe jak widać że głos nie idzie równo z ruchem ust”. Inna stwierdziła: „tragiczny montaż, jak ktoś się daje na to nabrać powinny mu się odebrać prawa wyborcze z tytułu braku samodzielności w myśleniu”. Kolejny internauta skomentował nagranie bardziej agresywnie [pisownia oryginalna]: „Kur*** słabe te wasze montaże idioci je***”. 

Lepiej korzystać z narzędzi niż oceniać „na oko”

Jak widać na tym przykładzie, wobec powszechnego dostępu do narzędzi umożliwiających przerabianie i generowanie obrazów i dźwięków, odbiorcy internetowych treści mogą być nadmiernie sceptyczni wobec tego, co widzą i słyszą. 

Takie sytuacje miały miejsce już w przeszłości. Przykładowo, podczas kampanii prezydenckiej w USA pojawiły się zarzuty, że zdjęcie tłumu zwolenników Kamali Harris zostało wygenerowane przez AI – była to jednak nieprawda.

Nadmierny sceptycyzm może wystąpić szczególnie w sytuacji, kiedy odbiorca styka się z treścią niezgodną z jego utrwalonymi przekonaniami. Może wtedy działać efekt potwierdzenia – psychologiczny mechanizm, zgodnie z którym odruchowo przyjmujemy to, co jest z tymi przekonaniami zgodne, a pomijamy treści podważające nasze poglądy. 

Między innymi dlatego podczas sprawdzania, czy nie mamy do czynienia z przeróbką, warto polegać na narzędziach przeznaczonych do tego celu, a nie na własnych wrażeniach:

  • Pierwotne źródło obrazu bądź filmu można odnaleźć dzięki funkcji wyszukiwania obrazem w Google,
  • Darmowe narzędzie do sprawdzania, czy obraz nie został wygenerowany przez sztuczną inteligencję, oferuje np. Hive Moderation,
  • Nagrania wideo, w których np. zmieniono twarz lub słowa osoby mówiącej (tzw. deepfake), rozpoznaje narzędzie Deepware,
  • Dzięki narzędziu stworzonemu przez ElevenLabs można z kolei sprawdzić, czy podejrzanego dźwięku nie wygenerowała sztuczna inteligencja.

Z kolei z aktualnym programem Sławomira Mentzena można zapoznać się na jego stronie internetowej.

13.03.2025

12:32

Artykuł

3 min. czytania

PiS przeciwko Tarczy Wschód? Spór po obradach europarlamentu

Tarcza Wschód flagowym projektem w UE

12 marca 2025 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą wzmocnienia obronności UE. W uchwalonym tekście europosłowie uznali Tarczę Wschód za sztandarowy projekt, który ma służyć do odstraszania i przezwyciężenia zagrożeń ze Wschodu (s. 6). 

Poprawkę w sprawie wpisania Tarczy Wschód do rezolucji zgłosili eurodeputowani Europejskiej Partii Ludowej, do której należą politycy Koalicji Obywatelskiej i PSL.

Tarcza Wschód to polska inicjatywa zaproponowana przez obecny rząd Donalda Tuska. Jej celem jest wzmocnienie polskiej granicy oraz wschodniej flanki NATO.

„Tylko poplecznicy Rosji zagłosowali przeciw. W tym… PiS”

Rezolucję przyjęto stosunkiem 419 głosów „za” do 204 „przeciw”. Tekst poparli polscy europosłowie z KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy. Przeciwko z kolei głosowali eurodeputowani z list PiS i Konfederacji (s. 395).

Wyniki głosowania wywołały spór w mediach społecznościowych. „W Parlamencie Europejskim tylko poplecznicy Rosji zagłosowali przeciw. W tym… PiS” – napisał na portalu X Donald Tusk. Wtórowali mu inni politycy KO (np. 1, 2, 3).

„Europosłowie PiS głosowali przeciwko zaliczeniu polskiej Tarczy Wschód w poczet flagowych projektów obronnych UE” – dodał Tomasz Siemoniak. Podobny wpis zamieścił Łukasz Kohut, publikując zrzut ekranu z wynikami głosowania.

Europosłowie PiS odpowiadają

Donaldowi Tuskowi w serwisie X odpowiedział Patryk Jaki. „Całe PiS zagłosowało za Tarczą Wschód” – podkreślił europoseł PiS. Niemal identycznie na wpis Tomasza Siemoniaka zareagował inny eurodeputowany PiS Piotr Müller. „Głosowaliśmy ZA poprawką ws. samej »Tarczy Wschód«, zgłoszoną w PE” – zaznaczył Müller.

Trudno jednak stwierdzić, czy tak było. Zanim europosłowie głosowali nad tekstem całej rezolucji, odbyły się głosowania nad poszczególnymi poprawkami. Na tę dotyczącą Tarczy Wschód (nr 87) nie głosowano imiennie [czas nagrania 12:55:10]. Nie wiadomo zatem, jak głosowali europosłowie PiS stricte w wypadku Tarczy Wschód.

Dlaczego europosłowie PiS głosowali za nieprzyjęciem rezolucji?

Zdaniem Piotra Müllera rezolucja jako całość jest szkodliwa dla Polski. Europoseł PiS wskazuje, że „rezolucja chce odebrać państwom członkowskim prawo weta w sprawach bezpieczeństwa i obronności”. Ponadto uważa, że rezolucja podważa rolę NATO jako gwaranta bezpieczeństwa. 

Zgodnie z przyjętym tekstem rezolucji Parlament Europejski wzywa do odejścia od wymogu jednomyślności na rzecz głosowania większością kwalifikowaną przy podejmowaniu decyzji w zakresie zarządzania europejską obronnością (pkt 66). 

PE wyraził w niej także zdanie, że nadszedł czas, aby „podjąć działania mające na celu przekształcenie Unii Europejskiej w rzeczywistego gwaranta bezpieczeństwa” (pkt 10).

Warto przy tym podkreślić, że rezolucje to teksty, w których Parlament Europejski wyraża swój pogląd na różne sprawy. Nie wprowadzają one żadnych nowych przepisów. Omawianą wyżej rezolucję przyjęto w kontekście powstającej „białej księgi” europejskiej obronności, którą już wkrótce ma przedstawić Komisja Europejska.

12.03.2025

11:43

3 min. czytania

Sikorski i Sybiha na tle ukraińskiej flagi

Sikorski pominięty przez ukraiński MSZ? Niezupełnie

Sikorski i Sybiha na tle ukraińskiej flagi

11 marca 2025 roku, ok. godziny 20:00, przedstawiciele Ukrainy i Stanów Zjednoczonych wydali wspólne oświadczenie po spotkaniu w saudyjskiej Dżeddzie. Ukraina wyraziła gotowość przyjęcia propozycji USA, by na 30 dni ogłosić zawieszenie broń. Z kolei Stany zadeklarowały natychmiastowe wznowienie wymiany informacji wywiadowczych i pomocy dla Ukrainy.

Ukraiński minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha, uczestnik tych rozmów, poinformował tego samego dnia po godzinie 23:00 w serwisie X, że skontaktował się z szefami dyplomacji UE, Belgii, Czech, Islandii, Danii, Estonii i kilku innych państw, by przekazać im ustalenia z Dżeddy. Wśród ministrów wymienionych przez Sybihę zabrakło Radosława Sikorskiego.

Politycy PiS twierdzą, że Polska została pominięta

Fakt ten komentują na portalu X politycy opozycji. Europoseł PiS Michał Dworczyk napisał 12 marca po godzinie 7:00: „Polska dyplomacja tak wstała z kolan, że przy najważniejszej dziś dla Europy kwestii premier i MSZ są ostentacyjnie pomijani”.

Z kolei poseł Andrzej Śliwka, po godzinie 9:00, przedstawił to jako „Prawdziwy obraz roli Polski w Europie pod przywództwem Tuska i Sikorskiego”. Inny poseł – Paweł Jabłoński – ironicznie napisał o „kolejnym sukcesie prezydencji Tuska i dyplomacji Sikorskiego”.

Szef ukraińskiego MSZ spotkał się z Sikorskim osobiście

Między wpisem Dworczyka i Śliwki, po godzinie 8:00, polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało w serwisie X, że w Warszawie rozpoczęło się spotkanie Radosława Sikorskiego z Andrijem Sybihą. Głównym tematem rozmów miały być ustalenia po wczorajszych amerykańsko-ukraińskich rozmowach pokojowych w Arabii Saudyjskiej.

Wpisy w języku polskim i angielskim o spotkaniu z Sikorskim opublikował na portalu X także szef ukraińskiego MSZ. Potwierdził, że odwiedził Warszawę, aby podzielić się efektami rozmów w Dżeddzie.

Michała Dworczyka to nie przekonuje

Część polityków PiS komentujących wpisy zwraca uwagę na to spotkanie i argumentują, że Polska wcale nie jest pomijana przez ukraińską dyplomację (np. 1234).

Michał Dworczyk odpowiedział na jeden z takich wpisów i zasugerował, że skoro polski minister będzie rozmawiał z Andrijem Sybihą jako ostatni, to nie jest to „wielkie wyróżnienie”.

O spotkaniu było wiadomo już wczoraj

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na fakt, że o planowanym spotkaniu Sikorskiego i Sybihy media informowały już wczoraj. Powoływano się przy tym na informacje z polskiego MSZ (np. 123). Zatem polska i ukraińska strona musiały wstępnie rozmawiać jeszcze wczoraj, 11 marca 2025 roku, w dniu zakończenia rozmów w Dżeddzie.

Sam Radosław Sikorski nie odpowiedział politykom opozycji podobnymi argumentami. Jedynie odniósł się do słów Pawła Jabłońskiego: „Takiego patriotyzmu uczą w PiS”.

10.03.2025

15:13

Artykuł

4 min. czytania

Musk vs. Sikorski – co wiemy o Starlinkach i ich finansowaniu przez Polskę?

Aktualizacja 13.03.2025 Uzupełniliśmy tekst o informacje przekazane nam przez Biuro Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji. To aktualne dane na temat liczby zakupionych przez Polskę terminali Starlink oraz wysokości miesięcznego abonamentu.

Ile Polska płaci za Starlinki?

Ukraina używa ok. 42 tys. terminali Starlink, z których 20 tys. – w ramach wypożyczenia w latach 2022-2023 dostarczyła Polska. Według ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego płacimy za utrzymanie zestawów na Ukrainie ok. 50 mln dolarów rocznie.

W maju 2024 roku serwis FakeHunter, który powołał się na odpowiedź ministerstwa cyfryzacji, podkreślił, że od stycznia do kwietnia Polska płaciła za terminale Starlink w Ukrainie średnio 2,3 mln dolarów miesięcznie. To by oznaczało, że roczny koszt to ponad 27 mln dolarów.

Z tym że, jak podkreśliło ministerstwo, miesięczna suma nie jest stała i zależy od zapotrzebowania zgłaszanego przez stronę ukraińską.

Opłacamy abonament na preferencyjnych warunkach? Ministerstwo zaprzecza

Według informacji, które otrzymaliśmy 12 marca 2025 roku od Biura Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji miesięczny koszt jednego abonamentu, w ramach zawartych umów, wynosi w przypadku:

  • standardowej usługi – 528,90 zł brutto,
  • abonamentu specjalnego – 1 383,75 zł brutto

Ministerstwo podkreśla, że cena abonamentów udostępnionych usług jest standardową ceną usługi świadczonej przez Starlink.

Według aktualnego cennika prywatny użytkownik musi zapłacić 430 zł za miesiąc dostępu do internetu bez limitu danych, z zasięgiem w całym kraju i z możliwością korzystania z niego w ruchu. Z kolei za 1 125 zł miesięcznie podobne warunki, choć z limitem miesięcznym 50 GB, może uzyskać firma, której zależy dodatkowo na priorytetowej obsłudze. Koszt takiej oferty dla firm, jednak bez limitu danych, to 21 870 zł miesięcznie.

Preferencyjne warunki umowy mógł sugerować Elon Musk, który w odpowiedzi na słowa Radosława Sikorskiego, że Polska co roku płaci 50 mln dolarów, napisał „Płacisz ułamek kosztów”.

Dodatkowe Starlinki trafią na Ukrainę

Pod koniec lutego 2025 roku Reuters poinformował, że Stany Zjednoczone w ramach negocjacji z Ukrainą zagroziły odcięciem Kijowa od systemu satelitarnego Starlink. 

W obliczu tych doniesień minister Gawkowski przekazał, że Polska nie zamierza rezygnować ze wspierania wschodniego sąsiada. W styczniu br. na Ukrainę trafiło 2,6 tys. z 5 tys. dodatkowych zestawów Starlink, za które zapłaci Polska.

Według informacji, które otrzymaliśmy z resortu w latach 2022-2024 na zlecenie Ministra Cyfryzacji Instytut Łączności – Państwowy Instytut Badawczy łącznie zakupił i udostępnił stronie ukraińskiej 24 560 terminali Starlink o wartości 28,7 mln zł. Biuro Komunikacji zapewnia, że była to standardowa cena.

Spór w serwisie X o Starlinki

„Jeśli SpaceX okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni szukać innych” – napisał Radosław Sikorski na portalu X, w odpowiedzi na wpis Elona Muska, w którym miliarder stwierdził, że gdyby wyłączył Starlink, cała ukraińska linia frontu by się załamała.

Sekretarz stanu USA Marco Rubio zaprzeczył, jakoby Waszyngton groził Ukrainie odcięciem od Starlinka. Podobnie jak Musk, który podkreślił, że „bez względu na to, jak bardzo nie zgadza się z polityką Ukrainy, Starlink nigdy jej nie wyłączy swoich terminali”

Europa rozgląda się za alternatywą?

Musk stwierdził również, że systemu Starlink nie da się zastąpić. Komisja Europejska analizuje jednak, jak w obliczu różnych komunikatów ze strony szefa SpaceX, może pomóc Ukrainie w dostarczaniu informacji satelitarnych.

KE rozważa możliwość dostarczenia informacji Ukrainie za pomocą inicjatywy Govsatcom, która bazuje na już istniejących satelitach wojskowych i komercyjnych. Z tego względu system ma mniejszą przepustowość danych i jest mniej wydajny od Starlinka. 

Lepszym konkurentem dla terminali Starlink byłby system łączności satelitarnej IRIS². Jego start jest jednak planowany dopiero na 2030 rok.

Pojawiły się spekulacje, że już teraz realną alternatywą dla Starlinka mogłyby być satelity obsługiwane przez francuski Eutelsat. Firma ma globalnie 10-krotnie mniej satelitów niskoorbitalnych niż Starlink, jednak zapewnia, że w Europie jej zdolności są na zbliżonym poziomie.

Dlaczego Starlink jest ważny dla Ukrainy?

Terminale Starlink stały się podstawą łączności wojskowej w Ukrainie. Korzystają z niej przede wszystkim operatorzy dronów oraz dowódcy wojskowi. Technologia umożliwia także korzystanie z internetu, ponieważ wskutek rosyjskich ataków infrastruktura energetyczna jest zniszczona.

06.03.2025

16:15

28.02.2025

16:03
15:04

Artykuł

2 min. czytania

Mentzen na drugim miejscu w sondażu prezydenckim? Ekspert zaleca ostrożność

Według sondażu zleconego przez „Wprost” Sławomir Mentzen wyprzedził Karola Nawrockiego i zajął drugie miejsce w rankingu poparcia dla kandydatów na urząd prezydenta. Kandydat Konfederacji zdobył 18,9 proc., a wspierany przez PiS Nawrocki: 16,5 proc.

– To kandydat @KONFEDERACJA_ wszedłby do drugiej tury” – podsumował Wprost w krótkim wpisie w serwisie X.

Przed wyciąganiem zbyt pochopnych wniosków ostrzega ekspert cytowany w artykule na stronie internetowej tygodnika. Należy mieć na uwadze, że sondaż przeprowadzono wyłącznie wśród użytkowników internetu metodą CAWI.

Eksperci zalecają ostrożność. Chodzi o metodę CAWI

– […] rezultaty obu tych polityków [Mentzena i Nawrockiego – przyp. Demagog] odbiegają od badań, które zostały zrealizowane na reprezentatywnej grupie Polaków, a nie samych internautów – podkreśla dr hab. Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.

Annusewicz nie jest odosobniony w tej opinii. W rozmowie z Demagogiem dr. hab. Radosław Marzęcki zaznacza, że sondaże realizowane metodą CAWI w tematach społecznych i politycznych są bardzo niedokładnym narzędziem. Powodem jest wykluczenie cyfrowe seniorów, którzy stanowią istotną część elektoratu niektórych partii.

Nawrocki nad Mentzenem. Przewaga topnieje

Średnia z lutowych badań opinii publicznej pokazuje, że Sławomir Mentzen zyskuje na poparciu. Karol Nawrocki wręcz przeciwnie, choć ciągle utrzymuje się w rankingu nad Mentzenem.

Sondaże zebrane przez portal ewybory.eu wskazują, że przewaga kandydata popieranego przez PiS nad kandydatem Konfederacji zmalała do 4 pkt proc.

27.02.2025

11:49

Artykuł

3 min. czytania

Flaga Ukrainy oraz monety i banknoty euro w tle

Ile ZUS wydaje na emerytury dla Ukraińców?

Flaga Ukrainy oraz monety i banknoty euro w tle

25.02.2025

14:24

3 min. czytania

Bank Anglii ogłasza niewypłacalność? Nic takiego się nie stało

Ostatnie decyzje Donalda Trumpa związane z nakładaniem ceł np. na aluminium i stal wzbudziły niepokój części inwestorów. Widać to np. po rekordowych cenach złota na amerykańskim rynku. Jednocześnie trwa przenoszenie rezerw tego kruszcu z Banku Anglii, mającego jedne z największych zasobów złota na świecie, do USA.

Duże zapotrzebowanie ze Stanów Zjednoczonych spowodowało problemy w dostępności, co przełożyło się na internetowe spekulacje na temat rzekomej niewypłacalności Banku Anglii. Jeden z użytkowników portalu X napisał: „Bank Anglii nie wywiązał się z dostaw złota, co ujawniło, że jego rezerwy złota istniały wyłącznie na papierze”.

Temat ten wzbudza emocje także dlatego, że w londyńskim banku znajdują się również polskie rezerwy. Czy to oznacza, że nasze złoto zniknęło? W rzeczywistości nie mamy do czynienia z sytuacją kryzysową.

Złoto jest dostępne, ale trzeba na nie dłużej czekać – mówi jeden z dyrektorów banku

W związku z sytuacją powstałą na skutek przenoszenia złota z Banku Anglii głos zabrał Dave Ramsden, dyrektor banku, odpowiedzialny za rynki i bankowość. W rozmowie z mediami tłumaczył, że instytucja będzie w stanie spełnić wszystkie otrzymane prośby, jednak wyzwaniem mogą być kwestie logistyczne

Ramsden zwrócił uwagę, że wszystkie podmioty, które wysyłają złoto, mają zajęte terminy przez najbliższe kilka tygodni. Czas oczekiwania na wydanie sztabek wydłużył się w związku z tym od kilku dni do czterech tygodni.

Warto podkreślić, że ani na stronie Banku Anglii, ani w żadnych wiarygodnych źródłach (1,2,3) nie znajdujemy informacji, które pozwalają sądzić, że ta instytucja jest niewypłacalna. Warto podkreślić, że w bankowym skarbcu znajduje się ok. 400 tys. sztabek złota, których liczba zmniejszyła się od końca ubiegłego roku o 2 proc.

Lęk przed cłami zwiększa import złota do USA

Jak opisuje „Financial Times”, od listopadowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych wzrosły zapasy złota przechowywane przez inwestorów i instytucje finansowe w skarbcu giełdy towarowej Comex w Nowym Jorku. Obecnie jest tam ponad 900 ton złota, co jest największą odnotowaną liczbą od sierpnia 2022 roku.

Powodów gromadzenia złota jest kilka. Jednym z nich jest chęć zarobienia – z uwagi na rosnące ceny kruszcu. Te zaś wzrastają ze względu na obawy, że administracja Trumpa nałoży kolejne cła właśnie na złoto. Dlatego część inwestorów sięga do pewnych zasobów, które mają pomóc przetrwać trudniejsze chwile na rynku.

13:10

3 min. czytania

Samolot i osoby chodzące po płycie lotniska

Samolot z Nigerii przywiózł migrantów do Bydgoszczy? Wyjaśniamy

Samolot i osoby chodzące po płycie lotniska

Przemysław Binkowski, szef okręgu kujawsko-pomorskiego partii Ruch Narodowy, poinformował w serwisie X, że „w Bydgoszczy wylądował samolot z Nigerii, którego nie ma w rozkładzie ponieważ Bydgoszcz nie obsługuje tej trasy” [pisownia oryginalna].

Informację mieli potwierdzić telefonicznie pracownicy samego lotniska. Jako dodatkowe potwierdzenie polityk pokazał zrzut ekranu ze strony Flightradar24 oraz zdjęcie samolotu z widoczną nazwą nigeryjskiej firmy lotniczej United Nigeria. Przemysław Bińkowski nagrał też na temat tego zdarzenia film i umieścił go na TikToku. Zdobył tam ponad 700 tys. wyświetleń.

Informacja ta, wyrwana z kontekstu, sugeruje, że do Polski – w samolocie z Nigerii – przylecieli imigranci. Użytkownicy serwisu X pytali w komentarzach: „Imigranci?”„Deportacje?”. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Warchoł udostępnił ten wpis ze słowami: „Showtime!”. Inny poseł PiS Grzegorz Lorek napisał: „Zaczęło się”.

W Bydgoszczy serwisuje się takie samoloty

Samolot, o którym napisał Przemysław Binkowski, to Embraer E190SR. Serwisowanie tych samolotów oferują Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 w Bydgoszczy (WZL nr 2). Przykładowo: 8 stycznia 2025 roku WZL nr 2 informowały na swojej stronie, że szczęśliwie ukończyły obsługę bazową samolotu Embraer 175.

Zgodnie z informacjami dostępnymi na stronie Flightradar24 operatorem samolotu, który przyleciał do Bydgoszczy, jest grecka firma Marathon Airlines. 23 lutego 2025 roku samolot pojawił się najpierw w Atenach, a następnego dnia dotarł do Bydgoszczy.

Wcześniej maszyna wykonywała loty na terenie Nigerii, między takimi miastami jak Abudża, Lagos, Kano, Enugu czy Asaba. Firma Embraer sprzedaje model E190 jako samolot do lotów regionalnych.

Samolot mógł zatem pojawić się w Bydgoszczy w celach serwisowych. Sam polityk Ruchu Narodowego napisał, że – według informacji ze strony internetowej lotniska – nie był to lot pasażerski. Po kontakcie telefonicznym z lotniskiem i z WZL nr 2 udało nam się ustalić, że zakłady lotnicze odniosą się dziś do całej sprawy w oficjalnym komunikacie.

Aktualizacja 25.02.2025

Oficjalnie potwierdzone – samolot przyleciał na przegląd techniczny

Zgodnie z zapowiedziami, do doniesień na temat „samolotu z Nigerii” odniosła się spółka Port Lotniczy Bydgoszcz S.A. Firma poinformowała na facebookowym profilu, że operatorem maszyny, która wylądowała we wtorek na lotnisku Bydgoszcz, jest grecka firma Marathon, a samolot jest leasingowany przez linię lotniczą United Nigeria, obsługującą loty krajowe w Nigerii.

Co najistotniejsze, samolot przejdzie zaplanowany przegląd techniczny w Wojskowych Zakładach Lotniczych Nr 2. Zakończenie prac serwisowych i odlot maszyny są planowane za ok. 2 tygodnie. Nie jest to pierwsza maszyna Marathon Airlines serwisowana przez WZL Nr 2.

Samolot nie przyleciał więc po to, by przetransportować do Polski migrantów. W Bydgoszczy znalazł jedynie miejsce, w którym będzie serwisowany.

24.02.2025

14:43

Artykuł

3 min. czytania

Friedrich Merz na tle flagi niemiec

Friedrich Merz zapowiedział zwrot w kierunku Rosji? Nie, mówił o wzmocnieniu Europy

Friedrich Merz na tle flagi niemiec

W niedzielę, 23 lutego 2025 roku, Niemcy wybierali swoich przedstawicieli do Bundestagu – niższej izby parlamentu. To przedterminowe wybory, które musiały się odbyć po tym, jak w grudniu 2024 roku obecny kanclerz Niemiec Olaf Scholz – ze względu na rozpad koalicji rządzącej – rozwiązał parlament.

Wstępne wyniki niedzielnych wyborów w Niemczech wskazują na zwycięstwo Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), której przewodniczącym jest Friedrich Merz. CDU może liczyć na 164 miejsca w Bundestagu. Razem z bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną (CSU), która tradycyjnie tworzy jedną frakcję z CDU, będzie to 208 miejsc.

Polityk PiS przypisuje Merzowi zwrot w kierunku Rosji

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Smoliński poinformował na portalu X, że według szefa CDU Friedricha Merza „priorytetem niemieckiej polityki będzie uniezależnienie się od USA”. Zdaniem polskiego polityka oznacza to „zwrot Niemiec ku Rosji”.

Smoliński podkreślił w tym kontekście „proniemieckość” Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Jednocześnie poseł PiS zachęcił do głosowania na Karola Nawrockiego, kandydata popieranego przez PIS.

Co w rzeczywistości powiedział Merz?

23 lutego 2025 roku Friedrich Merz wziął udział w wieczornej debacie, zorganizowanej przez niemieckich nadawców publicznych: ZDF i ARD. Na pytanie o plany w związku z aktualnymi działaniami Donalda Trumpa związanymi z wojną rosyjsko-ukraińską odpowiedział:

„Jestem w bliskiej łączności z wieloma szefami rządów, głowami państw i ministrami państw Unii Europejskiej i moim najwyższym priorytetem będzie wzmocnienie Europy tak szybko, jak to możliwe. Krok po kroku jesteśmy w stanie osiągnąć niezależność od Stanów Zjednoczonych”.

Przewodniczący CDU dodał, że wypowiedzi Donalda Trumpa świadczą o tym, że nie troszczy się on zbytnio o los Europy. Zwracają na to uwagę także analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich. W kontekście zbliżającego się czerwcowego szczytu NATO Merz powiedział, że być może będzie to czas na rozmowę o jak najszybszym budowaniu zdolności Europy do samodzielnej obrony.

Trzeba więc wyraźnie zaznaczyć: Friedrich Merz nie stwierdził, że zwraca się w kierunku Rosji. Wręcz przeciwnie, widzi zagrożenie ze strony Rosji i niepewne wsparcie ze strony USA, dlatego stawia na budowanie własnych zdolności obronnych Europy.

Merz nowym kanclerzem Niemiec?

Niemiecka izba niższa liczy 630 posłów. Zgodnie z niemiecką ustawą zasadniczą (art. 63) kandydat na szefa rządu (kanclerza) musi uzyskać poparcie większości Bundestagu. Aby Friedrich Merz zdobył fotel kanclerza, musi zbudować koalicję z innymi partiami. Polityk liczy na to, że uda mu się to do Wielkanocy.

Partnerami do rozmów koalicyjnych z CDU i CSU są obecnie m.in. Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), z której wywodzi się aktualny kanclerz Olaf Scholz, oraz Zieloni. Partie te mogą liczyć według wstępnych wyników odpowiednio na: 120 miejsc i 64 miejsca. Ostateczne wyniki wyborów poznamy najprawdopodobniej w piątek, 14 marca.

21.02.2025

12:41

Analiza

3 min. czytania

Osoby z transparentami stop putin stop war

Nawrocki oświadczył, że to Europa wywołała wojnę? Wyjaśniamy

Osoby z transparentami stop putin stop war

19 lutego 2025 roku Donald Tusk w serwisie X napisał: „Nawrocki oświadczył, że to Europa wywołała wojnę na Ukrainie. Jarosławie, to ostatni moment, aby zmienić kandydata. Chyba że narracja Kremla stała się oficjalną linią PiS”.

Posłowie Koalicji Obywatelskiej zorganizowali także tego dnia konferencję prasową w sprawie słów Karola Nawrockiego. Poseł Patryk Jaskulski mówił w ich kontekście o „zakłamywaniu prawdy”. „Fakty są jednoznaczne i nie możemy pozwolić, żeby ktoś prawdę zakłamywał. Wojna na Ukrainie to tylko i wyłącznie wina Władimira Putina” – stwierdził polityk.

Pominięty fragment wypowiedzi Nawrockiego

Podczas konferencji przytoczono fragment wypowiedzi Karola Nawrockiego podczas konferencji prasowej w Legionowie, która odbyła się 18 lutego 2025 roku: „Europa jest dzisiaj w chaosie wywołanym decyzjami elit europejskich w stosunku do Władimira Putina, które przyniosły nam wojnę i atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Tak, pakt z Putinem był podpisywany, Drodzy Państwo, za sprawą europejskich elit, a także za sprawą dzisiejszego premiera rządu polskiego Donalda Tuska”.

Warto zauważyć, że zaraz po tych słowach Karol Nawrocki dodał: „Europa ugrzęzła na wiele lat w dotowaniu Federacji Rosyjskiej, która wywołała wojnę w Europie, atakując Ukrainę”. Podczas konferencji polityków Koalicji Obywatelskiej pominięto ten fragment wypowiedzi.

Kandydat na prezydenta popierany przez PiS nie zaprzeczył więc, że to Rosja wywołała wojnę, gdy zaatakowała Ukrainę. Jednocześnie skrytykował taką postawę „europejskich elit” wobec Rosji, którą prezentowały przed pełnoskalową inwazją Rosji na Ukrainę. Nawrocki uważa, że podejmowane wtedy decyzje stanowią przyczynę, dla której Władimir Putin mógł zdecydować się na atak na Ukrainę.

Co mógł mieć na myśli Karol Nawrocki?

Szef IPN nie sprecyzował, które dokładnie decyzje Donalda Tuska w stosunku do prezydenta Rosji przyniosły skutek w postaci ataku Putina na Ukrainę. Być może miał na myśli gotowość do odmrażania stosunków dyplomatycznych, o której w podobnym tonie mówił Mateusz Morawiecki dwa lata temu.

„8 lutego 2008 roku Donald Tusk był z wizytą u prezydenta Putina. I wtedy właśnie, równo 15 lat temu, powiedział, że Polska jest gotowa do odmrażania, poprawiania relacji rosyjsko-polskich. Ten zwrot, ten zasadniczy zwrot, został zauważony nie tylko przez Rosję, ale również przez naszych sojuszników. I konsekwencje tego zwrotu, jakie są, każdy widzi” – powiedział ówczesny premier [czas nagrania: 00:42].

Podczas wizyty w Moskwie w 2008 roku Donald Tusk rzeczywiście wyrażał gotowość do dialogu z Rosją. Już podczas exposé w 2007 roku mówił: „Choć mamy swoje poglądy na sytuację w Rosji, chcemy dialogu z Rosją, taką, jaką ona jest”. Jednak jak zauważył w swojej analizie Konkret24, Donald Tusk wypowiedział te słowa w innym kontekście niż obecny, czyli przed agresją Rosji na Gruzję (sierpień 2008) i przed aneksją Krymu (marzec 2014).

19.02.2025

14:14

Fact-check

2 min. czytania

Szymon Hołownia na tle flagi Polski i UE

Czy do wyjścia Polski z UE wystarczy 116 posłów? Teoretycznie tak

Szymon Hołownia na tle flagi Polski i UE

Polska 2050 opublikowała w serwisie X grafikę ze słowami Szymona Hołowni na temat możliwości wyjścia Polski z UE. To fragment dzisiejszego wywiadu z marszałkiem dla Wirtualnej Polski. Według Szymona Hołowni do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej wystarczy 116 głosów posłów. Czy tak jest w rzeczywistości?

Obecnie procedura wystąpienia Polski z Unii Europejskiej jest regulowana przez art. 22a ustawy o umowach międzynarodowych. Zgodnie z tym przepisem przedłożenie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej projektu decyzji o wystąpieniu z Unii Europejskiej jest dokonywane po uzyskaniu zgody wyrażonej w ustawie. Jednocześnie, zgodnie z art. 120 Konstytucji RP, Sejm uchwala ustawy zwykłą większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Sejm składa się z 460 posłów. Teoretycznie wystarczy więc 116 posłów do przegłosowania ustawy. Połowa z 460 to 230. Połowa z 230 to 115. Więcej niż połowa 230 to 116. Przegłosowanie ustawy przez 116 posłów możliwe jest jednak tylko w sytuacji, gdy przynajmniej 230 nie bierze udziału w głosowaniu. Kluby Koalicji Obywatelskiej, PSL, Polski 2050 i Lewicy tworzy dziś 242 posłów.

O tym problemie mówiono już w 2021 roku

Już w 2021 roku Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek wyraził opinię, że obecny przepis dotyczący uchwalenia ustawy o zgodzie na wystąpienie z UE zwykłą większością głosów narusza konstytucję. Dopuszcza on, że decyzja narodu wyrażona podczas referendum może być zniweczona przez ustawę uchwaloną zwykłą większością głosów.

Z takim stanowiskiem nie zgadzało się wtedy m.in. Ministerstwo Spraw Zagranicznych. MSZ zwracał uwagę m.in., że zgodnie z art. 90 konstytucji wyrażenie zgody na ratyfikację umowy przekazującej organizacji międzynarodowej kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach może (ale nie musi) być uchwalone w referendum ogólnokrajowym. Na nadanie numeru druku czeka w Sejmie projekt ustawy wniesiony przez posłów Polski 2050 i PSL. Przewiduje on, że przedłożenie prezydentowi decyzji o wystąpieniu z UE jest dokonywane po uzyskaniu zgody uchwalonej w referendum.

14.02.2025

13:43

Fake Alert

1 min. czytania

Uderzenie drona w ziemię

Uderzenie drona w sarkofag elektrowni w Czarnobylu nie stanowi zagrożenia

Dziś w nocy dron uderzył w sarkofag elektrowni w Czarnobylu. Uwaga na dezinformację. 

Uderzenie drona w ziemię

Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja, że „nie stanowi to zagrożenia dla bezpieczeństwa w Polsce. Sytuacja radiacyjna w kraju jest w normie (…) nie stwierdzono zagrożenia radiologicznego”. Również według doniesień strony ukraińskiej atak nie spowodował żadnych zmian w sytuacji radiacyjnej w pobliżu elektrowni.

W sieci mogą pojawiać się niezweryfikowane informacje na temat ataku drona. Apelujemy o spokój, krytyczne podejście do informacji i ich weryfikację w wiarygodnych źródłach. Nie udostępniaj niesprawdzonych treści! Dezinformacja może wywoływać niepotrzebny chaos.

Według Wołodymyra Zełenskiego dron był rosyjski.

10.02.2025

15:52

Fact-check

1 min. czytania

Donald Tusk na mównicy konferencyjnej

Donald Tusk przywołuje miejsce Polski w rankingu World Happiness Report

Monitorujemy i sprawdzamy słowa Donalda Tuska podczas wydarzenia „Polska. Rok przełomu”.

Donald Tusk na mównicy konferencyjnej

Premier Donald Tusk w swoim wystąpieniu podkreślił, że Polska jest obecnie na 35. miejscu w rankingu World Happiness Report. Wyraził przy tym nadzieję, że w ciągu najbliższych 5 lat Polska znajdzie się w pierwszej dziesiątce tego rankingu.

W tym kontekście warto zaznaczyć, że obecny wynik Polski w rankingu wynika z ankiet przeprowadzonych w latach 2021–2023, a więc w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy. 

World Happiness Report to wynik współpracy Instytutu Gallupa, Oxford Wellbeing Research Centre i Sieci Rozwiązań na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju. W edycji raportu z 2022 roku, gdy badaniem objęto lata 2019–2021, Polska znajdowała się na 48. miejscu w rankingu. W edycji z 2016 roku, obejmującej lata 2013–2015, zajmowaliśmy 57. miejsce.

14:47

Fact-check

2 min. czytania

Wykres liniowy na monitorze komputerowym

650 mld zł na inwestycje w 2025 roku. Czy to faktycznie dużo?

Wykres liniowy na monitorze komputerowym

10 lutego br. Kancelaria Premiera poinformowała w mediach społecznościowych, że rok 2025 będzie rekordowy pod względem inwestycji w Polsce. Ich wartość ma wynieść ponad 650 mld zł. Tę samą informację przekazał w ten sam dzień premier na wydarzeniu „Polska. Rok przełomu”, w czasie którego przedstawił plan gospodarczy na 2025 rok.

Informację tę skomentowali m.in. dr hab. Marcin Piątkowski (ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego) i Adrian Zandberg (kandydat na prezydenta, z partii Razem). Zwrócili oni uwagę, że kwota 650 mld zł na inwestycje w relacji do PKB, czyli stopa inwestycji, może być niższa niż w poprzednich latach. Dr hab. Marcin Piątkowski obliczył ją na 16,5 proc.

Stopa inwestycji w 2025 roku może być jedną z najniższych w historii

Zgodnie z danymi z Dziedzinowych Baz Wiedzy GUS produkt krajowy brutto w 2023 roku wyniósł 3 401,61 mld zł. W tym czasie nakłady brutto na środki trwałe (czyli inwestycje) wyniosły 603,56 mld zł i były najwyższe od 1995 roku. Zapowiadana na rok 2025 kwota 650 mld zł byłaby więc kolejnym rekordem.

Jednocześnie na tej podstawie można obliczyć, że stopa inwestycji w 2023 roku wynosiła 17,7 proc. Był to piąty najniższy wynik w Polsce od 1995 roku i drugi najniższy w UE. Przewidywany przez dr. hab. Piątkowskiego wynik 16,5 proc. byłby drugim najniższym od 1995 roku. Ostatni raz w Polsce stopę inwestycji przekraczającą 20 proc. odnotowano w 2015 roku. We wstępnym szacunku za rok 2024 stopę inwestycji określono na poziomie 17,4 proc.

Aby w 2025 roku 650 mld zł inwestycji przekładało się na stopę inwestycji na poziomie 16,5 proc., produkt krajowy brutto musiałby wynieść 3 939,39 mld zł. Od 2023 roku musiałby więc nastąpić wzrost o 15,8 proc. Obecnie znamy wstępny szacunek realnego wzrostu PKB w 2024 roku – wynosi on 2,9 proc. Mowa tu jednak o wzroście realnym, czyli uwzględniającym inflację. Bez uwzględnienia inflacji różnica między pierwszymi trzema kwartałami w roku 2023 a w 2024 roku wynosi 5,8 proc.

Newsletter