Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Rząd celowo wywołał powódź? Sprawdzamy teorię Oskara Szafarowicza
Oskar Szafarowicz uderza w rząd na podstawie „nieoficjalnych doniesień”. Bagatelizuje przy tym zachodzącą zmianę klimatu i przyczynia się do pogłębienia chaosu informacyjnego związanego z powodzią w południowo-zachodniej Polsce.
fot. X.com i Jacek Halicki / Wikimedia Commons / CC BY-SA 4.0 / Modyfikacje: Demagog
Rząd celowo wywołał powódź? Sprawdzamy teorię Oskara Szafarowicza
Oskar Szafarowicz uderza w rząd na podstawie „nieoficjalnych doniesień”. Bagatelizuje przy tym zachodzącą zmianę klimatu i przyczynia się do pogłębienia chaosu informacyjnego związanego z powodzią w południowo-zachodniej Polsce.
Analiza powstała w ramach projektu Central European Digital Media Observatory (CEDMO) – interdyscyplinarnej sieci ekspertów, naukowców oraz organizacji walczących z dezinformacją w regionie Europy Środkowej. Projekt CEDMO jest finansowany ze środków Unii Europejskiej.
Południe Polski mierzy się z powodzią. Z powodu niżu genueńskiego i intensywnych opadów deszczu, które dotarły do Polski w weekend 13–15 września, z zagrożeniem walczą mieszkańcy województwa dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego. Woda zalała m.in. Głuchołazy, Kłodzko i Nysę.
W międzyczasie w mediach społecznościowych toczy się polityczny spór na temat odpowiedzialności za brak odpowiedniego przygotowania Polski na wypadek wystąpienia powodzi.
Roman Giertych z KO winę przypisuje minister Annie Zalewskiej, która jego zdaniem zablokowała budowę zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. Mariusz Błaszczak z PiS z kolei zarzuca obecnej władzy bierność i bagatelizowanie skali zagrożenia.
Oskar Szafarowicz i „nieoficjalne doniesienia”
W rząd uderzył również członek Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości – Oskar Szafarowicz. Młody polityk PiS opublikował wpis na platformie X, w którym wysnuł podejrzenie, że na zaporach wodnych celowo trzymano wodę, zamiast ją spuścić i przygotować kraj na nadchodzące opady i zalania. W ten sposób rząd miałby uwiarygadniać przekaz o kryzysie klimatycznym i wysychaniu polskich rzek.
Wpis Szafarowicza cieszy się niemałą popularnością. Do momentu publikacji naszej analizy zebrał ponad 1 tys. udostępnień i 293 tys. wyświetleń.
‼️ WAŻNE ‼️
Jeśli potwierdzą się nieoficjalne doniesienia, będzie można postawić tezę, że największą od dekad #Powodź w Polsce wywołała świadoma i niebywale groźna polityka rządu!
Skąd tak radykalne przypuszczenie?
📣 Istnieje podejrzenie, że centralnie zdecydowano, by zapory… pic.twitter.com/102TsOrjSH
— Oskar (@Szafarowicz2001) September 15, 2024
Wody Polskie dementują niepotwierdzone zarzuty
Zwróciliśmy się do Wód Polskich z prośbą o komentarz w sprawie wersji wydarzeń przedstawionej przez Oskara Szafarowicza. Biuro prasowe ją zdementowało.
Wody Polskie podkreśliły, że narracja sugerująca, że zarządzanie zbiornikami zależy od „politycznych centralnych decyzji”, jest nieprawdziwa.
W komentarzu dla redakcji Demagoga biuro prasowe wyjaśniło, że gospodarka wodna prowadzona jest na podstawie instrukcji gospodarowania wodą, a nie centralnych decyzji. Według Wód Polskich zbiorniki pracują zgodnie z obowiązującymi instrukcjami.
„Wody Polskie zarządzają administrowanymi zbiornikami w oparciu o aktualnie dostępne dane, w tym prognozy pogody i prognozy hydrologiczne przepływów wód w rzekach i symulacje przepływów przez zbiorniki”.
Zbiorniki wodne były szykowane na nadchodzące opady, co potwierdza komunikat z czwartku 12 września. Podobne informacje, w tym również o zwiększeniu odpływu wody ze zbiorników, znajdziemy na stronach regionalnych oddziałów Wód Polskich, w tym m.in. gliwickiego, krakowskiego i wrocławskiego.
Instrukcje gospodarowania wodą – kto je ustala?
Każdym zbiornikiem retencyjnym i budowlą piętrzącą wodę (zapora) zarządza się na podstawie instrukcji gospodarowania wodą. To wymóg określony w art. 407 ust. 3 ustawy Prawo wodne.
Osoba, zakład lub instytucja ubiegająca się o pozwolenie wodnoprawne musi zgłosić się z projektem instrukcji do Wód Polskich. Natomiast same Wody Polskie uzyskują zgody wodnoprawne od ministra właściwego do spraw gospodarki wodnej (art. 397). Obecnie jest nim minister infrastruktury.
Zgodnie z wymogami określonymi w rozporządzeniu wydanym w 2019 roku instrukcję dla budowli piętrzących wodę (zapór) opracowuje się zarówno z uwzględnieniem normalnych warunków użytkowania, jak i warunków użytkowania w okresie powodzi oraz w okresie suszy.
Władza centralna trzymała wodę w zaporach? Instrukcje nie były zmieniane
Oznacza to, że władza centralna nie może samodzielnie decydować o trzymaniu lub spuszczaniu wody z zapór. To prawda, że minister przyznaje Wodom Polskim zgodę na zarządzanie danym zbiornikiem lub zaporą, ale robi to wraz z przypisaną instrukcją.
W instrukcjach określony jest niezbędny poziom rezerwy powodziowej, który zarządca musi utrzymać. Wody Polskie poinformowały nas, że na ich podstawie podejmowano decyzje. Nie oceniamy w tym miejscu, czy były one słuszne.
Rzecznik prasowy wrocławskiego oddziału Wód Polskich potwierdził, że instrukcje nie były zmieniane od grudnia 2023 roku, czyli za czasów obecnego rządu.
Z komentarza dowiedzieliśmy się też, że dokumentacja dla zbiorników Otmuchów i Nysa została zaakceptowana przez marszałka województwa opolskiego w 2017 roku (s. 7).
Rezerwy powodziowe teraz a rok temu
Na stronie internetowej Wód Polskich są publikowane codzienne komunikaty o sytuacji hydrologicznej, w tym o zapełnieniu zbiorników retencyjnych, a także o wymaganych przez instrukcje rezerwach.
Pozwala to na porównanie ze sobą aktualnych danych z archiwalnymi. Gdy zestawimy informacje z 13 września 2023 roku i 13 września 2024 roku, okaże się, że w przeciągu ostatniego roku w wybranych zbiornikach wymagane rezerwy zostały nawet nieco podwyższone.
Na 13 obiektów zarządzanych przez wrocławski oddział WP (m.in. zbiorniki na Nysie) wymogi nieco podniesiono w 7 z nich. Za to w dwóch nieznacznie spadły (o ok. 10 tys. m3).
Wody Polskie: Rezerwy gotowe już przed ulewą
Dostępne dane potwierdzają, że już na kilka dni przed nadejściem niżu genueńskiego w zbiornikach przygotowane były rezerwy powodziowe wyższe niż wymagane w instrukcjach. Tylko w jednym zbiorniku odnotowano poziom niższy niż 100 proc.
9 września 2024 roku, gdy IMGW informował o wysychaniu rzek, rezerwy były – w zależności od zbiornika – na poziomie od 94 proc. (Dzierżno Duże) do 430 proc. (Pakość).
We wrocławskim oddziale regionalnym, który zarządza najbardziej dotkniętym ulewą terenem, zbiorniki retencyjne były gotowe do przyjęcia od 111 proc. (Leśna) do 418 proc. (Dobromierz) wymaganych rezerw powodziowych. Średnio było to 180 proc.
Natomiast 13 września przed południem, czyli przed nadejściem fali ulewnych deszczy, rezerwy sięgały od 103 proc. (Poraj) do 458 proc. (Przeczyce). W zbiornikach zarządzanych przez oddział wrocławski wszystkie zbiorniki dysponowały wymaganą rezerwą, a średni poziom rezerw wynosił 181 proc.
Omówmy to na przykładzie
Co oznaczają powyższe liczby? Przyjrzyjmy się zbiornikowi Otmuchów, bo m.in. do niego odwoływał się w innym wpisie Oskar Szafarowicz. Ten zbiornik retencyjny na Nysie Kłodzkiej przy maksymalnym poziomie piętrzenia na zaporze jest w stanie pomieścić 129,2 mln m3 wody.
9 września, czyli na kilka dni przed nadejściem ulewnych deszczy, w zbiorniku Otmuchów znajdowało się 38,89 mln m3 wody. Pojemność do wykorzystania w przypadku powodzi wynosiła 90,3 mln m3. Zgodnie z określoną dla tego zbiornika normą wymagany poziom rezerw wynosi 70,8 mln m3, zatem dostępna rezerwa była wyższa od wymaganej o 28 proc.
Z kolei rezerwa przygotowana w zbiorniku Nysa wynosiła 136 proc. Faktem jest, że pomimo tego zabezpieczenia doszło do zalania Nysy. W wypowiedzi cytowanej przez Onet i Interię starosta nyski nie zgodził się ze stwierdzeniem, że było to wynikiem zbyt późnego zrzutu wody z Jeziora Nyskiego:
„Nikt nie przewidział, że tama w Stroniu Śląskim ulegnie zniszczeniu wczoraj. To spowodowało niekontrolowany dopływ wody i trzeba było sobie z tą wodą radzić”.
Wysychanie rzek i ulewy mają tę samą przyczynę – zmianę klimatu
Oskar Szafarowicz we wpisie na X nie tylko bazuje na niepotwierdzonych informacjach, lecz także bagatelizuje kwestię zmian klimatycznych.
Należy podkreślić, że zarówno trapiący Polskę w ostatnich tygodniach upał i brak deszczu, jak i aktualne zagrożenie wynikające z nadmiaru opadów to anomalie pogodowe spowodowane zachodzącą zmianą klimatu.
Polscy naukowcy wystosowali 16 września list do marszałka sejmu i parlamentarzystów. Przekonują w nim, że zarówno ostatnie rekordowe upały, jak i katastrofalne w skutkach opady są przejawem zmiany klimatu. Zaapelowali do rozpoczęcia debaty parlamentarnej o sposobach na wyjście z kryzysu klimatycznego.
Ekstremalne zjawiska pogodowe będą coraz częstsze
Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) informuje, że działalność człowieka znacząco przyczynia się do ogrzania atmosfery, oceanów i lądów. W konsekwencji prowadzi to do częstszego występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak gwałtowne burze, powodzie czy fale upałów.
Jak dowodzą m.in. klimatolodzy z Uniwersytetu Paryż-Saclay, ostatnie opady w południowej Polsce były jednym z takich zjawisk. Z analizy na stronie ClimaMeter wynika, że spowodowane były w dużej mierze przez zmianę klimatu, do której przyczynił się człowiek, a zmienność natury odegrała tu mniejszą rolę.
O zwiększającym się ryzyku powodzi w naszym regionie informowała prognoza IPCC dla Europy. Szerzej o wpływie zmian klimatycznych na stan polskich wód pisał specjalista od hydrologii prof. Zbigniew Kundzewicz.
„W cieplejszej atmosferze mieści się więcej pary wodnej, a więc wzrost temperatury zwiększa potencjał intensywnego opadu. Długie okresy posuszne mogą być przerywane obfitym deszczem. Rośnie zagrożenie powodziami błyskawicznymi i miejskimi. Istnieją trzy kategorie problemów z wodą: jej nadmiar, niedobór oraz nieodpowiednia jakość. Wszystkie trzy mogą nasilić się wraz ze zmianą klimatu”.
Niski poziom wód to problem, który wcale nie zniknie po deszczu
W ostatnich tygodniach Polska mierzyła się z niedoborem wody. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) 9 września informował, że w ¾ stacji pomiarowych w rzekach odnotowano niski stan wody. W tym 26 stacji informowało o rekordowo niskich pomiarach.
Jako przyczynę tego problemu IMGW wskazywał niedobór opadów oraz długo utrzymującą się upalną i suchą pogodę. Wtórowały mu Wody Polskie, które dodały, że za „niżówkę” odpowiadały tygodnie wysokich temperatur połączone z brakiem deszczu.
W komunikacie IMGW czytamy też, że taki stan rzeczy utrzyma się co najmniej do połowy października. Analitycy przyznali, że opady, które nadeszły kilka dni później, podniosą znacznie stan wody, jednak na dłuższą metę nie poprawią złej sytuacji hydrologicznej.
„Ulewne deszcze towarzyszące burzom bardzo szybko spływają do rzek, formując wezbrania grożące podtopieniami lub nawet powodziami błyskawicznymi, jednak nie zatrzymują się na dłużej w środowisku. Sucha gleba nie jest w stanie przyjąć dużych ilości wody w krótkim czasie. Wzrosty na rzekach są gwałtowne, lecz równie szybko sytuacja wraca do poprzedniego stanu”.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter