Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Wybory zostaną sfałszowane? Uwaga na dezinformację!
Prawie 40 proc. Polaków podejrzewa, że wyniki zbliżających się wyborów mogą zostać sfałszowane. Tak wynika z lipcowego sondażu „Rzeczpospolitej”. Spadające zaufanie do instytucji wyborów sprawia, że argument o ich nieuczciwości jest coraz częściej wykorzystywany w kampaniach dezinformacyjnych. Jakie mechanizmy za tym stoją?
https://www.pexels.com/pl-pl/zdjecie/osoba-reka-znak-amerykanski-4669106/
Wybory zostaną sfałszowane? Uwaga na dezinformację!
Prawie 40 proc. Polaków podejrzewa, że wyniki zbliżających się wyborów mogą zostać sfałszowane. Tak wynika z lipcowego sondażu „Rzeczpospolitej”. Spadające zaufanie do instytucji wyborów sprawia, że argument o ich nieuczciwości jest coraz częściej wykorzystywany w kampaniach dezinformacyjnych. Jakie mechanizmy za tym stoją?
Oskarżenia o fałszowanie wyborów to motyw, który co jakiś czas wraca w debacie publicznej, nie tylko w okresie okołowyborczym. W Polsce już od miesięcy mamy do czynienia z wzajemnym oskarżaniem się przez rząd i opozycję o to, że ci drudzy chcą zmanipulować wyniki jesiennego głosowania.
Niedawno w jednym z amerykańskich czasopism naukowych ukazał się artykuł dotyczący dezinformacji na temat fałszerstw wyborczych. Autorzy przeanalizowali badania opinii publicznej z 82 państw, aby sprawdzić, jakie czynniki sprawiają, że ludzie nabierają przekonania o nieuczciwości wyborów. Z badania płyną ważne wnioski – szczególnie w kontekście trwającej w Polsce kampanii wyborczej.
Dezinformacja a przekonanie o uczciwości wyborów
Główny wniosek naukowców jest taki, że na ogół społeczeństwa nie uważają wyborów za sfałszowane. Od tej reguły są jednak oczywiście wyjątki. Bardziej skrajne opinie dotyczą zazwyczaj tych, którzy są szczególnie zaangażowani politycznie. I tak zwolennicy strony przegrywającej mają tendencję do wyrabiania sobie negatywnej opinii na temat wyników wyborów, natomiast zwolennicy zwycięskiej strony – opinii pozytywnej.
Taki wniosek może wydawać się na pierwszy rzut oka błahy. Nie możemy jednak zapominać o tym, że na procesy wyborcze coraz większy wpływ ma dziś dezinformacja, która ogranicza zdolność krytycznego myślenia.
Osoba, do której regularnie docierały przekazy o dokonanych lub planowanych manipulacjach wyborczych, będzie bardziej skłonna przyjąć skrajną narrację i uwierzyć w domniemane fałszerstwo.
Jak to się ma do przedwyborczej rzeczywistości?
Wróćmy do wspomnianego na początku sondażu dla „Rzeczpospolitej”. Dokładne wyniki prezentują się następująco:
- według 18,1 proc. respondentów przy wyborach nie dojdzie do żadnych nieprawidłowości,
- 31,4 proc. badanych uważa, że przy wyborach może dojść do mniejszych nieprawidłowości,
- 39 proc. badanych jest zdania, że wybory mogą zostać sfałszowane,
- zdania nie ma 11,5 proc. badanych.
Trudno się dziwić tak dużej nieufności, skoro od czołowych polityków i mediów dość często słyszymy, że ktoś sfałszuje wybory. Oto garść przykładów.
Kto fałszuje wybory? Zawsze ci drudzy
Jeszcze w zeszłym roku Jarosław Kaczyński zapowiedział stworzenie „korpusu ochrony wyborów” polegającego na monitoringu procesu głosowania. Prezes PiS zapowiadał też zmiany w prawie, które uzasadniał koniecznością uczynienia wyborów „trudniejszymi do sfałszowania”.
Podobne oskarżenia pojawiają się po stronie środowisk opozycyjnych. W lipcu tego roku opisywaliśmy materiał „Newsweeka” zatytułowany: „Były działacz PiS: widziałem, jak PiS fałszuje wybory. Sam miałem wpływ na fałszowanie”. Tekst opierał się na relacji jednej osoby, która miała być świadkiem manipulacji wyborczych w 2019 roku, pominął natomiast chociażby to, że wynik wyborów został uznany przez Sąd Najwyższy. W efekcie w mediach społecznościowych zaczęła krążyć fałszywa informacja, że rząd Zjednoczonej Prawicy jest nielegalny.
Dyskusja powróciła w ostatnim czasie. W lipcu podczas spotkania z wyborcami Rafał Trzaskowski wyraził opinię, że jesienne wybory mogą nie być w pełni równe. Później powtórzył swoje obawy w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Choć Trzaskowski nie oskarżył rządzących wprost o planowanie fałszerstw wyborczych, właśnie taki wydźwięk nadało jego słowom wiele mediów, np. portale Forsal.pl, NaTemat.pl czy Niezależna.pl.
Dezinformatorzy nie śpią
To jednak nie wszystko. Również media społecznościowe pełne są zarzutów i teorii spiskowych na temat fałszowania wyborów. Od kilku miesięcy w Demagogu obserwujemy dezinformacyjną narrację na temat rzekomych planów sfałszowania wyborów parlamentarnych w 2023 roku przy wykorzystaniu uchodźców z Ukrainy.
Według tej teorii Ukraińcy, dzięki otrzymanym numerom PESEL, będą mogli zagłosować w jesiennych wyborach. Przeciwnicy wspierania uchodźców przekonują, że rząd hojnością próbuje zjednać sobie przychylność Ukraińców, aby ich głosami wygrać wybory.
Prawda jest jednak taka, że posiadanie numeru PESEL nie daje możliwości głosowania w polskich wyborach. Kilkukrotnie pisaliśmy, że do uzyskania prawa wyborczego potrzebne jest obywatelstwo, którego PESEL nie zapewnia (1, 2, 3, 4).
Nie powstrzymuje to jednak dezinformatorów przed coraz częstszym łączeniem nastrojów antyukraińskich u części polskiego społeczeństwa z rozpowszechnianiem fake newsów dotyczących wyborów.
Dlaczego to takie ważne?
Zbytnie uleganie fałszywym informacjom o fałszerstwach wyborczych prowadziło w przeszłości do dramatycznych wydarzeń. Jednym z nich był szturm na Kapitol na początku 2021 roku tuż po przegranych przez Donalda Trumpa wyborach prezydenckich. W wyniku ataku zginęło 5 policjantów.
Do tragedii być może by nie doszło, gdyby nie przekonanie zwolenników Trumpa, że wybory zostały sfałszowane. Ich poglądy nie wzięły się znikąd. Amerykańscy fact-checkerzy zweryfikowali mnóstwo dezinformacji na temat domniemanego fałszerstwa, które krążyły (i dalej krążą) w mediach społecznościowych, podburzając i polaryzując wyborców (np. 1, 2, 3). Z zestawieniem najważniejszych fake newsów związanych ze szturmem na Kapitol możesz się zapoznać również na naszej stronie.
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Brazylii na początku 2023 roku. Tam również zwolennicy kandydata, który przegrał wybory – czyli dotychczasowego prezydenta Jaira Bolsonara – przepuścili szturm na państwowe budynki.
Piotr Litwin pisał wówczas w Demagogu: „To konsekwencja podsycanej od wielu miesięcy dezinformacji oraz skoordynowanych działań w mediach społecznościowych”. Dezinformacja jest bowiem zazwyczaj sterowana odgórnie przez ludzi i grupy, którym opłaca się polaryzowanie i dzielenie społeczeństwa.
Mamy oko na wybory
Warto pamiętać, że celem dezinformacji nie jest rozpowszechnianie fałszywych treści samo w sobie. Chodzi przede wszystkim o skłócanie ludzi i wzbudzanie skrajnych emocji, które mają podkopywać zaufanie m.in. do instytucji publicznych.
Skonfliktowane społeczeństwo łatwiej ulega manipulacjom i staje się podatne na zewnętrzne wpływy, chociażby ze strony wrogich mocarstw – jak Rosja i Chiny – które chętnie ingerują w treści dostępne w mediach społecznościowych na całym świecie.
W Demagogu zależy nam na tym, aby dyskurs okołowyborczy przebiegał pod znakiem prawdziwych informacji i rzetelnej debaty. Na bieżąco sprawdzamy zarówno fałszywe treści na temat wyborów, jak i wypowiedzi polityków, którzy w tych wyborach startują. Aby zawsze mieć dostęp do zweryfikowanych informacji, śledź naszą zakładkę „Wybory”.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter