Strona główna Fake News Badania nie dowodzą, że zaszczepieni są bardziej podatni na zakażenie

Badania nie dowodzą, że zaszczepieni są bardziej podatni na zakażenie

Taki wniosek to efekt błędu w czasie przeprowadzania badania

Badania nie dowodzą, że zaszczepieni są bardziej podatni na zakażenie

Taki wniosek to efekt błędu w czasie przeprowadzania badania

FAKE NEWS W PIGUŁCE

  • Post na Facebooku informuje o tym, że skuteczność szczepionek po 3 miesiącach od zaszczepienia jest ujemna. Oznacza to, że osoby zaszczepione są bardziej podatne na zakażenie niż niezaszczepione. Dowodem na to ma być duńskie badanie.
  • Przywołane badanie to preprint. Oznacza to, że nie zostało one wcześniej zrecenzowane. Dodatkowo współautor badania przyznał, że ujemny wskaźnik efektywności szczepionki to efekt błędu metodologicznego.

Jeden z użytkowników Twittera zgłosił nam, że na Facebooku pojawił się post powielający fake newsy dotyczące szczepień. Jego treść sugeruje, że osoby zaszczepione mogą być bardziej narażone na zachorowanie na COVID-19. Dowodem na to mają być badania przeprowadzone przez duńskich naukowców. Z wpisu dowiemy się także, że szczepienia są nieskuteczne, izolacja osłabia odporność, a dane z Indii i Chin wskazują, że choroba nie jest tak groźna.

Post na Facebooku zawierający nieprawdziwe informacje o szczepieniach i COVID-19. Zdjęcie przedstawia przerobiony unijny certyfikat COVID, na którym widoczne jest zdjęcie mężczyzny wraz z jego imieniem i nazwiskiem, datą urodzenia i numerem zaświadczenia. Kod QR został przerobiony w taki sposób, przy przedstawiać dłoń z wystawionym środkowym palcem

Źródło: www.facebook.com

Post w ciągu kilku dni zebrał ponad 300 reakcji i został udostępniony ponad 200 razy. Pod wpisem znalazło się 86 komentarzy, z których część zgadza się z treścią wpisu: „Dobre podsumowanie propagandy srovid”; „Dosadnie ale na temat, bravo”; „Brawo ! Kto tego nie rozumie to się sam unicestwi ! Już dla tych co wzięli zastrzyk ratunku brak. Chyba ze wzięli placebo i w porę się opamiętają”.

Duńskie badanie nie wykazało ujemnej skuteczności szczepionek. Potwierdzają to sami autorzy

Wpis na Facebooku podaje informacje o rzekomej liczbie przypadków zachorowania na COVID-19 w ostatnim tygodniu grudnia ub.r., jednocześnie dodając do tego dane dotyczące hospitalizacji osób zaszczepionych. W treści nie znajdziemy jednak źródła tych statystyk. Fakt, że wiele osób trafiło do szpitala mimo szczepienia, ma świadczyć o nieskuteczności szczepień.

Dowodem na to, zgodnie z treścią wpisu, ma być preprint duńskiego badania, w którym według treści wpisu naukowcy rzekomo „udokumentowali, iż skuteczność szczepionek wobec nowego wariantu po miesiącach spada poniżej 10%, natomiast po 3 miesiącach jest ujemna”. To z kolei pozwalałoby wysnuć wniosek, że osoby po szczepieniu będą bardziej podatne na zachorowanie.

Status „preprintu” oznacza, że praca naukowa nie była recenzowana. Jak na swojej stronie informuje MedRxiv, preprinty to artykuły, które „nie zostały ukończone przez autorów, mogą zawierać błędy i informacje, które nie zostały jeszcze zaakceptowane lub w żaden sposób nie są zatwierdzone przez społeczność naukową lub medyczną”. 

Wyniki badania przeprowadzonego w Danii analizowała redakcja fact-checkingowa Reutersa. Celem badania było sprawdzenie efektywności szczepionek Pfizera i Moderny w zapobieganiu zakażeniom wariantem Delta i Omicron. Eksperyment sprawdzał zarówno skuteczność dwóch dawek preparatu, jak i dawki przypominającej.

Badanie obejmowało okres od 20 listopada do 12 grudnia, czyli w czasie, w którym wykryto w Danii pierwsze przypadki Omicrona. Za miarę skuteczności szczepionek uznano porównanie wskaźnika infekcji pomiędzy osobami zaszczepionymi a niezaszczepionymi.

Fake news dotyczący wyników badania powstał najprawdopodobniej ze złej interpretacji tabeli przedstawiającej ujemny wskaźnik efektywności szczepionki przy zakażeniu Omicronem. Widać to w przypadku obydwu rodzajów szczepionek w okresie między 91 a 150 dniem od przyjęcia dwóch dawek szczepionki.

Tabela przedstawiająca efektywność szczepionki firmy Pfzier i Moderna.

Źródło: www.medrxiv.org

Chcąc rozwiać wątpliwości narosłe wokół danych zebranych przez badaczy, redakcja Reutersa skontaktowała się z naukowcami odpowiedzialnymi za przeprowadzenie pomiarów. Jak powiedział dr Christian Hansen, jeden z współautorów pracy, szacowany poziom efektywności szczepionki może różnić się, jeżeli mają na niego wpływ czynniki zewnętrzne:

„Fakt, że szacowana skuteczność szczepionek w ostatnim okresie jest ujemna, sugeruje, że istnieje błąd badawczy w porównaniu między populacją zaszczepioną i nieszczepioną. Zwracamy na to uwagę, poruszając to zagadnienie. Takie błędy systematyczne są dość powszechne w szacowaniu efektywności szczepionek na podstawie badań obserwacyjnych opartych na danych populacyjnych (w przeciwieństwie do randomizowanego badania fazy 3, które jest złotym standardem)”.

Dr Christian Hansen

Dr Hansen zwraca uwagę, że ujemny wynik w tabelce spowodowany był różnymi wzorcami zachowań osób zaszczepionych i niezaszczepionych. Przypadki wariantu Omicron pojawiły się w szczególności u osób po dwóch dawkach, ponieważ to one mogły podróżować za granicę i przebywać w dużych skupiskach ludzi:

„Jeśli socjalizacja w większych grupach jest bardziej powszechna wśród zaszczepionych niż w populacji niezaszczepionej, to wskaźnik infekcji będzie wyższy w zaszczepionej populacji, ponieważ  znacznie bardziej narażeni na kontakt z wirusem, a nie ze względu na stan szczepienia”

Dr Christian Hansen

Jak podsumowuje współautor pracy, efektywność szczepionek w ochronie przed Omicronem może być znacznie mniejsza po 4 miesiącach, ale „jest wysoce nieprawdopodobne, że będzie ujemna”. Zgodnie z wynikami przedstawionymi w preprincie odporność ta ponownie wzrasta do 54,6 proc. po przyjęciu trzeciej dawki.

Dlaczego osoby zaszczepione teoretycznie mogą stanowić znaczny procent zakażonych? To paradoks wyszczepialności

poście możemy przeczytać, że w Polsce aktualnie ponad połowa zakażonych to osoby zaszczepione. Według danych polskiego Ministerstwa Zdrowia z grudnia ub.r. 1,7 proc. osób zaszczepionych zostało zakażonych koronawirusem (stanowią one 15,4 proc. ogółu zakażonych koronawirusem od momentu rozpoczęcia szczepień drugą dawką). Procent ten może się zwiększać ze względu na paradoks wyszczepialności.

Paradoks wyszczepialności to jeden ze znanych paradoksów epidemicznych. Wyobraźmy sobie, że 100 proc. populacji zostało zaszczepione pewną bardzo skuteczną szczepionką.

Celem szczepień jest zapobieganie zachorowaniom, a także ciężkiemu przebiegowi choroby. Żadna szczepionka nie jest jednak skuteczna w 100 proc., więc w rzadkich sytuacjach zawsze dojdzie do przypadków zakażeń, jeśli choroby nie udało się eradykować (czyli zlikwidować).

W tym przypadku nawet jedno zakażenie może zostać potraktowane jako sytuacja, w której 100 proc. zakażonych to zaszczepieni. Tymczasem u niezaszczepionych (których w tym scenariuszu nie ma) nie byłoby żadnych zakażeń. To w żadnym wypadku nie świadczyłoby o tym, że szczepionki są nieskuteczne.

W rzeczywistych warunkach sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Paradoks wyszczepialności staje się widoczny nawet w przypadku, gdy nie mamy 100 proc. zaszczepionej populacji.

Może dotyczyć on wyszczepienia poszczególnych grup wiekowych, zakażeń wśród zaszczepionych, ciężkich zakażeń wśród zaszczepionych oraz zgonów wśród zaszczepionych. Wystarczy, że w wymienionych grupach będzie więcej osób zaszczepionych niż niezaszczepionych.

W grę wchodzą jeszcze takie czynniki, jak np. spadający z czasem poziom odporności czy też pojawianie się nowych wariantów patogenu, które umykają odporności – wszystko to wpływa na to, iż najzwyklejsze porównywanie zaszczepionych z niezaszczepionymi nie będzie prowadzić do wiarygodnych wniosków. Bardziej szczegółowo opisaliśmy to w naszej analizie.

Dane z Chin i Indii nie są dowodem, że COVID-19 to problem marginalny i wyolbrzymiony przez media

Treść wpisu sugeruje, że COVID-19 nie jest tak groźną chorobą, jak próbowały to przekazać media.

Jako pierwszy przykład zostaje przywołana sytuacja pandemiczna w Chinach: „Jak ktoś nie chciał siedzieć w domu i się izolować, to wyzywałeś go wręcz od morderców. Tymczasem od 2 lat w Chinach w sumie wystąpiło 102505 przypadków, zgonem zakończyło się 4636 przypadków. Biorąc pod uwagę populację Chin (1,402 miliarda), to jest odpowiednio 0,073 promila oraz 0,003 promila. To tak, jakby w Polsce w sumie zachorowało 2778 osób, a zmarło 126. Ale Tobie się nie chciało liczyć, wolałeś uwierzyć telewizorowi”.

Na wstępie zaznaczmy, że jest to informacja wyrwana z kontekstu i przedstawiona tak, aby upraszczać i umniejszać problem. Nie można pominąć tego, że pandemia pochłonęła już prawie 5,5 mln ofiar na całym świecie – w przybliżeniu tyle, co wynosi populacja Finlandii. 

We wpisie zestawiane są dane z różnych krajów, ale nie brane są pod uwagę: poziom wyszczepienia, przyjęte restrykcje, gęstość zaludnienia, dane demograficzne czy inne czynniki wpływające na rozwój pandemii. Pominięto też kwestię kondycji służby zdrowia w danym kraju oraz dostępu do niej. To bardzo istotne czynniki, które trzeba wziąć pod uwagę, kiedy mówimy o zagrożeniu ze strony COVID-19. 

  • Chiny
    Dane zebrane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) wskazują, że w tym kraju największy przyrost zakażeń i zgonów nastąpił na początku pandemii. Najwięcej zgonów zaraportowano 13 kwietnia 2020 roku, kiedy to z powodu COVID-19 zmarło ponad 1 200 osób. Później ilość zakażeń wyraźnie zmalała i taka sytuacja utrzymuje się do dzisiaj. Wpłynęło na to m.in. to, że chińskie władze restrykcyjnie, od samego początku pandemii, podchodziły do wprowadzanych obostrzeń, w tym dystansu społecznego, o którym lekceważącym tonem wspomina analizowany post.
Wykres przedstawiający statystyki zakażeń i zgonów w Chinach. Oba zestawienia osiągają najwyższą wartość na początku monitorowanego okresu

Źródło: www.covid19.who.int

Raport WHO z lutego 2020 opisuje kwarantannę miasta Wuhan i innych pobliskich miejscowości. Na przymusową kwarantannę zostało skierowanych wówczas ok. 50 mln obywateli. Ich obecność w izolacji była kontrolowana z wykorzystaniem aplikacji społecznościowych.

W Chinach twarda polityka dotycząca obostrzeń trwa do dziś. Przykładem może być reakcja na wzrost liczby zakażeń w mieście Yuzhou. Połączenia autobusowe i kolejowe do i z miejscowości zostały wstrzymane. Zamknięte zostały szkoły, a także instytucje publiczne. Ograniczono także funkcjonowanie centrów handlowych. Wszystko to przy 55 potwierdzonych przypadkach zakażeń w dniu 6 stycznia br. 

Istotny jest również wysoki poziom wyszczepienia w Chinach. Do 19 listopada ub.r. w pełni zaszczepionych zostało ponad 75 proc. obywateli tego kraju. Dane podane przez portal Ourworldindata.org pokazują, że odsetek ten ciągle rośnie i wynosi obecnie 83 proc.

Warto wspomnieć o wątpliwościach dotyczących statystyk zakażeń w Chinach. Władze tego kraju kilkukrotnie zmieniały definicję osób chorych na COVID-19. Dodatkowo osoby bezobjawowe liczone są jako osobna kategoria zakażonych. Wszystkie powyższe informacje te są dostępne w Internecie, jednak tego istotnego kontekstu zabrakło w treści posta.

  • Indie
    Z podobnym uproszczeniem mamy do czynienia w przypadku danych dotyczących Indii, w których pomija się fakt, że
    od początku pandemii zmarło tam ponad 482 tys. osób, a wzrost zakażeń w ubiegłym roku spowodował poważne problemy z wydolnością tamtejszej służby zdrowia. Bardziej szczegółowo przeczytasz o tym w naszej analizie.Zgodnie z informacjami WHO Indie to obecnie kraj z drugą co do wielkości liczbą przypadków koronawirusa od początku pandemii, zaraz po Stanach Zjednoczonych. W sumie około 2,5 proc. populacji Indii zakaziło się SARS-CoV-2.
Wykresy przestawiające liczbę zakażeń w USA i w Indiach od początku pandemii wraz z krzywą zakażeń

Źródło: www.covid19.who.int

Treść wpisu miesza także pojęcia, dzieląc liczbę zakażeń raz przez liczbę wszystkich mieszkańców, a raz w przeliczeniu na 100 tys. osób.

Zakrywanie ust i nosa jest rekomendowane także osobom zaszczepionym

Post odnosi się także do konieczności zasłaniania ust i nosa przez osoby zaszczepione: „Obiecywali Ci, że maseczki będziemy musieli nosić do czasu wynalezienia szczepionki (…) Potem wszystko miało się skończyć, a my mieliśmy wrócić do normalności. Szczepionka została dostarczona do Polski rok temu – a władza nadal żąda, aby zakrywać twarz”.

Fragment posta został potwierdzony wypowiedzią byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który w kwietniu 2020 roku stwierdził, że obowiązek noszenia maseczek będzie obowiązywał do czasu wynalezienia szczepionki. Aktualnie zarówno CDC, jak i Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób cały czas rekomendują noszenie masek, także osobom zaszczepionym. Jak powiedziała w czerwcu ubiegłego roku dr Mariangela Simao z WHO:

Samo szczepienie nie zatrzyma transmisji wirusa w społeczności. Ludzie muszą pamiętać o noszeniu masek, wietrzeniu pomieszczeń, myciu rąk, unikaniu tłumów i utrzymaniu dystansu społecznego. To nadal jest niezwykle ważne, nawet jeśli jesteś zaszczepiony”.

Dr Mariangela Simao, Światowa Organizacja Zdrowia

W zrozumieniu tego, dlaczego tak ważne jest wykorzystanie wielu różnych narzędzi do walki z pandemią, pomaga grafika stworzona przez wirusologa Iana Mackaya. Model sera szwajcarskiego pokazuje, że każdy ze sposobów na zmniejszanie liczby zakażeń stosowany osobno ma swoje wady.

Jednak ich wspólne wykorzystanie pozwala skutecznie redukować transmisję wirusa.

 

Obowiązek noszenia maseczek jest zależny od poziomu wyszczepienia. Jak pisaliśmy w jednej z naszych analiz, uważa się, że środki dystansowania społecznego nie będą potrzebne dopiero przy odpowiednim poziomie zaszczepienia populacji lub osiągnięcia wystarczającego poziomu odporności stadnej. 

Szczepienia pomagają zmniejszyć liczbę hospitalizacji i zgonów z powodu COVID-19

We wpisie możemy także przeczytać o tym, że szczepionki nie są skuteczną ochroną przed hospitalizacją i śmiercią: „Obiecywali, że wystarczy się zaszczepić, żeby wszystko się skończyło. Zaszczepieni mieli nie zarażać, gdyż sami mieli się nie zakażać (…). Kiedy się okazało, że to bzdura – zmienili narrację. Tym razem szczepionka miała zabezpieczać przed pobytem w szpitalu i zgonem. Gdy mimo tego zaszczepieni i tak lądują w szpitalach i umierają, ich ostatni argument brzmi: »i tak macie się szczepić, bo inaczej odbierzemy wam prawa«”.

O tym, że szczepionki mogą ograniczać transmisję koronawirusa, przeczytasz w jednym z naszych tekstów. Przypomnijmy, że zgodnie z informacjami WHO szczepionki oferują częściową ochronę przed transmisją i zakażeniem. Jak podkreśla organizacja, „istnieją również dowody na to, że zaszczepienie zmniejszy prawdopodobieństwo przeniesienia wirusa na inne osoby, co oznacza, że ​​decyzja o zaszczepieniu chroni również osoby wokół Ciebie”.

Dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus w listopadzie 2021 roku przekonywał, że przed pojawieniem się wariantu Delta szczepionki zmniejszyły transmisję wirusa o ok. 60 proc., a w przypadku wariantu Delta zmniejszenie transmisji wirusa szacuje się na ok. 40 proc.

Zgodnie z informacjami CDC szczepionki przeciw COVID-19 redukują ryzyko transmisji. Najnowsze wyniki badań wykazują też, że osoby zaszczepione, z przełomową infekcją wariantem Delta, rozprzestrzeniają patogen przez krótszy czas w stosunku do osób niezaszczepionych.

Z kolei o skutecznym redukowaniu liczby hospitalizacji i zgonów możemy się przekonać na podstawie danych m.in. z Wielkiej Brytanii. Tabela przedstawiona w grudniowym raporcie zawiera statystyki przyjęć na oddział intensywnej terapii (druga kolumna od lewej), a także dane dot. zgonów z podziałem na okres 28 i 60 dni od otrzymania pozytywnego testu na obecność COVID-19 (trzecia i czwarta kolumna). 

Kolumny podzielone są na osoby zaszczepione i niezaszczepione w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. W przeważającej większości z nich wskaźnik jest wyższy wśród osób niezaszczepionych. Mało wyraźna różnica jest widoczna jedynie u dzieci i młodzieży. Wynika to z faktu, że najmłodsi rzadziej przechodzą COVID-19 z ciężkimi objawami.

Tabela przedstawiająca liczbę hospitalizowanych i zgonów z powodu COVID-19 w przeliczeniu na milion mieszkańców z podziałem na osoby zaszczepione i niezaszczepione

Źródło: www.assets.publishing.service.gov.uk

Podsumowanie

Wyniki duńskiego badania nie dowodzą, że zaszczepieni są bardziej podatni na zarażenie się COVID-19 niż niezaszczepieni. Ujemny wskaźnik efektywności szczepionek to błąd wynikający z różnic pomiędzy zachowaniami badanych grup. 

Z wiarygodnymi informacjami na temat szczepionek na COVID-19 można zapoznać się na stronach Światowej Organizacji Zdrowia, Amerykańskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, Europejskiej Agencji Leków, a także w białej księdze pt. „Szczepienia przeciw COVID-19. Innowacyjne technologie i efektywność”, opracowanej przez inicjatywę Nauka przeciw pandemii.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać