Strona główna Fake News Mieszkanie podpalone 11 listopada w czasie Marszu nie było pustostanem

Mieszkanie podpalone 11 listopada w czasie Marszu nie było pustostanem

Mieszkanie podpalone 11 listopada w czasie Marszu nie było pustostanem

Powielany w mediach przekaz jest fałszywy.

W czasie tegorocznego Marszu Niepodległości doszło do pożaru mieszkania w pobliżu mostu Poniatowskiego, a z nagrań opublikowanych w sieci wynika, że przyczyną pożaru była jedna z rac, którą wystrzelono w kierunku budynku. Sprawa wywołała wiele kontrowersji z kilku powodów. Jednym z nich był fakt, iż dwa piętra nad podpalonym mieszkaniem znajdował się plakat Strajku Kobiet, który najprawdopodobniej był celem wystrzeliwującej racę osoby. Później okazało się, że podpalone mieszkanie było pracownią artystyczną Stefana Okołowicza, co wzmocniło emocjonalne reakcje. 

Z jakiegoś względu część internautów zaczęła powielać informację, że mieszkanie było „jedynie pustostanem”, a plakat został wywieszony na balkonie w formie prowokacji. Komentarze tego typu miały niejako usprawiedliwić zachowanie osoby odpowiedzialnej za podpalenie. W taką wersję zdarzeń uwierzył m.in. jeden z organizatorów marszu, Robert Bąkiewicz, który na swoim koncie na Twitterze napisał: „Palące się mieszkanie było najprawdopodobniej pustostanem, nad którym wisiały emblematy ze strajku kobiet”.

 

Źródło: www.facebook.com

 

Ponadto, wiele osób błędnie założyło, że za sytuację odpowiadają przedstawiciele Antify, którzy mieli zainscenizować rzekomą prowokację. Takie teorie pojawiły się np. na niektórych profilach użytkowników Facebooka. Nikt nie przedstawił jednak żadnych rzetelnych źródeł, które potwierdzałyby taką wersję wydarzeń.

 

Źródło: www.demagog.org.pl

 

Czy podpalone mieszkanie było pustostanem? Dlaczego taka informacja pojawiła się w sieci? Kto stoi za sprawą podpalenia? Przyjrzyjmy się tym kwestiom w celu ustalenia faktów. 

Mieszkanie nie było pustostanem. To pracownia artystyczna

Niedługo po tym, jak media obiegły doniesienia o podpaleniu mieszkania, okazało się, że należy ono do Stefana Okołowicza, który zorganizował tam swoją pracownię artystyczną. Z informacji TVN24 wynika, że wewnątrz lokalu znajdowały się m.in. reprodukcje dzieł Witkacego, które Stefan Okołowicz zamierzał wykorzystać podczas wystawy zaplanowanej na przyszły rok. Dzieła nie zostały na szczęście zniszczone. Jak tłumaczył właściciel, raca wpadła między drewniane drzwi balkonowe, a dzięki reakcji straży pożarnej udało się uniknąć zajęcia wartościowych przedmiotów. W wywiadzie dla TVN24 Stefan Okołowicz wyjaśnił:

Oni celowali w te gwiazdki tam wyżej (symbole Strajku Kobiet wywieszone na wyższych piętrach – przyp. Demagog), a wcelowali tutaj. I o mało nie oberwało się Witkacemu.

Znając przeznaczenie mieszkania, jasne jest, że nie można uznać go za pustostan. Nie pozwala na to chociażby słownikowa definicja tego pojęcia. Zgodnie z tą proponowaną przez Słownika Języka Polskiego pustostanem nazwać możemy mieszkanie puste/niezagospodarowane.

Portal NaTemat.pl zainicjował zbiórkę pieniędzy na odnowę mieszkania Okołowicza. W ciągu niecałych 24 godzin zebrano 300 proc. zakładanej kwoty. W nocy Syrena (anarchistyczny kolektyw i komuna mieszkaniowa) pomogła właścicielowi naprawić zamek i drzwi po wyważeniu ich przez Straż Pożarną.

Podpalenie to prowokacja z wykorzystaniem pustostanu? To nieprawdziwe doniesienia

Na podstawie historii właściciela mieszkania wiemy, że mieszkanie nie jest pustostanem. W mediach społecznościowych zaczęto sugerować jednak, że sytuacja związana z podpaleniem to działanie organizacji antyfaszystowskich, które chciały zrzucić winę na organizatorów Marszu Niepodległości. Wnioski te wyciągnięto najprawdopodobniej na podstawie wpisów opublikowanych na koncie Antifa Brygada Warszawska (@zofia_sarnowska), w których sugerowano, że akcja została zaplanowana, a mieszkanie to pustostan służący do prowokacji.

 

Źródło: www.twitter.com

 

Zrzuty ekranu przedstawiające wpis z tego konta wykorzystano dalej do rozpowszechniania informacji o tym, jakoby za sytuację odpowiadała Antifa. 

Wszystko wskazuje jednak na to, że konto nie jest prowadzone przez działaczkę Antify z Warszawy. Skąd o tym wiemy? Post opublikowano w dniu 11 listopada w Gdańsku. Co więcej, konto istnieje od dłuższego czasu i w przeszłości udostępniało treści popierające różne sprzeczne światopoglądowo ugrupowania, zarówno konserwatywne, jak i lewicowe. Jego przykładowe, nieużywane już nazwy to: „STOP faszystom LGBT” czy też „Z. S-a Obywatelka RP-Frakcja Szymona Hołowni”. Konto to jest zatem wykorzystywane przy okazji różnych wydarzeń w celu oszukiwania internautów z różnych grup społecznych. Na podstawie pojawiających się tam wpisów nie można uznać, że to środowiska antyfaszystowskie stały za podpaleniem mieszkania. 

Kamera w sąsiedztwie balkonu miała potwierdzić prowokację? 

W sieci nie brakowało również sugestii, że o prowokacji świadczyła obecność kamery na balkonie nieopodal podpalonego mieszkania. W rzeczywistości jest to stały punkt wykorzystywany do nagrywania w czasie Marszu Niepodległości każdego roku, na co dość dosadnie zwrócił uwagę jeden z dziennikarzy portalu Onet, Kamil Dziubka, który w swoim tweecie napisał: 

 

Podsumowanie 

Podpalone mieszkanie wbrew doniesieniom nie było pustostanem. Sugestia, jakoby cała akcja była „ustawiona” przez środowiska antyfaszystowskie, również jest dezinformacją. Kontrowersyjne zdarzenia mogą być wykorzystywane w celu rozpowszechniania fałszywych informacji, prowadząc do pogłębiania polaryzacji społeczeństwa. Jeżeli zależy nam na unikaniu fałszywych treści w okresie szczególnych napięć, warto korzystać z oficjalnych i rzetelnych źródeł informacji. Jeżeli jednak trafimy na doniesienia, co do których nie mamy pewności, warto przyjrzeć się osobom odpowiedzialnym za rozsyłanie niepotwierdzonych treści, a także skonfrontować je z innymi doniesieniami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Wpłać, ile możesz

Na naszym portalu nie znajdziesz reklam. Razem tworzymy portal demagog.org.pl

Wspieram