Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Nie, rząd indyjski nie zanegował istnienia „indyjskiej” mutacji koronawirusa
Wypowiedź dotyczyła nazewnictwa, nie samego wariantu SARS-CoV-2.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Nie, rząd indyjski nie zanegował istnienia „indyjskiej” mutacji koronawirusa
Wypowiedź dotyczyła nazewnictwa, nie samego wariantu SARS-CoV-2.
6 czerwca 2021 roku na profilu facebookowym „GlosGminny.pl” pojawił się post, w którym możemy przeczytać, że rzekomo „Wariant indyjski to kolejna ściema. Mamy na to dowody”. Dołączono o niego odnośnik do wpisu na blogu kancelarii LEGA ARTIS, zatytułowanego: „Indyjski rząd wyjaśnia: nie ma indyjskiej mutacji COVID-19”. Treść informuje, że indyjski rząd miał „obalić bajkę o indyjskiej mutacji Corony”, zwracając się do mediów (w tym do platform mediów społecznościowych) o usunięcie treści o indyjskim wariancie SARS-CoV-2. Jego przedstawiciele mieli też powiedzieć, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w swoich rejestrach rzekomo nie ma „wariantu indyjskiego o nazwie B.1.617”. Artykuł powołuje się na „instrukcje ministerstwa (indyjskiego – przyp. Demagog), które nie zostały upublicznione, ale miały do nich dotrzeć agencje informacyjne, w tym Press Trust of India”. Jednakże tekst na blogu źle interpretuje apel indyjskiego rządu, przez co wprowadza w błąd odbiorców.
Wpis z bloga LEGA ARTIS był udostępniany na Facebooku, w tym na profilach i grupach takich, jak otwieraMY się I Polska, Grupa Telewizja wRealu24, Strażnicy Wolności i kilku innych.
Wielu internautów uznało treść wpisu za wiarygodny, a samą stronę potraktowało jako rzetelne źródło. Wpis pochodzi jednak z bloga, na którym jest wiele dezinformujących treści na temat pandemii COVID-19 czy wirusa SARS-CoV-2. Znajdziemy tam nieprawdziwe informacje o tym, że producenci szczepionek nie odpowiadają za swój produkt (co zdementowaliśmy w artykule „Szczepienia przeciw COVID-19 to nie «śmiertelny eksperyment»”) albo, że pandemia została zaplanowana przez „masonerię” (o podobnych teoriach spiskowych pisaliśmy wielokrotnie na łamach Demagoga). Treści te często przedostają się do mediów społecznościowych i są popularne w grupach, na których prezentowane są antyszczepionkowe teorie.
Rząd indyjski nie zanegował istnienia wariantu B.1.617. Nie chce natomiast, by mówiono o nim jako „indyjskim”
Wbrew treściom zaprezentowanym w tekście „Indyjski rząd wyjaśnia: nie ma indyjskiej mutacji COVID-19” nie jest prawdą, że wariant B.1.617. „nie istnieje”. O nocie do mediów wystosowanej przez rząd indyjski napisał między innymi serwis BBC. W artykule opublikowanym 22 maja 2021 roku możemy przeczytać, że faktycznie nakazał on platformom mediów społecznościowych usunięcie treści, które piszą o „indyjskim wariancie” koronawirusa. Instrukcja została wydana przez Ministerstwo Elektroniki i Technologii Informacyjnych i nie została podana do wiadomości publicznej. Jak podaje jednak BBC (za agencją AFP) rząd nie napisał, że wariant nie istnieje. Zaapelował, tylko aby nie posługiwać się terminem „indyjski wariant” argumentując, że w żadnym z oficjalnych raportów WHO wariant B.1.617 nie został określony tą nazwą. Sam wariant B.1.617 wspomniany jest w raportach po WHO i nie używa się w stosunku do niego określenia „wariant indyjski”.
W mediach funkcjonuje nie tylko określenie „wariant indyjski”, ale również „brytyjski” czy „afrykański”, odnoszące się do miejsc, w których po raz pierwszy zostały zaobserwowane. Naukowcy wskazują, że „wariant indyjski” to termin nieprecyzyjny. Jak napisała prof. Sharon Peacock, mikrobiolożka z Uniwersytetu w Cambridge: „Wariant był też nazywany »indyjskim«, co również nie powinno być rozpowszechniane, bowiem istnieją małe szanse, że będziemy w stanie dokładnie określić, gdzie wariant wystąpił po raz pierwszy”. Dla niektórych stosowane takiego nazewnictwa może wydawać się więc stygmatyzujące.
Rząd nie zanegował istnienia wariantu B.1.617, ale stara się kontrolować narrację na temat sytuacji pandemicznej w Indiach
Jak podaje BBC, w wystosowanej przez ministerstwo instrukcji miało się również pojawić zdanie: „Doszło do naszej wiadomości, że w sieci krąży fałszywe stwierdzenie sugerujące, że «indyjska odmiana» koronawirusa rozprzestrzenia się na świecie. Jest ono nieprawdziwe”. Wcześniejsze doniesienia prasowe mówiły, że rząd indyjski stara się kontrolować treści dotyczące pandemicznej sytuacji w kraju (o czym napisaliśmy w artykule „Druga fala COVID-19 mocno uderza w Indie. Wyjaśniamy przyczyny”). Pisano wręcz o cenzurze w mediach społecznościowych za szerzenie rzekomo fałszywych informacji na temat COVID-19.
Z artykułu Karan Deep Singh i Paula Mozura („As Outbreak Rages, India Orders Critical Social Media Posts to Be Taken Down”) opublikowanego przez „New York Times” możemy się dowiedzieć, że indyjski rząd zlecił Facebookowi, Twitterowi i Instagramowi zablokowanie ok. 100 postów, które krytycznie wypowiadały się na temat władzy i jej rządów w trakcie pandemii koronawirusa. W sieci funkcjonował też hasztag #ResignModi odnoszący się do aktualnego premiera Indii Narendry Modiego. Na krótki czas został on zablokowany przez Facebooka. Znany jest też przypadek opisany przez BBC, w którym mężczyzna był ścigany przez policję za opublikowanie tweeta, w którym prosi o butlę z tlenem dla swojego dziadka (nie napisał, z jakiego powodu jest mu potrzebna).
Indie są aktualnie na 142 miejscu (na 180 krajów) w Światowym Indeksie Wolności Prasy tworzonym przez Reporterów bez Granic.
Istnienie wariantu B.1.617 koronawirusa jest faktem naukowym
Jak już pisaliśmy na łamach Demagoga, wariant B.1.617 został zarejestrowany w bazie GISAID już w październiku 2020 roku – oznacza to, że po raz pierwszy mutacja wystąpiła jeszcze wcześniej.
Public Health England 7 maja 2021 roku skategoryzował grupę B.1.617.2 jako „variant of concern” (wariant wzbudzający obawy) ze względu na wzrost zakażeń tą mutacją koronawirusa. Aby wariant wirusa został zaklasyfikowany jako „variant of concern” musi spełniać określone kryteria, którymi są:
- wzrost transmisji lub inna szkodliwa zmiana w epidemiologii, i/lub
- zwiększenie zjadliwości wirusa lub zmiana obrazu klinicznego choroby, i/lub
- ucieczka przed odpornością pochodzącą z naturalnej infekcji, i/lub
- spadek skuteczności zdrowia publicznego lub klinicznych środków zaradczych, w tym szczepień, terapii w obecnym zastosowaniu klinicznym lub badań, jeśli efektów nie można łatwo złagodzić za pomocą standardowych, laboratoryjnych środków i przepisów.
Jako „variant of concern”, skategoryzował też tę grupę 24 maja 2021 roku European Centre for Disease Prevention and Control (ECDC) na podstawie nowych badań, które wykazują jej zwiększoną transmisję i pewien wpływ na skuteczność szczepionki (zwłaszcza po jednej dawce).
Jak wskazują badania Public Health England, aktualnie dopuszczone do użytku w Wielkiej Brytanii szczepionki mają wysoką skuteczność w ochronie przed tą mutacją SARS-CoV-2.
Podsumowanie
W czasie pandemii COVID-19 w sieci pojawia się wiele dotyczących jej informacji, które są fałszywe, albo brakuje im kontekstu, który pozwala na prawidłową interpretację zdarzenia. Do takiej należy artykuł na blogu kancelarii LEGA ARTIS.
Z wiarygodnymi informacjami na temat szczepionek na COVID-19 można zapoznać się na stronach Światowej Organizacji Zdrowia, Amerykańskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, Europejskiej Agencji Leków, a także w białej księdze pt. „Szczepienia przeciw COVID-19. Innowacyjne technologie i efektywność”, opracowanej przez inicjatywę Nauka Przeciw Pandemii.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter