Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Stany Zjednoczone dążyły do wojny w Ukrainie? Fake news!
Przebieg wydarzeń wskazuje na Rosję, która zaatakowała Ukrainę.
Stany Zjednoczone dążyły do wojny w Ukrainie? Fake news!
Przebieg wydarzeń wskazuje na Rosję, która zaatakowała Ukrainę.
Fake news w pigułce
- W sieci pojawił się film, w którym stwierdzono, że Stany Zjednoczone wywołały wojnę rosyjsko-ukraińską oraz protesty na Majdanie w 2013 roku.
- Wojna w Ukrainie to wynik wieloletniego konfliktu rosyjsko-ukraińskiego oraz ataku Rosji na suwerenny kraj.
- Nie ma dowodów na to, że to Stany Zjednoczone wywołały protesty na Majdanie.
W kontekście wojny w Ukrainie w sieci pojawia się antyamerykańska narracja, która nierzadko swoje źródło ma w dezinformacji rosyjskiej. Spotkaliśmy się już z tezami, że Stany Zjednoczone rzekomo sprowokowały atak Rosji na Ukrainę, albo że wywołały protesty na Majdanie w 2013 roku.
Podobne stwierdzenia można znaleźć w filmie, który pojawił się na fanpage’u GUN TV PL (to fragment dłuższego wywiadu, który dostępny jest na kanale o tej samej nazwie). Wypowiada się w nim dr Jarosław Hebda, przedstawiony jako „ekspert do spraw bezpieczeństwa”. Twierdzi on, że Stany Zjednoczone wywołały wojnę rosyjsko-ukraińską oraz protesty na Majdanie w 2013 roku. Jest to wniosek, na poparcie którego nie przedstawiono dowodów. Nie można uznać go za fakt.
Kto wypowiada się w materiale?
W filmie widzimy dr. Jarosława Hebdę, którego przedstawiono jako „eksperta do spraw bezpieczeństwa”. Specjalizuje się on w bezpieczeństwie osobistym, prowadzi szkolenia strzeleckie, jest również autorem książek na temat broni i walki wręcz.
Doktoryzował się w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie na Wydziale Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie znaleźliśmy żadnych publikacji naukowych jego autorstwa, których tematem byłyby stosunki międzynarodowe, zwłaszcza w odniesieniu do Ukrainy.
Stany Zjednoczone wywołały protesty na Majdanie w 2013 roku? Nie ma na to dowodów
W filmie pada stwierdzenie, że „Wywołanie Majdanu, […] co do tego mam pewność, że służby amerykańskie brały w tym udział” (czas nagrania 0:00). Wypowiadający się nie popiera tej opinii dowodami. Podobne tezy pojawiły się już w kontekście antyamerykańskiej dezinformacji, o tym pisaliśmy w jednej z naszych analiz. Wyrywają one omawiane protesty z kontekstu historycznego.
W Ukrainie w ciągu ostatnich lat doszło do wielu manifestacji prounijnych / prozachodnich, w tym do tzw. Euromajdanu, podczas którego protestowano przeciwko interesom rosyjskim w tym kraju. Według dezinformacyjnych treści, popularnych w tamtym okresie, zamieszki były rzekomo spowodowane działalnością służb zachodnich, m.in. CIA.
Serwis fact-checkingowy Politifact przeanalizował twierdzenie, że Stany Zjednoczone miały wydać 5 mld dolarów na podżeganie do protestów. W Polsce na tę informację powołał się Janusz Korwin-Mikke, jednak fact-checkerzy nie znaleźli wiarygodnych dowodów na przytoczone tezy.
Co się wydarzyło podczas protestów? Nie był to zamach stanu
W odpowiedzi na protesty ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz użył siły, co doprowadziło do eskalacji napięcia i gwałtownego rozszerzenia demonstracji. Szacuje się, że z woli obywateli podczas manifestacji w samym tylko Kijowie w ciągu jednego dnia (1 grudnia) na ulice wyszły setki tysięcy Ukraińców. Efektem tego było porzucenie urzędu i ucieczka Janukowycza z kraju, odwołanie go ze stanowiska przez ukraiński parlament i rozpisanie wcześniejszych wyborów prezydenckich.
Te wydarzenia są podstawą do dezinformacyjnej narracji o rzekomym zamachu stanu. Jak wyjaśnił Tadeusz A. Olszański, z Ośrodka Studiów Wschodnich:
„Wobec tego, że prezydent zbiegł (bo tak to trzeba nazwać), p.o. premier i większość ministrów przebywała w nieznanych miejscach, jedynym zdolnym do działania organem państwa pozostała Rada Najwyższa. […] Rada ponownie uchwaliła przywrócenie konstytucji z 2004 roku (poprzednio uczyniła to 21 lutego), podjęła uchwałę stwierdzającą, że prezydent „samowolnie usunął się od pełnienia obowiązków” i rozpisała przedterminowe wybory prezydenckie na 25 maja, wreszcie w trybie specjalnym zwolniła Julię Tymoszenko z więzienia. […]
Działania Rady Najwyższej nie były zamachem stanu. Choć część z nich była niezgodna z konstytucją, były to działania parlamentu o niepodważalnej prawomocności. Można co najwyżej mówić o „przewrocie parlamentarnym”. Dezercja prezydenta, brak premiera (odwołanego jeszcze w styczniu), absencja lub ucieczka licznych czołowych urzędników państwowych, a także postępująca dezorganizacja terenowych organów władzy stworzyła sytuację nadzwyczajną, wymagającą nadzwyczajnych środków zaradczych.
Wniosek, że Stany Zjednoczone wywołały protesty pomija cały kontekst i przebieg wydarzeń na Majdanie. Abstrahując od kwestii, czy takie protesty przysłużyły się polityce międzynarodowej Stanów Zjednoczonych i ich pozycji na światowej scenie politycznej – nic nie wskazuje na to, aby to Amerykanie obalili wtedy rząd na Ukrainie. Istnieją za to przesłanki, że w wydarzenia na Majdanie ingerowała strona rosyjska.
Przypadek Iranu nie jest dowodem na to, że podobne wydarzenia miały miejsce w Ukrainie
W historii mamy przypadek, w którym agenci CIA – Centralnej Agencji Wywiadowczej – mieli swój wpływ na obalenie rządów w innym państwie. W 1953 roku Amerykanie oraz Brytyjczycy byli zaangażowani w obalenie wybranego w demokratycznych wyborach irańskiego premiera Mohammada Mossadegha. CIA potwierdziło, że brało udział w zorganizowaniu protestów przeciwko Mossadeghowi. Efektem było przywrócenie do władzy szacha Mohammada Rezy Pahlawiego, który rządził do 1979 roku, czyli do sukcesu rewolucji islamskiej.
W 2013 roku odtajniono dokumenty dotyczące tej kwestii. To właśnie one są dowodem na to, że taka interpretacja wydarzeń w Iranie jest prawidłowa. Wcześniej, w 2009 roku, w Kairze potwierdził to prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Nie możemy mówić o podobnej sytuacji w Ukrainie.
Stany Zjednoczone dążyły do wojny w Ukrainie, aby „sprzątnąć” Chiny? To fałsz. Bezpośrednią przyczyną jest atak Federacji Rosyjskiej
Film przedstawia Stany Zjednoczone jako bezwzględnego gracza na arenie międzynarodowej: „Chodzilo o to, aby zantagonizować Zachód z Rosją, czy stworzyć podstawy do tego, co mamy dzisiaj na Ukrainie. Jeżeli Ameryce uda się Putina całkowicie zaangażować w wojnę z Europą – mam na myśli nie tylko Ukrainę mówiąc o Europie […] wtedy Ameryce będzie łatwiej zrobić porządek z Chinami” (czas nagrania 0:28). Prowadzący zauważa, że „w tym momencie mówisz o bardzo cynicznej grze, w której Polska jest kukiełką, a nie Stanach, które są partnerem naszym, pomocowym”. Gość zgadza się z nim sarkastyczną uwagą: „A miałeś nadzieję, że jest inaczej? Bo ja nie” (czas nagrania 1:25).
Teza, że wojnę wywołał rząd amerykański, oparta jest na domysłach. Fakty mówią o tym, że wojnę wywołał niesprowokowany atak Rosji.
W ostatnim czasie rosły napięcia związane ze zwiększoną aktywnością wojsk rosyjskich w pobliżu ukraińskich granic, a także niedawnym uznaniem niepodległości separatystycznych republik przez Rosję i udzieleniu im pomocy wojskowej w celu „stabilizacji” regionu. W kontekście tych wydarzeń obawiano się, że może dojść do ataku Rosji na Ukrainę – potwierdziły się one 24 lutego 2022 roku, kiedy pierwsze rosyjskie pociski dosięgnęły ukraińskich miast, m.in. stolicy kraju, Kijowa.
Polska „kukiełką USA”? Stwierdzenie wpisuje się w dezinformacyjną narrację
W Polsce pojawiły się już dezinformacyjne treści, których celem jest nastawienie społeczeństwa przeciwko krajom sojuszniczym NATO, w tym przeciwko Amerykanom. Mogą one również sugerować, że Polska nie prowadzi suwerennej polityki zagranicznej.
CBOS przeprowadził sondaże w sprawie opinii Polaków na temat działań podejmowanych przez społeczność międzynarodową wobec wojny na Ukrainie. Według nich:
- 91 proc. uważa, że powinno się wywierać naciski dyplomatyczne na Rosję,
- 91 proc. uważa, że powinno się całkowicie izolować Rosję politycznie i gospodarczo,
- 90 proc. uważa, że powinno się dostarczać Ukrainie sprzęt wojskowy i uzbrojenie.
Można zatem uznać, że działania polskiego rządu podjęte przeciwko Rosji są realizacją oczekiwań społecznych i polskiej racji stanu.
Sondaże wskazują również na fakt, że obecność wojsk NATO – w tym USA – na terenie Polski jest pozytywnie oceniana przez opinię publiczną. W badaniu z 2018 roku 56 proc. ankietowanych Polaków uznało, że zwiększy ona poziom bezpieczeństwa (nie zgadzało się z tym stwierdzeniem 4 proc. ankietowanych).
W 2022 roku (jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę) podobny sondaż dla Rzeczpospolitej przeprowadziło SW Research. Zapytano, jak – zdaniem ankietowanych – większa liczba żołnierzy USA w Polsce wpływa na bezpieczeństwo naszego kraju. 49,9 proc. respondentów oceniło, że wzmacnia to nasze bezpieczeństwo, 8,3 proc., że osłabia nasze bezpieczeństwo, a 20 proc., że nie ma na nie wpływu.
Konflikt rosyjsko-ukraiński nie zaczął się 24 lutego
Jak pisaliśmy w naszej analizie, przed wybuchem wojny doszło do wielu innych wydarzeń, które zaostrzały napięcie na linii Rosja-Ukraina. Po upadku ZSRR Ukraina stała się miejscem, gdzie ścierały się tendencje prozachodnie i prorosyjskie (wspierane przez Rosję).
W 2004 roku wybuchły protesty znane jako Pomarańczowa Rewolucja. Wywołał je wybór na prezydenta prorosyjskiego kandydata Wiktora Janukowycza w wyborach, które okazały się sfałszowane. Przeprowadzono ponowne głosowanie i wybrano Wiktora Juszczenkę, który obiecywał prozachodni kierunek rządów.
Na przełomie 2013 i 2014 roku wybuchły protesty z powodu niepodpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską przez prezydenta Wiktora Janukowycza. Stało się to w wyniku nacisków politycznych i ekonomicznych Władimira Putina. Co więcej, biorąc pod uwagę, że warunkiem udzielenia pomocy przez UE miało być przestrzeganie zasad demokratycznych, Janukowycz, aspirując raczej do przywództwa autorytarnego, odrzucił tę możliwość na rzecz zbliżenia ze Wschodem. Kiedy został odsunięty od władzy, w kraju do głosu coraz mocniej zaczęły dochodzić prorosyjskie ugrupowania domagające się uzyskania dużej autonomii, co przerodziło się w zamieszki, a następnie regularne walki.
Wiosną 2014 roku Krym, po przeprowadzeniu głosowania dotyczącego dołączenia do Federacji Rosyjskiej, został zaanektowany przez Rosję. Społeczność międzynarodowa uznała to za rażące naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy. Jeszcze tego samego roku separatyści ogłosili powstanie Donieckiej Republiki Ludowej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej i zawiązali konfederację.
Od tamtej pory konflikt Ukrainy z separatystami trwa nieprzerwanie. Głośną sprawą było pojawienie się na Krymie tzw. „zielonych ludzików”, których Departament Stanu USA zidentyfikował jako członków rosyjskich sił specjalnych. Władimir Putin również przyznał, że to żołnierze rosyjscy.
Jest różnica pomiędzy faktem a opinią
W przypadku omawianego filmu mamy do czynienia z opiniami lub wnioskami. Formułuje się je na założeniu, że Stany Zjednoczone chcą pozostać światowym hegemonem, a żeby tak było – muszą „posprzątać Chiny”. Na takiej podstawie budowana jest cała interpretacja ostatnich wydarzeń.
Pomija ona fakty, które komplikują tak proste wytłumaczenie: wcześniejsze nastroje antyrosyjskie i prounijne w Ukrainie, rolę Rosji w wojnach w Czeczenii, Gruzji czy Kosowie. Pomijając te elementy, można dojść do prostego wniosku: Stany Zjednoczone rzekomo wywołały wojnę w Ukrainie we własnym interesie. Jest to tylko interpretacja wydarzeń, która pozostanie poza sferą faktów, dopóki nie przedstawione zostaną odpowiednie dowody – tak jak w przypadku wspomnianych już wydarzeń w Iranie w 1953 roku.
Treści, które rzekomo potwierdzają, że to Ukraina zaczęła walki czy Stany Zjednoczone je sprowokowały, wpisują się w strategię rosyjskiej dezinformacji promującej pogląd, że Rosja podjęła działania obronne.
Podsumowanie
W sieci nierzadko opinie są brane za fakty. Interpretacja zdarzeń czy opinie kształtowane są na podstawie wiedzy i doświadczenia eksperta – im większą ma wiedzę, tym więcej czynników bierze pod uwagę.
W omawianym przypadku wniosek, że Stany Zjednoczone wywołały wojnę w Ukrainie czy protesty na Majdanie został sformułowany i wygłoszony bezpodstawnie, nie poparty dowodami. Nie wzięto też pod uwagę bardzo istotnego kontekstu, jakim są relacje rosyjsko-ukraińskie oraz zagraniczna polityka Rosji po upadku ZSRR. Komentarz taki może służyć antyamerykańskiej dezinformacji, która ma na celu np. zantagonizowanie stosunków Polski i Stanów Zjednoczonych.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter