Sprawdzamy wypowiedzi polityków i osób publicznych pojawiające się w przestrzeni medialnej i internetowej. Wybieramy wypowiedzi istotne dla debaty publicznej, weryfikujemy zawarte w nich informacje i przydzielamy jedną z pięciu kategorii ocen.
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Czy homoseksualność jest zaraźliwa?
Ten artykuł ma więcej niż 3 lata. Niektóre dane mogą być nieaktualne. Sprawdź, jak zmieniała się metodologia i artykuły w Demagogu.
Czy homoseksualność jest zaraźliwa?
Czytałem raport naukowy w „Science Magazine” z badania na 500 tysiącach osób deklarujących skłonności nieheteronormatywne. Wyszło, że co najwyżej od 8 do 25 procent z nich ma te skłonności z powodu odmienności genetycznych, a reszta to są albo uwarunkowania hormonalne, albo kulturowe. Czynniki kulturowe to efekty promowania tych skłonności. Po prostu homoseksualizm jest w znacznym stopniu zjawiskiem zaraźliwym. Twierdzenie, że płeć to jest kwestia wyboru, które staje się u nas modne, utrudnia dzieciom rozwój psychofizyczny.
- W 2019 roku w czasopiśmie „Science” opublikowane zostały wyniki badania genomów około 500 tys. osób, zgromadzonych w Biobanku Zjednoczonego Królestwa oraz zasobach amerykańskiej firmy 23andMe. Celem badania było określenia, jak genetyka wpływa na nieheteronormatywne zachowania seksualne.
- Z badania płynie wniosek sprzeczny z tym, co zasugerował ojciec Andrzeja Dudy. Badacze jednoznacznie potwierdzają, że istnieją genetyczne uwarunkowania wpływające na wybór partnerów seksualnych. Zwracają natomiast uwagę, że nie ma jednego „genu homoseksualności”. Zamiast tego na odczuwanie pociągu seksualnego do osób tej samej płci mają wpływ setki lub tysiące genów, przy czym każdy z nich robi to w niewielkim stopniu, a także czynniki środowiskowe.
- We wnioskach wskazano, że genetyka może odpowiadać za 8–25 proc. zachowań nieheteroseksualnych. Autorzy badania uważają, że resztę takich zachowań można wyjaśnić wpływami środowiskowymi, jak ekspozycja na hormony w czasie życia płodowego, a także pewnymi wpływami społecznymi w późniejszym życiu. Ponadto naukowcy wskazują, że rozróżnienie, czy pociąg seksualny do tej samej płci to efekt genetyczny czy środowiskowy (dziedziczny czy nabyty), jest niezwykle skomplikowane i nie poddaje się prostej kategoryzacji. W związku z tym za manipulację należy uznać przypisywanie pozostałych 75–92 proc. czynnikom kulturowym bądź hormonalnym.
- Wypowiedź Jana Dudy błędnie sugeruje również, że w całej populacji 500 tys. przebadanych osób u 8–25 proc. za zachowania homoseksualne odpowiadała genetyka, a w przypadku pozostałych osób była to kwestia uwarunkowań hormonalnych lub kulturowych. Wniosek ten jest niewłaściwy. Ustalenia badaczy należy interpretować w ten sposób, że u jednej homoseksualnej osoby genetyka odpowiada za jej preferencje seksualne w 8–25 proc.
Kontekst wypowiedzi
20 września w „Newsweeku” opublikowany został wywiad z Janem Dudą, radnym PiS i przewodniczącym Sejmiku Województwa Małopolskiego, a także ojcem prezydenta Andrzeja Dudy. Pierwsza część rozmowy dotyczyła sytuacji osób nieheteronormatywnych. Dziennikarka „Newsweeka” Renata Grochal przywołała uchwałę małopolskiego sejmiku, sprzeciwiającą się „promowaniu ruchów LGBT”, na co Duda odpowiedział:
„To był taki skrót myślowy, nam chodziło o propagandę ideologii gender – to pogląd, że można sobie dowolnie, na podstawie własnych odczuć, mniej lub bardziej przemyślanych, wejść w środowisko osób nieheteronormatywnych w nadziei, że będzie tam lepiej”.
W tym miejscu warto wyjaśnić jedną rzecz: gender i nieheteronormatywność nie są ze sobą tożsame ani nie wynikają z siebie nawzajem. Według słownika „gender” oznacza „zespół zachowań, norm i wartości przypisanych przez kulturę do każdej z płci”. Po drugiej stronie jest płeć biologiczna, czyli z języka angielskiego „sex”. Homoseksualność i pozostałe orientacje seksualne nie mają związku z płcią ani kulturową, ani biologiczną. Więcej na temat historii i zastosowania pojęcia „gender” piszemy w analizie wypowiedzi Jakuba Kuleszy.
W dalszej części tej wypowiedzi Jan Duda stwierdził, że zamiast promować wybór w kwestii identyfikacji seksualnej, powinno się „wykorzystywać predyspozycje biologiczne, by osiągnąć to, czego większość z nas chce, czyli mieć ciepły dom, dzieci, rodzinę”. Renata Grochal zareagowała na te słowa, przypominając, że „homoseksualizm to nie choroba i nie da się go przepracować lub wyleczyć”.
W odpowiedzi Duda wskazał na artykuł z czasopisma naukowego „Science Magazine”, z którego ma wynikać, że u zdecydowanej mniejszości homoseksualistów pociąg seksualny do osób tej samej płci wynika z uwarunkowań genetycznych. U reszty osób homoseksualność jest efektem wpływów hormonalnych lub kulturowych. Chodzi o artykuł pt. „Large-scale GWAS reveals insights into the genetic architecture of same-sex sexual behavior” opublikowany w sierpniu 2019 roku.
Badanie odbiło się echem w środowisku naukowym ze względu na rzucenie nowego światła na wiedzę o związku genetyki z nieheteroseksualnością. O publikacji pisały również polskie media, m.in. „Gazeta Wyborcza”, Nauka w Polsce oraz „Tygodnik Powszechny”. Badanie stało się również przedmiotem wywiadu przeprowadzonego przez Katolicką Agencję Informacyjną z dr. hab. Wojciechem Draganem.
Co wykazało badanie?
Naukowcy od dłuższego czasu sądzili, że geny częściowo wpływają na orientację seksualną. Jedno z badań wykazało, że bliźnięta jednojajowe częściej dzielą orientację seksualną niż bliźnięta dwujajowe lub rodzeństwo adoptowane. Naukowcy sugerowali też, że za homoseksualność u mężczyzn odpowiada jeden odcinek na chromosomie X. Badania te były jednak w większości przeprowadzane na małych próbach i skupiały się głównie na mężczyznach. Utrudniło to naukowcom wykrycie wielu wariantów genetycznych związanych z orientacją seksualną. Więcej badań dotyczących tego zagadnienia można znaleźć w filmie „Czy homoseksualizm można mieć w genach?” na kanale Uwaga! Naukowy bełkot na YouTubie.
Autorzy artykułu opublikowanego w „Science” postanowili przebadać związki między genetyką a preferencjami seksualnymi na szerszą skalę. Przebadali genomy około 500 tys. osób, zgromadzone w Biobanku Zjednoczonego Królestwa oraz zasobach amerykańskiej firmy 23andMe. Dawcami były osoby między 40. a 70. rokiem życia. Zespół współpracował z naukowcami behawioralnymi, a także konsultował się z przedstawicielami środowiska LGBT+. Było to jak dotąd największe w historii badanie dotyczące związków między genetyką a zachowaniami homoseksualnymi.
Naukowcy zbadali nie tylko same genomy, ale też dane z ankiet dotyczących zachowań seksualnych, wypełnionych przez uczestników. Badanych zapytano, czy kiedykolwiek odbyli stosunek seksualny z osobą tej samej płci. Osoby, których genomy pochodziły od firmy 23andMe, zapytano dodatkowo o to, do której płci czują większy pociąg. Takich osób było jednak mniej (ok. 15 tys.).
Zespół badaczy zidentyfikował pięć genów powiązanych z twierdzącą odpowiedzią na pytanie o doświadczenia seksualne z osobami tej samej płci. Dwa z tych genów były wspólne dla mężczyzn i kobiet, dwa były charakterystyczne tylko dla mężczyzn, a jeden znaleziono wyłącznie u kobiet. Wspomniane geny znajdowały się w chromosomach niezwiązanych z dziedziczeniem płci. Co ciekawe, geny te są blisko związane z genami odpowiedzialnymi za wyczuwanie zapachów i smaków, które naukowcy wiążą z pociągiem seksualnym. U mężczyzn występowanie tych genów powiązano ponadto z łysieniem, co wskazuje na związek występowania zachowań homoseksualnych z hormonami płciowymi takimi jak testosteron.
Kiedy naukowcy połączyli wszystkie warianty, które zmierzyli w całym genomie, oszacowali, że genetyka może wyjaśnić od 8 do 25 proc. zachowań nieheteroseksualnych. Jak czytamy, resztę z nich można wyjaśnić wpływami środowiskowymi, począwszy od ekspozycji na hormony w macicy po oddziaływanie społeczeństwa w późniejszym życiu.
Jak wyjaśnia prof. Jacek Kubiak, który wyniki badania skomentował dla „Gazety Wyborczej”, zidentyfikowane przez naukowców „geny – działając w trakcie życia płodowego, kiedy kształtuje się system nerwowy człowieka – mogą tworzyć sprzyjające dla takiego lub innego utrwalania się przyszłych skłonności, różnego zresztą typu, modyfikacje środowiska rozwoju płodu”.
Innymi słowy, informacji o orientacji seksualnej danej osoby nie da się wywnioskować wyłącznie na podstawie jej genomu – należy wziąć pod uwagę również wpływy środowiskowe, takie jak chociażby hormony i przeciwciała występujące w organizmie matki, oddziałujące na dziecko w okresie płodowym.
Jakie z tego płyną wnioski?
Dr Andrea Ganna, jeden z członków zespołu badawczego, twierdzi, że:
„Podobnie jak w przypadku innych cech behawioralnych, takich jak osobowość, nie ma jednego »genu homoseksualności«. Zamiast tego wydaje się, że na zachowania seksualne osób tej samej płci oddziałują setki lub tysiące genów, z których każdy ma niewielki wpływ”.
Wbrew słowom Jana Dudy z wyników badania nie płynie wniosek, że homoseksualność nie jest genetyczna, a tożsamość seksualną kształtują przede wszystkim czynniki kulturalne. Naukowcy wskazują jedynie, że rozróżnienie, czy pociąg seksualny do tej samej płci to efekt genetyczny czy środowiskowy (dziedziczny czy nabyty), jest niezwykle skomplikowane i nie poddaje się prostej kategoryzacji.
Jak przekonuje Benjamin Neale (sam będący gejem), który przewodniczył badaniom, homoseksualność „jest wpisana w nasze geny i jest częścią naszego środowiska. To część naszego gatunku i część tego, kim jesteśmy”. Naukowiec wyraźnie sprzeciwia się również wykorzystywaniu jego publikacji przez ludzi, którzy twierdzą, że bycie homoseksualistą to wybór i którzy opowiadają się za taktykami takimi jak terapia konwersyjna.
Dotychczasowe badania nie wykazały związków pomiędzy orientacją homoseksualną a doświadczeniami społecznymi. Zagadnienie to opisujemy szerzej w analizach wypowiedzi Zbigniewa Ziobry i Janusza Korwin-Mikkego. Na początku analizy wspomnieliśmy też, że do wyników badania przedstawionych w „Science” odniosła się Katolicka Agencja Informacyjna, która przeprowadziła wywiad z dr. hab. Wojciechem Draganem z Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzący powołał się na komentarze „niektórych” osób, że „skoro orientacja seksualna nie jest kwestią genów, a wpływ na nią mają uwarunkowania środowiskowe, uprawnione wydaje się proponowanie jakichś form terapii konwersyjnej homoseksualizmu”.
Ekspert wypowiedział się na temat takich praktyk negatywnie:
„Jednoznacznie mogę powiedzieć, że nie. Te badania nic nie mówią o jakichkolwiek uwarunkowaniach społecznych orientacji seksualnej, więc chociażby z tego względu wyników tych badań nie możemy łączyć z jakimikolwiek próbami takich terapii. Najważniejsze jednak jest to, że nie ma skutecznych terapii reparatywych i wiele danych naukowych pokazuje wręcz szkodliwość tego typu prób. Środowiska terapeutyczne traktują je jako pseudoterapie”.
O zakazanie w Polsce terapii konwersyjnych prowadzonych na osobach homoseksualnych wystąpił również w październiku ubiegłego roku Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Z kolei Polskie Towarzystwo Seksuologiczne już w 2016 roku podkreślało, że „orientacja seksualna nie podlega możliwości dowolnego kształtowania zgodnie z kulturowo – społecznymi oczekiwaniami, nie jest kwestią wyboru lub mody”.
Aby upewnić się, że wnioski z badania nie zostaną błędnie zinterpretowane, jego autorzy opracowali wraz z przedstawicielami środowisk LGBT+ i specjalistami ds. komunikacji naukowej stronę internetową, która przedstawia wyniki – a także ich ograniczenia – używając wrażliwego, pozbawionego żargonu naukowego języka.
Krytyka badania
Po opublikowaniu wyników badania w środowisku naukowym pojawiły się również głosy krytyczne. Prof. William Rice z Uniwersytetu Kalifornijskiego zauważył, że autorzy zadali niewłaściwe pytanie w ankiecie skierowanej do osób, których genomy były badane. Zdecydowana większość osób otrzymała bowiem pytanie tylko o to, czy odbyła kiedykolwiek stosunek seksualny z osobą tej samej płci, co wyklucza osoby homo- i biseksualne, które do tej pory nie uprawiały seksu z przedstawicielami swojej płci.
I na odwrót – osoba heteroseksualna, która doświadczyła stosunku z osobą tej samej płci, była zaliczana do grupy osób wykazujących skłonności homoseksualne, mimo że wcale nie musi ich posiadać.
Rice pochwalił jednak wysiłek naukowców, wskazując, że „duża część populacji” nie jest wyłącznie heteroseksualna, osoby te „chcą zrozumieć, kim są i dlaczego czują się w ten sposób”. Z kolei Michael Bailey z Northwestern University żałował, że nie zapytano osób, których dane pobrano z Biobanku, do której z płci czują większy pociąg (o tę kwestię zapytano jedynie osoby, których dane pochodziły z zasobów 23andMe).
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter