Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Aborcja, zamrażarka i nieobecności Tuska. Podsumowanie pierwszego roku Sejmu X kadencji
Minął rok X kadencji Sejmu, którego obrady początkowo przyciągnęły uwagę milionów Polaków. Z czasem zainteresowanie zaczęło jednak spadać. Obecna opozycja podnosi głosy, że parlament przestał pracować. Posłowie PiS aktywnie kontrolują rząd, składając liczne interpelacje. Z tym że ich liczba jest sprytnie zawyżona. Statystyki podbija m.in. sztuczna inteligencja.
fot. Wikimedia commons / Kancelaria Sejmu RP / Creative Commons Attribution 2.0 / Modyfikacje: Demagog
Aborcja, zamrażarka i nieobecności Tuska. Podsumowanie pierwszego roku Sejmu X kadencji
Minął rok X kadencji Sejmu, którego obrady początkowo przyciągnęły uwagę milionów Polaków. Z czasem zainteresowanie zaczęło jednak spadać. Obecna opozycja podnosi głosy, że parlament przestał pracować. Posłowie PiS aktywnie kontrolują rząd, składając liczne interpelacje. Z tym że ich liczba jest sprytnie zawyżona. Statystyki podbija m.in. sztuczna inteligencja.
Rekordową liczbę wyświetleń (4 mln) zgromadziły na YouTubie nagrania z grudniowych obrad Sejmu, gdy ważyły się losy wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Polacy masowo zaczęli śledzić, co dzieje się w stolicy przy ul. Wiejskiej, a warszawska Kinoteka zorganizowała nawet seanse z transmisji sejmowych. Obrady oglądało się jak serial na Netfliksie – z czego narodziło się słowo „sejmflix”.
Internetowym hitem stały się przemówienia marszałka Hołowni, które szybko doczekały się humorystycznych przeróbek na TikToku. Na fali popularności Sejm dostał od YouTube’a srebrny przycisk (za 100 tys. subskrybentów). Pod koniec grudnia 2023 roku – z wynikiem ponad 680 tys. subskrypcji – kanał Sejm RP przebijał popularnością wszystkie parlamentarne kanały w Europie.
W 2024 roku nowych subskrybentów przybyło stosunkowo mało – obecnie jest ich 724 tys. Wydaje się, że entuzjazm społeczny opadł. Obrady Sejmu śledzi w internecie zdecydowanie mniej osób. W wielu przypadkach transmisje z poszczególnych dni nie przekraczają 100 tys. wyświetleń.
Sejm przestał pracować? Liczba ustaw mniejsza niż zwykle
Wśród obecnej opozycji pojawiają się głosy, że Sejm nie działa na najwyższych obrotach. „Sejm przestał pracować, prawie w ogóle nie uchwala ustaw. Hołownia zamienił to miejsce pracy w medialny cyrk” – uważa europoseł PiS Patryk Jaki [czas nagrania 02:22]. Na wolne tempo pracy zwracały uwagę także szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka i posłanka PiS Agata Wojtyszek. Co na to liczby?
W ciągu roku Sejm uchwalił 87 ustaw. Dla porównania: w pierwszym roku prac Sejmu dwóch poprzednich kadencji, gdy większość miał PiS, przyjęto 112 i 189 ustaw. Więcej ustaw uchwalił też Sejm VI, V i IV kadencji (odpowiednio 192, 167 i 184 ustawy).
Trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy Sejm obradował tyle samo czasu. Ostatni rok to 21 posiedzeń trwających łącznie 67 dni. Podczas pierwszego roku poprzedniej kadencji posłowie obradowali krócej – przez 51 dni na 20 posiedzeniach. Więcej czasu na sali obrad spędziła izba niższa VIII kadencji, która przez 12 miesięcy odbyła 29 posiedzeń trwających 78 dni.
Krok w dobrą stronę? Okaże się w przyszłym roku
Mniejsza liczba uchwalonych ustaw według niektórych nie jest niczym złym. Pod koniec zeszłego roku Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego zwróciła uwagę, że problemem może być zbyt szybkie przyjmowanie ustaw. W konsekwencji brakuje czasu na wypowiedzi posłów, wysłuchanie interesariuszy, poznanie opinii ekspertów i rzetelną dyskusję (s. 2).
Jak wynika z najnowszej aktualizacji „Barometru Prawa” – projektu firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton, monitorującego zmiany w polskiej legislacji – w I. połowie 2024 roku produkcja prawa w Polsce była najniższa od 24 lat. Przez połowę 2023 roku opublikowano prawie 20 tys. stron ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych. W analogicznym okresie tego roku – nieco ponad 4 tys.
Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton, określa ostatni czas okresem „gwałtownej stabilizacji systemu prawnego”. Pod koniec zeszłego roku, wobec rekordowych objętości nowych przepisów, mówił: „Obywatelom, w tym przedsiębiorcom, przydałby się oddech”.
Jednocześnie Wróblewski nie wyklucza, że obecne spowolnienie to tylko efekt zmiany władzy. Dopiero kolejne lata pokażą, czy utrzyma się ono na dłużej.
Projekty ustaw, którym nadano bieg. Najwięcej złożył rząd
Warto mieć na uwadze, że nie wszystkie uchwalone ustawy przygotował rząd lub obecna większość sejmowa. Była to jednak zdecydowana większość. Jak wspomnieliśmy, Sejm przyjął 87 ustaw, przy czym łącznie pracował nad 230 projektami. Aż 64 z uchwalonych ustaw to projekty rządowe. Tylko jeden z nich, dotyczący górnictwa, przygotował rząd Mateusza Morawieckiego.
Ogólnie największa grupa projektów, którymi zajął się Sejm, pochodzi z Rady Ministrów – to 105 druków. Wśród nich znajdziemy cztery projekty rządu Mateusza Morawieckiego. Do prac sejmowych skierowano także trzy projekty z pałacu prezydenckiego. Żadnego z nich do tej pory Sejm nie przyjął.
Wśród 13 projektów obywatelskich udało się uchwalić trzy: o finansowaniu in vitro, o rencie wdowiej i o rencie socjalnej. Podkreślmy, że 10 z tych 13 inicjatyw obywatele złożyli jeszcze w IX kadencji. Przeszły one na X kadencję, bo w przeciwieństwie do innych projektów tego typu projekty nie podlegają zasadzie dyskontynuacji.
Przedłużające się prace nad projektami poselskimi
Najciekawiej się robi, gdy spojrzymy na projekty poselskie. Sejm zajął się łącznie 96 projektami, które wyszły z inicjatywy posłów. Najwięcej z nich (51) przypada na kluby poselskie wchodzące w skład koalicji rządzącej.
Do tej pory uchwalono 19 projektów poselskich. Niemal wszystkie pochodzą od koalicji rządzącej – dokładnie 18. Tylko jedną uchwaloną ustawę zaproponowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Dotyczy ona świadczenia dla byłych sołtysów.
Co z pozostałymi projektami? Z 33 projektów wniesionych przez PiS, którym nadano numer druku, Sejm odrzucił dwa (2, 3), a pozostałe znajdują się w grupie 69 nieodrzuconych i niewycofanych projektów poselskich, czekających na pierwsze lub drugie czytanie w Sejmie albo na stanowiska sejmowych komisji.
Wśród projektów poselskich, na dalszy ciąg prac, najdłużej – bo ponad 300 dni – czekają propozycja ustanowienia Narodowego Dnia Powstania Zamojskiego, złożona przez PiS, i projekt wpisania do kalendarza Dnia Gabriela Narutowicza, złożony przez Lewicę. Ponad 280 dni czekają projekty KO i PiS o objęciu oświadczeniami majątkowymi małżonków oraz projekt Lewicy o legalizacji aborcji.
Część projektów oczekuje na numer druku. To głównie projekty PiS
Marszałek Hołownia w pierwszym dniu obrad nowego Sejmu zapowiadał: – Z gabinetu marszałka z hukiem wyjedzie zamrażarka (s. 28). Jeśli jednak przyjąć szeroką definicję tego pojęcia, w której mieści się powolne procedowanie ustaw, to na podstawie wyżej przedstawionych faktów można stwierdzić, że „zamrażarka” ciągle działa.
Zgodnie z węższą definicją w „zamrażarce” sejmowej znajdują się te projekty, którym nie nadano numeru druku. Nie miały one przez to szansy trafić pod obrady Sejmu. Obecnie takich projektów ustaw, nie licząc już wycofanych, jest 39, z których to większość (28), przesłali posłowie opozycji: PiS, Konfederacji i Kukiz15. Dziewięć pochodzi z Lewicy, Polski2050 i PSL, a jeden z sejmowej Komisji do Spraw Petycji.
Najdłużej, od listopada 2023 roku, na nadanie numeru druku czeka projekt PiS, który miał przedłużać VAT 0 proc. na podstawowe produkty spożywcze do połowy 2024 roku. Od stycznia 2024 roku czekają m.in. projekty PiS i Kukiz15 o spółdzielniach rolniczych i paszach oraz projekt samego PiS o funkcjonariuszach Krajowej Administracji Skarbowej.
Konsultacje i opinie nie usprawiedliwiają Marszałka Sejmu
Z każdym z projektów, którym nie nadano numeru druku, coś się dzieje – czeka na opinie sejmowego Biura Legislacyjnego, jest w trakcie konsultacji społecznych lub ma zostać oceniony przez różne urzędy i instytucje. Niektóre potrzebują uzupełnienia uzasadnienia.
Na koniec IX kadencji Sejmu w podobnej sytuacji było ponad 290 projektów, a na koniec VIII kadencji – ponad 50. One również były kierowane do opinii, konsultacji lub uzupełnienia.
To właśnie te liczby brano pod uwagę do obliczenia rozmiaru „zamrażarek”, w czasach gdy sejmową większość posiadała Zjednoczona Prawica. Na tej samej podstawie można dziś uznać, że sejmowa „zamrażarka” mieści obecnie blisko 40 projektów.
Aborcja dzieli koalicję
„Zamrażarkę sejmową zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię” – tak posłanka Anna Maria Żukowska z Lewicy podsumowała stosunek marszałka Hołowni do projektów dotyczących przerywania ciąży (s. 14). W podsumowaniu pierwszego roku nowego Sejmu warto podkreślić, że nie każdy projekt wolno procedowany lub odrzucony to inicjatywa opozycji.
A to za sprawą braku porozumienia między ugrupowaniami koalicyjnymi – np. w przypadku aborcji. W Sejmie X kadencji nie było większości, która uchwaliłaby ustawę dopuszczającą przerywanie ciąży do 12. tygodnia jej trwania. Zarówno projekty Lewicy, jak i KO trafiły w kwietniu 2024 roku do specjalnej komisji.
Nadzwyczajna komisja sejmowa do rozpatrzenia projektów ustaw dotyczących przerywania ciąży zajmuje się także projektem Trzeciej Drogi przywracającym tzw. kompromis aborcyjny. Pracowała ona także nad projektem Lewicy znoszącym kary za pomoc w aborcji.
Tylko ten ostatni projekt wrócił z komisji na sejmową salę obrad – w lipcu 2024 roku odrzucono go głosami PiS, Konfederacji, Kukiz15 i PSL. Posłowie Lewicy, KO i Polski2050 złożyli go ponownie, a w listopadzie Sejm znów go skierował do komisji. Podsumowując, na przyjęcie lub odrzucenie wciąż czekają cztery projekty w sprawie aborcji.
Nie tylko aborcja. Co jeszcze poróżniło koalicjantów?
W większości sejmowej nie ma zgody także w innych tematach. Polska 2050 chciałaby zliberalizować zasady prowadzenia handlu w niedziele, czemu sprzeciwia się Lewica. Projekt obecnie jest na etapie pracy w komisji.
Lewica sprzeciwia się również obniżeniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, co proponuje Polska 2050. W tej sprawie podzielone jest także największe ugrupowanie – KO. Projekt, który firmuje Ryszard Petru, nie doczekał się jeszcze pierwszego czytania w Sejmie.
Prezydent pokrzyżował szyki koalicji. Weto razy cztery
Podczas planowania prac sejmowych nad ustawami obecna koalicja rządząca musi brać pod uwagę, że zgodnie z art. 122 ust. 5 konstytucji każdą z nich może zawetować prezydent. Andrzej Duda dwukrotnie skorzystał z prawa weta w stosunku do projektów poselskich – odesłał do Sejmu m.in. ustawę uznającą mowę śląską za język regionalny.
Prezydent Duda zawetował także ustawę likwidującą komisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007–2022. Przepisy z 2023 roku, powołujące tę komisję, określano mianem „lex Tusk” z powodu obawy, że mają być one wymierzone w ówczesnego lidera opozycji. Zdaniem prezydenta, komisja wypełnia lukę w systemie bezpieczeństwa państwa. Mimo to 29 listopada 2023 roku Sejm odwołał jej członków.
Prezydent zawetował ponadto dwa projekty rządowe. Nie zgodził się na podpisanie ustawy okołobudżetowej na 2024 rok, w której przewidziano 3 mld zł na media publiczne, oraz ustawy dotyczącej pigułki „dzień po”, która miała być dostępna bez recepty dla osób powyżej 15. roku życia. Tu również, jak w przypadku „lex Tusk” rząd znalazł obejście i pozwolił na sprzedaż pigułek na recepty farmaceutyczne.
Opozycja z największą liczbą interpelacji
Praca posłów nie ogranicza się do uchwalania ustaw. Zgodnie z art. 192 regulaminu Sejmu każdy z nich może złożyć do członków Rady Ministrów interpelację w ważnych sprawach związanych z polityką państwa.
PiS jest ugrupowaniem, które złożyło najwięcej interpelacji poselskich. Nie powinno to dziwić, ponieważ jest to największe ugrupowanie opozycyjne. Analogicznie na koniec IX kadencji, gdy PiS miał większość w Sejmie, najwięcej interpelacji pochodziło ze strony KO.
PiS jest bardziej aktywny w interpelacjach w porównaniu z drugą najliczniejszą partią opozycyjną, Konfederacją, także w przeliczeniu na jednego posła. W klubie PiS średnio na jedną osobę przypada ponad 17 interpelacji, a w Konfederacji: 12. Te liczby mogą jednak zakłamywać rzeczywisty poziom zaangażowania ugrupowań. Dlaczego?
Nabijanie interpelacji za pomocą sztucznej inteligencji
Sejmowym liderem w składaniu interpelacji jest Dariusz Matecki z klubu PiS, który złożył ich 537. Do tej liczby można mieć jedno „ale” – 125 z 537 interpelacji dotyczy efektów rządowego Programu Inwestycji Strategicznych. Różnią się one od siebie jedynie nazwą gminy, powiatu lub miasta, gdzie miały być realizowane projekty. Poseł Matecki powielił to samo zapytanie dla 103 gmin, 18 powiatów i 3 miast.
Daniel Milewski z PiS, drugi w tym zestawieniu, na 329 interpelacji zadał – tylko 21 marca 2024 roku – 67 pytań pokrywających się z treścią 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej. Ponadto Milewski z dużym prawdopodobieństwem do części interpelacji złożonych w czerwcu, a było ich ponad 200, wykorzystał sztuczną inteligencję.
Na trzecim miejscu znalazł się Michał Woś z PiS z 243 interpelacjami. 68 z nich, podobnie jak w przypadku Dariusza Mateckiego, dotyczy Programu Inwestycji Strategicznych. Poseł powielił je na tej samej zasadzie. Najwięcej interpelacji według tego schematu (152) złożył Zbigniew Hoffmann z PiS. W końcowym zestawieniu 168 interpelacji dało mu 7. miejsce.
Posłowie najczęściej zabierający głos. Na czele Konfederacja
Statystyk mierzących aktywność poselską jest więcej. Jedną z nich jest liczba wystąpień na posiedzeniach Sejmu. W przypadku 31 posłów jest ona równa lub większa niż liczba dni w których obradował Sejm (67). Tylko jedenastu parlamentarzystów ma ich na koncie ponad sto.
Najczęściej głos zabierał poseł Konfederacji Witold Tumanowicz (271 razy). Tuż za nim plasuje się Jarosław Sachajko z Wolnych Republikanów (z 235 wystąpieniami). Na podium znaleźli się nie tylko posłowie opozycji – trzecie miejsce zdobył Tadeusz Tomaszewski z Lewicy.
Czwartą co do wielkości liczbą wystąpień może pochwalić się Grzegorz Braun. W jego wypadku licznik zatrzymał się na 182 i już się nie zwiększy, z racji tego, że polityk Konfederacji został europosłem. W pierwszej dziesiątce znalazło się łącznie czterech polityków koalicji rządzącej i sześciu – z opozycji.
Głosowania na posiedzeniach Sejmu. Tusk nieobecny na ponad połowie z nich
12 spośród 460 posłów było obecnych na wszystkich głosowaniach w Sejmie, a tych było łącznie ponad 1000. Do grupy 12 posłów z największą frekwencją zaliczają się wyłącznie członkowie klubów koalicji rządzącej: 10 z KO i po jednym z Lewicy i z Trzeciej Drogi. Ponad 380 posłów może wykazać się udziałem w głosowaniach przekraczającym 90 proc. i tylko siedmioro spadło poniżej 60 proc.
Co z frekwencją w przypadku najbardziej rozpoznawalnych polityków? Z tym jest różnie. Najgorszy wynik ma Donald Tusk, który opuścił ponad połowę głosowań. Premierowi wytykały to media, a europoseł PiS Piotr Müller nazywał go „leniem patentowanym”. Odpowiadał poseł PO Zbigniew Konwiński, zwracając uwagę na liczne obowiązki szefa rządu.
Lider największego sejmowego klubu, Jarosław Kaczyński, był obecny na 91 proc. głosowań. Większą frekwencję niż Kaczyński mieli Włodzimierz Czarzasty oraz Szymon Hołownia – obaj ponad 99 proc. Wynik bliski 98 proc. osiągnął lider partii Razem Adrian Zandberg. Natomiast Władysław Kosiniak-Kamysz uczestniczył w prawie 90 proc. głosowań.
Względnie często w głosowaniach brał udział Krzysztof Bosak (96 proc.). Rzadziej głosował Sławomir Mentzen, obecny w 73 proc. przypadków. Paweł Kukiz, obecnie w kole Wolni Republikanie, osiągnął podobny wynik: 75 proc. Częściej w głosowaniach brał udział Marek Jakubiak, szef tego koła (84 proc. głosowań).
Większość Polaków nie ocenia Sejmu dobrze. Czy ma do tego podstawy?
Według ostatniego badania CBOS w październiku 2024 roku działalność Sejmu oceniło dobrze 36 proc. ankietowanych. Oznaczało to spadek o 2 p.p. względem września 2024 i o 5 p.p. względem końca zeszłego roku. Analitycy CBOS zauważają, że ocena Sejmu zależy głównie od preferencji partyjnych. Być może jednak jest coś w wynikach pracy izby niższej, co może zniechęcać do pozytywnej oceny.
Nie wiadomo jak ocenić wynik w postaci liczby uchwalonych ustaw. Było ich mniej niż w poprzednich kadencjach. Być może przyczyniła się do tego wciąż działająca w Sejmie „zamrażarka”, szczególnie pojemna dla projektów opozycji. Problemy sprawia grożący wetem prezydent, a koalicjantom niekiedy trudno się porozumieć. Niektórzy jednak oceniają, że nadmierna i zbyt szybka produkcja prawa nie jest dobra.
Imponujące liczby mogliśmy zauważyć w złożonych interpelacjach. Co prawda część z nich była tworzona na zasadzie kopiuj-wklej lub generowana przez sztuczną inteligencję. Nie o wysiłek włożony w przygotowanie interpelacji jednak chodzi, lecz o wykorzystanie tak uzyskanych informacji w praktyce.
AI i skróty klawiszowe nie pomogą, gdy posłowie chcą wykazać się częstym zabieraniem głosu na posiedzeniach i frekwencją podczas głosowań. Niewielu może się pochwalić wieloma wystąpieniami, ale zdecydowana większość głosuje z regularnością przekraczającą 90 proc. Nieczęsto głosuje premier Tusk, co można teoretycznie tłumaczyć licznymi obowiązkami. Choć trzeba pamiętać, że np. Mateusz Morawiecki, gdy był jednocześnie posłem i premierem, głosował częściej.
Przygotowanie grafik i pomoc w obliczeniach: Sylwia Szołucha
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter