Strona główna Analizy Debata publiczna w lipcu. Mamy oko na manipulacje polityków

Debata publiczna w lipcu. Mamy oko na manipulacje polityków

Jak politycy wykorzystują bieżące wydarzenia, aby wpływać na wyborców? Które tematy generują najwięcej sporów i niemerytorycznych dyskusji? Jakie zachowania obniżają jakość debaty publicznej? Startujemy z nowym cyklem, w którym co miesiąc będziemy opisywać przykłady technik manipulacyjnych stosowanych przez polityków.

Debata publiczna w lipcu. Mamy oko na manipulacje polityków

Jak politycy wykorzystują bieżące wydarzenia, aby wpływać na wyborców? Które tematy generują najwięcej sporów i niemerytorycznych dyskusji? Jakie zachowania obniżają jakość debaty publicznej? Startujemy z nowym cyklem, w którym co miesiąc będziemy opisywać przykłady technik manipulacyjnych stosowanych przez polityków.

„Po czym poznać, że polityk kłamie? Po tym, że otwiera usta” – piszecie często pod naszymi postami w mediach społecznościowych. Na co dzień sprawdzamy wypowiedzi polityków, zgodne i niezgodne z prawdą, jednak manipulacje polityczne nie sprowadzają się tylko do błędnego przedstawiania danych.

Przed wyborami warto być wyczulonym na różne rodzaje manipulacji, w tym na te emocjonalne i językowe. Psują one jakość debaty publicznej w równym stopniu co dezinformacja i fake newsy. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu, jakie chwyty manipulacyjne są wykorzystywane w trwającej kampanii wyborczej. 

Będziemy to robić cyklicznie, co miesiąc. Zaczynamy od przeglądu wypowiedzi polityków z lipca. Ostrzegamy, że niektóre z tych wypowiedzi zawierają określenia uznawane powszechnie za obraźliwe lub stanowiące mowę nienawiści.

Pięć najważniejszych tematów lipca

Na wstępie należy zaznaczyć, że raport dotyczy głównych elementów polskiej debaty publicznej, a nie wszystkich poruszanych kwestii. Pod lupę wzięliśmy najważniejsze tematy, którymi żyła polska polityka w lipcu 2023 roku. Były to:

  • pożar składu chemikaliów pod Zieloną Górą,
  • zamieszki we Francji i kwestia imigracji,
  • przypadek pani Joanny z Krakowa i aborcja,
  • relacje polsko-ukraińskie w obliczu rocznicy zbrodni wołyńskiej,
  • prawa osób LGBTQ+.

Więcej o metodologii wykorzystanej do opracowania raportu przeczytasz na jego końcu.

Kłótnia o śmieci

Spytaliśmy Was niedawno na Instagramie o to, jakie tematy, Waszym zdaniem, generują najwięcej manipulacji wśród polityków. Klimat i ochrona środowiska były jednymi z najczęstszych odpowiedzi. Nic dziwnego: w drugiej połowie lipca debatę polityczną zdominował temat pożaru w Przylepie – dzielnicy Zielonej Góry. Pożary zdarzają się regularnie, ale w tym przypadku ogień opanował nielegalne składowisko niebezpiecznych śmieci. 

Strażacy jeszcze walczyli z pożarem, gdy politycy zdążyli już przejść do medialnej ofensywy. W mediach tradycyjnych i internetowych zaczęły pojawiać się pierwsze oskarżenia: kto jest odpowiedzialny za pożar, dlaczego nielegalne składowisko nie zostało zlikwidowane i czyja to wina?

Problem istniał zarówno za poprzednich, jak i za obecnych rządów. NIK informował o nim już w maju br. Mimo to w debacie rzadko mogliśmy usłyszeć propozycje, jak wyjść z tego impasu. Zamiast tego Zielona Góra ponownie stała się okazją do międzypartyjnych sporów.

„Mafia śmieciowa” i „partia odpadów”, czyli o szukaniu kozła ofiarnego

Politycy Zjednoczonej Prawicy winą za problem obarczali Platformę Obywatelską. „Zrobili z Polski wysypisko śmieci dla całej Europy. Polska w czasach Tuska była rajem dla mafii śmieciowych. Dziś hipokryci z PO, którzy wydawali zgody na toksyczne składowiska jak to w Zielonej Górze, bezczelnie atakują. A powinni przeprosić i zapłacić ze swojej kasy za szkody! – przekonywał Janusz Kowalski na platformie X (dawny Twitter). Ten sam jeszcze kolejnym tweecie skrót PO rozwinął jako „Partia Odpadów”. Wtórował mu premier z hasłem „Partia Oszustów”.

Adwersarze nie pozostali dłużni. Już wkrótce do rządu przypisana została łatka „śmieciowej mafii”. Hasło to pojawiło się nawet na oficjalnym profilu Platformy.

„Pozwalaliście tym mafiom śmieciowym szaleć”, czyli o przerzucaniu odpowiedzialności

Do ciekawej wymiany zdań doszło między Izabelą Leszczyną i Olgą Semeniuk-Patkowską w programie „Kawa na ławę”. Leszczyna, podobnie jak w poście na X, zauważyła:

„Przez siedem lat tak naprawdę pozwalaliście tym mafiom śmieciowym szaleć i wwozić do Polski śmieci właściwie…”.

Wiceminister skontrowała to, powracając do przyjętej narracji: „Za zgodą starostów i prezydentów miast”. Mowa o samorządowcach związanych z PO. Co ciekawe, w tym samym programie doradca prezydenta Dudy, Paweł Sałek, przekonywał o tym, że podobny problem występuje nie tylko w Polsce, a wina powinna spaść na kraje, które eksportują śmieci, oraz na Unię, która im to umożliwia. Zabrakło tu autorefleksji, że aby ktoś mógł eksportować, to ktoś musi się zgadzać na import.

Politycy opozycji słusznie zauważyli, że choć to PiS jest u władzy, to obóz rządzący próbuje przerzucić na nich odpowiedzialność. Jak podkreśliła posłanka Lubnauer: „Po 8 latach rządu, PIS dalej myśli, że jest w opozycji i można wszystko zrzucić na rząd Tuska”. W ferworze politycznego sporu i doszukiwania się winnych zapomniano o najważniejszym, czyli o pomysłach na rozwiązanie problemu. Pożar pod Zieloną Górą został ugaszony, ale setki nielegalnych wysypisk nadal stanowią zagrożenie.

„Przebrał się diabeł w ornat”, czyli o zmianie tematu

Do ciekawej wymiany zdań na temat nielegalnych wysypisk doszło na platformie X. Przemysław Czarnek podkreślił sukcesy swojej partii w tym zakresie, a jednocześnie uderzył w środowisko Platformy Obywatelskiej. Tym razem nie szło jednak o poprzednie rządy, a o niedawną aferę w warszawskim ratuszu.

Minister edukacji wspomniał o przypadku „najbliższego współpracownika wiceprzewodniczącego PO”, czyli sekretarza Włodzimierza K. Mowa o osobie podejrzanejkorupcję i wykorzystywanie wpływów przy ustawianiu kontraktów z Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania. W reakcji na to posłanka Lubnauer skwitowała: „W edukacji nic nie wychodzi, wiec minister @CzarnekP wchodzi na temat śmieci”.

Nie negujemy, że jest to istotna sprawa. Korupcja wymaga potępienia. Mimo to trudno zauważyć jej związek z importem śmieci i nielegalnymi wysypiskami. To typowa zmiana tematu i odwrócenie uwagi, czyli technika znana jako „whataboutism”. Z tego zabiegu, w odniesieniu do przykładu warszawskiego ratusza, skorzystała również Mirosława Stachowiak-Różecka na antenie TVP: „Jeśli chodzi o mafie śmieciowe, to odsyłam do warszawskiego ratusza, 5 mln łapówki”, a w Radiu ZET słuchaczy do tematu Warszawy odsyłał Marek Suski.

Francja w ogniu, a Polska mierzy się z tematem imigracji

Mocnym echem w polskiej debacie publicznej poniósł się temat imigracji. Już w czerwcu rozpoczęła się dyskusja dotycząca unijnej polityki w tym zakresie. W UE trwają prace nad paktem migracyjnym oraz nad tzw. mechanizmem solidarności, który polegałby m.in. na relokacji migrantów.

W ankiecie przyznaliście, że temat migracji generuje wiele nieporozumień w polityce. Pojawiły się także głosy, że w tej sprawie politycy często odwołują się do niemerytorycznych lub manipulacyjnych argumentów. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej tej sprawie na przykładach.

Temat przybrał na sile w lipcu. Politycy związani z partią rządzącą krytycznie wypowiadali się o pomyśle Unii Europejskiej i przekonywali o zagrożeniach, które wiążą się z imigracją. W międzyczasie we Francji trwały zamieszki na tle społecznym, klasowym i rasowym. To dostarczało paliwa antyimigranckim głosom w polskiej debacie.

„Oglądamy wstrząśnięci sceny z brutalnych zamieszek”, czyli o wywoływaniu strachu

Do tej retoryki przyłączył się także Donald Tusk, który zarzucił rządowi niespójność. Jak zauważył, z jednej strony rząd przeciwstawia się unijnej polityce i przyjmowaniu migrantów, a z drugiej – to za rządów PiS przyjechało do Polski najwięcej osób z państw muzułmańskich.

Na łamach Demagoga zweryfikowaliśmy statystyki przedstawione przez Tuska, ale teraz chcemy zwrócić również uwagę na niemerytoryczne chwyty, które zastosował w swoim filmie. Przede wszystkim rozpoczyna on dyskusję od przywołania brutalnych zamieszek we Francji, po czym od razu przechodzi do tematu muzułmanów przybywających do Polski. To jest wykorzystywanie stereotypów, łączących islam i migrantów z przemocą, w celu wywoływania strachu u odbiorców

„Kluczowe fakty zostały pominięte”, czyli o zaufaniu do mediów i szukaniu spisku

Z przeanalizowanej przez nas bazy tweetów polityków wynika, że Krzysztof Bosak odpowiadał za ¾ postów bezpośrednio dotyczących wydarzeń w Paryżu oraz za ¼ wszystkich tweetów na temat Unii Europejskiej. Lider Konfederacji przekonywał o tym, jak dużym problemem jest dotychczasowa polityka migracyjna Francji. 

To nie koniec. Jego zdaniem problem jest szerszy i ideologiczny, czego przejawem ma być przemilczanie tematu w mediach głównego nurtu. Nie jest to prawdą, co nawet wypomniano mu w komentarzach pod postem. Podkreślał, że w kontekście francuskich wydarzeń pomijany jest istotny kontekst „cywilizacyjno-etniczno-religijny”.

Co więcej, w kolejnym tweecie polityk przekonywał, że w mediach dąży się do rozmydlenia tematu. Jego zdaniem dyskusję o różnicach cywilizacyjnych między Francuzami i imigrantami zastępuje się dyskusjami o rasizmie i różnicach klasowych. Pominął przy tym fakt, że wśród protestujących często znajdowały się osoby mieszkające we Francji od kilku pokoleń. 

Wypowiedzi Bosaka nosiły znamiona podkopywania zaufania do mediów, a w ich miejsce oferował „nieoficjalne” i niepotwierdzone informacje. Niepowoływanie się na źródła to kolejne szkodliwe zjawisko w debacie publicznej, zwłaszcza gdy rzuca się tak silne twierdzenia jak to, że prezydent Francji zabrania policji się bronić i rzekomo pozwala na eskalację zamieszek. Media społecznościowe rządzą się swoimi prawami: czytelnicy portalu X niewątpliwie zapamiętają emocjonującą treść, ale już nie będą pamiętać, że nie zostało przywołane żadne źródło.

„Nie chcemy Paryża w Polsce”, czyli o syndromie oblężonej twierdzy

W czasie gdy Prawo i Sprawiedliwość dążyło do zorganizowania referendum w tej sprawie, politycy Konfederacji krytycznie wypowiadali się o całej polityce unijnej, która miała ich zdaniem doprowadzić do zamieszek na francuskich ulicach.

Rok temu Donald Tusk pogratulował Emmanuelowi Macronowi zwycięstwa w wyborach. Wspomniał, nawiązując do swoich ambicji wygrania polskich wyborów, że już niedługo nadejdzie dzień, gdy „będziemy mieli Paryż w Europie”. Grzegorz Braun odnalazł ten tweet i utożsamił zwyczajową wymianę uprzejmości z obecnymi wydarzeniami w Paryżu, żeby skrytykować prounijną politykę. W podobnym tonie swój atak w stronę Tuska skierował minister Czarnek: „Jak to szło Panie @donaldtusk? „Paryż w Warszawie”?”.

Padło tu pojęcie „multi-kulti”. Chętnie korzysta z niego także Krzysztof Bosak. Nie ma ono określonej definicji, za to często pojawia się w wypowiedziach krytykujących dążenia do integracji imigrantów. To tzw. psi gwizdek, czyli metoda polegająca na użyciu kodowanego lub sugestywnego języka w przekazach politycznych w celu uzyskania poparcia określonej grupy. Nacechowane stereotypami hasło trafia do wybranych osób (tak jak dźwięk z gwizdka), a inni mogą go nie usłyszeć lub nie zrozumieć.

Umacnianie granic rasowych i etnicznych oraz utrwalanie podziałów my–oni to w polityce przejaw syndromu oblężonej twierdzy. Antagonizmów można szukać zarówno pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami, Polakami a imigrantami, jak i w samej Francji między „Francuzami” a „przedstawicielami wrogiej populacji”, którzy zdaniem Bosaka nienawidzą Francji. Mowa o podsycaniu w społeczności poczucia zagrożenia, aby następnie zdobyć popularność na jednoczeniu ludzi przeciwko wyimaginowanemu wrogowi. 

Wołyń i powrót dyskusji o Ukrainie

11 lipca miała miejsce rocznica tzw. krwawej niedzieli. Przed 80 laty ukraińscy nacjonaliści zaatakowali Polaków w 99 miejscowościach przedwojennego województwa wołyńskiego na Kresach. W latach 1943–1945 zginęło od 80 do 120 tys. Polaków.

Większość opcji politycznych zgodnie nawoływała tego dnia do uczczenia ofiar. Choć politycy podkreślali winę Ukraińców, to jednak w większości zwracali uwagę na potrzebę pokojowego wyjaśnienia historii ludobójstwa i szukania pojednania z Ukrainą

– Te rany […] można leczyć tylko na fundamencie pełnej prawdy o tamtym czasie, o tamtych okrutnych zbrodniach, które trwały przecież przez kilka lat, co też trzeba podkreślić, najpierw pod okupacją niemiecką, później pod okupacją radziecką, sowiecką. I tylko w oparciu o ten fundament prawdy możemy zbudować przyszłe pojednanie – mówił premier Mateusz Morawiecki podczas obchodów rocznicowych.

„Stop banderyzacji Polski”, czyli o antyukraińskiej propagandzie

W podobnym duchu hołd ofiarom rzezi wołyńskiej składało wielu polityków opozycji, m.in. Borys Budka, Szymon HołowniaWładysław Kosiniak-Kamysz. Jedynym ugrupowaniem, które wyłamało się z tych działań, była Konfederacja. 

Partia ta jest znana z wykorzystywania zbrodni wołyńskiej – a przede wszystkim postaci Stepana Bandery, przywódcy ukraińskich nacjonalistów – do rozpowszechniania antyukraińskich treści, na co wielokrotnie, na łamach Demagoga, zwracał uwagę Łukasz Grzesiczak, autor raportów o antyukraińskiej propagandzie.

Szczególnie aktywny na tym polu jest Grzegorz Braun. Poseł często posługuje się określeniami „ukrainizacja” i „banderyzacja” Polski, których przejawem ma być m.in. uprzywilejowane traktowanie ukraińskich uchodźców.

Nie inaczej było 11 lipca. Grzegorz Braun w jednym z tweetów udostępnił fragment swojego sejmowego przemówienia i oznaczył go hasztagiem #StopBanderyzacjiPolskiejRacjiStanu. W innym wpisie z tego dnia użył hasztagu #StopUkrainizacjiPolski.

„Podnosimy ryzyko, że zbrodnia zostanie powtórzona”, czyli o sianiu lęku

Jeszcze dobitniejszym przykładem antyukraińskiej propagandy w wydaniu Grzegorza Brauna jest jego przemówienie z 9 lipca. Poseł wprost zasugerował w nim, że zbrodnia wołyńska może się powtórzyć. I to pomimo tego, że strona ukraińska przeprosiła za tę tragedię (choć nigdy wprost nie nazwała rzezi ludobójstwem).

– Jeśli tej sprawy w należyty sposób nie umieścimy na stałe w naszej pamięci historycznej i kalendarzu działań naszego państwa, to wydatnie podnosimy ryzyko, że ta zbrodnia zostanie bezkarnie powtórzona – straszył podczas konferencji prasowej, gdy przemawiał na tle baneru z hasłem „Stop ukrainizacji Polski”. Następnie stwierdził, że „Polak musi czuć się bezpieczny we własnym kraju”. 

Grzegorz Braun stojący w gronie kilku osób na tle flag, baneru i Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie

Grzegorz Braun przemawia na tle baneru z hasłem „Stop ukrainizacji Polski”, wykorzystywanym przez Konfederację w antyukraińskiej propagandzie, 7 lipca 2023 roku. Zrzut ekranu z kanału Janusz Jaskółka/YT

Konfederacja buduje strach nie tylko wizją powtórzenia zbrodni wołyńskiej. Partia regularnie wymienia takie zagrożenia ze strony Ukraińców jak rzekomo przynoszone przez nich choroby czy nadmiar udzielanego im wsparcia socjalnego ze strony rządu. 

Ugrupowanie stworzyło nawet program zatytułowany „Stop Ukrainizacji Polski”, w którym proponuje m.in., by warunkiem przyznania prawa stałego pobytu i nabywania polskiego obywatelstwa przez osoby z Ukrainy była „deklaracja potępienia zbrodniczej tradycji Bandery, OUN i UPA”.

Sprawa pani Joanny z Krakowa i powrót sporu o aborcję

W naszej instagramowej ankiecie kilkukrotnie zwróciliście uwagę na prawa kobiet. Kwestia ta wciąż wywołuje żywe dyskusje. Jednym z tematów, które w lipcu poruszyły opinię publiczną, była sprawa pani Joanny z Krakowa

Kobieta zażyła tabletki poronne, ponieważ ciąża zagrażała jej zdrowiu. Po tym, jak źle się poczuła, zadzwoniła do swojej psychiatry. Lekarka wezwała pogotowie i policję. Pani Joanna została przesłuchana, zarekwirowano jej laptopa oraz telefon w celu ustalenia, kto przekazał jej tabletki. Policjantki kazały kobiecie również kucać i kaszleć. Sprawę nagłośniła telewizja TVN.

„Urzekająca wizja polskiej kobiety”, czyli o umniejszaniu

Przeciwnicy aborcji szybko zaczęli obracać całą sytuację przeciwko pani Joannie. Jedną z takich osób był Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. 25 lipca na portalu X nazwał kobietę „proaborcyjną aktywistką” oraz „aktywistką LGBT”. Udostępnił również przykłady zdjęć, na których jest ona wystylizowana m.in. na mężczyznę czy Matkę Boską. 

Aktywizm związany z aborcją czy z prawami osób LGBT+ został przedstawiony jako coś negatywnego. Nie tylko ma to spotęgować stygmatyzację i niechęć do pani Joanny, ale też ma umniejszyć jej krzywdę. „Kontrowersyjna” działalność pani Joanny ma również uzasadniać, dlaczego nie warto angażować się w jej sprawę, w tym uczestniczyć w Marszu miliona serc, zaplanowanym na 1 października. 

To wydarzenie było wykorzystywane również do atakowania Donalda Tuska, który jest pomysłodawcą marszu. Janusz Kowalski dwukrotnie, 2024 lipca, używał na portalu X hasztagów odwołujących do marszu w połączeniu ze stylizowanymi zdjęciami pani Joanny, w tym raz z wykorzystaniem wizerunku Tuska. 

„PiS szuka pomocy wagnerowców”, czyli o odbijaniu piłeczki

Lider opozycji nie pozostał jednak dłużny. Tusk wykorzystał Marsz miliona serc do ataku na rząd w związku z jego domniemanymi planami ogłoszenia stanu wyjątkowego po tym, jak Wagnerowcy znaleźli się na terytorium Białorusi. Miałoby to umożliwić przesunięcie wyborów parlamentarnych na inny, bardziej dogodny dla rządzących termin.

W związku z tym 30 lipca Tusk napisał: „Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy”. Przerzucanie się tym, kto jest bardziej prorosyjski, jest jedną z popularniejszych w ostatnim czasie technik manipulacyjnych.

Powiązanie kwestii Wagnerowców ze sprawą Pani Joanny nie nie ma większego uzasadnienia, ponieważ tych spraw nic nie łączy. Przede wszystkim jednak zabieg ten sprawia wrażenie, że Tusk wykorzystuje współczucie, jakie budzi sytuacja kobiety, do ataku na przeciwników politycznych

Takie odbijanie piłeczki doprowadziło do sytuacji, w której politycy oskarżali się nawzajem o to, kto i co wykorzystuje do celów politycznych. Henryk Kowalczyk na antenie TVN24 wprost oskarżył Tuska o „wykorzystywanie ludzkiego nieszczęścia”. – Tusk […] zwołuje jakiś marsz. To obrzydliwe. […] Po trzech miesiącach próbuje się odgrzać wydarzenie, by wykorzystać je do celów politycznych. Trzy miesiące ta sprawa nikomu nie przeszkadzała, teraz przeszkadza komuś? – pytał były już minister rolnictwa (czas nagrania 3:22).

„Imbecyl”, czyli o obrażaniu przeciwników

Aborcja wywołuje skrajne emocje również po stronie opozycji, przez co debata na ten temat nierzadko traci merytoryczny charakter. Warto przytoczyć tweeta Barbary Nowackiej z 19 lipca, w którym posłanka nazwała Marka Suskiego… imbecylem

Powód? Poseł PiS stwierdził w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, że Polska ma najbardziej liberalne przepisy dotyczące przerywania ciąży. Nie jest to prawda (niedawno pisaliśmy, że prawo aborcyjne bardziej restrykcyjne od polskiego występuje w pojedynczych państwach europejskich). Nie uzasadnia to jednak stosowania inwektywów wobec przeciwnika politycznego. 

Innym przykładem takiego zachowania są słowa Adriana Zandberga z 13 lipca, z wywiadu w Radiu ZET. Polityk Lewicy wypowiedział się o Konfederacji, którą przyrównał do talibów. – To są talibowie, którzy chcą ograniczać prawa kobiet, którzy nie cierpią kobiet. Chcą nasze siostry, nasze dziewczyny wsadzać do więzienia za przerywanie ciąży – mówił Zandberg.

Kampania przeciwko LGBTQ+ trwa

LGBTQ+ i domniemana seksualizacja dzieci, dokonywana rzekomo przez tę społeczność, są jednymi z tematów stale powracających w debacie publicznej. Wielokrotnie zwracaliście na niego uwagę w ankiecie na Instagramie. Dzieje się to jednak w różnym natężeniu. Ponieważ w lipcu dyskusje polityczne zdominowały inne zagadnienia, odniesień do środowiska LGBTQ+ nie było dużo. Mimo to odnotowaliśmy kilka szkodliwych przykładów, które warto przytoczyć. 

„Obronimy polskie dzieci”, czyli o straszeniu krzywdą dzieci

Jednym z polityków najbardziej krytykujących społeczność LGBTQ+ jest Janusz Kowalski. Poseł Suwerennej Polski w lipcu kilkukrotnie odnosił się do tego tematu – tym razem przede wszystkim w kontekście opolskiego Marszu Równości, który odbył się w sobotę 8 lipca. Wydarzenie zostało objęte patronatem prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, a na tamtejszym ratuszu zawisła tęczowa flaga.

To nie spodobało się Januszowi Kowalskiemu. Poseł (wybrany zresztą w jednym z opolskich okręgów) 8 lipca na portalu X oskarżył opolski urząd miasta o „afirmację groźnej dla dzieci ideologii LGBT”. Później polityk odwoływał się do tego tematu jeszcze przez jakiś czas. 10 lipca stwierdził, że opolski ratusz zastąpił polską flagę tęczową, choć wywieszenie symbolu LGBTQ+ miało chwilowy charakter, a na stronie urzędu na co dzień w ogóle nie wisi polska flaga.

Kowalski pisał o opolskim Marszu Równości jeszcze 30 lipca – trzy tygodnie po wydarzeniu. Po raz kolejny w emocjonalny sposób odniósł się do konieczności obrony polskich dzieci.

„Kosztem niezamożnych rodzin”, czyli o wyciąganiu brudów z przeszłości

W jednym z tweetów (dokładnie w tym z 8 lipca) Kowalski odniósł się również do samego Wiśniewskiego i przypomniał mu tzw. aferę mieszkaniową sprzed roku. Prezydent Opola przyznał się wówczas do tego, że kupił dwa mieszkania od Opolskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego po preferencyjnych cenach. Kowalski podkreślił dodatkowo, że Wiśniewski posiada mieszkania „kosztem niezamożnych rodzin”.

Choć sprawa mieszkań Wiśniewskiego nie ma związku z Marszem Równości, odwołanie się do niej ma na celu wzmocnienie negatywnego obrazu gospodarza Opola i wzmożenie niechęci do niego. 

„Dewianci i sodomici”, czyli o mowie nienawiści

Drugą postacią, która na polskiej scenie politycznej najaktywniej walczy z „ideologią LGBT+”, jest Grzegorz Braun. Wypowiedzi posła Konfederacji są jeszcze bardziej nienawistne i agresywne niż w przypadku Janusza Kowalskiego. 

28 lipca, kiedy podczas posiedzenia Sejmu debatowano nad nowelizacją ustawy Prawo oświatowe (tzw. Lex Czarnek), Braun stwierdził: „Nie chcemy, żeby dewianci, promotorzy dewiacji, ostentacyjni zawodowi sodomici uczyli nasze dzieci tolerancji”. 

W dalszej części mówił o polskiej szkole zagrożonej „jeśli nie przez drapieżców, którzy po prostu chcą mieć swobodniejszy dostęp do dzieci i nieletnich i dlatego dążą do rozmycia granic zdrowego rozsądku, tolerancji, to przez ideologów, którzy wykorzystują sodomitów jako zaginionym lumpenproletariat światowej rewolucji”.

„Kocham normalną Polskę”, czyli o wydumanym zagrożeniu

Wroga postawa wobec osób LGBTQ+ jest charakterystyczna dla polskiej prawicy. Nieheteronormatywność jest przedstawiana przez polityków PiS i Konfederacji nie tylko jako zagrożenie dla konserwatywnego modelu rodziny oraz dzieci, lecz także jako coś nienormalnego

Dobitnie świadczy o tym tweet Janusza Kowalskiego, który 10 lipca (a zatem w czasie swojej nagonki na opolski ratusz) napisał: „Miss »nowoczesnej « Holandii został facet”. W konkursie nie zwyciężył mężczyzna, lecz transpłciowa kobieta Rikkie Valerie. Kowalski podsumował tweeta słowami: „Kocham normalną Polskę!”. 

Czy są podstawy, by uważać nieheteronormatywność za „nienormalną”? Zdecydowanie nie. Wielokrotnie rozprawialiśmy się z różnymi mitami dotyczącymi osób LGBTQ+, np. o tym, że wychowywanie przez pary jednopłciowe wywołuje negatywne skutki psychologiczne u dzieci. Możesz zapoznać się z analizami wypowiedzi Zbigniewa ZiobryJanusza Korwin-Mikkego, a także przeczytać nasz tekst o pięciu fałszywych narracjach nt. społeczności LGBT+ obecnych w Europie.

Metodologia

Tym razem nie patrzymy na to, co weryfikowalne

Zazwyczaj w pracy factcheckingowej skupiamy się na wypowiedziach odwołujących się do faktów. Mowa o takich stwierdzeniach, które da się sprawdzić i ocenić jako prawdziwe lub fałszywe. 

Tym razem pod uwagę wzięliśmy wypowiedzi, które zazwyczaj pomijamy, ponieważ są opiniami lub odwołują się do nieweryfikowalnych kwestii. Zwróciliśmy szczególną uwagę na techniki manipulacji takie jak:

  • my–oni, syndrom oblężonej twierdzy,
  • wywoływanie strachu i innych skrajnych emocji,
  • kozioł ofiarny,
  • argumenty ad personam,
  • niepowoływanie się na źródła,
  • celowe unikanie odpowiedzi,
  • wyolbrzymienia.

Na naszym profilu na Instagramie zapytaliśmy o opinię również Was, naszych czytelników. Byliśmy ciekawi, przy jakich kwestiach najczęściej zauważacie manipulacje, ucieczki od konkretnych odpowiedzi lub podejrzane wypowiedzi polityków.

Skąd wzięliśmy dane?

W raporcie opieramy się na dwóch głównych kanałach, którymi politycy komunikują się ze swoimi wyborcami: media tradycyjne oraz media społecznościowe.

W przypadku pierwszego ze źródeł na potrzeby codziennej pracy redakcyjnej prowadzimy monitoring polskich mediów. Wykorzystujemy zapisy najważniejszych programów z udziałem polityków w radiu i w telewizji oraz stenogramy z posiedzeń sejmowych. Przez ostatni miesiąc zebraliśmy przykłady dyskusji, które szczególnie zwróciły naszą uwagę pod kątem jakości debaty.

Portal X i najważniejsze tematy

Natomiast jednym z najpopularniejszych kanałów komunikacji politycznej jest obecnie X (dawniej Twitter). Na potrzeby analizy wybraliśmy 20 osób ze świata polityki – posłów i posłanki, ministrów, liderów partii sejmowych i pozasejmowych. Na warsztat wzięliśmy wszystkie posty napisane przez nich w lipcu 2023 roku. 

Przy wyborze za kryterium wybraliśmy aktywność polityka, czyli to, czy często wypowiada się na portalu X. Zależało nam na uwzględnieniu wszystkich najważniejszych głosów obecnych w polskiej polityce.

Debata publiczna z jakościowego punktu widzenia

W naszym zbiorze danych znalazły się wpisy internetowe oraz zapisy dyskusji politycznych prowadzonych w radiu i w telewizji. Tekst z nagrań pozyskaliśmy za pomocą narzędzia do audiodeskrypcji Descript.

Do przeprowadzenia analizy wybraliśmy tematy najważniejsze z perspektywy redakcji factcheckingowej. Ponadto bazę tematyczną wzbogaciliśmy o sprawy szczególnie bliskie naszym czytelnikom, a o których powiedzieliście nam w przeprowadzonej ankiecie. Efektem wielu dyskusji w naszym zespole była lista słów kluczowych. Stała lista jest uaktualniana o dodatkowe hasła w zależności od istotnych wydarzeń w wybranym miesiącu.

Skorzystaliśmy z pakietu MAXQDA Analytics Pro 2022. To jedno z najpopularniejszych narzędzi służących do badań w metodologii jakościowej i mieszanej. Za jego pomocą możliwe jest gromadzenie, analizowanie i porównywanie dużych zbiorów danych jakościowych (tekstów lub wywiadów). Słowa kluczowe umożliwiły stworzenie kodów, za pomocą których etykietowaliśmy zbiór danych.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!