Informujemy o najważniejszych wydarzeniach ze świata fact-checkingu.
Rok wojny w Strefie Gazy: masowe tworzenie treści strategią w wojnie informacyjnej?
W ciągu ostatniego roku w sieci opublikowano ogromną ilość treści na temat wojny w Strefie Gazy. To wcale nie oznacza, że jesteśmy lepiej poinformowani.
fot. Shutterstock / Modyfikacje: Demagog
Rok wojny w Strefie Gazy: masowe tworzenie treści strategią w wojnie informacyjnej?
W ciągu ostatniego roku w sieci opublikowano ogromną ilość treści na temat wojny w Strefie Gazy. To wcale nie oznacza, że jesteśmy lepiej poinformowani.
Pierwsze dni eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego wyglądały następująco: w sobotę, 7 października 2023 roku, Hamas przeprowadził atak na Izrael. Siły Obronne Izraela (IDF) odpowiedziały niemal od razu ostrzałem rakietowym na Strefę Gazy (inwazja naziemna rozpoczęła się kilka tygodni później, po rajdach przygotowawczych). 10 października przedstawiciele platformy X poinformowali, że przez weekend w serwisie pojawiło się ponad 50 milionów postów na temat ataku Hamasu.
Według artykułu opublikowanego na stronie magazynu „Foreign Affairs” wojna w Gazie przynosi ogromne ilości danych publikowanych w sieci w czasie rzeczywistym. Jest ich o wiele więcej niż treści dotyczących innych konfliktów zbrojnych, w tym inwazji Rosji na Ukrainę. Czy masowe generowanie treści może być strategią w wojnie informacyjnej?
50 milionów i o wiele więcej
Wspomniane już 50 milionów to liczba wpisów opublikowanych jedynie przez dwa dni od ataku, i to wyłącznie na jednej platformie mediów społecznościowych. 7 października 2024 roku minęło już 366 dni od początku eskalacji, a platform, na których można publikować własne przemyślenia na temat konfliktu izraelsko-palestyńskiego i jego eskalacji, jest w internecie znacznie więcej.
Oznacza to, że odbiorcy mają do czynienia z ogromem treści, co może utrudniać nie tylko moderację, lecz także ich analizę czy weryfikację.
Na temat wojny w Strefie Gazy publikuje się różne materiały: opinie, komentarze, osobiste spostrzeżenia pełne emocji, wyrazy wsparcia czy relacje – w tym również medialne. Te ostatnie stanowią oczywistą mniejszość: liczba podmiotów publikujących jest w tym przypadku ograniczona w porównaniu z treściami publikowanymi przez indywidualnych użytkowników.
Jaką część przekazów stanowią dezinformacja i fałszywe treści?
Wśród milionów wpisów znajdują się również te, które zawierają informacje fałszywe, niepotwierdzone, wprowadzające w błąd. Należy założyć, że część z nich to dezinformacja, czyli treści, których celem jest wprowadzenie odbiorców w błąd albo wywarcie na nich wpływu. Nie mamy pewności, jaki ułamek wszystkich wpisów stanowią tego typu przekazy, do ilu odbiorców docierają oraz czy ich cel został osiągnięty.
W nieprzerwanym nurcie poszatkowanych informacji czasem można wychwycić fałszywe narracje. Nie inaczej było w ciągu ostatniego roku wojny w Gazie – pojawiły się w tym czasie następujące tematy fałszywych treści:
- „Pallywood”. Tym połączeniem słów „Palestyna” i „Hollywood” oznaczane są nagrania, na których Gazańczycy mają rzekomo udawać ofiary izraelskiego ataku. Celem rozpowszechniania tych informacji jest umniejszenie lub podważenie krzywdy Palestyńczyków.
- Podważanie dowodów na stosowanie przemocy przez Hamas. W artykule BBC opisano takie zjawisko na przykładzie komentarzy zamieszczonych pod filmami z ataku na izraelskich cywilów.
- Filmy z dziećmi w klatkach. Nagranie miało przedstawiać izraelskie dzieci przetrzymywane przez Hamas w Strefie Gazy. Tę informację zdementował sam autor filmu. Obrazy te dotarły również do polskojęzycznych mediów społecznościowych.
- Zaangażowanie amerykańskich żołnierzy. Stany Zjednoczone rzekomo wysyłały swoje siły do Izraela, czego miały dowodzić filmy przekazywane w sieci (1, 2, 3).
- Dekapitacja dzieci przez Hamas w trakcie ataku 7 października. Jeden z najgłośniejszych przykładów przekazywania niepotwierdzonych czy fałszywych informacji: to doniesienie powtórzył publicznie nawet prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.
- Wsparcie Ukrainy dla Hamasu. Fałszywe treści o tym, że ukraiński rząd dostarczył broń Hamasowi, rozpowszechniano, podszywając się pod redakcję BBC oraz Bellingcat. W ten sposób można dotrzeć nie tylko do użytkowników, którzy interesują się sytuacją na Bliskim Wschodzie, lecz także do tych, którzy śledzą wydarzenia w Europie, np. w Ukrainie.
We’re aware of a fake BBC video circulating on social media falsely claiming that Bellingcat has verified Ukrainian weapons sales to Hamas. We’ve reached no such conclusions or made any such claims. We’d like to stress that this is a fabrication and should be treated accordingly. pic.twitter.com/kX7R8ZVPzr
— Bellingcat (@bellingcat) October 10, 2023
Co z propagandą?
Według NATO istnieje pięć domen operacyjnych. Obok powietrza, ziemi, morza i przestrzeni kosmicznej wymienia się również cyberprzestrzeń. W każdej z tych domen można prowadzić działania wojenne. W dobie mediów społecznościowych, teoretycznie, propaganda może do nas dotrzeć wtedy, kiedy spodziewamy się jej najmniej, np. pomiędzy reklamą koca z rękawami a filmikiem ze śmiesznym szopem. Dla przykładu: w jednej z analiz opublikowanych w Demagogu możemy przeczytać, że na treści o wydźwięku antyukraińskim można było się natknąć nawet w komentarzach zamieszczanych w serwisach pogodowych.
W wielu przypadkach nie można jednoznacznie określić, który podmiot jest źródłem konkretnego przekazu propagandowego: Hamas, izraelski rząd czy aktorzy międzynarodowi. Nie da się zatem stwierdzić, na jaką skalę tworzy się taką propagandę (inaczej jest z szacowaniem ogólnej ilości fałszywych treści – w tym przypadku mogą nam pomóc np. raporty EDMO).
Mimo braku precyzyjnych danych na temat dezinformacji związanej z wojną w Gazie możemy jednak wymienić kilka (z wielu) przykładów takiej działalności. Jednym z nich jest wykorzystanie w celach propagandowych tych samych materiałów przez obie strony.
Te same materiały – inne cele
Anonimowe źródło z kręgu urzędników Hamasu powiedziało redakcji „New York Times”, że tuż po ataku 7 października 2023 roku celowo zalewano internet brutalnymi filmami, mającymi przedstawiać to wydarzenie. Sam atak członkowie Hamasu nagrywali kamerami GoPro, by filmy wykorzystać potem m.in. do szukania wsparcia u sojuszników. Część tych autentycznych nagrań trafiła do sieci (odnotowano też przypadki rozpowszechniania w tym kontekście materiałów niezwiązanych atakiem).
Jak podał serwis Politico, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela wykupiło reklamy na platformach YouTube i X, w których również zamieszczono nagrania z ataku bojowników Hamasu (nadal są one dostępne na kanale). Odbiorcami tych przekazów byli użytkownicy mieszkający w „kluczowych krajach zachodnich”. Celem było uzyskanie poparcia dla izraelskich działań odwetowych w Gazie.
Nagrania zakładników
Hamas co jakiś czas publikuje w sieci nagrania z izraelskimi zakładnikami (np. 1, 2). Jednym z takich przekazów był film z Alexandrem Lobanovem, którego ciało odnaleziono później wraz ze zwłokami kilku innych osób w tunelach pod Rafah.
W nagraniu Alexandr krytykuje izraelski rząd, nawołuje do negocjacji oraz sugeruje wymianę zakładników na palestyńskich więźniów. Podkreśla też, że Hamas wielokrotnie zmieniał miejsce jego pobytu, aby uratować go przed atakami Izraela. Widać, że wzrok Alexandra, kiedy nie patrzy prosto w kamerę, skierowany jest w miejsce pod obiektywem.
Rodzina zabitego wyraziła zgodę na opublikowanie nagrania przez dziennik „Haaretz”.
Czy widzę to, co widzę?
Zadaniem materiałów wideo i zdjęć zawartych w relacjach medialnych jest uwiarygodnienie przekazu. Tymczasem współcześnie zmanipulowanie takich materiałów nie jest trudne: może być to działanie celowe lub wynik ludzkiego błędu np. wyrwania informacji z prawidłowego kontekstu. Materiałów wizualnych, które nie zawsze przedstawiają to, co zawarto w ich opisie, można znaleźć w sieci sporo.
Shayan Sardarizadeh, analityk z BBC Verify, w jednym z wywiadów wspominał o informacji, która pojawiła się na portalu X w pierwszych dniach po ataku Hamasu: bojownicy libańskiej organizacji terrorystycznej Hezbollah mieli zinfiltrować Hajfę, nadmorskie miasto w północnej części Izraela. Do wpisu dołączono film, w którym słychać syreny alarmowe oraz widać ludzi wybiegających z domów. Jak powiedział Sardarizadeh, materiał wideo jest autentyczny, ale nie przedstawiał bojówek Hezbollahu (choć w tym okresie odnotowano ostrzały z terenów Libanu, do których ugrupowanie się przyznało).
Takie nagranie trudniej zweryfikować niż materiał, który nagrano miesiące czy lata wcześniej. W tym drugim przypadku czasami wystarczy kilka sekund i użycie funkcji wstecznego wyszukiwania obrazem. Wyszukiwarka jest nam w stanie pokazać wcześniejszy kontekst, w którym osadzono nagranie czy zdjęcie. Nowe materiały mogą być cóż, zbyt nowe, aby wyszukiwarka je wyłapała.
Materiały, które udają Izrael i Strefę Gazy
Oczywiście, pojawiały się również treści, przy tworzeniu których posłużono się starymi materiałami wyrwanymi z prawidłowego kontekstu. Przykłady opisywaliśmy również na łamach Demagoga (1, 2, 3, 4).
Wojna w Gazie ma miejsce w czasie, gdy coraz łatwiej uzyskać dostęp do technologii AI oraz tworzyć deepfaki. Z raportu vera.ai wynika, że odróżnienie niektórych fałszywych treści generowanych przez AI od prawdziwych zdjęć czy filmów jest trudne dla odbiorców.
Co więcej, sama świadomość istnienia takiej technologii wpłynęła na odbiór treści. Użytkownicy kwestionowali wiarygodność prawdziwych zdjęć z bombardowania Gazy, o czym donosił m.in. „New York Times” (1, 2).
Opinie i emocje zamiast relacji
Wyżej wymienione rodzaje fake newsów zanurzone są w ogromie innych treści, do których należą opinie i dyskusje na temat racji obu stron, edukujące lub „edukujące” materiały o historii konfliktu, treści aktywizujące, wspierające bądź potępiające.
W sieci znajdziemy też materiały ze Strefy Gazy: relacje nagrywane przez mieszkańców, aktywistów, a także izraelskich żołnierzy (np. 1, 2, 3, 4). Działalność reporterów jest mocno ograniczona: na miejscu działają palestyńscy dziennikarze, a zagraniczni korespondenci mają zakaz wstępu do Strefy Gazy, mimo apelów do władz izraelskich (1, 2, 3, 4). Wyjątek stanowią rzadkie przypadki, kiedy dziennikarze są oprowadzani przez żołnierzy IDF-u po wybranych lokacjach.
Czy ilość jest istotna?
Obecnie trudno określić, jaki wpływ na odbiorców mają zmasowane ilości treści na temat wojny w Strefie Gazy. Można jednak posłużyć się ogólnymi informacjami na temat tego, jak działają media społecznościowe i sprawdzić, jaki wpływ na użytkowników mogą mieć rozpowszechniane informacje.
Przykładowo: wiemy, że im częściej czytamy jakąś informację, tym łatwiej jest nam w nią uwierzyć. Wiemy też, że przekaz napisany językiem emocjonalno-umoralniającym (np. „walcz”, „wojna”, „chciwość”, „bezpieczny”, „zło”) może rozpowszechniać się dużo szybciej niż inne informacje.
Do tego należy dodać, że algorytmy nastawione na proponowanie nam angażujących treści mogą doprowadzić do wrzucenia nas w spolaryzowaną (a więc stronniczą) bańkę informacyjną, czy też wprost do komory echa. Tutaj możemy być wystawieni na treści zradykalizowane, które mogą wykrzywić albo podważyć fakty dotyczące konfliktu o długiej i nierzadko zniuansowanej historii.
Co więcej, na odbiór komunikatu wpływa też sposób przekazywania tych informacji w mediach społecznościowych: pojawiają się jako ciąg poszatkowanych materiałów, w których próżno szukać ciągu przyczynowo-skutkowego.
Polaryzacja, czyli dojście do niezdecydowanych
Inna historia sprzed lat, dotycząca Cambridge Analytica, nauczyła nas, że o wiele trudniej wpłynąć na decyzje wyborców już zdecydowanych niż pozyskać tych, którzy jeszcze się wahają. Podobne mechanizmy mogą zadziałać w przypadku treści publikowanych w mediach społecznościowych.
Konflikt Izraela i Palestyny to temat, który już w przeszłości był szeroko dyskutowany w mediach, dlatego cześć odbiorców może mieć już wyrobione zdanie w tej sprawie. Pozostają jednak osoby, które mogą być podatne na manipulację, np. nastolatkowie, którzy mają problemy z rozróżnieniem treści prawdziwych i wprowadzających w błąd na temat wojny w Strefie Gazy.
Aktualnie tworzone treści, docierające do użytkowników masowo, mają szansę dotrzeć do grup, które do tej pory poświęcały temu tematowi niewiele uwagi. Istnieje prawdopodobieństwo, że na wiele osób wpłyną treści propagandowe, niezweryfikowane, fałszywe albo oparte na anegdocie. W tym celu sięga się po sprawdzone metody produkowania dezinformacyjnego kontentu internetowego.
Kto jest w stanie publikować setki razy dziennie?
Cyabra to izraelski startup, który stworzył algorytm zdolny do wykrywania fałszywych profili funkcjonujących w sieci. 11 października 2023 roku opublikowano następujące dane:
„Cyabra przeskanowała ponad 162 000 profili, które brały udział w internetowych rozmowach na temat ataków Hamasu i ich następstw. Jedno na cztery (25%) z tych kont w mediach społecznościowych biorących udział w rozmowie na temat wojny zostało zidentyfikowane jako fałszywe (łącznie 40 695 profili)”.
25 proc. fałszywych kont oznacza, że znaczna większość (75 proc.) należy do istniejących użytkowników internetu. Za fałszywymi kontami również mogą stać prawdziwe osoby – należy jednak założyć, że część z profili może być prowadzona przy pomocy botów. Wskazują na to kolejne dane opublikowane przez Cyabra:
„W ciągu zaledwie dwóch dni fałszywe profile opublikowały ponad 312 000 postów i komentarzy popierających Hamas. Niektóre zamieszczały posty setki razy dziennie, co oznacza nowy post co kilka minut”.
Należy podkreślić, że z raportu nie wynika, kto stoi za fałszywymi kontami: czy jest to Hamas, jego sojusznicy, czy jeszcze inne podmioty.
Tymczasem na kontach podszywających się pod Amerykanów
Różne media informowały, że w proizraelskiej części internetu stosowano podobną taktykę. Część działań była bardzo precyzyjna. Jeden z przypadków opisała redakcja „The New York Times” na podstawie relacji anonimowych urzędników.
Jak ustalono, przy pomocy „setek fałszywych kont podszywających się pod prawdziwych Amerykanów” Izrael próbował zyskać wśród amerykańskich prawodawców poparcie dla działań wojennych w Strefie Gazy. Według źródeł kampanię przeprowadzono na zlecenie izraelskiego Ministerstwa Spraw Diaspory.
Fałszywe konta propalestyńskie i proizraelskie to dwa ogromne tłumy „ludzi”, którzy wykrzykują stronnicze przekazy (nie zawsze oparte na faktach). Ich działania mogą mieć konkretny cel: przekonanie prawdziwych użytkowników do zajęcia stanowiska, poparcia którejś ze stron i – dla pewności – zradykalizowanie ich poglądów.
Fakty we mgle
Mgła informacyjna to naturalny stan pogodowy w czasie eskalacji konfliktu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nowe technologie przyniosły nasilenie tego zjawiska.
Wojna w Gazie udowodniła, że w czasie działań zbrojnych walka toczy się również na froncie internetowym. Można założyć, że wojna cybernetyczna przybrała na sile wraz z zaostrzeniem walk między Izraelem a Hezbollahem na terenach Libanu oraz wraz z eskalacją konfliktu na linii Izrael – Iran. To kolejne wydarzenia, które mogą trafić na ekrany naszych telefonów w zniekształconej albo fałszywej wersji.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter