Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Czy w Polsce nastąpiło natychmiastowe zamknięcie granic? Fałsz!
W opisie posta znalazły się nieprawdziwe informacje.
Fot. Ondřej Žváček / Wikimedia Commons / CC BY 2.5 / https://pl.wikipedia.org/wiki/Granica_polsko-ukrai%C5%84ska#/media/Plik:Polish-Ukrainian_border.jpg / Modyfikacje: Demagog
Czy w Polsce nastąpiło natychmiastowe zamknięcie granic? Fałsz!
W opisie posta znalazły się nieprawdziwe informacje.
Fake news w pigułce
- Na facebookowym profilu Bądź na Bieżąco pojawił się film, w którym omówiono wybrane bieżące informacje. Jak możemy przeczytać w opisie – było to m.in. „Natychmiastowe ZAMKNIĘCIE GRANIC Polski!”.
- Granice Polski nie zostały zamknięte. Informacji o tym nie znajdziemy ani na stronie Straży Granicznej, ani na stronie rządowej, ani w serwisach informacyjnych. W samym materiale nie omówiono takiej informacji. Odniesiono się do wniosku przywrócenia kontroli na niektórych przejściach granicznych pomiędzy Niemcami a Polską i Czechami. Nie jest to równoznaczne z zamknięciem granic całej Polski czy nawet przywróceniem takiej kontroli na wszystkich przejściach.
9 maja 2023 roku na facebookowym profilu Bądź na Bieżąco opublikowano film, który na wzór serwisu informacyjnego w formie magazynu przedstawia wiadomości z Polski i ze świata. Treść posta sugeruje, że jednym z tematów ma być „Natychmiastowe ZAMKNIĘCIE GRANIC Polski!”. Podobna sugestia znajduje się na okładce filmu, gdzie możemy przeczytać: „KONIEC SCHENGEN?!”.
W materiale padają również sugestie, że uchodźcy z Ukrainy niosą zagrożenia dla zdrowia. Film obejrzano ponad 318 tys. razy i skomentowano ponad 820 razy.
Clickbaitowy opis nie odpowiada sytuacji w kraju
W opisie filmu możemy przeczytać, że nastąpiło „Natychmiastowe ZAMKNIĘCIE GRANIC Polski! Cała Europa WSTRZYMAŁA oddech”. Co więcej, na okładce filmu zamieszczono pytanie „KONIEC SCHENGEN?!”.
Opis jest niezgodny z prawdą: granice Polski nie zostały zamknięte. Informacji na ten temat nie ma ani na stronie rządowej, ani na stronie straży granicznej. O takim wydarzeniu zostalibyśmy poinformowani w najważniejszych mediach, np. przez Polską Agencję Prasową, ale tam też nie znajdziemy takiej informacji.
Na stronie polskiej Straży Granicznej znajdziemy informację, że ruch zawieszono czasowo na kilku przejściach granicznych, jednak żadne z nich nie leży na granicy z Niemcami.
Opis jest nieadekwatny do sytuacji na Polskich granicach oraz wyolbrzymia wagę wydarzeń, które dotyczą przejść granicznych z Niemcami – sugeruje, że istnienie strefy Schengen miałoby być zagrożone. Treść ma charakter clickbaitowy: w samym materiale nie wspomniano o tym, że granice Polski zostały zamknięte, ani nie spekulowano o zamknięciu przejść w całej Europie.
Porozumienie z Schengen zakłada czasowe przywrócenie kontroli na granicach
Choć co do zasady porozumienie z Schengen zakłada brak kontroli na granicach pomiędzy państwami należącymi do strefy, istnieje w nim zapis, który mówi o możliwości czasowego ich przywrócenia – „tylko w ostateczności”. Jak możemy przeczytać w serwisie gov.pl:
„W razie poważnego zagrożenia dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa publicznego klauzula ochronna upoważnia, na mocy stosownej Decyzji Rady UE, każde Państwo Członkowskie może podjąć decyzję o tymczasowym przywróceniu kontroli na granicach wewnętrznych z innymi państwami strefy Schengen”.
Z takiej możliwości skorzystała również Polska. Informacje o aktualnie przywróconych kontrolach (wraz z powodami) znajdziemy na stronie Komisji Europejskiej. Obecnie dotyczą one m.in. Norwegii, Danii, Austrii czy Niemiec.
Niemcy nie planują zamknąć granic z Polską
W omawianym filmie na profilu Bądź na Bieżąco kwestia przejść granicznych z Niemcami nie przedstawia się już tak dramatycznie jak w opisie. Omówiono tam kwestię wprowadzenia kontroli na granicy Niemiec z Polską i Czechami (czas nagrania 5:17). Wspomniano też o tym, że takie kontrole obowiązują w Bawarii na granicy z Austrią od 2015 roku (czas nagrania 6:48).
Postulat wprowadzenia kontroli (a nie całkowitego zamknięcia granic) na kilku przejściach granicznych z Polską i Czechami wystosowali ministrowie spraw wewnętrznych landów Brandenburgii i Saksonii. Celem ma być ograniczenie nieuprawnionych wjazdów na teren Niemiec. Nie jest to jednoznaczne z zamknięciem granic – szczególnie takim dotyczącym całego kraju, jak wynikałoby z posta.
W 2013 roku do Niemiec wyemigrowało najwięcej Polaków, nie mieszkańców krajów afrykańskich
W filmie pada zdanie, że „Nie od dzisiaj wiadomo, że Niemcy mają problemy z imigrantami. Jeszcze dekadę temu zmagali się głównie z migrantami z państw afrykańskich, którzy przedostali się do Europy od południa” (czas nagrania 7:00).
Według danych z raportu Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców w 2013 roku do Niemiec przyjechało ok. 1,23 mln imigrantów. Najwięcej osób pochodziło z Polski – ponad 197 tys. Kolejne miejsca to również kraje europejskie: Rumunia, Włochy, Bułgaria, Węgry czy Hiszpania. Na pierwszych 20 miejscach wyszczególnionych w raporcie nie ma ani jednego kraju leżącego w Afryce.
W przypadku wniosków o azyl w 2013 roku większość z nich również pochodziła od osób z państw europejskich i azjatyckich. Imigranci z Afryki złożyli ok. 20 proc. takich wniosków (w 2012 roku – prawie 13 proc.). Aktualnie w Niemczech mieszka ponad 611 tys. imigrantów z Afryki (którzy nie urodzili się w Niemczech). Dla porównania Polaków było ponad 823 tys.
Wypowiedź Kaczyńskiego cytowana w materiale zawiera fałszywe informacje
Autor materiału przytacza słowa wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego w 2015 roku: „(…) Są już przecież objawy pojawiania się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. Cholera, na wyspach greckich. Dyzenteria w Wiedniu (…)” (czas nagrania 7:50).
W 2015 roku opisaliśmy tę wypowiedź na łamach Demagoga i oceniliśmy ją jako fałszywą. Media donosiły wtedy o przypadku zapalenia żołądka i jelit u 79-letniego holenderskiego turysty. Jego stan był bardzo poważny, jednak badania laboratoryjne nie potwierdziły występowania bakterii przecinkowca cholery. W tamtym czasie Wydział Zdrowia w Wiedniu zdementował doniesienia o alarmie epidemiologicznym w kontekście dyzenterii.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego opisała również agencja Reuters, która doniosła, że „Europejskie organy ds. zdrowia nie zgłosiły żadnych dowodów na pojawienie się dużych ognisk chorób zakaźnych w częściach Europy o dużej liczbie migrantów”.
Czy wzrost przypadków cholery i czerwonki w związku z migracją Ukraińców jest realnym zagrożeniem?
W filmie odwołano się do słów Jarosława Kaczyńskiego i wskazano na zmianę podejścia, która miała zajść między sytuacją w 2015 roku a napływem uchodźców z Ukrainy w 2022 roku: „kiedy Ukraina została zaatakowana przez Rosję, właściwie podejście do tego typu chorób przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Już nie mówiąc o covidzie, który nagle przestał istnieć i jakiekolwiek obostrzenia przestały obowiązywać. To przecież wtedy już zakończyło się żonglowania obostrzeniami w naszym kraju” (czas nagrania 8:50). Z takiego przekazu można wywnioskować, że zagrożenie epidemiologiczne związane z czerwonką czy cholerą z powodu wojny jest wysokie.
W ostatnich miesiącach (od lutego do kwietnia 2023 roku) nie odnotowano żadnych potwierdzonych przypadków cholery w Europie (na tym kontynencie występuje ona bardzo rzadko). Według WHO istnieje zagrożenie epidemiczne związane z tą chorobą, ale dotyczy głównie krajów Afryki. WHO ocenia też, że europejski system zdrowotny oraz dobre warunki sanitarne zmniejszają ryzyko przenoszenia wirusa.
W kontekście Ukrainy WHO rok temu zgłaszało realne zagrożenie wybuchu epidemią cholery na terenach okupowanych przez Rosjan (mówiono o Mariupolu) na podstawie informacji przekazanych przez organizacje pozarządowe. W tym celu przygotowano szczepionki z zamiarem przekazania ich mieszkańcom tych terenów.
Jeśli chodzi o czerwonkę w Polsce, porównując liczbę przypadków w latach 2021 i 2022, zauważymy, że liczby są zbliżone: 23 747 przypadków w 2022 roku i 23 307 przypadków w 2021.
Pandemiczne obostrzenia w pierwszych tygodniach wojny
W filmie odniesiono się również do sytuacji pandemicznej po wybuchu wojny w Ukrainie: „kiedy Ukraina została zaatakowana przez Rosję, właściwie podejście do tego typu chorób przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Już nie mówiąc o covidzie, który nagle przestał istnieć i jakiekolwiek obostrzenia przestały obowiązywać. To przecież wtedy już zakończyło się żonglowania obostrzeniami w naszym kraju” (czas nagrania 8:50).
W dniu wybuchu wojny w Polsce obowiązywały jeszcze obostrzenia np. noszenie maseczek w przestrzeni publicznej w pomieszczeniach zamkniętych. Obowiązywała też kwarantanna po przekroczeniu granicy, izolacja domowa w przypadku zachorowania i kwarantanna dla współdomowników. Zostały one zniesione 28 marca 2022 roku decyzją Ministra Zdrowia, a 16 maja 2022 roku zakończył się stan epidemii.
Choć obowiązek kwarantanny po przekroczeniu granicy zniesiono ok. miesiąc po wybuchu wojny w Ukrainie, w tym konkretnym przypadku nie obowiązywał on uchodźców, którzy przyjeżdżali do Polski po 24 lutego 2022 roku. Nie musieli też okazywać negatywnego wyniku testu na wirusa SARS-CoV-2. Nie byli natomiast zwolnieni z kwarantanny i izolacji, kiedy chorowali po przekroczeniu granicy, jak powiedział dla portalu abczdrowie.pl Jarosław Rybarczyk z biura komunikacji Ministerstwa Zdrowia.
„Przymusowe dobrowolne szczepienia”? Obowiązkowe – tak, przymusowe – nie
W filmie pada również stwierdzenie, które sugeruje, że uchodźcy mogą stanowić zagrożenie dla Polaków: „(…) jak podają oficjalne dane, w Ukrainie zmagają się z AIDS czy z Odrą, a w momencie najazdu ze strony rosyjskiej zmagali się również z COVID-19, a później była mowa również i o cholerze, bo tamtejsze społeczeństwo raczej nie kładło takiego nacisku jak u nas na przymusowe dobrowolne szczepienia” (czas nagrania 9:10).
Część szczepień w Polsce jest obowiązkowa, a nie przymusowa. W polskim prawie ustawami, które regulują sprawę obowiązkowych szczepień ochronnych przeciw wybranym chorobom zakaźnym, są m.in. Ustawa z dnia 5 grudnia 2008 roku o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi oraz Ustawa z dnia 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych.
W Ukrainie również część szczepień dla dzieci jest obowiązkowa (ale nie przymusowa). Ich lista jest zbliżona do tej, którą mamy w Polsce. Jeśli chodzi o różnice, przykładowo w Polsce nie ma obowiązkowego szczepienia przeciwko polio, a w Ukrainie – przeciwko ospie wietrznej, zakażeniom wywołanym przez rotawirusy czy inwazyjnemu zakażeniu Streptococcus pneumoniae (pneumokokowym). W obu krajach szczepienie na COVID-19 nie jest i nie było obowiązkowe.
Sytuacja związana ze szczepieniami przeciwko odrze w Ukrainie
Według informacji zamieszczonej na stronie Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (PZH) w Ukrainie w latach 2008-2010 ponad 90 proc. dzieci szczepiło się zgodnie z kalendarzem szczepień. Później nastąpił gwałtowny spadek: od 2014 do 2016 tylko 20 proc. dzieci zaszczepiono trzecią dawką DTP przeciw błonicy, tężcowi i krztuścowi. Jako przyczynę podano złą sytuację społeczno-polityczną.
Ten spadek był przyczyną m.in. epidemii odry w Ukrainie. Wynikała ona z m.in. z niedoboru szczepionek w latach 2009-2015. W omawianym materiale nie wspomniano o tym, że w 2017 roku w Ukrainie nastąpiła znacząca poprawa i 86 proc. dzieci zostało zaszczepionych pierwszą dawką przeciwko odrze, a w kolejnych latach poziom ten przekraczał 90 proc. Podobnie było z gruźlicą.
Jeśli chodzi o dane dotyczące szczepionek przeciw COVID-19, najpewniejsze pochodzą z okresu przed wybuchem wojny w Ukrainie. Według nich dwoma dawkami zaszczepiło się ok. 15 mln osób na ok. 43 mln Ukraińców (czyli nieco ponad jedna trzecia, w porównaniu do 22 mln osób, czyli 59 proc. w Polsce – stan na 20 lutego 2022). Było to jedno z wyzwań w kontekście wojny.
Procedury na granicy w pierwszych dniach wojny
W filmie możemy usłyszeć: „A jednak kontrole na granicy z Ukrainą całkowicie olano, przez co trzeba pamiętać, że nie tylko Ukraińcy się do nas dostali. Warto podkreślić, że to może być powód przywrócenia kontroli na granicy z Niemcami” (czas nagrania 9:33).
W pierwszych dniach wojny granicę Polski z Ukrainą przekraczało wiele ludzi, co nie znaczy, że np. nie sprawdzano im dokumentów. Jak poinformował nas w pierwszych dniach wojny Wydział Prasowy MSWiA:
„Dominującą grupą uchodźców w Polsce są obywatele Ukrainy, ale wśród osób odprawianych przez Straż Graniczną znajdują się też obywatele USA, Nigerii, Indii, Gruzji i innych państw.
Wszystkie osoby wpuszczane do Polski są weryfikowane przez Straż Graniczną. Wobec tych, w stosunku do których są wątpliwości, np. nie posiadają dokumentów, funkcjonariusze Straży Granicznej stosują odpowiednie procedury sprawdzające.
Żadna osoba, która otrzymała schronienie w Polsce nie zostanie odesłana do państwa ogarniętego wojną”.
Uchodźcy spoza Ukrainy wracali do swoich krajów
W pierwszych tygodniach wojny jedną z wielu popularnych narracji antyuchodźczych była ta, według której do Polski masowo trafiali uchodźcy z krajów afrykańskich czy Bliskiego Wschodu („śniadzi mężczyźni”), a nie Ukrainki z dziećmi oraz seniorzy. Tymczasem według statystyk kobiety i dzieci stanowiły większość w grupie uchodźców.
Jak opisywaliśmy w pierwszych dniach wojny, obywatele innych krajów – w tym afrykańskich i bliskowschodnich – również uciekali przed wojną. Według danych w 2019 roku w Ukrainie mieszkało ok. 400 tys. obcokrajowców. Studenci z Afryki wybierali ukraińskie uczelnie ze względu na niższe koszty utrzymania w porównaniu do innych krajów europejskich czy Stanów Zjednoczonych. Najczęściej pochodzili oni z Maroka (prawie 9 tys.), Nigerii (ponad 4 tys.) i Egiptu (ponad 3 tys.). W tych przypadkach Polska współpracowała z konsulatami ich krajów, aby ułatwić obcokrajowcom powrót do ojczyzn.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter