Obalamy fałszywe informacje pojawiające się w mediach społecznościowych oraz na portalach internetowych. Odwołując się do wiarygodnych źródeł, weryfikujemy najbardziej szkodliwe przykłady dezinformacji.
Perronne ma dowody na szkodliwość szczepionek? Fake news!
Francuski doktor podważa skuteczność szczepionek oraz ich bezpieczeństwo.
Perronne ma dowody na szkodliwość szczepionek? Fake news!
Francuski doktor podważa skuteczność szczepionek oraz ich bezpieczeństwo.
FAKE NEWS W PIGUŁCE
- W trakcie wystąpienia, którego nagrania zdobyły dużą popularność w sieci, francuski lekarz Christian Perronne zarzucił, że szczepionki przeciw COVID-19 są nieskuteczne i szkodliwe dla zdrowia, w związku z czym rzekomo nie należy ich stosować.
- Przedstawione przez Christiana Perronne’a informacje nie są zgodne z prawdą. Według danych CDC osoby niezaszczepione mają 16-krotnie większe ryzyko hospitalizacji z powodu COVID-19 niż osoby zaszczepione dwiema dawkami oraz dawką przypominającą. Badania wykazały, że szczepienia w pewnym stopniu ograniczają ryzyko zakażenia.
„Głos rozsądku z Francji” – taką nazwę nosi materiał wideo opublikowany na stronie PL1.TV. Nagranie przedstawia wystąpienie Christiana Perronne’a w izbie luksemburskiego parlamentu w dniu 12 stycznia. W trakcie swojego przemówienia stawia on tezy dotyczące szkodliwości szczepień, a także przekonuje, że są one nieprzebadanym zagrożeniem. Przetłumaczone na język polski nagranie od jakiegoś czasu jest udostępniane w mediach społecznościowych.
Kim jest Christian Perronne? To francuski lekarz, który został zwolniony za głoszenie nieprawdziwych tez o pandemii
Christian Perronne we francuskich mediach jest przedstawiany jako osoba odpowiedzialna za rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji o pandemii i szczepieniach.
Już kilka lat wcześniej jego pozycja jako eksperta ds. chorób zakaźnych była kwestionowana po wypowiedziach na temat boreliozy. W swojej książce z 2017 roku zasugerował, że choroba ta, przenoszona przez kleszcze, miała rzekomo swój początek w tajnym amerykańskim laboratorium, a przy jej tworzeniu uczestniczył nazistowski weterynarz.
W czasie pandemii COVID-19 Christian Perronne miał przekonywać, że zaszczepieni umierają szybciej, a same szczepionki powinny być zakazane we Francji, zgodnie z zapisami Kodeksu norymberskiego. Po komentarzach na temat pandemii uniwersytecki szpital w Paryżu L’Assistance publique-Hôpitaux de Paris (AP-HP) ogłosił, że Perrone został zwolniony z funkcji szefa oddziału zakaźnego. Dodatkowo złożono również skargę do szpitala Raymond-Poincaré z Garches, gdzie Perronne pełnił funkcję dyrektora oddziału chorób zakaźnych i tropikalnych.
To nie pierwszy raz, kiedy postać francuskiego doktora pojawia się w naszych analizach. Wcześniej mogłeś się dowiedzieć o jego tezach dotyczących szkodliwości szczepionek na układ odpornościowy człowieka.
To nie lobby stało za „The Lancet Gate”. Do błędu przyznała się sama redakcja
W trakcie swojego wystąpienia Perronne wspomina kontrowersje związane z publikacją w renomowanym czasopiśmie naukowym „The Lancet” artykułu dotyczącego leczenia COVID-19 za pomocą hydroksychlorochiny. Jak mówił: „Wszyscy pamiętamy »The Lancet Gate«, kiedy próbowano zdyskredytować hydroksychlorochinę. Lobby zapłaciło redakcji za publikację fałszywego badania. Oszustwo, które zablokowało wszystko na całym świecie” (czas nagrania 2:43).
Sytuacja opisana przez Perronne’a wydarzyła się w maju 2020 roku. Na łamach „The Lancet” opublikowana została analiza dotycząca skuteczności hydroksychlorochiny w leczeniu COVID-19.
Autorzy pracy, bazując na danych zebranych z ponad 600 szpitali na całym świecie, dowodzili, że lek nie tylko nie pomógł w walce z chorobą, ale także przyczynił się do chorób serca i możliwe, że również zgonów. Wskazana praca została wycofana, co Perronne potraktował jako dowód na to, że lek jednak działa na COVID-19. To nie jest jednak zgodne z prawdą.
Jak zwracają uwagę redaktorzy „The Lancet”, po publikacji pojawiły się wątpliwości dotyczące metodologii opisanych badań. Chcąc dokładnie przeanalizować źródło danych wykorzystanych do pisania pracy, redakcja poprosiła o pomoc zewnętrznych recenzentów. Ci napotkali jednak na opór firmy, która udostępniła dokumentację medyczną do badań. Jak twierdzili jej przedstawiciele, przekazanie szczegółowych informacji złamałoby umowy poufności podpisane z klientami.
Nie mogąc dokonać wiarygodnej recenzji, „The Lancet” podjął decyzję o wycofaniu artykułu. Redakcja przeprosiła za błąd popełniony przy akceptacji tekstu. Od tamtej pory wprowadzone zostały zmiany w sposobie przyjmowania publikacji naukowych, aby ograniczyć podobne pomyłki.
Badanie opublikowane w „The Lancet” nie było jedynym dotyczącym skuteczności hydroksychlorochiny w walce z COVID-19. Inne przeprowadzone badania również nie potwierdziły skuteczności tego leku. Dlatego m.in. polska Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTM) wskazuje, że:
„Odnalezione badania wtórne wskazują na brak korzyści ze stosowania hydroksychlorochiny i chlorochiny w leczeniu pacjentów z COVID-19. Wyniki metaanaliz sugerują brak skuteczności terapii hydroksychlorochiną u pacjentów z łagodną lub umiarkowaną postacią COVID-19. Stosowanie hydroksychlorochiny w monoterapii u hospitalizowanych pacjentów z COVID-19 nie jest związane ze zmniejszeniem śmiertelności, natomiast hydroksychlorochina w skojarzeniu z azytromycyną może istotnie zwiększać śmiertelność”.
Afera „Pfizer Gate” dotyczyła niewielkiej części osób biorących udział w badaniu
Inną przytoczoną przez Perronne’a kontrowersją były nieprawidłowości przy badaniu skuteczności szczepionek przeprowadzone przez jedną z firm: „Ostatnio w British Medical Journal było »Pfizer Gate«, gdzie wykazano, że część badań Pfizera w celu otrzymania zgody na dopuszczenie ich tzw. szczepionek była sfałszowana” (czas nagrania 2:57).
W listopadzie 2021 roku dziennikarz Paul Thacker opisał kontrowersje związane z badaniami klinicznymi szczepionki firmy Pfizer. Jednak sam autor artykułu ma problemy związane z jego wiarygodnością, ponieważ w swoich wcześniejszych śledztwach miał stosować cherry-picking, czyli wybierać fakty najbardziej dogodne dla postawionej tezy. Dodatkowo teksty źródłowe, na podstawie których stawiał niektóre ze swoich tez, przedstawiały inne wnioski niż te, które ostatecznie znalazły się w artykule.
Przedstawiony artykuł opierał się na materiałach dostarczonych przez jedną z były pracownic firmy Ventavia Research Group, Brook Jackson. Firma ta była jedną z wielu odpowiedzialnych za przeprowadzanie testów na skuteczność szczepionki firmy Pfizer/BioNTech.
Zgodnie z informacjami zwolnionej pracowniczki w trakcie badań w firmie panował chaos, a także doszło do wielu uchybień. Do testów miał zostać zatrudniony nieodpowiedni personel, próby były źle oznakowane, a uczestnicy mieli nie być monitorowani przez osoby przeprowadzające badanie. Zeznania te miały zostać poparte zdjęciami, a relacje Jackson potwierdzili również anonimowo obecni pracownicy firmy.
Zauważanie nieprawidłowości jest ważne w kontekście badań nad wszystkimi lekami i szczepionkami. Jednakże w następstwie publikacji stało się coś więcej. Środowiska antyszczepionkowe wykorzystały materiał do dyskredytowania bezpieczeństwa szczepień przeciw COVID-19 pomimo tego, że nie wszystkie ośrodki badawcze miały bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo próby, a zarzuty dotyczyły tylko jednego z nich.
Kontrowersje dotyczące sposobu przeprowadzenia badań wzbudziły niepokój m.in. europejskich parlamentarzystów. Skierowali oni pytania do Komisji Europejskiej dotyczące bezpieczeństwa stosowania szczepionek Comirnaty.
Odpowiedzi na wątpliwości udzieliła Europejska Agencja Leków (EMA). Firma Ventavia do testów zarejestrowała ok. tysiąca uczestników z trzech ośrodków. Opisany przez BMJ problem dotyczył jednego z nich.
W sumie w badaniach skuteczności szczepionki Comirnaty wzięło udział w 44 tys. osób w 150 miejscach na całym świecie. Jak podkreśla EMA, wzbudzająca kontrowersję grupa stanowiła mniej niż 3 proc. wszystkich uczestników testów. Ich udział w badaniu nie wpłynął na ogólny wynik skuteczności i bezpieczeństwa szczepionki:
„EMA oświadcza, że stwierdzone braki nie zagrażają jakości i integralności danych z przedmiotowego ośrodka i nie mają wpływu na ocenę stosunku korzyści do ryzyka ani na wnioski dotyczące bezpieczeństwa, skuteczności i jakości samej szczepionki”.
Podobne wnioski postawiła także dr Jill Fisher, specjalizująca się w testach klinicznych. Jej zdaniem większy problem byłby w momencie, gdyby zakwestionowano badanie przeprowadzone tylko w jednym ośrodku:
„Gdyby wszystkie dane z badań klinicznych były zależne od jednego, konkretnego ośrodka, a dane tego ośrodka zostałyby zakwestionowane, myślę, że byłby to znacznie większy problem”.
Oprócz badań klinicznych skuteczność szczepień została potwierdzona w praktyce, co można stwierdzić na podstawie statystyk dotyczących zgonów z powodu COVID-19. W Unii Europejskiej zaszczepiono ponad 80 proc. dorosłej populacji.
Zgodnie z szacunkami regionalnego biura Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na Europę dzięki szczepieniom przeciw COVID-19 udało się ograniczyć w Europie (nie tylko w UE) szacowaną liczbę zgonów osób w wieku 60+ o ponad połowę (51 proc.). Przekłada się to na uratowanie 470 tys. istnień ludzkich.
Szczepionki pomagają chronić przed COVID-19 i są bezpieczne
W trakcie przemówienia możemy usłyszeć także tezy dotyczące szczepionek stosowanych w czasie pandemii: „Sądzę, że największym skandalem tej pandemii jest to, że wmówiono nam, że to są szczepionki. To wcale nie są szczepionki. Dowodem jest to, że nie działają, są zanieczyszczone, wywołują poważne niepożądane odczyny poszczepienne” (czas nagrania 4:01).
Głównym zadaniem szczepionek przeciw COVID-19 jest zapobieganie ciężkiemu przebiegowi choroby i śmierci. CDC wskazuje, że Stanach Zjednoczonych program szczepień przeciwko COVID-19 znacznie zmniejszył liczbę ciężkich zachorowań. Instytucja podaje, że osoby w pełni zaszczepione mają zapewnioną ochronę – nawet do 9 miesięcy – przed hospitalizacją.
Ponadto, według danych CDC, osoby niezaszczepione mają 16-krotnie większe ryzyko hospitalizacji z powodu COVID-19 niż osoby zaszczepione dwiema dawkami oraz dawką przypominającą. Osoby zaszczepione tylko dwiema dawkami miały nieco mniejszą, ale nadal dużą odporność na zakażenie oraz większe szanse na przeżycie.
Dodatkowo po kilkunastu miesiącach akcji szczepień i badań wiemy, że szczepionki w pewnym stopniu ograniczają transmisję. Dyrektor Światowej Organizacji Zdrowia Tedros Adhanom Ghebreyesus w listopadzie 2021 roku przekonywał, że przed pojawieniem się wariantu Delta szczepionki zmniejszyły transmisję wirusa o ok. 60 proc., natomiast w przypadku wariantu Delta zmniejszenie transmisji wirusa szacuje się na ok. 40 proc. Zaznaczył przy tym jednak, że same szczepionki nie zapobiegną całkowicie dalszej transmisji wirusa.
Wystąpienie niepożądanego odczynu poszczepiennego (NOP) nie jest równoznaczne z efektem ubocznym, ponieważ pod terminem „NOP” kryją się zdarzenia występujące w pewnym czasie po szczepieniu, bez potwierdzenia związku przyczynowo-skutkowego ze szczepieniem (to można ocenić dopiero podczas badań).
Raporty dotyczące NOP-ów mogą jednak dawać pewne spojrzenie na problem. Dane dotyczące takich zdarzeń możemy uzyskać z raportu niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP), publikowanego przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – Państwowy Instytut Badawczy (NIZP PZH – PIB).
Do 15 stycznia zebrano informacje o 17 528 NOP-ach, z których 84,5 proc. stanowiły NOP-y łagodne. W sumie w Polsce podano ponad 49 mln dawek szczepionki. Oznacza to, że NOP-y stanowią ok. 0,05 proc. wszystkich podanych dawek.
Testy PCR to skuteczny sposób na wykrywanie koronawirusa
W dalszej części materiału możemy usłyszeć także o rzekomej nieskuteczności testów PCR, która przyczyniła się do nadwyżki zgonów z powodu COVID-19: „Sztucznie pompowano statystyki, a to dlatego, że testy PCR były niewłaściwie wykorzystywane, niezgodnie z zasadami nauki” (czas nagrania 4:34).
O tym, że testy PCR pozwalają na wykrywanie SARS-CoV-2 mogłeś przeczytać w innych naszych analizach. Przypomnijmy, że testy PCR to jedna z najdokładniejszych metod diagnostycznych, którą stosowano na długo przed wybuchem pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 i która cały czas się rozwija.
Od lat stosuje się ją w diagnostyce także innych chorób wirusowych, bakteryjnych, jak i nowotworowych, a technika znajduje także zastosowanie w wielu innych dziedzinach badawczych. W przypadku diagnostyki w kierunku koronawirusa SARS-CoV-2 testy te uznaje się za tzw. złoty standard. Jak tłumaczy Ian Mackay, mikrobiolog z Uniwersytetu w Queensland:
„Stosowane obecnie testy RT-PCR mają wysoką skuteczność wykrywania SARS-CoV-2, wirusa powodującego COVID-19. Niektóre działają lepiej od innych, ale wszystkie potrafią bardzo dobrze wykryć SARS-CoV-2.
Niektóre wczesne testy RT-PCR zostały zaprojektowane z myślą o ewentualnej zmianie sekwencji w razie, gdyby wirus ulegał wielu zmianom (ale tego nie zrobił). Co więcej, testy na SARS-CoV-2 nie wykrywają innych koronawirusów, rinowirusów, adenowirusów, wirusów paragrypowych, wirusów grypy, syncytialnych wirusów oddechowych itd., które można znaleźć w tej samej próbce pacjenta”.
Ian Mackay, Virology Down Under
Dlaczego udało się tak szybko rozpocząć akcję szczepień?
W swoim wystąpieniu Perronne zwraca także uwagę na tempo, w jakim szczepionki przeciw COVID-19 zostały dopuszczone do obrotu: „W przypadku szczepień potrzeba ok. 10 lat by zostały dopuszczone. (…) W tym przypadku procedura trwała kilka miesięcy” (czas nagrania 5:07).
Szczepionki przeciw COVID-19 nie są wypadkową pracy naukowców tylko w czasie pandemii. W rzeczywistości badacze pracowali przez ostatnie lata nad szczepionkami przeciwko innym niebezpiecznym koronawirusom, w tym SARS-CoV-1 i MERS.
Jak wskazano w artykule pt. „The lightning-fast quest for COVID vaccines – and what it means for other diseases”, dzięki wynikom wcześniejszych badań nad szczepionkami naukowcy mieli świadomość tego, jak zaprojektować szczepionkę, by była ona jak najskuteczniejsza. W połączeniu z dużym naciskiem ze strony opinii publicznej i zapewnionymi dodatkowymi nakładami finansowymi możliwe stało się szybsze prowadzenie badań klinicznych.
Dużym ułatwieniem był również fakt, że ze względu na powszechnie występującą chorobę o wiele łatwiej było przeprowadzić badania na dużych grupach w fazie III. Ułatwiało to również rekrutację ochotników do prowadzonych testów.
Aby skrócić czas oczekiwania na szczepionkę, przy jednoczesnym zachowaniu standardów bezpieczeństwa, instytucje odpowiedzialne za nadzór nad szczepionkami wprowadziły nadzwyczajne procedury. W przypadku Europejskiej Agencji Leków (EMA) było to np. tzw. rolling review, czyli specjalna procedura etapowego przeglądu wyników badań, polegająca na ocenie napływającej dokumentacji na bieżąco. W „zwykłej” procedurze przegląd wyników badań może mieć miejsce dopiero wtedy, gdy firma występuje z wnioskiem o autoryzację rynkową danego produktu – a więc po zakończeniu badań.
Nieprawdziwe informacje o zgonach z powodu szczepionek
W trakcie wideo możemy także usłyszeć o dziesiątkach tysięcy ofiar szczepień, które umierają w Stanach Zjednoczonych i w Europie. Słyszymy, że: „Odwołując się do oficjalnych danych, wiadomo, że z powodu szczepień zmarło 36 tys. osób w Europie, a 25 tys. w Stanach Zjednoczonych” (czas nagrania 6:14).
Na naszym portalu wielokrotnie mogłeś przeczytać analizy dotyczące rzekomych ofiar szczepionek. Źródłami informacji, na które powoływali się autorzy fake newsów były dwie bazy danych: amerykańska Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS) oraz europejska EudraVigilance. Obie gromadzą informacje o zdarzeniach zaistniałych po lekach oraz szczepionkach. Szerzej o funkcjonowaniu obu systemów możesz przeczytać w jednej z naszych analiz.
Przypomnijmy, że samo zgłoszenie nie oznacza jeszcze zaistnienia związku pomiędzy zdarzeniem a szczepieniem. Na jego podstawie nie można stwierdzić, że wskazywane w zgłoszeniu zagrożenie istnieje oraz o tym, jaka jest jego skala, jeżeli takich zgłoszeń będzie więcej. Szczegółowa informacja na ten temat jest rozpisana zarówno w bazie VAERS, jak i EudraVigilance.
Szczepienia nie spowodowały wzrostu przypadków nowotworów
Christian Perronne w trakcie swojego przemówienia powiela także nieprawdziwe informacje dotyczące wzrostu liczby przypadków zgonów z powodu raka po szczepieniu: „Onkolodzy w Stanach Zjednoczonych wykazali wzrost zgonów z powodu raka po szczepieniu” (czas nagrania 6:26).
Nieprawdziwe doniesienia o wzroście przypadków raka analizowaliśmy w jednym z naszych poprzednich artykułów. Przypomnijmy, że teza ta została postawiona przez amerykańskiego patologa Ryana Cole’a w artykule opublikowanym przez LifeSiteNews.
Wnioski stawiane przez Ryana Cole’a nie są jednak poparte żadnymi dowodami. Patolog nie przedstawia żadnych statystyk, a jedynym argumentem jest jego słowne zapewnienie o zauważonym przez siebie wzroście zachorowań.
Twierdzeniom dotyczącym wzrostu zachorowań na nowotwory przyjrzała się redakcja USA Today. Jak możemy przeczytać w ich artykule, wzrost zachorowań na raka był jednym z efektów obciążenia systemu zdrowia w czasie pandemii. John Wherry, dyrektor Instytutu Immunologii Uniwersytetu Pensylwanii, zwrócił uwagę, że większa liczba przypadków wykrytych nowotworów może być związana z opóźnieniami w przeprowadzaniu badań diagnostycznych.
Spostrzeżenie Wherry’ego potwierdziło jedno z badań przeprowadzone przez naukowców na Harvardzie. Jak wykazali naukowcy, jeden na pięciu Amerykanów miał opóźniony dostęp do opieki medycznej lub nie miał jej wcale. Potwierdza to także przekrojowa analiza medycznych baz danych.
Tak szybki wzrost zachorowań na raka byłby mało prawdopodobny, zwraca uwagę dr Laura Makaroff z American Cancer Society:
„(…) każdy wzrost zachorowalności na raka w tym krótkim okresie od wprowadzenia szczepionki COVID-19 sprzeciwia się naturalnej historii raka i latom badań epidemiologicznych, w których obserwujemy ponad dekadę między ekspozycją a wystąpieniem raka”.
Im większa liczba zaszczepionych, tym mniej osób choruje na COVID-19
„Uważam, że najlepszym przykładem jest to, że w krajach, w których nie szczepiono lub w których przestano szczepić, epidemia już się skończyła. To dobitny przykład, chodzi tu o Indie” (czas nagrania 6:34). Tak brzmi kolejna rewelacja, którą można usłyszeć w przemówieniu Christiana Perronne’a. Jak się jednak okazuje, francuski specjalista ponownie się myli, czego dowodzą statystyki.
Grafikę przedstawiającą porównanie krajów o wysokiej i niskiej wyszczepialności przygotowała Komisja Europejska. Dane zebrane zostały przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) w listopadzie 2021 roku. Po lewej stronie widzimy procent osób w pełni zaszczepionych w danym państwie, po prawej zaś liczbę zgonów na milion mieszkańców w okresie dwóch tygodni. Widzimy wyraźnie, że liczba zgonów jest większa w krajach o małym procencie zaszczepionych.
Perrone w wystąpieniu wspomina o Indiach, które mają być przykładem na państwo, w którym epidemia się zakończyła po wstrzymaniu akcji szczepień. Tymczasem jak donosił Reuters na początku stycznia, w Indiach rozpoczęło się szczepienie dawką przypominającą. Trzecią dawkę szczepionki mogły przyjąć osoby starsze oraz osoby pracujące na pierwszej linii walki z pandemią. Do tej pory w pełni zaszczepionych jest ok. 70 proc. obywateli tego kraju.
Czy szczepienia łamią postanowienia Kodeksu norymberskiego?
W trakcie wideo możemy usłyszeć także zarzuty kierowane do władz państw łamiących, zdaniem Perronne’a, zapisy zawarte w Kodeksie norymberskim: „Przede wszystkim najważniejsze jest to, że wciąż jesteśmy w 3 fazie badań i że międzynarodowe traktaty, w tym Kodeks norymberski, całkowicie zabraniają nakładania się obowiązku odnośnie do produktu w fazie eksperymentalnej” (czas nagrania 7:06).
Kodeks norymberski został sformułowany w 1947 roku przez Trybunał Wojskowy, uformowany przez członków państw alianckich. To deklaracja międzynarodowa (a nie wiążący akt prawny), w którym po raz pierwszy w historii sformułowano zasady eksperymentowania na człowieku. O tym, jak Kodeks norymberski odnosi się do zagadnienia eksperymentów medycznych, możesz przeczytać w innych naszych artykułach.
Szczepionki przeciw COVID-19 przeszły przez wszystkie wymagane fazy badań przedklinicznych i klinicznych I, II i III fazy. Na podstawie zakończonych badań nad szczepionkami przeciw COVID-19, w których wykazano ich skuteczność i bezpieczeństwo, zezwolono na ich warunkowe użycie w Unii Europejskiej. Co to oznacza i z czym się to wiąże?
Obecnie stosowane szczepionki do walki z COVID-19 nie mogą zostać uznane za eksperyment medyczny, ponieważ wyszły poza etap badań klinicznych i zaczęły być stosowane w ramach szczepień populacyjnych, o czym możesz przeczytać szerzej w jednej z naszych analiz.
Dzieci również umierają na COVID-19
Christian Perronne swoje wystąpienie kończy, wspominając o dzieciach w kontekście szczepień i pandemii COVID-19. Jego zdaniem najmłodsi znacznie bardziej narażeni są na efekty uboczne po szczepieniu niż na konsekwencje zachorowania: „Wśród dzieci zdarzają się zgony z powodu szczepienia, a teraz wiemy, że więcej dzieci umiera z powodu szczepienia niż z powodu COVID. Na COVID jest to prawie zero zgonów” (czas nagrania 7:45).
Po raz kolejny jednak Christian Perronne się myli. Jak mogłeś przeczytać w jednym z naszych tekstów, zgodnie ze statystykami ze Stanów Zjednoczonych od początku pandemii z powodu COVID-19 zmarło już ponad 850 osób do 18. roku życia. Sytuację dotyczącą zgonów wśród dzieci opisał także magazyn naukowy „Science”. W pewnym momencie COVID-19 był w pierwszej dziesiątce przyczyn zgonów wśród amerykańskich dzieci.
Z kolei według danych UNICEF-u na całym świecie z powodu COVID-19 zmarło już niemal 12 tys. osób poniżej 20. roku życia, a 42 proc. zgonów odnotowano wśród dzieci do 9. roku życia.
Bezpieczeństwo szczepień u dzieci potwierdziły badania amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA) i Europejskiej Agencji Leków (EMA). W Stanach Zjednoczonych w czasie badań obejmujących szczepionkę firmy Pfizer nie wykryto żadnych poważnych efektów ubocznych. Wyniki przeprowadzonych kontroli pozwoliły określić, że szczepionka przeciw COVID-19 jest bezpieczna i skuteczna w grupie wiekowej 5-11 lat, na podstawie czego wydano pozwolenie na jej stosowanie w USA.
Z kolei EMA zaleciła rozszerzenie szczepień przeciw COVID-19 na dzieci w grupie wiekowej od 5 do 11 lat. Dzięki badaniu przeprowadzonemu na grupie 2 tys. dzieci określono skuteczność szczepionki w tym przedziale wiekowym na ponad 90 proc. EMA opisała także najczęściej występujące NOP-y występujące u dzieci:
„Najczęstsze działania niepożądane u dzieci w wieku od 5 do 11 lat są podobne do tych u osób w wieku 12 lat i starszych. Obejmują one ból w miejscu wstrzyknięcia, zmęczenie, ból głowy, zaczerwienienie i obrzęk w miejscu wstrzyknięcia, ból mięśni i dreszcze. Efekty te są zwykle łagodne lub umiarkowane i ustępują w ciągu kilku dni po szczepieniu”.
Podsumowanie
Szczepionki przeciw COVID-19 pomagają minimalizować skutki choroby, a także ograniczać transmisję wirusa. Kraje z wyższym poziomem zaszczepienia mają mniejszą liczbę hospitalizacji i zgonów niż państwa, w których procent wyszczepienia populacji jest niższy. Szczepienia pomagają chronić także najmłodszych, dla których COVID-19 również jest groźną chorobą.
Z wiarygodnymi informacjami na temat szczepionek na COVID-19 można zapoznać się na stronach Światowej Organizacji Zdrowia, Amerykańskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, Europejskiej Agencji Leków, a także w białej księdze pt. „Szczepienia przeciw COVID-19. Innowacyjne technologie i efektywność”, opracowanej przez inicjatywę Nauka przeciw pandemii.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter