Strona główna Analizy Jak media społecznościowe wpływają na konflikty i wojny?

Jak media społecznościowe wpływają na konflikty i wojny?

Dzięki mediom społecznościowym i coraz szybszemu przesyłowi danych, konflikty oraz ich eskalację możemy śledzić niemal na żywo na ekranach telefonów. Wiemy już, że internet może wpłynąć na to, co dzieje się w realnym świecie. Wbrew myśleniu życzeniowemu — nie zawsze pozytywnie.

Smartfon wyświetlający zdjęcie czołgu.

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Jak media społecznościowe wpływają na konflikty i wojny?

Dzięki mediom społecznościowym i coraz szybszemu przesyłowi danych, konflikty oraz ich eskalację możemy śledzić niemal na żywo na ekranach telefonów. Wiemy już, że internet może wpłynąć na to, co dzieje się w realnym świecie. Wbrew myśleniu życzeniowemu — nie zawsze pozytywnie.

Wpływ mediów społecznościowych na ich użytkowników to zagadnienie wielowątkowe, które badane jest pod różnymi kątami, ale część wniosków już wskazuje na to, że mamy przed sobą sporo materiału do nadgonienia w kwestii etyki używania platform czy algorytmów. Jest to istotne w kontekście napięć społecznych, konfliktów i wojen. Są one relacjonowane przez użytkowników różnych platform: X, Facebooka, Instagrama czy TikToka. Pytanie, czy i w jaki sposób te treści mogą wpływać na przebieg wydarzeń oraz jak kształtują ich odbiór?

Krawędzie

Podczas wizyty Elona Muska w Polsce Ben Shapiro, przedstawiany jako konserwatywny komentator sceny politycznej, przeprowadził z nim wywiad. Poprzedziła go prezentacja dotycząca Holokaustu zatytułowana „Gdybyśmy mieli X w 1939 r., ile istnień ludzkich można by uratować?”. Nie wiemy tego. Dopiero teraz przekonujemy się na własnej skórze, czy media społecznościowe tonują, czy raczej radykalizują napięcia społeczne, i wnioski wcale nie są jednoznacznie optymistyczne. Badania dotyczące tej kwestii ostrzegają przed negatywnymi wpływami na użytkowników. 

Oczywiście można wskazać wiele przykładów, w których media społecznościowe przekonały ludzi do czegoś dobrego: zbiórek pieniężnych, papierowych słomek czy akcji pomocowych. Istnieje szansa, że dzięki viralowi uda się nagłośnić ważne kwestie. Taką opinią posłużył się Musk, mówiąc, że „[Holokaustu – przyp. Demagog] nie dałoby się ukryć, gdyby istniały media społecznościowe i wolność słowa” [czas nagrania 9:18] (co wywołało polemikę akademików).

Należy jednak zwrócić uwagę na to, że samo ujawnienie czy nagłośnienie jakiejś kwestii nie zawsze wystarczy. Media społecznościowe wykorzystywane są w tym samym czasie do rozpowszechniania różnych przekazów, w tym radykalnych, antagonizujących, fałszywych czy krzywdzących. To dwie krawędzie tego samego miecza.

Naziści wypaczali informacje o wywózkach i obozach, np. przedstawiając je jako kłamstwa aliantów i samych Żydów. Istnieje nawet film dokumentalny, w którym tranzytowy obóz koncentracyjny Theresienstadt był pokazany przez nazistów jako uzdrowisko, a w czerwcu 1944 roku wpuszczono tam nawet przedstawicieli Czerwonego Krzyża. Do tego samego mogą być wykorzystane media społecznościowe. 

Radykałowie

Opinie ekspertów i badania wskazują na to, że media społecznościowe były kluczowe dla protestów np. w ramach tzw. Arabskiej Wiosny, ale są wykorzystywane również przez radykalne grupy bojowe do rekrutowania i propagowania swojej ideologii (s. 89). 

Narażeni na różnego rodzaju radykalne treści są użytkownicy tych platform w mediach społecznościowych, których algorytmy nastawione są na podsuwanie materiałów o emocjonującym czy ekstremalnym charakterze. W przypadku wojen i konfliktów mogą to być np. drastyczne filmy (nie zawsze związane z wydarzeniem, którego rzekomo mają dotyczyć).

Badanie z 2016 roku wykazało, że narażenie na ekstremalne narracje zwiększa prawdopodobieństwo radykalizacji poglądów odbiorców. 

Mieszkańcy Mjanmy byli wystawieni na treści rozpowszechniane na Facebooku podżegające do ludobójstwa muzułmańskiej mniejszości przez pół dekady – jak w 2018 roku doniósł „The New York Times”. Choć Facebook w pewnym momencie zareagował i usunął oficjalne konta starszych dowódców wojskowych Mjanmy, doszło do prześladowań i ataków, w których zabito ok. 10 tys. Rohindżów, a setki tysięcy opuściło kraj.

Facebook przyznał, że ich działania były zbyt powolne. ONZ uznała rolę mediów społecznościowych w tym ludobójstwie za znaczącą, a samego Facebooka za „użyteczny instrument” szerzenia mowy nienawiści (s. 14). Później uchodźcy pozwali Facebooka: ich zdaniem platforma dopuściła się zaniechań, które „przyczyniły się do poważnych, czasem śmiertelnych czynów”.

Połowa

W 2022 roku opublikowano artykuł „Polityka a rzeczywistość: porównanie polityki serwisów społecznościowych i doświadczeń użytkowników w kontekście narażenia na treści ekstremistyczne”. Pilotażowo wykorzystano nową Skalę Narażenia na Ekstremizm w Internecie (OECE). Jak możemy przeczytać w abstrakcie:

„Użytkownicy zgłaszali zróżnicowany poziom narażenia zarówno na mowę nienawiści, jak i na komunikację ekstremistyczną. Wyniki wskazują, że użytkownicy objęci próbą mają kontakt z materiałami ekstremistycznymi przez około 48,44% czasu, jaki codziennie spędzają w mediach społecznościowych. Wyniki tego badania pilotażowego uwydatniają potencjalne niedociągnięcia czołowych platform mediów społecznościowych w ich wysiłkach na rzecz ograniczenia narażenia użytkowników na materiały ekstremistyczne”.

Autorzy zwrócili uwagę na to, że według raportu Facebooka i Instagrama znaczną większość podobnych treści oznaczono, zanim użytkownicy się z nimi zapoznali. Skomentowali to w następujący sposób: 

„Bardziej niepokojące jest to, że niewielka ilość treści, które nie są natychmiast wykrywane, stanowi prawie połowę treści, na które użytkownicy zgłaszają narażenie”.  

Kadrowanie

Istnieją różne sposoby na zradykalizowanie treści. Przykładowo: w pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę relacje w mediach społecznościowych mogłyby wprawić użytkownika bez przynależności do konkretnej bańki w zdumienie.

Z jednej strony, widzimy wiele kafelków instagramowych stories z granicy polsko-ukraińskiej, na których ludzie podjeżdżają, aby zaprosić do własnego domu na kilka dni matkę z dziećmi. Z drugiej strony, ogromną popularność zyskują sensacyjne doniesienia o rzekomym natężeniu napaści czy kradzieży ze strony uchodźców, z których większość to „śniadzi panowie” — jeśli wierzyć anonimowej „cioci z Przemyśla”. 

Według informacji, które uzyskaliśmy w pierwszych dniach wojny, granicę w przytłaczającej większości przekraczały kobiety z dziećmi, ale w mediach społecznościowych pojawiały się odpowiednio wykadrowane filmy. Mężczyźni byli obcokrajowcami, którzy niedługo potem wrócili do domów w różnych zakątkach świata. Wzbudzenie antyukraińskich nastrojów było jedną z metod stosowanych przez celową dezinformację.

Barykada

Takie przedstawianie treści sprzyja polaryzacji. Przykłady wielu stronniczych przekazów znajdziemy w materiałach związanych z trwającą wojną między Hamasem a Izraelem. Mamy dane procentowe dotyczące fałszywych treści proizraelskich i propalestyńskich, które pojawiły się w indyjskich mediach społecznościowych.

Są one wycinkiem fali, która zalała nas po 7 października 2023 roku. Sugerują one, że duża część treści wyraźnie opowiada się po jednej ze stron. Na podobną tendencję wskazywało Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO). 

Elise Labott, dziennikarka i profesorka School of International Service, zwróciła uwagę na to, że ludzie w dobie spadku zaufania do mediów tradycyjnych szukają innych źródeł informacji i trafiają na treści, które nie polepszają rozumienia kwestii Izraela i Palestyny:

Media społecznościowe znacząco wpłynęły na to, jak społeczeństwo postrzega wojnę Izrael – Hamas, wpływając zarówno na zrozumienie, jak i opinie. Obejmuje połączenie selekcji treści opartej na algorytmach, wyzwania związanego z dezinformacją i ze zmianą poglądów pokoleniowych. […]

W rezultacie powstało fragmentaryczne i niezwykle spolaryzowane rozumienie konfliktu, na które wpływają zarówno treści, z których korzystają ludzie, jak i platformy, z których korzystają, aby uzyskać do nich dostęp. […] platformy takie jak TikTok pokazują użytkownikom treści oparte na ich zainteresowaniach, co może wzmocnić istniejące poglądy. Obfitość

 informacji, w tym dezinformacji, na platformach takich jak X (wcześniej znana jako Twitter) utrudnia użytkownikom odróżnienie faktów od fikcji. […] Autentyczność tych treści jest często trudna do zweryfikowania, co prowadzi do zamieszania i szerzenia nienawiści”.

 

Dyskredytacja

„Historię piszą zwycięzcy” współcześnie brzmi już jak slogan, który można byłoby zamienić na: „Historię piszą ci z klawiaturą pod ręką, z łączem internetowym i z zasięgami”. Kto jest w stanie wyprodukować wiele treści w krótkim czasie, ma ułatwienie w dotarciu do odbiorców na starcie. Dlatego wiedza, jak opowiedzieć historię tak, żeby stała się viralem, jest bardzo istotna. 

Wykorzystywane jest to np. w rosyjskiej propagandzie rządowej, która przedostaje się również do mediów społecznościowych. Jedną ze strategii jest dyskredytacja dowodów, co mogliśmy obserwować np. przy rozsyłanych m.in. na Telegramie materiałach „wykazujących”, że masakra w Buczy była „przedstawieniem” przygotowanym przez Ukraińców. Czasami wystarczy zasiać niepewność.

Do tego dochodzi jeszcze język. Naziści mieli ekspertów od opowiadania historii, którym udało się wmówić odbiorcom, np. że Żydzi to podludzie. Obecnie treści odczłowieczające  można zaobserwować w kontekście wielu wojen: w Strefie Gazy, a wcześniej w kontekście ataku Hamasu na Izrael.

W przypadku wojny w Ukrainie Rosjanie są nazywani przez Ukraińców „orkami” (to mieszkańcy Mordoru z książek J.R.R. Tolkiena), a Ukraińców natomiast określa się mianem „chochołów” od charakterystycznej fryzury Kozaków. 

Fałsz

Odczłowieczenie wylewa fundamenty pod obojętność, która może przyzwolić na popełnianie zbrodni. Dodatkowo rejestrujemy sygnały, że spada ogólne zaufanie do wiarygodności informacji. Różne raporty (m.in. Digital News Report) wskazują na to w kontekście mediów tradycyjnych, ale kwestię poruszono też w raporcie EDMO i w magazynie „The New York Times w odniesieniu do materiałów internetowych.

Ilość informacji i źródeł, a także sama świadomość tego, że w sieci pojawiają się fake newsy czy materiały tworzone przez AI, sprawiła, że odbiorcy zaczęli uznawać prawdziwe zdjęcia za wygenerowane grafiki.

Podsumowanie

Media społecznościowe, jak każdy młotek, wiadro czy inne narzędzie, można wykorzystać do dobrych, złych i neutralnych celów. Nieraz stały się platformą dla głosów grup marginalizowanych, a jednocześnie nadal znajdziemy w nich treści antagonizujące, radykalne, polaryzujące. Zapanowanie nad ciemniejszą stroną mediów społecznościowych i wspieranie nauki etycznego ich wykorzystania są konieczne. Media społecznościowe są w stanie i będą wpływać na świat realny, dlatego jest istotne, aby wspierały przekaz pozytywny i budujący, nie – radykalny.

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Masz prawo do prawdy!

Przekaż 1,5% dla Demagoga

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!