Strona główna Analizy Jak manipuluje się językiem na temat uchodźców i wojny w Ukrainie

Jak manipuluje się językiem na temat uchodźców i wojny w Ukrainie

Analiza na temat języka w materiałach dezinformujących na temat wojny w Ukrainie i uchodźców z tego kraju.

Jak manipuluje się językiem na temat uchodźców i wojny w Ukrainie

Analiza na temat języka w materiałach dezinformujących na temat wojny w Ukrainie i uchodźców z tego kraju.

Językowa manipulacja bywa określana „złą siostrą perswazji”, gdyż skrywa prawdziwe zamiary wobec odbiorcy. Perswazja stanowi jedynie próbę przekonania odbiorcy do własnych racji, podczas gdy manipulacja niesie za sobą negatywne skutki.

Manipulacja ma na celu wprowadzenie odbiorcy w błąd, wywołanie u niego emocji oraz nakłonienie go do myślenia zgodnie z przedstawioną w przekazie fałszywą tezą.

Technik manipulacji za pomocą języka jest wiele. Składają się na nie m.in.:

  • językowe wartościowanie, zarówno za pomocą konkretnych wyrazów, jak i na poziomie całego zdania czy też tekstu,
  • język nacechowany emocjonalnie wraz z różnymi środkami stylistycznymi wykorzystywanymi do uwypuklania silnych odczuć wśród odbiorców, bazującymi często na jego obawach i niepokojach, a także na utrwalonych w społeczeństwie przekonaniach i uprzedzeniach wobec poszczególnych grup,
  • zdania pytające oraz konkretne znaki interpunkcyjne, które przy pomocy specyficznej konstrukcji tekstu mają potencjał do wprowadzania odbiorcy w błąd,
  • sugestie niewyrażone wprost, mogące przyczyniać się do dezinformacji z powodu swojej niejednoznaczności i różnych możliwości interpretacji na podstawie istniejących stereotypów, uprzedzeń, a także podsuniętych w przekazie błędnych kontekstów do ich odczytania.

Zastosowanie jednego sposobu manipulacji językowej nie wyklucza użycia innych. Mechanizmy te wzajemnie się uzupełniają, a niejednokrotnie również wspomagają wartościowanie wyrażone za pomocą pozostałych elementów języka.

W przypadku materiałów publikowanych w internecie zdarza się, że wypowiedź zyskuje wartościujący charakter niezależnie od pierwotnej intencji nadawcy. Niekiedy udostępniony w sieci przekaz „zaczyna żyć własnym życiem”, przez co bywa interpretowany inaczej, niż zakładał to jego twórca.

Manipulacje językowe a mowa nienawiści wobec Ukraińców

Językoznawczyni dr Laura Polkowska w rozmowie z Demagogiem przyznaje, że manipulacje językowe i wartościowanie Ukraińców w dezinformujących przekazach nie tylko „nasilają nastroje antyukraińskie w Polsce”, ale także „przyczyniają się do rozprzestrzeniania się niezwykle groźnej mowy nienawiści”. Znamy już zatem zagrożenia. Czy możliwe jest rozpoznanie dezinformującego przekazu na podstawie języka, jaki został w nim użyty?

„Analiza słownictwa, czy innych zabiegów językowych występujących w obrębie informacji dziennikarskich, czy paradziennikarskich nie pozwoli odróżnić wiadomości prawdziwej (tyle że świadczącej o poglądach antyukraińskich) od fake newsa, inspirowanego propagandą rosyjską”.

Dr Laura Polkowska w wypowiedzi dla Demagoga

Sposoby językowego wartościowania rzeczywistości w kontekście wojny w Ukrainie i uchodźców

Wśród wyrazów wartościujących można wyróżnić te oceniające już z definicji, czyli takie, w których składnik oceniający jest wpisany w definicję, oraz leksemy, za pomocą których rzeczywistość jest oceniana w zależności od kontekstu. Ta druga grupa słów zyskuje wartościujące znaczenie za sprawą użycia ich w konkretnej wypowiedzi – na mocy sieci kontekstów, a także na poziomie społecznej wiedzy, przekonań i obowiązujących w danej społeczności stereotypów i uprzedzeń wobec konkretnych grup społecznych.

Fałszywe przekazy podejmujące temat wojny w Ukrainie w większości negatywnie wartościują uchodźców, którzy przybyli do Polski.

„Przesiedleńcy”, czyli jedno słowo i cała zorganizowana akcja przesiedleńcza w tle

Jednym z leksemów często pojawiających się w dezinformujących materiałach jest wyraz „przesiedleńcy”, określający osoby, które uciekły przed wojną w Ukrainie. Użycie tego zwrotu w odniesieniu do uchodźców wprowadza w błąd i niejednokrotnie przyczynia się do manipulacji przekazem lub stanowi fałszywą informację samą w sobie.

W naszych analizach pisaliśmy o tym, że uchodźcy z Ukrainy nie są przesiedleńcami. Nazywanie tych osób w ten sposób sugeruje istnienie akcji przesiedleńczej. Stanowi tym samym element dezinformacyjnej narracji, zgodnie z którą Ukraińcy nie przyjechali do Polski z własnej woli, a ich przybycie wynika z przymusowego przesiedlenia dokonanego na mocy odgórnego planu lub tajnego spisku władz.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym uchodźców nazwano „przesiedleńcami”.

Źródło: www.demagog.org.pl

W dezinformacji wycelowanej przeciwko uchodźcom pojawia się także określenie „nachodźcy”, będące połączeniem wyrazów „uchodźca” i „najazd”. Użycie tego zwrotu sugeruje negatywne nastawienie osób przyjeżdżających do naszego kraju w stosunku do Polski i Polaków, które chcą nas „najechać”, „zaatakować”. Wykorzystanie wyrazu „nachodźcy” w komunikacie dotyczącym uchodźców z Ukrainy negatywnie wartościuje te osoby i nastawia odbiorców przeciwko nim, a także zniechęca do udzielenia im wsparcia.

Teoria, zgodnie z którą uchodźcy w wyniku zaplanowanej akcji „najeżdżają” nasz kraj, wpisuje się w dezinformującą narrację dotyczącą migrantów. Składa się na nią nazywanie uchodźców „przesiedleńcami” czy też właśnie „nachodźcami” oraz upatrywanie w tych osobach zagrożenia, gdyż w świetle teorii spiskowej mają oni w przyszłości uzyskać polskie obywatelstwo i w związku z tym współdecydować o kształcie polskiej polityki.

Narracja ta stanowi odpowiednik popularnej w innych krajach The Great Replacement Theory (z ang. Teoria Wielkiego Zastąpienia), która została zaadaptowana do polskich warunków. Według tej teorii polityka migracyjna jest elementem spisku, w ramach którego biali mieszkańcy Europy mają być zastępowani przez imigrantów z krajów muzułmańskich i przejmować ich miejsce na szczeblach władzy i przy tworzeniu kultury. W Polsce – w dezinformujących materiałach wpisujących się w tę teorię spiskową – miejsce muzułmanów zajęli Ukraińcy, ponieważ to właśnie z tego kraju pochodzi większość uchodźców w Polsce.

„Banderowcy”, czyli nawiązanie do niełatwej historii, które sprzyja polaryzacji społeczeństwa

Innym wyrazem negatywnie wartościującym nie tylko uchodźców, ale wszystkich Ukraińców jest leksem „banderowcy”. Sformułowanie to w oczywisty sposób nawiązuje do nazwiska Stepana Bandery, jednego z najbardziej znanych dowódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), odpowiedzialnej za zbrodnię na ludności polskiej w czasie II wojny światowej.

Określeniem „banderowcy” bywają nazywani wszyscy obywatele ukraińscy, niezależnie od ich poglądów politycznych czy świadomości historycznej. Ukraina w dezinformujących przekazach jest także określana mianem „banderstaatu”, co ma sugerować odpowiedzialność obecnie żyjących mieszkańców Ukrainy za zbrodnie dokonane 80 lat temu.

Warto również zwrócić uwagę na popularność wyszukiwania frazy „banderowcy” w wyszukiwarce Google. Różnice w liczbie wyszukiwań tego określenia są powiązane czasowo z wydarzeniami mającymi miejsce w Ukrainie. Pierwszy wyraźny wzrost liczby wyszukiwań tej frazy nastąpił w 2014 roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym i wsparła separatystów na wschodzie Ukrainy, co doprowadziło do wojny w Donbasie.

Kolejny wzrost zainteresowania sformułowaniem „banderowcy” nastąpił po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Może to świadczyć o próbach instrumentalnego wykorzystania polaryzującego języka celem manipulacji debatą o Ukrainie w zgodzie z interesami Kremla.

Nazywanie Ukraińców „banderowcami” negatywnie wartościuje ten naród, przedstawiając go jako zbrodniarzy przeciwnych Polakom. Jak podkreśla w komentarzu dla Demagoga językoznawczyni dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak, wyraz „banderowiec” w pierwotnym znaczeniu odnosił się do członka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, jednak w świadomości Polaków jest kojarzony „przede wszystkim z Ukraińcami uczestniczącymi w masowych mordach Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej”.

„Określenie ma wyraźny odcień pejoratywny, a odniesione do współczesnych obywateli ukraińskich ma charakter silnie dyskredytujący”.

Dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak w komentarzu dla Demagoga

Co więcej, jak zauważa w rozmowie z Demagogiem językoznawczyni dr Laura Polkowska, określanie Ukraińców wyrazem „banderowcy” wiąże się z „przeplataniem bieżących wydarzeń z wybiórczo traktowanymi faktami z historii, np. prezentowaniem Ukraińców jako katów, i całkowitym pomijaniem tego, że niektórzy pomagali Polakom”.

Podobną funkcję w kontekście osób z Ukrainy pełni zwrot „Upaińcy”, powstały prawdopodobnie z połączenia słów „Ukrainiec” i „UPA”.

„Dzięki dokonanemu zestawieniu nazwy odnoszącej się do mieszkańca/obywatela Ukrainy z nazwą formacji o charakterze nacjonalistycznym presuponuje się uogólniający sąd, że Ukrainiec to nacjonalista i oprawca. W praktyce korzysta się w ten sposób z nieetycznego zabiegu redukującego w postaci stereotypizacji, nieuprawnionego uogólnienia, próby zbudowania obrazu człowieka na podstawie jednej przypisywanej negatywnej właściwości, którą pozornie odznaczają się wszyscy reprezentanci grupy (…) Człowiek tak widziany staje się obiektem pogardy, kimś obcym i wrogim”.

Dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak w komentarzu dla Demagoga

„Naziole”, czyli „kibole” nazizmu

Określanie Ukraińców jako „nazistów” pochodzi wprost z wypowiedzi rosyjskich przywódców, mających uzasadniać atak na Ukrainę. Władimir Putin w wystąpieniu zapowiadającym inwazję jako jeden z jej powodów podał „denazyfikację”. Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy Putina, mówił, że „Ukraina powinna być wyzwolona i oczyszczona z nazistów. Od pronazistowskich ludzi i ideologii”.

Wiadomości pojawiające się w mediach społecznościowych informowały m.in. o tym, że Ukraińcy mieli wykrzykiwać w Polsce okrzyki o treści „sława nazizm”, podczas gdy w rzeczywistości były to zawołania „sława nacji”, które po ukraińsku znaczą „chwała narodowi”.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym stwierdzono, że Ukraińcy wykrzykują hasło „sława nazizm”.

Źródło: www.demagog.org.pl

Wyraz „nazista” według słownikowej definicji określa zwolennika nazizmu. Jak podkreśla w komentarzu dla Demagoga językoznawczyni dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak „przeniesienie nazwy nazista na jakiekolwiek osoby, grupy ludzkie współczesne jest formą przypisania im poglądów uznawanych w polskiej kulturze za nieakceptowalne moralnie”. Z tego powodu wyraz ten jest silnie wartościujący negatywnie.

Zwrot „naziol” poprzez zastosowanie przyrostka „-ol” dodatkowo podkreśla negatywny wydźwięk tego określenia. Dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak zauważa, że końcówka „-ol” służy w polszczyźnie do tworzenia wyrazów o wydźwięku pogardliwym, takich jak np. „kibol”, „katol”, „robol”. Określenie „nazista” wyrażone w formie „naziol” zyskuje więc jeszcze bardziej wyraźne znaczenie negatywne.

„Bydło”, czyli jak językowy obraz świata odbija się w dezinformujących materiałach

Jerzy Bartmiński pisze w swojej książce pt. „Językowe podstawy obrazu świata”, że pojęcie językowego obrazu świata oznacza „zawartą w języku, różnie zwerbalizowaną interpretację rzeczywistości dającą się ująć w postaci zespołów sądów o świecie”. Mogą to być oceny utrwalone bezpośrednio w języku, jak również implikowane za pomocą wiedzy, mitów i przekonań funkcjonujących w społeczeństwie.

Językowy obraz świata stanowi potoczną interpretację rzeczywistości z punktu widzenia tzw. przeciętnego użytkownika języka.

Koncepcja językowego obrazu świata jest jedną z odpowiedzi na pytanie, dlaczego wyraz „bydło” stał się w ostatnim czasie popularnym zwrotem negatywnie określającym Ukraińców. W polskiej kulturze „bydło” nie jest obecnie uznawane za zwierzęta szczególnie wartościowe, a w polskim społeczeństwie posiadanie bydła ma wymiar przede wszystkim ekonomiczny. 

Wyraz „bydło” ma też konotacje historyczne, przywodząc na myśl wagony bydlęce, w których wywożono ludzi zsyłanych m.in. na Syberię. Kojarzą się one z nieludzkimi warunkami, z jakimi musieli mierzyć się ludzie, którzy się w nich znaleźli.

W określaniu Ukraińców mianem „bydła” trudno jednak doszukiwać się współczucia w związku z trudnymi warunkami przejazdu do Polski – niekiedy ze skromnym bagażem i w podróży trwającej dłużej niż w normalnych warunkach.

Nazwanie ludzi „bydłem” jest równoznaczne z ich dehumanizacją. Osoby określane tym zwrotem zyskują cechy zwierzęce, co w oczywisty sposób nie tylko negatywnie je wartościuje, ale również obraża. Co więcej, w jednym z analizowanych przez nas materiałów stwierdzono wprost, że osoby z Ukrainy „to nie są ludzie”.

„Ukry”, „Ukrowie”, „Ukraińce”, czyli osoby z Ukrainy nie zasługują na szacunek

W dezinformujących przekazach na temat Ukraińców są oni często określani jako „Ukry”, „Ukrowie” lub „Ukraińce”. Wyrazy te bywają pisane małą literą, w celu dodatkowego zwrócenia uwagi na brak szacunku wobec osób nazywanych w ten sposób.

Jak podkreśla w wypowiedzi dla Demagoga językoznawczyni dr Laura Polkowska, określenia te mają rolę dehumanizującą. „Końcówka leksemu »Ukraińce « wskazuje na nieosobowy charakter desygnatu, pełni funkcję deprecjatywną, tak jak np. »te ucznie«, »studenty « czy »profesory«” – dodaje językoznawczyni.

Wyraz „Ukry” jest skrótem, ale zdaniem dr Laury Polkowskiej jego użycie nie wynika wyłącznie z ekonomii języka, lecz stosowany jest dlatego, że „nazwa ta już mocno oddala się od podstawowej, neutralnej”. Językoznawczyni – w wypowiedzi dla Demagoga – zauważa, że jest to również forma wyrażająca pogardę i obniżająca wartość.

Forma „Ukrowie” jako jedyna zachowuje rodzaj męskoosobowy. Jej neutralność podkreśla dodatkowo końcówka godnościowa „-owie”. Zdaniem dr Laury Polkowskiej forma ta „jest stosowana po prostu bezrefleksyjnie, na zasadzie prostej rezygnacji z nazwy neutralnej na rzecz czegoś innego, co brzmi nietypowo, a więc samo w sobie świadczy o stosunku narratora do desygnatu użytej przez niego nazwy”.

Język nacechowany emocjonalnie w przekazach na temat wojny i uchodźców

Środki językowe stosowane w dezinformujących przekazach, mające służyć wzbudzeniu w odbiorcach emocji, w zdecydowanej większości starają się wywołać negatywne odczucia względem uchodźców lub wszystkich Ukraińców. Bazują one często na poczuciu niesprawiedliwości, chęci odwetu za zbrodnie dokonane w przeszłości, a także na podstawowych uczuciach smutku, złości, zagrożenia i niepokoju.

Wulgaryzmy, czyli język bardzo, ku..a, emocjonalny

Jednym z najsilniejszych nośników emocji w języku są wulgaryzmy. Mają one na celu przede wszystkim negatywne nastawienie odbiorców względem opisywanego zjawiska, osób, wydarzeń. Poprzez wzbudzanie silnych emocji oddziałują niekiedy mocniej niż sama istota przekazu, przez co sposób wypowiedzi zyskuje większe znaczenie niż sama wiadomość przekazana za jego pomocą.

Bywa, że użycie licznych wulgaryzmów świadczy po prostu o ubogości językowej nadawcy wypowiedzi, ich obecność bowiem uwydatnia to, że nie potrafi on określić pewnych zjawisk inaczej niż właśnie poprzez wulgaryzmy.

Jednym z dezinformujących materiałów, które analizowaliśmy w Demagogu, jest nagranie dotyczące rzekomo niesprawiedliwego traktowania uchodźców jako grupy uprzywilejowanej w stosunku do Polaków. W filmie pada szereg wulgarnych wyrazów wzmacniających wrogi wobec Ukraińców przekaz. Stwierdzono w nim m.in., że „my, kurwa, Polacy, staniemy się ludźmi drugiej kategorii w naszym własnym kraju”. Wsparcie udzielane uchodźcom określono w następujący sposób: „chyba coś tu komuś się chyba naprawdę pojebało we łbie”.

Innym przykładem jest fałszywa informacja na temat korzeni genealogicznych Andrzeja Dudy, którą dementowaliśmy w naszych analizach. Prezydent był przedstawiany jako potomek dowódcy UPA, a także jako Żyd ukraińskiego pochodzenia. Miało to służyć wzbudzeniu nieprzychylnych nastrojów społecznych wobec Andrzeja Dudy, jak również wobec Ukraińców i Żydów, którzy w świetle tej narracji mają sprawować realną władzę w Polsce.

Wiadomość ta tak bardzo rozemocjonowała jej autora, że pokusił się o stwierdzenie o treści: „kurwa ludzie trzymajcie mnie”. Zdanie to nie wnosi żadnej nowej treści do przekazywanej informacji, wzmaga jedynie negatywne emocje wywołane tą formą przekazu.

Ocenie wyrażonej poprzez wulgaryzmy w treściach dezinformujących podlegają nie tylko Ukraińcy, ale również osoby, które udzielają im wsparcia, w tym także polskie władze.

W jednym z naszych tekstów dementowaliśmy informację o tym, że Ukraińcom, którym nadano numer PESEL, przysługuje prawo do oddawania głosu w wyborach. W analizowanym poście napisano, że „spieszą się pisowskie kurwy z zainstalowaniem obcych w Polsce”. Określenie polityków Prawa i Sprawiedliwości w wulgarny sposób przypisuje im naganne moralnie intencje, gdyż pomoc uchodźcom ma stanowić w istocie, rzekomo, chęć pozyskania nowych wyborców.

Ponadto użyty w zdaniu wulgaryzm nadaje wypowiedzi silnie emocjonalny charakter, starając się wzbudzić negatywne nastawienie nie tylko do określonych jako „kurwy” działaczy PiS, ale również do uchodźców, nazwanych w poście „obcymi”, co dodatkowo negatywnie ich wartościuje.

Ta sama informacja, nawet jeśli niezgodna z prawdą, napisana neutralnym emocjonalnie językiem, mogłaby brzmieć: „politycy Prawa i Sprawiedliwości spieszą się, by rozlokować Ukraińców w Polsce”. Oba zdania różni tylko (albo aż) emocjonalny wydźwięk poszczególnych wyrazów.

Innym przykładem obraźliwych zwrotów służących do określenia osób pomagających uchodźcom są wulgaryzmy pojawiające się w tym materiale. Wolontariusze udzielający wsparcia Ukraińcom zostali nazwani „przygłupami”. Ma to świadczyć o ich niskiej inteligencji, która z kolei ma być jedynym powodem ich zaangażowania w pomoc uchodźcom.

Wulgaryzmy niekiedy stanowią też nośnik pozytywnych emocji. Miało to miejsce w przypadku analizowanego przez nas materiału dotyczącego wyrzucenia chorwackich posłów z parlamentu, rzekomo dokonanego z powodu popierania przez nich Putina. W poście stwierdzono, że mężczyźni zostali „wyjebani z parlamentu”.

Mimo że kierunek wartościowania jest negatywny – chorwaccy posłowie są oceniani jako osoby godne „wyjebania” – to całość przekazu jest utrzymana w pozytywnym tonie. Wyrzucenie mężczyzn z sali obrad uznano za słuszne, a określenie zdarzenia za pomocą wulgaryzmu wzmocniło pozytywne emocje wywoływane przez wpis.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku dotyczący rzekomego wyrzucenia chorwackich posłów z parlamentu za popieranie przez nich Putina.

Źródło: www.demagog.org.pl

Zestawienia kontrastowe, czyli sposób na wzbudzenie poczucia niesprawiedliwości

Zestawieniem kontrastowym pojawiających się często w dezinformujących przekazach w kontekście uchodźców jest przedstawienie wsparcia udzielanego Ukraińcom w Polsce w opozycji do sytuacji „uczciwie pracujących Polaków”. W tego typu materiałach eksponowana jest opozycja: my (Polacy) – oni (Ukraińcy).

Jest to zestawienie bazujące na negatywnych emocjach i mające potencjał do wywołania silnych odczuć wśród odbiorców. Może ono wzbudzać poczucie niesprawiedliwości, a także zaniepokojenie o własne położenie, uchodźcy bowiem są – za pomocą tego kontrastowego zestawienia – przedstawiani jako grupa działająca na niekorzyść Polaków.

W jednej z naszych analiz przyglądaliśmy się doniesieniom, jakoby pomoc dla uchodźców była niewspółmierna w stosunku do ich realnych potrzeb, a dowodem na to miało być porównanie wsparcia dla Ukraińców z sytuacją polskich emerytów. Skontrastowanie to miało sprawiać wrażenie niesprawiedliwego traktowania tej drugiej grupy społecznej.

Innym przykładem dezinformacji wykorzystującej ten mechanizm jest zwracanie uwagi na rzekomo nierówne traktowanie polskich i ukraińskich pracowników. „Doświadczeni pracownicy” z Polski bywają stawiani w opozycji do Ukraińców, którzy nie posiadają niezbędnych kwalifikacji. Pojawiają się także fałszywe doniesienia, w świetle których niewykształcone osoby z Ukrainy miałyby zajmować miejsca pracy po zwolnionych Polakach.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym zestawiono polskich doświadczonych pracowników z Ukraińcami, mającymi rzekomo zająć ich miejsce w firmie.

Źródło: www.demagog.org.pl

Hiperbole, czyli przesada w celu wywołania negatywnych emocji

W jednym z naszych tekstów analizowaliśmy nagranie, w którym zawyżono prezentowane dane. To częsta technika mająca spotęgować poczucie żalu i krzywdy wśród odbiorców.

Nagranie odwoływało się do liczby ofiar zbrodni wołyńskiej i znaczącą ją zawyżało. Zwrócenie uwagi na zbrodnię dokonaną na Polakach w czasie II wojny światowej stwarza możliwości, by wywołać wśród polskich odbiorców negatywne emocje takie jak rozpacz, smutek, żal, poczucie krzywdy i potrzebę zadośćuczynienia.

Żyjący świadkowie wciąż jeszcze pamiętają zbrodnię wołyńską, część Polaków zna osoby, które opowiedziały im o tych tragicznych wydarzeniach – potencjał wykorzystania tego tematu w celu wzbudzenia negatywnych odczuć jest więc duży. Fałszywa informacja na temat liczby ofiar, zawyżająca te rachunki, wzmacnia negatywne emocje.

Eufemistyczne określenia, czyli odejmowanie powagi sytuacji

W dezinformujących przekazach odnoszących się do wojny w Ukrainie eufemizmy pojawiają się najczęściej, by kwestionować powagę działań wojennych, umniejszać ich znaczenie, a także by wywołać poczucie, jakoby cywile przebywający na terytorium Ukrainy nie byli zagrożeni skutkami ataków wojennych.

Zamiast wyrazu wojna, który niemal automatycznie wywołuje negatywne skojarzenia, używa się określeń typu: „tak zwana wojna”, „niby-wojna”, a także sformułowania zaczerpnięte bezpośrednio z wypowiedzi rosyjskich polityków, m.in. „specjalna operacja wojskowa”. Zdarza się również mówienie o wojnie jako o „sytuacji” lub „wydarzeniach” w Ukrainie.

Taki sposób nazewnictwa uwydatnia manipulację przekazem. Nawet jeśli pozostała treść komunikatu jest utrzymana w poważnym tonie, określenia wymienione powyżej kwestionują działania wojenne. Tego typu sformułowania powinny budzić czujność wśród odbiorców.

W analizowanych przez nas materiałach spotykamy się często ze zwrotami mającymi podważać prawdziwość wojny w Ukrainie. Miało to miejsce m.in. w dezinformującym wpisie na temat podróży Ukraińców z powrotem do kraju i kupowaniu przez nich samochodów, w którym atak Rosji na Ukrainę został określony jako „tak zwana wojna”. Innym przykładem może być wypowiedź ks. Marka Bąka, w której nazywa on wojnę w Ukrainie „niby-wojną”.

Zrzut eraknu z post ana Facebooku, w którym wojnę w Ukrainie określono jako „tak zwaną wojnę”.

Źródło: www.demagog.org.pl

Generalizacja, czyli „wszyscy są tacy sami”

Ten działający na emocje odbiorców mechanizm językowy polega na prezentowaniu jednostkowej sytuacji lub cechy jako typowych dla całej grupy. W celu dokonania takiego uogólnienia stosuje się tzw. wielkie kwantyfikatory. Wśród nich są m.in. takie zwroty jak: „wszyscy”, „każdy”, „zawsze”, „nikt”, „nigdy”, „wszędzie”, „nigdzie”.

Samo użycie rzeczownika „Ukraińcy” lub któregoś z wyżej wymienionych obraźliwych określeń w taki sposób, że jasna staje się jego generalizująca moc, również może stanowić przykład tego rodzaju manipulacji przekazem.

Prowadząc do uogólnień, twórcy dezinformujących materiałów eksponują niekiedy nieetyczne lub niezgodne z prawem jednostkowe zachowania Ukraińców, starając się przekonać, że pojedyncza sytuacja jest typowa dla całej grupy Ukraińców.

Generalizacja w dezinformujących przekazach na temat uchodźców prowadzi do redukcji złożonej jednostki ludzkiej wyłącznie do jej pochodzenia. Było to szczególnie widoczne w materiałach przedstawiających sytuacje z przygranicznych miejscowości na początku wojny.

W naszej analizie pisaliśmy m.in. o rzekomym ataku nożem na kobietę w Przemyślu. Mimo że doniesieniom o zdarzeniu zaprzeczyła zarówno lokalna policja, jak i miejscowy szpital, twórcy dezinformujących treści zdążyli rozpowszechnić informację, jakoby ten jednostkowy przypadek miał świadczyć o skłonnościach wszystkich uchodźców do przestępczości.

Należy pamiętać, że pojedyncze incydenty, nawet jeśli rzeczywiście miały miejsce, nie świadczą o powszechności zjawiska.

„Niebezpieczeństwo posługiwania się tego typu uogólnieniami płynie stąd, że są trudne do zweryfikowania, a wypowiadający takie opinie sam ustala normy typowości”.

Dr hab. Dorota Zdunkiewicz-Jedynak w komentarzu dla Demagoga

Pomimo oczywistego braku możliwości, aby cały naród prezentował identyczne postawy, to z perspektywy języka nie jest to wykluczone. Co więcej, użycie w wypowiedzi któregoś z wielkich kwantyfikatorów może wzbudzać silnie negatywne emocje związane z poczuciem zagrożenia oraz lękiem, gdyż często to właśnie postawy uznane za naganne moralnie są rozszerzane na wszystkich Ukraińców (lub wszystkich uchodźców).

Clickbaity, czyli MUSISZ PRZECZYTAĆ TEN AKAPIT!

Nie tylko poszczególne wyrazy, ale również ich specyficzne umiejscowienie w tekście, może przyczyniać się do manipulowania przekazem. Mowa o tzw. clickbaitach, które – przyciągając uwagę – zachęcają odbiorców do zapoznania się z treścią wiadomości.

Wiele nagłówków ma sensacyjny charakter, który może wprowadzać w błąd. Celowo pomija się w nich istotne informacje, żeby przyciągnąć uwagę czytelnika do tekstu całego artykułu.

Fragmenty takich nagłówków często przybierają formę: „zobacz teraz” (mające świadczyć o natychmiastowości wrażeń odbiorcy), „tylko u nas” (mogące wywoływać w czytelniku poczucie wyjątkowości), „musisz to wiedzieć/sprawdzić/zobaczyć” (sprawiające wrażenie, że jeśli odbiorca nie zapozna się z treścią materiału, ominie go istotna informacja).

Clickbaity często bazują na tzw. FOMO, z ang. Fear of Missing Out. Pojęcie to określa sytuację, w której człowieka dotyka lęk, że inne osoby przeżywają jakieś doświadczenia, w których on sam nie bierze udziału. Jak pisaliśmy w jednym z naszych tekstów, u osób zmagających się z FOMO pojawia się uczucie, że mogą przegapić ważne wydarzenie, przez co starają się „nie wypaść z obiegu” informacji publikowanych w internecie.

Manipulacja za pomocą całego zdania lub wypowiedzi

Pytania retoryczne, czyli odpowiedź zawarta w pytaniu

Pytanie zawarte w komunikacie nie zawsze służy manipulacji. Może zachęcać odbiorcę do próby udzielenia odpowiedzi, czy też refleksji na dany temat. Charakter retoryczny pytania przesądza o tym, że jego celem nie jest uzyskanie odpowiedzi – twórca przekazu już tę odpowiedź zaprezentował.

Dezinformujące treści odnoszące się do wojny w Ukrainie i sytuacji związanej z uchodźcami stanowią bogactwo zastosowania mechanizmu pytania retorycznego, który ma wpływać na sądy odbiorcy w kwestii przekazywanej wiadomości.

Retoryczne pytanie zawarte w jednym z analizowanych przez nas przekazów brzmi: „Czy to przypadek, że wszyscy Ukraincy przekraczający granice mają akurat wyrobione paszporty?”. Komunikat ten zapisany w formie zdania twierdzącego nie stwarzałby tak dużych możliwości do manipulacji.

Ujęcie go w formie pytania retorycznego powoduje, że sugeruje on istnienie spisku, jakiegoś większego planu, który sprawił, że rzekomo wszyscy udający się do Polski Ukraińcy posiadają paszporty. Przekaz ten wpisuje się we wspomnianą wcześniej dezinformującą narrację o celowym przewożeniu Ukraińców do Polski.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym zadano retoryczne pytanie na temat ukraińców posiadających paszporty.

Źródło: www.demagog.org.pl

W Demagogu analizowaliśmy również fałszywe informacje, w których stwierdzono, że wnuczka rosyjskiego poety Josifa Brodskiego została rzekomo pobita przez uchodźców z Ukrainy. Emocjonalny przekaz wygłoszony przez zaatakowaną kobietę widoczną na nagraniu (które stało się przedmiotem manipulacji) został podkreślony za pomocą pytań retorycznych.

Czy powinniśmy się bać Ukraińców?” – pyta mężczyzna przekazujący fałszywą informację, po czym niemal od razu stwierdza, że są ku temu powody. tekście znalazły się także takie pytania: „(Ukraińcy – przyp. Demagog) robią jakieś pikiety pod Leroyem czy innym Auchanem, bo te nie wyszly z Ropsji??? a co wam k… do tego w moim kraju????”. Pytania te stanowią w istocie stwierdzenia, że: „Ukraińcy robią pikiety” i „nic im do tego w moim kraju”.

Przedstawienie stwierdzeń w formie pytania retorycznego uwydatnia negatywne emocje zawarte w komunikacie, a zarazem sprawia wrażenie, jakby odbiorca samodzielnie udzielał odpowiedzi na pytanie, skłaniając go przez to do myślenia w sposób zaprezentowany w tekście.

Ironia, czyli humor w służbie dezinformacji

Ironia jest techniką często wykorzystywaną w wypowiedziach mających na celu przede wszystkim wyśmianie czyjegoś zachowania, poglądów lub cech. Pojawia się również w dezinformacyjnych przekazach o wojnie w Ukrainie.

Jeden z analizowanych przez nas przekazów starał się za pomocą ironicznego sformułowania przekonać odbiorców, że Andrzej Duda rzekomo nie był w Kijowie podczas wojny i nie spotkał się tam z Wołodymyrem Zełenskim. „Duduś na Ukrainie” – głosił ironiczny komunikat, pod którym zamieszczono zdjęcie prezydenta na polskim dworcu.

Miało to sugerować kłamstwo władz odnośnie do wizyty Andrzeja Dudy w Kijowie. Rozdźwięk pomiędzy dosłownym przekazem tekstu pisanego a zdjęciem prezydenta wykonanym w Polsce służył wyśmianiu go, a zdrobnienie nazwiska Andrzeja Dudy miało na celu dodatkowe wykpienie go.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym ironicznie stwierdzono, że Andrzej Duda nie był w Kijowie podczas wojny.

Źródło: www.demagog.org.pl

W podobnym, ironicznym tonie utrzymany jest inny analizowany przez nas materiał. Dezinformujący komunikat brzmiał: „jak na oblężone, zniszczone miasto, typa na którego czyhają zamachowcy, kraj pogrążony w wojnie to spory ruch tam”. Do tekstu dołączono zdjęcie przedstawiające uśmiechniętych Wołodymyra Zełenskiego i Ursulę von der Leyen. Materiał ironicznie sugerował, że skoro politycy widoczni na fotografii uśmiechają się, to wojna w Ukrainie nie może być prawdziwa.

Stereotypy, czyli uprzedzenia utrwalone w języku

Poza stereotypami dotyczącymi Ukraińców w dezinformacyjnych treściach na temat wojny w Ukrainie pojawiają się również te odnoszące się do… Żydów. Uprzedzenia wobec Żydów przyczyniają się do ciągłej obecności stereotypów na ich temat, nie tylko w społecznych przekonaniach Polaków, ale i w języku.

W kontekście wojny w Ukrainie popularna stała się teoria spiskowa zwana „Niebiańską Jerozolimą”, zgodnie z którą Żydzi planują przenieść państwo Izrael na terytorium Ukrainy. Według tej narracji rosyjska inwazja na Ukrainę ma być wynikiem żydowskiego spisku.

Teoria spiskowa, w świetle której „Żydzi” rządzą światem lub chcą sprawować nad nim władzę, znajduje odzwierciedlenie w opiniach społecznych na ten temat.

Gdy w 2015 roku CBOS zapytał Polaków o ich skojarzenia z Żydami, pojawiły się odpowiedzi postrzegające Żydów jako „kupców i bankierów”, a także nawiązania do „dążenia Żydów do przejęcia władzy nad światem”. Wyniki badania prowadzą do wniosku, że wizerunek Żydów w opinii społecznej Polaków zwraca uwagę na dwa główne aspekty: uznanie dla przedsiębiorczości i umiejętności prowadzenia interesów oraz zawiść.

Jak podaje Beata Roguska, badaczka CBOS, ze stereotypem zawistnym mamy do czynienia wtedy, „gdy grupie, którą możemy odbierać jako konkurencyjną, przypisujemy wysoką skuteczność działania”. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku postrzegania Żydów przez Polaków.

sondażu opublikowanego przez CBOS w 2021 roku wynika, że 29 proc. Polaków darzy Żydów niechęcią. W ciągu ostatnich trzydziestu lat wiele się w tej kwestii zmieniło, gdyż w roku 1993 ponad połowa Polaków deklarowała niechęć wobec Żydów. Mimo zmian nastrojów społecznych w tej kwestii uprzedzenia wobec Żydów, prowadzące do powielania na ich temat fałszywych informacji, są w Polsce cały czas popularne.

Dezinformujące materiały wielokrotnie starały się przekonywać, że wojna w Ukrainie stanowi efekt żydowskiego spisku. Narracja ta, trafiając na podatny grunt polskich uprzedzeń wobec Żydów, wciąż nie traci na popularności.

Jest to powiązane z konkretnymi wyrazami, które wartościują na mocy kontekstu. W dezinformujących przekazach pojawiają się wyrazy typu „Polin” (co w języku hebrajskim oznacza po prostu Polskę), co oznacza Polskę pod kontrolą Żydów, oraz „Ukropol”, czyli nasz kraj pod rządami Ukraińców. Zdarza się także nazywanie Polski za pomocą określenia „Ukropolin”, które ma sugerować, że Polską rządzą Ukraińcy w porozumieniu z Żydami.

Presupozycje i implikatury, czyli manipulujące sugestie

Są to sądy, które nie wynikają bezpośrednio z wypowiedzi, lecz jedynie są przez nią sugerowane. Przykładem mogą być określenia „znowu” i „kolejny raz”. Jeśli coś jest opisane, że „znowu” się wydarza, oznacza to, że podobna sytuacja miała miejsce już wcześniej. Jeśli np. Ukraińcy są przedstawiani jako podejmujący jakieś działanie „kolejny” raz, to należy założyć, że robili podobne rzeczy już w przeszłości.

Analizowaliśmy w Demagogu przekaz starający się udowodnić, że wojna w Ukrainie nie jest poważnym problemem i nie stanowi zagrożenia dla cywilów. Dowodem na to miały być powroty Ukraińców do kraju. Treść komunikatu brzmi: „Pytanie do znawców: Czy w historii konfliktów zbrojnych znane są przypadki, że uchodźcy wojenni wracają do kraju ogarniętego wojną na święta, aby po świętach znowu uciec przed wojną?”.

Wyraz „znowu” sugeruje, że osoby te już wcześniej uciekły przed wojną, przez co wypowiedź zyskuje charakter kwestionujący powagę wojny w Ukrainie – skoro można od niej uciec, wrócić do kraju i „znowu” uciec. Ponadto ujęcie wiadomości w formę pytania retorycznego wzmacnia jej oddziaływanie oraz ma za zadanie skłonić do rzekomej refleksji, tak aby odbiorca myślał, że to on udzielił odpowiedzi, przyjmując tym samym tok myślenia zawarty w wypowiedzi.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym zasugerowano, że wojna w Ukrainie nie stanowi zagrożenia dla cywilów.

Źródło: www.demagog.org.pl

Sugestie, że Ukraińcy mają wykorzystywać finansowo Polaków, bazują na schemacie przedstawiania obywateli polskich jako grupy „drugiej kategorii” we własnym państwie. W jednym z analizowanych przez nas przekazów napisano, że „Ukraińce mając PESEL pobierają 500+ oraz 12000zł na dziecko i wracają na Ukrainę”. Do tekstu dołączono zdjęcie wielodzietnej rodziny.

Tego typu przekaz implikuje wspomniane wykorzystywanie Polaków przez Ukraińców (bo pobierają „polskie” pieniądze), sugeruje, że wsparcie dla uchodźców jest niewspółmierne w stosunku do ich realnych potrzeb (bo przywileje są zbyt duże), a także podsuwa na myśl, że Ukraińcy są niewdzięczni za udzieloną im pomoc (bo wracają do swojego kraju).

Znaki interpunkcyjne, czyli interpunkcja ma znaczenie

Nie tylko leksykalny aspekt wypowiedzi ma potencjał do manipulacji językowej. Wpływanie na odbiór przekazu może odbywać się także za pomocą znaków interpunkcyjnych.

W dezinformujących materiałach często pojawiają się wykrzykniki. Niekiedy są one umieszczone po każdym elemencie tekstu. Zdarza się również, że występują kilkukrotnie w jednym zdaniu.

Przykładem jest manipulujący kontekstem przekaz, w którym stwierdzono, że mężczyzna w Pucku został zatrzymany za samo zdjęcie ukraińskiej flagi wywieszonej w mieście. Osoba publikująca materiał napisała: „Zatrzymano go, siedział 48 godzin na dołku i postawiono mu prokuratorskie zarzuty za »bezczeszczenie ukraińskiej flagi«!!!!”. Cztery wykrzykniki umieszczone w komunikacie nie tylko wzmacniają zawartą w nim leksykalną treść, ale mogą też wywoływać negatywne emocje takie jak oburzenie, irytację czy złość.

Również użycie wielokropka stwarza możliwości do manipulacji. Wielokropek umieszczony tekście o charakterze dezinformującym może wywoływać w odbiorcy poczucie, że komunikat „daje do myślenia”, zmusza do refleksji, podczas gdy w rzeczywistości jest stwierdzeniem jego autora. Dodatkowo użycie wielokropka na końcu wypowiedzi mobilizuje odbiorcę do reakcji, np. poprzez zostawienie komentarza, gdyż sugeruje, że komunikat nie jest dokończony, że wymaga dopełnienia.

Taki mechanizm został zastosowany w wiadomości na temat powrotów Ukraińców do domu, rzekomo wyłącznie z powodu świąt wielkanocnych. Pełna treść informacji brzmi: „milion ukraińskich uchodźców wróciło na Ukraine na święta…”. Co więcej, liczba osób, które wróciły do Ukrainy od początku wojny, została znacznie zawyżona, co wzmocniło manipulację.

Zrzut ekranu z posta na Facebooku, w którym użyto znaku wielokropka.

Źródło: www.demagog.org.pl

Cechy potocznego myślenia uwidaczniające się w języku stwarzają możliwości do manipulacji

Dezinformujące przekazy pojawiające się w sieci opisują rzeczywistość głównie za pomocą wyrazów z potocznego rejestru językowego, co powoduje, że wiadomości mają większą możliwość dotarcia do odbiorców, są bowiem bardziej obrazowe, a przez to łatwiejsze do przyswojenia.

Językoznawca dr hab. Jacek Warchalaksiążce pt. „Kategoria potoczności w języku” charakteryzuje cztery zasady myślenia potocznego wyrażane w języku (s. 35-38). Są to:

  • Zasada generalizacji prostych doświadczeń życiowych oznaczająca brak zagłębiania się szczegółowo w problem czy zagadnienie, a dodatkowo bazowanie na poprzednich doświadczeniach i tym, co widoczne na pierwszy rzut oka.
  • Zasada stosowania schematu odniesienia oznaczająca, że wiedza potoczna opiera się na „schematach odniesienia”, czyli na elementach świata, które są skrótowo scharakteryzowane w naszych umysłach poprzez doświadczenia i obserwacje.Posługujemy się tymi schematami w odniesieniu do sytuacji, które mimo powtarzalności, różnią się od siebie.
  • Zasada typizacji polegająca na wybieraniu z ludzi, rzeczy i sytuacji wspólnych cech, przy czym sposób ich postrzegania pozostaje subiektywny i zależny od indywidualnych doświadczeń.
  • Zasada myślenia antropocentrycznego, która mówi, że rzeczywistość postrzegamy z własnej perspektywy, stawiając własną osobę niejako „w centrum wszechświata”.
  • Zasada ukonkretnienia abstrakcji, dzięki której złożone, skomplikowane zagadnienia ujmowane są za pomocą mniej trudnych i zawiłych określeń. Nie jest to zatem zobrazowany za pomocą języka faktyczny stan rzeczywistości czy nawet subiektywnego na nią spojrzenia, lecz jedynie pewna jego uproszczona część.

Nietrudno zauważyć, że wszystkie te cechy znajdują odzwierciedlenie w analizowanych przekazach dezinformacyjnych w kwestii wojny w Ukrainie i uchodźców z tego kraju. Cechy charakterystyczne dla myślenia potocznego, czyli brak zagłębienia w omawiane zagadnienie, subiektywne postrzeganie rzeczywistości, stawianie siebie w centrum wydarzeń, a także liczne uproszczenia przekazu, wpływają na to, że wiadomości te stwarzają pole do manipulacji. Fakt, że są one łatwiejsze do zrozumienia przez odbiorców, stanowi dodatkowe zagrożenie.

Pierogi ukraińskie, czyli próba odwrócenia wartościowania

Przykładem działania mającego zwracać uwagę na istotną rolę języka w kształtowaniu postaw społecznych jest zmiana nazwy pierogów ruskich na pierogi ukraińskie. Ma to stanowić wyraz wsparcia dla Ukraińców, a zarazem niechęci wobec Rosji.

Pierogi z twarogiem, ziemniakami i cebulą nie są jednak ruskie z powodu swojego rosyjskiego pochodzenia. Nazwę zawdzięczają prawdopodobnie popularności, jaką zdobyły w regionie Rusi Czerwonej, a więc w okolicach Sanoka, Przemyśla, Chełma, Bełza, Halicza i Lwowa. Są to więc pierogi raczej polsko-ukraińskie niż moskiewskie.

Historia pierogów ruskich przemianowanych na ukraińskie pokazuje, że język pełni istotną funkcję społeczną, a żeby świadomie się nim posługiwać, trzeba orientować się w różnorodnych kontekstach, nie tylko społecznych, politycznych czy wojennych, ale również… kulinarnych.

Podsumowanie

Jak widać, możliwości do manipulacji, jakie stwarza język, jest wiele. Niemożliwe jest odróżnienie fake newsa od wiadomości przekazującej prawdziwe informacje wyłącznie na podstawie użytego w nich języka, jednakże świadomość istnienia mechanizmów językowych ułatwiających manipulację może wyostrzyć naszą czujność.

Zaobserwowanie w przekazach języka silnie wartościującego, bazującego na emocjach, głównie tych negatywnych (złość, nienawiść, smutek, poczucie niesprawiedliwości, pogarda itd.), a także licznych innych środków językowych przedstawionych w naszej analizie może ułatwić rozeznanie w meandrach językowych manipulacji, które są obecne przekazach dezinformacyjnych na temat wojny w Ukrainie.

Zebrane przez nas sposoby językowego wartościowania i manipulacji przekazem to jedynie pewna ich część. Zbiór ten nie jest pełen i nowych określeń będzie zapewne przybywać.

Wspieraj niezależność!

Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!