Koniec gry w oszusta!

Od 10 lat prześwietlamy słowa polityków i pilnujemy, by trzymali się faktów. Teraz możesz wesprzeć naszą misję, przekazując nam 1,5% swojego podatku PIT.

Przekaż 1,5% na Demagoga

Wpisz w PIT: KRS: 0000615583

Strona główna Analizy Niepewność jako broń. Kiedy wątpliwość sprzyja dezinformacji

Niepewność jako broń. Kiedy wątpliwość sprzyja dezinformacji

Według badaczy nadmierny sceptycyzm może być większym problemem niż brak umiejętności rozpoznania fałszywej informacji. Sprzyja to dezinformacji, która nie musi przekonać nas do fałszywych treści. Wystarczy, że zasieje niepewność co do faktów.

fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog

Niepewność jako broń. Kiedy wątpliwość sprzyja dezinformacji

Według badaczy nadmierny sceptycyzm może być większym problemem niż brak umiejętności rozpoznania fałszywej informacji. Sprzyja to dezinformacji, która nie musi przekonać nas do fałszywych treści. Wystarczy, że zasieje niepewność co do faktów.

Od lat odróżniamy fałsz od prawdy. Pomóż nam działać dalej: przekaż 1,5% podatku Demagogowi! Wpisz w PIT: KRS 0000615583

Czy podczas czytania informacji ludzie wykazują brak sceptycyzmu czy jego nadmiar? Odpowiedzią na to pytanie zajęli się Jan PfänderInstitut Jean Nicod oraz Sachy AltayUniwersytetu Zuryskiego. Aby sprawdzić, jak radzimy sobie z rozpoznawaniem fałszywych treści, sporządzili metaanalizę, którą opublikowali na początku roku 2025 w magazynie „Nature Human Behaviour.

Odpowiedź jest istotna nie tylko dla organizacji factcheckingowych, lecz także dla nas samych, jako odbiorców.

Weryfikacja źródeł. Kto ma na to czas?

Budowanie reputacji czy zaufania wymaga czasu, którego nie mamy. Nie chodzi o to, że – mówiąc kolokwialnie – jesteśmy zalatani. Chodzi o to, w jaki sposób obecnie zdarza nam się przyjmować informacje.

Według najnowszego raportu Reuters Institute wideo staje się najważniejszym nośnikiem informacji. Dwie trzecie badanych ogląda krótkie formaty, ok. połowa ogląda dłuższe. Jednocześnie tylko ok. jedna piąta respondentów (czyli 22 proc.) za główne źródło newsów uznaje serwisy informacyjne lub aplikacje (spadek o 10 pkt. proc. od 2018 roku).

Najczęściej sięga się po platformy mediów społecznościowych czy wyszukiwarki internetowe. Na TikToku i na YouTubie coraz większą popularnością cieszą się komentatorzy określani jako „stronniczy” (s. 57), przy czym tzw. „tradycyjne media” nadal liczą się na Facebooku i na portalu X.

Media społecznościowe to platformy, na których informacje konsumuje się szybko (choćby ze względu na przewijanie krótkich formatów) i coraz częściej. Ich charakter raczej nie przyzwyczai nas do przyjmowania pogłębionych treści i do weryfikowania źródeł. Zachęca raczej do przewijania kolejnych filmików w poszukiwaniu tego, który da nam porządny bodziec – używamy przecież social mediów raczej w celach rozrywkowych. To już truizm. Kto takich warunkach ma czas na dokładną weryfikację?

Ocena fałszywych treści – jak nam idzie? Nieźle

Jak na ludzi otoczonych szybką informacją przystało, jesteśmy w stanie równie szybko stwierdzić, czy mamy do czynienia z fałszem. Na podstawie badań przeprowadzonych w przeszłości PfänderAltay piszą (1, 2), że w tym procesie sugerujemy się tonem i źródłem informacji oraz tym, czy występują w niej hiperłącza. Poza tym wymienili również jakość nagrania, intuicję odbiorcy czy… czcionkę (tę zastosowaną w serwisie Nature oceniam jako wysoce profesjonalną).

Niektóre z tych kryteriów mogą wydawać się powierzchowne, ale zanim ocenimy się zbyt surowo, należy dodać uczciwie: wygląda na to, że część z nich jest relatywnie efektywna. Badacze wskazują, że całkiem nieźle radzimy sobie z identyfikowaniem fałszywych treści

PfänderAltay informują również (powołują się przy tym na raport Reuters Institute), że w Europie równie sprawnie radzimy sobie z oceną źródeł: zaufanie do ekspertów koreluje z zaufaniem odbiorców (a przynajmniej w 23 krajach europejskich, w tym w Polsce). Warto zaznaczyć, że te ostatnie wnioski opublikowano w artykule z maja 2020 roku, czyli w poprzedniej epoce.

Pięć długich lat w przestrzeni informacyjnej 

Od 2020 roku wydarzyło się kilka rzeczy, które mogły wpłynąć na osłabienie zaufania do autorytetów naukowych czy mediów, które nazywany „tradycyjnymi” (czyli zobowiązanymi do odpowiedzialności za słowo, egzekwowanej m.in. poprzez publikowanie sprostowań).

Można wymienić tutaj np. wzrost popularności grup sceptycznych wobec szczepionek (czy medycyny w ogóle) w dobie pandemii COVID-19, publiczne podważanie rzetelności mediów przez populistycznych przywódców czy możliwość masowego produkowania dezinformujących treści przy użyciu sztucznej inteligencji.

Twórcy omawianej metaanalizy sami zresztą odwołują się do tych czynników i uznają, że choć dobrze sobie radzimy z wychwytywaniem fałszywych treści, cechuje nas również nadmierny sceptycyzm wobec tych prawdziwych. Stwierdzają, że to również może być problem:

„[…] sceptycyzm wobec prawdziwych wiadomości może być bardziej szkodliwy dla dokładności przekonań ludzi niż akceptacja fałszywych wiadomości”.

Stronniczość w kierunku prawdy: tak, ale nie przy ocenie newsów

Po przeanalizowaniu 67 artykułów okazało się, że odbiorcom nieco lepiej idzie rozpoznawanie fałszywych wiadomości niż prawdziwych. Oznacza to, że jedną z pierwszych reakcji na informację jest sceptycyzm wobec jej wiarygodności.

Badacze opisują, że inaczej jest w komunikacji interpersonalnej: mamy tendencję do przyjmowania informacji, które do nas docierają, bez podawania ich w wątpliwość. Naukowcy powołują się w tej kwestii na artykuł opublikowany w „Journal of Language and Social Psychology”, w którym rozpatrywano „teorię prawdy domyślnej” (TDT). Podobnie jest z ogółem komunikatów w innych sferach: wykazujemy stronniczość z tendencją do uznawania przekazów za prawdę.

Według PfänderaAltaya krytyczna ocena newsów może być dla nas zupełnie osobnym procesem, podczas którego nasza stronniczość będzie przejawiała się raczej w formie nadmiernego sceptycyzmu.

Innymi słowy: gdy rozmawiamy z drugim człowiekiem, naszym domyślnym założeniem jest, że mówi on prawdę. Inaczej może być, kiedy czytamy wiadomości ze świata czy przewijamy posty w mediach społecznościowych. Autorzy metaanalizy piszą: „nie jest jasne, czy ludzie domyślnie oczekują, że wiadomości będą prawdziwe”.

Możemy być nadmiernie sceptyczni – to też nie jest dobre

Wcześniej pisali o tym dziennikarze. W październiku 2023 roku w magazynie „The New York Times”  opisano przypadki, w których prawdziwe zdjęcia z wojny w Gazie uznano za fałszywki wygenerowane przy pomocy AI. Warto zaznaczyć, że badacze dezinformacji nie znaleźli wtedy wielu fałszywych grafik wysokiej jakości. 

Stwierdzili jednak następującą zależność: „sama świadomość, że treść wygenerowana przy pomocy  AI może być w obiegu, sprawia, że ​​ludzie odrzucają prawdziwe obrazy, wideo i audio jako nieautentyczne”.

Podobne wnioski opisano później w raporcie opublikowanym 15 grudnia 2023 roku przez Europejskie Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO). Sceptycyzm co do wiarygodności informacji wynikał z niepewności związanej z jej źródłem, co prowadziło do kwestionowania wiarygodności prawdziwych materiałów. Z punktu widzenia aktorów dezinformacji taki efekt też może być uznany za sukces. Skoro nie ufamy naszym źródłom, to jak zorientujemy się, co jest faktem, a co fałszem?

Wątpliwość jako strategia

Wątpliwość czy brak zaufania – to jeden z celów dezinformacji. Odbiorców nie trzeba wcale przekonywać do fałszywej wizji świata, wystarczy zasiać ziarno niepewności, która doprowadzi do kwestionowania faktów.

Strategie są różne, a jedną z nich jest wspomniane podkopywanie wiarygodności czy autorytetów (to coś innego niż konstruktywna krytyka). Skuteczną metodą może być również ograniczenie informacji na jakiś temat: wykreowanie „białych plam”, tuszowanie, niszczenie dowodów – choć trzeba przyznać, że w dobie wszechobecnej technologii niełatwo coś ukryć. 

Dlatego, aby wzbudzić w nas wątpliwości, korzysta się z zupełnie przeciwnego mechanizmu: zalewania przestrzeni informacyjnej wiadomościami o danym wydarzeniu. Jeśli dodatkowo wersje relacji różnią się od siebie, skąd możemy mieć pewność, która jest rzetelna?

„Zalewanie strefy” – powódź informacji jako strategia

Mówi się o tym szczególnie w kontekście rosyjskiej dezinformacji. W jednym z wywiadów (jeszcze z 2017 roku) dla serwisu Polska zbrojna Mark Laity, szef komórki zajmującej się komunikacją strategiczną w Naczelnym Dowództwie Sił Sojuszniczych w Europie (NATO SHAPE), opowiedział o tym, dlaczego Rosjanie rozpowszechniają różne wersje tej samej historii:

„[…] Tak było choćby ze sfabrykowanymi historiami o rosyjskich dzieciach ukrzyżowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Te narracje są budowane wokół pewnego celu. Jest nim atak na fakty, przede wszystkim jednak atak na wiarę w te fakty. Rosja dostarcza tylu sprzecznych informacji, że ludzie nie wiedzą już, w co wierzyć”.

Ta strategia może być skutecznaosłabianiu zaufania do newsów.

Łatwowierność czy sceptycyzm? Co to oznacza dla organizacji factcheckingowych?

PfänderAltay udzielają nam wskazówki, która pomoże w odpowiedzi na te pytania. Jak możemy przeczytać w artykule

„[…] jeśli ludzie są nadmiernie łatwowierni, interwencje powinny przede wszystkim mieć na celu wzbudzanie sceptycyzmu, natomiast jeśli ludzie są nadmiernie sceptyczni, działania powinny koncentrować się na zwiększaniu zaufania do wiarygodnych informacji”.

Wniosek? Należy pracować również nad zwalczaniem wspomnianego sceptycyzmu wobec faktów, czyli działać na rzecz zwiększenia zaufania społecznego. Jako użytkownicy mediów powinniśmy wiedzieć, że erozja autorytetów również sprzyja dezinformacji.

Autosceptycyzm

Sam sceptycyzm wobec źródeł informacji nie musi być zjawiskiem negatywnym, o ile mobilizuje nas do weryfikacji przekazów. Ten proces upewnia nas, że istnieją nie tylko źródła nierzetelne, lecz także – przede wszystkim – rzetelne. Dzięki temu nie pozostajemy w poczuciu, że dryfujemy w chaosie relatywizmu, sprzecznych punktów widzenia czy danych, które każdy sobie zinterpretuje w zależności od „punktu siedzenia” czy własnych doświadczeń.

Oczywiście, sceptycyzm zakłada również ograniczenie zaufania do ekspertów, których kompetencji nie możemy w pełni ocenić – nie znamy się przecież na wszystkim (i wcale nie musimy). Z tego względu warto posłuchać innych specjalistów w danej dziedzinie albo tych osób, które mają duże doświadczenie zawodowe w wyszukiwaniu, weryfikacji i przekazywaniu treści.

Sceptycyzm wobec posiadanej wiedzy z dziedziny, która jest nam obca, to nie ujma, a rozsądek. A rozsądne wybranie wiarygodnych źródeł może rozwiać wiele wątpliwości.

Przekaż nam 1,5% podatku!

Wesprzyj nas, przekazując 1,5% podatku na kontrolę polityków. Wpisz w PIT: KRS 0000615583

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Od 10 lat prześwietlamy słowa polityków!

Koniec gry w oszusta! Przekaż 1,5% na Demagoga

Wspieram

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!