Obalamy teorie spiskowe, odkłamujemy mity i pokazujemy jakie są fakty w formie serii artykułów. Przedstawiamy jak inne podmioty walczą z dezinformacją oraz opisujemy współczesne zagrożenia.
Jak nie dać się manipulacji? #1 Błędy poznawcze
Nie daj się oszukać! Dowiedz się więcej o błędach poznawczych. W niektórych sytuacjach nasz umysł staje się wyjątkowo podatny na wpływy dezinformatorów. Warto wiedzieć, kiedy tak się dzieje.
fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog
Jak nie dać się manipulacji? #1 Błędy poznawcze
Nie daj się oszukać! Dowiedz się więcej o błędach poznawczych. W niektórych sytuacjach nasz umysł staje się wyjątkowo podatny na wpływy dezinformatorów. Warto wiedzieć, kiedy tak się dzieje.
W Stowarzyszeniu Demagog na co dzień skupiamy się na treściach „weryfikowalnych”, czyli takich, które odnoszą się do faktów. Przy okazji ostatniej kampanii wyborczej w ramach cyklu „Mamy oko na manipulacje” przyglądaliśmy się również niemerytorycznym wypowiedziom i szkodliwym zachowaniom polityków (1, 2, 3). Pod tym kątem ocenialiśmy też debatę kandydatów w TVP oraz kampanię referendalną.
Aby każda osoba mogła rozpoznawać nieczyste chwyty stosowane przez osoby publiczne i nie tylko, rozpoczynamy cykl artykułów dotyczący technik manipulacji. Mamy nadzieję, że wraz ze świadomością wzrośnie Twoja odporność. W najbliższych tygodniach opowiemy o manipulowaniu emocjami i danymi, a także o nieuczciwych sposobach argumentach. W tej części zajmiemy się błędami poznawczymi.
Sami też popełniamy błędy
Znane przysłowie mówi „źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz”. W tym duchu poświęćmy chwilę na autorefleksję i zacznijmy od błędów w naszym własnym rozumowaniu. Zobaczmy, w jakich sytuacjach sami stajemy się podatni na wpływ dezinformacji.
Na co dzień jesteśmy przeładowani informacjami. Z tego powodu nasz mózg korzysta z uproszczonych schematów analizowania. Inaczej mówiąc, w myśleniu korzystamy z heurystyk, dzięki którym umysł „chodzi na skróty”. Ułatwia to podejmowanie decyzji, zwłaszcza gdy nie mamy czasu lub możliwości sprawdzenia wszystkich informacji i hipotez.
To przydatna umiejętność, co nie oznacza, że zawsze taki sposób rozumowania prowadzi do prawidłowych wniosków. Z uproszczeń biorą się błędy w myśleniu, czyli wykrywaniu nowych faktów i związków między nimi. To tak zwane błędy poznawcze. Z ich powodu nie zawsze myślimy racjonalnie.
„Szukam tego, co znam”, czyli efekt potwierdzenia
Lubimy mieć rację. Kto nie lubi? Niestety jesteśmy przez to stronniczy przy czytaniu wiadomości i wybieraniu źródeł. Potwierdzają to badania nad efektem potwierdzenia, czyli skłonnością ludzi do uznawania za istotne tylko tych informacji, które są zgodne z istniejącymi już przekonaniami (1, 2, 3, 4).
To właśnie efekt potwierdzenia sprawia, że odruchowo szukamy tego, co wzmocni nasze zdanie na jakiś temat. Ten efekt występuje w polaryzujących tematach politycznych, a także gdy sprawa jest emocjonująca lub dotyczy kwestii moralnych.
Z powodu tego błędu pomijamy treści, które nie odpowiadają naszym dotychczasowym poglądom, a przez to gorzej zapamiętujemy argumenty sprzeczne z naszym stanowiskiem. Dlatego, gdy już damy się złapać na fałszywą narrację, to trudniej jest nas z niej wyprowadzić. Więcej na ten temat wpływu emocji na myślenie przeczytasz w innej naszej analizie.
„A ja to przecież pamiętam!”, czyli heurystyka dostępności
Gdy łatwiej jest nam sobie coś przypomnieć, to przypisujemy temu większe znaczenie. Niestety, nasza pamięć jest zawodna i potrafi dostarczyć nam nieprawdziwe wskazówki. Co więcej, lepiej zapamiętujemy wydarzenia nacechowane silnymi emocjami, więc to one pierwsze pojawiają się, gdy zastanawiamy się nad jakimś tematem. Objawia się to, gdy oceniamy, czy coś jest prawdziwe lub prawdopodobne.
Przykładowo: w lipcu 2023 roku w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o ponad dwukrotnym wzroście przestępczości w Warszawie. Źródłem były tutaj oficjalne statystyki miasta. Z czasem okazało się, że do miejskiego raportu wkradł się błąd. Mimo to Konfederacja uznała te dane za wiarygodne, kojarząc je z prostymi do wyobrażenia i emocjonującymi historiami o przestępstwach popełnianych przez cudzoziemców oferujących przejazdy.
Tak działa heurystyka dostępności, czyli uproszczony schemat wnioskowania, który sprawia, że polegamy na tym, co jest nam najłatwiej sobie przypomnieć. W prostych sytuacjach jest to przydatne, jednak przy istotnych decyzjach, np. dotyczących polityki lub naszego zdrowia, warto zastanowić się nad sprawą nieco dłużej.
Przykładem działania tej heurystyki w praktyce są także dowody anegdotyczne, czyli argumenty oparte na jednostkowej historii na dany temat. To sytuacje, w których rozmowa zaczyna się od „Mam ciocię, która…” lub „Ja tak kiedyś miałem i pomogło mi…”. Takich relacji nie można traktować na równi z badaniami naukowymi i metaanalizami porównującymi setki doniesień. Więcej na ten temat dowiesz się z naszej analizy o dowodach anegdotycznych w medycynie.
„To jest takie typowe!”, czyli heurystyka reprezentatywności
Aby myśleć intuicyjne, potrzebujemy jakichś podstaw i schematów. Na nich właśnie opiera się heurystyka reprezentatywności, za pomocą której grupujemy i przyporządkowujemy nowe osoby, obiekty i wydarzenia do już nam znanych. Częstym przykładem jest kategoryzowanie ludzi do zawodów lub grup społecznych na podstawie typowych cech.
Przejawem działania heurystyki reprezentatywności jest kolejny efekt psychologiczny, a mianowicie błąd jednorodności grupy obcej (1, 2, 3). Polega on na tym, że na podstawie jednej cechy zaczynamy oceniać obce nam osoby jako bardzo podobne do siebie. A przecież każda osoba jest inna i jedna dzielona cecha (np. zawód, język, pochodzenie, orientacja) nie przesądza o całym jej charakterze.
To na podstawie takiego przypisywania cech powstają stereotypy, czyli uproszczone schematy myślenia o grupach ludzi. Na pewno je kojarzysz: „wszyscy politycy kłamią” albo „Polacy lubią narzekać”. W takiej sytuacji heurystyka reprezentatywności pomaga nam szybko wyrobić sobie zdanie na temat nowo poznanego polityka lub mieszkańca Polski.
Z takich szkodliwych uproszczeń korzystają kampanie dezinformacyjne, których celem jest nastawienie społeczeństwa przeciwko konkretnej grupie. Na ten temat dowiesz się więcej z naszych artykułów, np. o propagandzie na temat uchodźców.
„Tym razem się uda!”, czyli złudzenie gracza
Nasza intuicyjna statystyka jest nieidealna, a prawdopodobieństwo regularnie wchodzi w zgrzyt z naszymi oczekiwaniami. Wyobraź sobie, że jesteś w kasynie i grasz w ruletkę. Kulka już dziesięć razy z rzędu lądowała na czarnym, więc myślisz sobie „Tym razem już na pewno wypadnie czerwony”. Czy to uzasadniony wniosek? Nie do końca – jest to przejaw błędu znanego jako złudzenie gracza.
To błąd polegający na założeniu, że prawdopodobieństwo w serii zdarzeń jest ze sobą powiązane, gdy tak naprawdę każde zdarzenie jest od siebie niezależne. Tym samym dotychczasowe wyniki na ruletce nie mają wpływu na kolejny wynik. Z tym złudzeniem spotykają się np. inwestorzy giełdowi, kiedy błędnie szacują prawdopodobieństwo odwrócenia się trendu spadkowego lub wzrostowego.
Często złudzenie gracza łączy się z heurystyką reprezentatywności, ponieważ nasze typowe wyobrażenie o losowości sprawia, że stajemy się podejrzliwi, gdy nie jest ona rozłożona równomiernie. Na przykład gdy na monecie orzeł wypadnie kilka razy z rzędu, to zakładamy, że zaraz wypadnie reszka. A prawdopodobieństwo obu wyników zawsze wynosi ok. 50 proc.
Doświadczasz tego złudzenia także w codziennych sytuacjach. Chociażby gdy zastanawiasz się, czy drużyna piłkarska, której kibicujesz przełamie złą passę. Na zwodnicze skutki tego efektu warto uważać, gdy słyszysz polityka lub publicystę, który przedstawia prognozy lub przewiduje przyszłość bez powoływania się na dokładne dane i statystyki.
„O tym już było”, czyli heurystyka zakotwiczenia
Nasz umysł lubi wskazówki. Gdy dopiero poznajemy nowy temat, to szybko chwytamy pierwsze informacje, które pozwalają nam się w nim rozeznać. Na tej zasadzie działa heurystyka zakotwiczenia, czyli skłonność do dostosowywania naszego rozumowania do najłatwiej dostępnych informacji.
Niestety, błędna wskazówka jest w stanie sprawić, że utkniemy i „zakotwiczymy się” przy fałszywych wnioskach. Spójrzmy na przykład, gdy „kotwica” służy jako punkt odniesienia. W badaniu przywołanym w książce Daniela Kahmenana i jego współpracowników pt. „Judgment under Uncertainty” uczestników pytano o to, jaki procent krajów afrykańskich należy do ONZ. Odpowiedzi różniły się od siebie w zależności od wskazówki i tego, jak sformułowano pytanie:
- Gdy pytanie dotyczyło tego, czy krajów jest mniej, czy więcej niż 10 proc., uśrednione odpowiedzi badanych wyniosły 25 proc.
- Gdy pytanie dotyczyło tego, czy krajów jest mniej, czy więcej niż 45 proc., uśrednione odpowiedzi badanych wyniosły 65 proc.
Ta heurystyka działa nie tylko, gdy rozwiązujemy zagadki liczbowe, ale też gdy przeglądamy internet. Gdy oceniamy wiarygodność lub rzetelność danego portalu, artykułu lub autora, to zdarza się, że zwracamy uwagę tylko na informacje dostępne na stronie, na której jesteśmy. To tak zwane „czytanie w pionie”, które naraża nas na sfałszowane treści (1, 2, 3).
Wśród fact-checkerów popularna jest metoda „czytania w poziomie”, czyli porównywania i sprawdzania informacji (np. o autorze, cytowanej organizacji, wydarzeniach) opublikowanych na jednej stronie internetowej od razu w innych rzetelnych źródłach. Czytelnikom również zalecamy taką metodę, o której więcej dowiesz się z artykułu na naszej platformie edukacyjnej.
„Oni by mnie nie okłamali”, czyli efekt aureoli
Od pierwszego wrażenia wiele zależy. Potwierdzają to badania nad efektem aureoli, czyli naszą skłonnością do przypisywania innym pozytywnych cech (a tym samym też zaufania) na podstawie jednej zalety lub samej pierwszej impresji (1, 2, 3, 4).
Efekt aureoli sprawia, że gdy już zaufamy danej osobie, to jesteśmy mniej czujni i krytyczni wobec tego, co nam mówi. To dobrze sprawdza się w codziennym życiu, gdy ufamy naszym przyjaciołom i rodzinie, jednak może przynieść negatywne skutki, gdy zaufamy osobie, która nie ma dobrych intencji i rozprzestrzenia fałszywe informacje.
Przykładem takiej sytuacji są bohaterowie naszych śledztw, czyli Jerzy Zięba oraz Jerzy Weber. Pierwszy promuje nieskuteczne i szkodliwe porady medycyny alternatywnej (np. 1, 2, 3). Dzięki charyzmie, tytułowaniu się „doktorem” (choć nie ma wykształcenia lekarskiego) i wrażeniu kompetencji zgromadził wokół siebie osoby, które zawierzają mu swoje zdrowie. Drugi natomiast to wykreowana postać. Stoi za nim osoba, która mądrze brzmiącymi pojęciami technicznymi wciąga swoich zwolenników w sidła dezinformacji na temat szkodliwości fal 5G (np. 1, 2).
To smutne, ale influencer nie jest Twoim przyjacielem
Z efektem halo wiąże się też zjawisko relacji parasocjalnych. Mowa o relacjach jednostronnych, które pojawiają się w dobie influencerów i mediów społecznościowych. To sytuacja, w której osoba po drugiej stronie ekranu wydaje się naszym zaufanym przyjacielem. My wiemy wszystko o influencerze: znamy jego zainteresowania, życie codzienne, a tym samym zaufamy mu, nawet jeśli wcale nie jest rzetelnym źródłem wiedzy (1, 2, 3).
Pamiętaj, że influencer nie zna nas osobiście, więc nie musi mieć na celu naszego dobra. Na łamach Demagoga regularnie piszemy o fake newsach podawanych przez celebrytów (1, 2, 3, 4).
„Jasne, że mam rację!”, czyli efekt ślepej plamki
Na koniec przyjrzyjmy się najbardziej zwodniczemu błędowi ze wszystkich. Tak zwany efekt ślepej plamki sprawia, że nie zauważamy sytuacji, w których jesteśmy stronniczy i nie myślimy w pełni racjonalnie.
Nazwa tego efektu pochodzi od miejsca na siatkówce oka (plamki ślepej), w którym nie ma fotoreceptorów, a tym samym występuje tam luka w polu widzenia. Mimo to nie zauważamy tej luki, ale nasz mózg „dopowiada sobie”, co znajduje się w danym miejscu. Podobnie z efektem ślepej plamki – nie zauważamy własnych błędów poznawczych, a ponadto zakładamy, że nasze rozumowanie jest obiektywne.
Pamiętasz przysłowie z początku tego artykułu? Tak, chodzi o „źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz”. Dokładnie w ten sam sposób działa ślepa plamka – choć widzimy, że inni ulegają błędom poznawczym, to nie potrafimy dostrzec ich u siebie.
Zajrzyj w głąb siebie
Teraz znasz już wiele błędów i heurystyk. W najbliższych dniach spróbuj się zastanowić, w jakich sytuacjach im ulegasz. Pomocne w autorefleksji mogą okazać się nasz artykuł dotyczący emocji oraz odcinek naszego podcastu z udziałem Crazy Nauki.
W tym roku ukazały się również materiały edukacyjne z naszego projektu „Fake kNOw More”, w którym przyglądaliśmy się temu, jak osobiste doświadczenia kształtują naszą podatność na dezinformację
A już w kolejnych artykułach z tego cyklu opowiemy Ci o technikach manipulacji i chwytach argumentacyjnych, za pomocą których twórcy fake newsów starają się wykorzystać naszą podatność na oszustwa, wpływy i fałszywe informacje.
Zainteresował Cię ten temat? Więcej o skrótach w rozumowaniu pisali psycholodzy Daniel Kahneman i Amos Tversky w książce „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”. Błędy poznawcze nie są losowe, a występują w określonych sytuacjach, co pozwala na ich badanie. Psycholog Dan Ariely przekonywał w książce „Potęga irracjonalności”, że jesteśmy przez nie „przewidywalnie irracjonalni”.
Wspieraj niezależność!
Wpłać darowiznę i pomóż nam walczyć z dezinformacją, rosyjską propagandą i fake newsami.
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter