Strona główna Analizy Uchodźcy z Ukrainy: perspektywa Polski, Słowacji, Węgier i Rumunii

Uchodźcy z Ukrainy: perspektywa Polski, Słowacji, Węgier i Rumunii

Problem dezinformacji dotyczący sytuacji uchodźców z Ukrainy i krajów przyjmujących: Polski, Słowacji, Węgier i Rumuni – raport podsumowujący.

Uchodźcy z Ukrainy: perspektywa Polski, Słowacji, Węgier i Rumunii

Problem dezinformacji dotyczący sytuacji uchodźców z Ukrainy i krajów przyjmujących: Polski, Słowacji, Węgier i Rumuni – raport podsumowujący.

Dezinformacja na temat uchodźców w Polsce

W polskich mediach społecznościowych można wyróżnić kilka dominujących nurtów fałszywych przekazów na temat uchodźców z Ukrainy:

  • uprzywilejowanie uchodźców względem mieszkańców Polski (link),
  • agresywne zachowania i wzrost przestępczości (link),
  • osoby niepochodzące z Ukrainy przekraczające Polską granicę (link),
  • Polska dyskryminuje czarnoskórych uchodźców (link).

Kto jest autorem dezinformacyjnych przekazów?

Za tworzenie i przekazywanie dalej fałszywych informacji na temat uchodźców odpowiada kilka grup:

  • Anonimowe konta na Twitterze. Treści o groźnych uchodźcach i dyskryminowaniu Polaków względem Ukraińców wychodzą często z niezweryfikowanych profili na Twitterze. Część z nich została najprawdopodobniej stworzona w celu umyślnego promowania dezinformacji. Niektóre z nich były znane wcześniej m.in. z publikowania treści antyszczepionkowych.
  • Strony internetowe znane z powielania pseudonaukowych publikacji. Wśród nich szczególnie wyróżnia się blog Kancelarii LEGA ARTIS. Od początku kryzysu uchodźczego związanego z wojną w Ukrainie na stronie pojawiło się kilkadziesiąt artykułów, które w negatywny sposób opisywały sytuację na granicy lub pomoc udzielaną przez państwo polskie. Wśród nich możemy wyróżnić np. przekonywanie, że uchodźca zarobi dwa razy więcej niż Polak, pracując mniej, promowanie przekazu, zgodnie z którym Polacy mają stracić mieszkania, czy też używanie retoryki inwazji do opisania uchodźców.
  • Niszowe profile na Facebooku. Dezinformacje na temat uchodźców promują także konta w mediach społecznościowych o relatywnie niewielkim zasięgu, mocno skoncentrowane na publikowaniu sensacyjnych i spiskowych treści. Wśród nich wyróżnić można chociażby profil Foliarz Narodowy (który publikował wpisy dotyczące dyskryminacji Polaków czy powielał teorie o obecności osób ciemnoskórych na granicy) oraz Bogdan Morkisz (tutaj również pojawiały się treści o faworyzowaniu uchodźców czy określające uciekinierów mianem przesiedleńców).
  • Politycy skrajnej prawicy. W tym przypadku możemy mówić raczej o przekazywaniu dalej niesprawdzonych informacji niż o tworzeniu dezinformacyjnych treści. Niemniej jednak poprzez wykorzystanie swoich zasięgów w mediach społecznościowych niektórzy politycy przyczyniają się do rozszerzenia zasięgu fake newsów. Najbardziej wyróżniającą się formacją w kontekście dezinformacji jest partia Konfederacja. Wśród jej posłów fałszywe doniesienia na temat uchodźców promowali parlamentarzyści tacy jak: Konrad Berkowicz (fake newsy o przemocy w Przemyślu) czy Grzegorz Braun (informowanie o dyskryminacji Polaków).
  • Podszywające się profile. W polskim internecie w pewnym momencie głośno było o miejskich kontach na Instagramie, które przez lata publikowały przede wszystkim treści o charakterze lokalnym. Miasta, które posiadały tego typu konta, to m.in. Kraków, Lublin czy Rzeszów. W pewnym momencie, zamiast informacji typowo miejskich, zaczęły pojawiać się na nich treści negatywnie odnoszące się do uchodźców i promujące dezinformację, np. o wzroście przestępczości. Analiza źródeł pozwoliła odkryć, że konta te zostały założone przy użyciu adresów mailowych w rosyjskiej domenie. Przykład ten pozwala uzmysłowić sobie, że wiele miejsc w internecie mogło od lat budować swoją legendę i zasięgi, aby w odpowiednim momencie stać się źródłem celowej dezinformacji.

Potencjalne cele antyuchodźczej dezinformacji:

  • Radykalizacja postaw wobec uchodźców z Ukrainy. Celowe działania obliczone przede wszystkim na zmianę stosunku Polaków do pomocy uchodźcom to przede wszystkim domena anonimowych kont na Twitterze. W ich przypadku trudno mówić o motywacjach związanych z próbą zbicia kapitału politycznego bądź zarabiania na reklamach. Fakt, że wiele profili o relatywnie niskim zasięgu w jednym czasie promuje nieprawdziwe wiadomości na temat uchodźców, może świadczyć o tym, że jest to element szerzej zaplanowanej kampanii.
  • Zbijanie kapitału politycznego. Promowanie antyuchodźczych narracji może służyć również zwiększaniu poparcia skrajnie prawicowych partii politycznych. Podczas gdy główny nurt skupia się na organizowaniu pomocy, formacje będące na uboczu mogą wykorzystać społeczne niezadowolenie niektórych środowisk w celu powiększenia swojej bazy wyborców.
  • Zwiększanie zasięgów. Sensacyjny charakter dezinformacyjnych treści, zwłaszcza tych promujących narrację o wzroście przestępczości, mógł zostać wykorzystany przez niektóre profile do powiększenia swoich zasięgów. W ten sposób będą one mogły w przyszłości docierać do większej liczby odbiorców, a przy okazji próbować zmonetyzować zdobyte audytorium, np. poprzez reklamy na stronie, sprzedaż produktów itp.

Do kogo kierowane są dezinformujące treści na temat uchodźców?

Analiza fake newsów na temat uchodźców docierających do Polski pozwala wyciągnąć wniosek, że tego typu treści skierowane są do trzech grup odbiorców:

  • Środowiska o rasistowskich poglądach. Część z fake newsów miała dotrzeć do osób o negatywnym nastawieniu do uchodźców. Mowa przede wszystkim o przekazach dotyczących rzekomych przestępstw popełnianych w przygranicznych miejscowościach. W tym przypadku popularność tego typu treści należy ocenić jako bardzo wysoką, choć o relatywnie krótkim czasie oddziaływania. 
  • Zwolennicy teorii spiskowych. Promowanie przekazów antyuchodźczych na profilach i grupach znanych wcześniej z publikowania treści spiskowych miało trafić przede wszystkim do osób łatwo wierzących w tego typu treści. Świadczy o tym obecność narracji o celowym przenoszeniu do Polski uchodźców, którzy rzekomo mają zastąpić Polaków. W tym przypadku możemy mówić o umiarkowanej popularności ograniczonej wyłącznie do jednej grupy docelowej.
  • Przeciętni zaniepokojeni obywatele. Do takiej grupy były skierowane przede wszystkim informacje mające wzbudzić niepokój związany ze wzrostem cen, wydłużeniem kolejek do lekarzy czy z utrudnieniem w dostępie do edukacji dla dzieci. W tym przypadku dezinformacyjny potencjał oceniamy jako najwyższy spośród wszystkich trzech grup odbiorców. Żadna z treści nie uzyskała jednak podobnych zasięgów, co u dwóch poprzednich opisywanych grup. 

Język dezinformacji na temat uchodźców

Fałszywe treści dotyczące uchodźców charakteryzują się specyficznym rodzajem języka używanego w komunikacji. Analizując dyskurs na podstawie języka wykorzystanego w artykułach i postach w mediach społecznościowych, możemy podzielić język dezinformacji na trzy zasadnicze grupy:

Pogardliwy stosunek wobec uchodźców

W wielu artykułach i wpisach uchodźcy określani są mianem przesiedleńców. Sugeruje to, że tak naprawdę nie są to osoby szukające schronienia, lecz celowo sprowadzone do Polski w ramach czyjegoś interesu. Oprócz tego mamy do czynienia również z zapisywaniem słowa „uchodźcy” w cudzysłowie. Ten zabieg to z kolei próba podania w wątpliwość, czy uciekinierzy zza naszej wschodniej granicy rzeczywiście są osobami potrzebującymi pomocy.

W dezinformacji wycelowanej w uchodźców pojawił się również termin „nachodźcy” – połączenie słów uchodźca i najazd. Najbardziej pogardliwym określeniem, z jakim można się spotkać w mediach społecznościowych, jest zwrot „Upaińcy” powstały z połączenia słów „Ukrainiec” i „UPA”, co nawiązuje do trudnej historii i utożsamieniem uchodźców z potomkami Ukraińskiej Armii Wyzwoleńczej.

Dehumanizacja kryzysu migracyjnego

W dyskursie dezinformacyjnym wielokrotnie przewija się określenie „inwazja” jako opis sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej. W ten sposób budowane jest przeświadczenie, że Polska jest atakowana, a osoby, które przybywają z Ukrainy, są agresorami. W ten sam ton uderzają także określenia takie jak: „najazd na naszą ziemię” czy „niekontrolowana inwazja”.

Czasem do opisania kryzysu migracyjnego wykorzystywane jest także określenie „akcja przesiedleńcza”, które współgra ze zwrotem używanym w celu pogardliwego opisania uchodźców. 

Negatywny stosunek do pomocy udzielanej uchodźcom

Dezinformacyjny język dotyka także działań mających na celu pomoc uchodźcom. W tym przypadku stosowane są takie zwroty jak „utrzymanie” czy „rozdawnictwo”. Mają one na celu przekonanie odbiorców o nierozsądnej polityce władz państwowych, lekkomyślnie wspierających uchodźców. Tego typu narracje podbudowują także takie zwroty jak np. „zdradzieckie decyzje” czy „Władza planuje ograbić polski naród”.

Bardzo często w dezinformacyjnej narracji przewija się także określenie Polaków jako „obywateli drugiej kategorii”. To jeden z elementów mających pokazać, że państwo polskie udziela pomocy uchodźcom, rzekomo spychając własnych obywateli na boczny tor. W tym celu stosuje się też takie zwroty jak „uprzywilejowanie” – w odniesieniu do Ukraińców i „dyskryminacja” – w odniesieniu do Polaków.

Działania w celu zwalczania dezinformacji

W walkę z fałszywymi przekazami na temat uchodźców włączyły się zarówno instytucje państwowe, jak i organizacje pozarządowe. Dementowaniem nieprawdziwych informacji zajęła się m.in. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, która odpowiedziała na nieprawdziwe doniesienia o dyskryminacji czarnoskórych uchodźców na granicy polsko-ukraińskiej.

Aktywnie w walkę z fake newsami angażuje się także Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK), czyli państwowy instytut badawczy, który informował o dezinformacji w kontekście rzekomych ukraińskich przywilejów.

Oprócz tego w walce z dezinformacją biorą udział także służby mundurowe. Polska Policja zdementowała wiadomości dotyczące wzrostu przestępczości w Przemyślu, natomiast Straż Graniczna prostowała doniesienia o chłopcu, który rzekomo miał samotnie dotrzeć do Polski.

Wreszcie w pomoc zaangażowane są także organizacje fact-checkingowe – poza Stowarzyszeniem Demagog to m.in. Konkret24 czy AFP Sprawdzam regularnie weryfikują wiadomości pojawiające się w mediach społecznościowych.

Oprócz tego swoją cegiełkę do walki dokładają także niektórzy influencerzy, np. Łukasz Bok, czy Katarzyna Gandor, którzy na swoich profilach promują zasady odpowiedzialnej konsumpcji treści.

Starania instytucji państwowych, służb mundurowych oraz organizacji pozarządowych należy ocenić pozytywnie. Dzięki ich szybkiej reakcji czas na obalenie niesprawdzonych teorii jest relatywnie krótki.

Przykłady dezinformacji w Polsce

Uprzywilejowanie obywateli Ukrainy miałoby być przeprowadzane na różnych płaszczyznach:

  • przyznawanie numeru identyfikacyjnego PESEL (link),
  • darmowe mieszkania dla uchodźców, które wcześniej były przeznaczone dla Polaków (link),
  • dostęp do darmowej opieki medycznej i edukacji, w domyśle finansowanej przez polskich obywateli (link),
  • bezpłatne przejazdy wybranymi autostradami, pociągami i korzystanie z darmowych telefonów na kartę (link).

PESEL

Numer identyfikacyjny PESEL to jedenastocyfrowy symbol numeryczny, który pozwala na łatwą identyfikację osoby, która go posiada. Przyznawany jest automatycznie przez urząd stanu cywilnego podczas sporządzania aktu urodzenia dla dziecka urodzonego na terytorium Polski bądź na wniosek danej osoby.

Jak próbowały przekonywać niektóre dezinformujące wiadomości, nadanie tego numeru miałoby być wstępem do przyznania obywatelstwa osobom z Ukrainy. Niektórzy sugerowali, że ma być to plan osób rządzących Polską, by w ten sposób pozyskać dodatkowych wyborców. 

Warto podkreślić, że nadanie numeru PESEL cudzoziemcom nie jest niczym niezwykłym. Przyznawany jest on z urzędu osobom z zagranicy, które uzyskały:

  • prawo stałego pobytu lub zezwolenie na pobyt stały,
  • zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej,
  • status uchodźcy, ochronę uzupełniającą albo azyl,
  • zgodę na pobyt tolerowany,
  • ochronę czasową,
  • zgodę na pobyt ze względów humanitarnych.

Ponadto cudzoziemcy, którzy zameldowali się w Polsce na pobyt powyżej 30 dni, również otrzymują PESEL z urzędu.

Co ważne, nadanie numeru PESEL nie jest równoznaczne z przyznaniem obywatelstwa. Numer ten ułatwia codzienne funkcjonowanie w Polsce i pozwala załatwić wiele spraw urzędowych, a także korzystać z systemu ubezpieczeń społecznych, zdrowotnych oraz prywatnych.

Nadanie obywatelstwa jest natomiast procesem długotrwałym, wymagającym zamieszkania na terenie Polski przez określony czas i wypełnienia odpowiednich dokumentów. Możliwa jest krótsza droga związana z nadaniem obywatelstwa, tę decyzję podejmuje jednak prezydent.

Przywileje dla Ukraińców

Wraz ze wzrostem liczby uchodźców w mediach społecznościowych pojawiły się skargi dotyczące faworyzowania Ukraińców ponad Polaków. 

  • Darmowe mieszkania

Niektóre z przekazów dotyczyły przyznawania uchodźcom darmowych mieszkań. Tego typu sytuacje miały wydarzyć się w Krakowie, Dębicy i Mińsku Mazowieckim, gdzie osobom uciekającym przed wojną miało zostać przyznane 650 mieszkań. 

Miejsca noclegu udostępnił Polski Fundusz Rozwoju (PFR)– grupa instytucji finansowych i doradczych dla przedsiębiorców, samorządów i osób prywatnych, inwestująca w zrównoważony rozwój społeczny i gospodarczy kraju. Jej głównym elementem jest Polski Fundusz Rozwoju SA, czyli spółka skarbu państwa.

Mieszkania udostępnione przez PFR to jedynie rozwiązanie tymczasowe, na co najmniej pół roku. W ten sposób uda się zapewnić schronienie ok. 2,5 tys. osób uciekającym przed wojną. 

  • Pieniądze od państwa na utrzymanie

Dezinformacyjny przekaz poruszał również kwestie wsparcia finansowego udzielanego przez państwo polskie osobom z Ukrainy. Miały one rzekomo otrzymywać dzienne dofinansowanie w wysokości 40 zł dziennie na każdą osobę.

Ważną informacją jest jednak to, że pieniądze te nie trafiały bezpośrednio do uchodźców, lecz były przekazywane osobom udzielającym im pomocy. Każdy podmiot, czy to samorząd, czy to gospodarstwo domowe, które zapewni schronienie uciekającym przed wojną, otrzyma świadczenie na podstawie wniosku złożonego w gminie.

Tego typu wsparcie jest rozwiązaniem czasowym zaplanowanym na okres maksymalnie 60 dni. 

  • Darmowa opieka medyczna finansowana z polskich składek

Dyskryminujące miałoby być również udzielanie Ukraińcom darmowej opieki medycznej oraz dostępu do edukacji. Poszkodowani mieliby na tym zostać polscy pacjenci, ponieważ zdaniem części przekazów uchodźcy mieli otrzymać pierwszeństwo w kolejkach do specjalistów. 

Jak informuje strona rządowa: „Każdy obywatel Ukrainy, legalnie przebywający w Polsce, będzie miał zagwarantowany dostęp do publicznego systemu ochrony zdrowia na tych samych zasadach, co obywatele polscy”.

Oznacza to, że ukraińscy uchodźcy będą obsługiwani w Polsce na takich samych zasadach jak polscy pacjenci. Co ważne, źródłem finansowania tej formy pomocy uchodźcom nie będą składki zdrowotne, lecz środki z budżetu państwa.

Przy okazji tematów związanych z opieką zdrowotną pojawiły się w sieci także przykłady dyskryminacji Polaków. Jednym z głośniejszych było rzekome wyrzucanie polskich dzieci ze szpitali onkologicznych, aby zrobić miejsce dla ukraińskich pacjentów. Fake news ten został opisany na łamach Demagoga. Sprawę skomentowało także stowarzyszenie lekarzy.

  • Dostęp do edukacji, który rzekomo dyskryminuje

Szkodę z przyjęcia uchodźców do placówek edukacyjnych miałyby ponieść także polskie dzieci, dla których nie byłoby miejsca w podstawówkach czy szkołach średnich. 

Jak możemy przeczytać na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki: „Uczniowie-cudzoziemcy korzystają z nauki i opieki we wszystkich typach publicznych przedszkoli i szkół do ukończenia 18 lat lub ukończenia szkoły ponadpodstawowej/ponadgimnazjalnej na warunkach dotyczących obywateli polskich”.

Udzielenie uchodźcom dostępu do edukacji na terenie Polski nie dyskryminuje Polaków. Podobnie jest z możliwością uczęszczania nieodpłatnie do publicznego przedszkola czy żłobka. 

Agresywne zachowanie i wzrost przestępczości po przybyciu uchodźców

Wzrost liczby obcokrajowców przekraczających granicę Polski miał doprowadzić do wzrostu przestępczości w miejscowościach przygranicznych. Szczególnym miejscem na mapie naszego kraju stał się Przemyśl. To właśnie tam doszło do kumulacji fałszywych informacji dotyczących potencjalnych kradzieży i gwałtów na Polkach.

Informacje dotyczące agresywnego stosunku uchodźców do mieszkańców Polski kolportowane były m.in. za pomocą kont na Twitterze, których celem było sianie dezinformacji. Wiadomości te miały najczęściej charakter poczty pantoflowej, której główną osią było źródło wiedzy – najczęściej członek rodziny mieszkający w mieście. W mediach społecznościowych pojawiały się zrzuty ekranów zawierające dramatyczne wiadomości np. o atakach nożowników czy rabunkach.

Sensacyjny charakter tych wiadomości powodował nakręcenie się spirali niepokoju, a niepotwierdzone wiadomości zaczęły samoistnie krążyć pomiędzy użytkownikami mediów społecznościowych.

Zatrzęsienie fake newsów dotyczących zachowania uchodźców spowodowało reakcję policjipogotowia ratunkowego. Żadna z tych instytucji nie potwierdziła wzrostu liczby zgłaszanych przestępstw ani przyjęć do szpitali spowodowanych atakami. Mimo że czasem dochodziło do niepokojących incydentów, jak np. do odgryzienia fragmentu palca jednego z ratowników pogotowia ratunkowego, to w żaden sposób nie dowodziły one powszechności zjawiska.

Nieukraińscy imigranci próbujący dostać się do Polski

Dezinformacyjna narracja wokół uchodźców dotyczyła także osób niebędących z pochodzenia Ukraińcami, które próbowały znaleźć w Polsce schronienie przed wojną. Tego typu przekazy próbowały przekonać, że tak naprawdę wojna jest jedynie pretekstem dla obywateli z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki do tego, aby w łatwy sposób przedostać się przez granicę i osiedlić się w Polsce.

Paliwem napędzającym fake newsy na ten temat była spirala antyuchodźczych nastrojów nakręcona w czasie wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej z okresu od sierpnia do listopada 2021 roku. Ówczesny kryzys humanitarny przyczynił się do powstania nieprawdziwych informacji na temat osób próbujących dostać się na teren Polski.

Podobne schematy pojawiły się wraz ze wzrostem liczby uchodźców z Ukrainy. W mediach społecznościowych zaczęły krążyć doniesienia o tym, że rzekomo granic wcale nie przekraczają ukraińskie matki z dziećmi, lecz młodzi, ciemnoskórzy mężczyźni. Dowodem miały być fotografie wykonywane na dworcu kolejowym w Przemyślu.

Uchodźcy niebędący Ukraińcami mieli charakteryzować się także agresywnym zachowaniem, czego przykładem jest nagranie z jednego z dworców kolejowych w Ukrainie. Wideo prezentowało sytuację, w której mężczyzna o śniadej karnacji stoi w drzwiach pociągu, trzymając nóż, i rzekomo uniemożliwia pasażerom wejście do środka.

Materiał trwał jednak zaledwie kilkanaście sekund i trudno na jego podstawie jednoznacznie określić kontekst całej sytuacji. Pomocna w ocenie nagrania okazała się analiza wypowiedzi mężczyzny, a także opublikowany przez niego film z wyjaśnieniem. Jak się okazało, obywatel Maroka tłumaczył swoje zachowanie tym, że inne osoby wypychały z pociągu jego koleżanki. Postanowił zareagować i pozwolić im z powrotem wsiąść do środka, jednocześnie mówiąc, że dla każdego starczy miejsca.

Ta jednostronna relacja nie może stanowić wyjaśnienia dla zachowania widocznego w filmie, jednak jest przykładem na to, jak krótkie nagranie bez kontekstu może manipulować opinią odbiorców i zmieniać ich nastawienie.

Warto zwrócić uwagę, że w momencie wybuchu wojny w Ukrainie przebywało prawie 80 tys. studentów ze 155 państw. Według ukraińskich służb migracyjnych w 2019 roku w tym kraju mieszkało ok. 400 tys. obcokrajowców.

Co ważne, Straż Graniczna poinformowała 15 marca 2022 roku, że ok. 94 proc. osób przekraczających granicę polsko-ukraińską stanowią obywatele Ukrainy

Polska dyskryminuje czarnoskórych uchodźców

Ciekawym zjawiskiem w kontekście dezinformacji dotyczącej uchodźców z Ukrainy były doniesienia o rasizmie polskiej Straży Granicznej wobec czarnoskórych uciekinierów. Informacje na ten temat pojawiały się w różnych zachodnich mediach, m.in. w BBC.

Wydział prasowy polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformował redakcję Demagoga, że: „Wszystkie osoby wpuszczane do Polski są weryfikowane przez Straż Graniczną. Wobec tych, w stosunku do których są wątpliwości, np. nie posiadają dokumentów, funkcjonariusze Straży Granicznej stosują odpowiednie procedury sprawdzające. Żadna osoba, która otrzymała schronienie w Polsce, nie zostanie odesłana do państwa ogarniętego wojną”.

Trudno zaprzeczyć, że na granicy mogło dochodzić do incydentów i trudności w przedostaniu się do Polski osób o ciemnym kolorze skóry. Relacje kilku lub kilkunastu osób mogą stanowić sygnał ostrzegawczy dla władz, jednak nie są dowodem na istnienie systemowego rasizmu i powszechności aktów dyskryminacji.

Dezinformacja na temat uchodźców na Węgrzech

Pomiędzy pomocą humanitarną a brakiem zaangażowania w wojnę

Węgrzy zaangażowali się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Władze samorządowe Budapesztu oferują im tymczasowe zakwaterowanie i darmowy transport miejski. Największa uczelnia medyczna na Węgrzech, Uniwersytet Semmelweisa w Budapeszcie, organizuje pomoc medyczną.

Węgrzy utworzyli specjalną stronę internetową, za pośrednictwem której Ukraińcy mogą znajdować nocleg. Węgierskie Koleje Państwowe wprowadziły bezpłatny „bilet solidarnościowy” dla Ukraińców. Demonstracje na ulicach węgierskich miast gromadzą tłumy przeciwników rosyjskiej agresji na Ukrainę. 

Viktor Orban potępił rosyjską inwazję na Ukrainę, ale równocześnie potwierdził stanowisko Węgier dotyczące nieangażowania się militarnie w wojnę. Premier Węgier zezwolił na wejście oddziałów NATO do jego kraju, jednak nie zgodził się na dostarczenie do Ukrainy broni, ponieważ – jak twierdzi – mogłaby ona w przyszłości zostać wykorzystana przeciw Węgrom.

W trakcie wywiadu udzielonego kanałowi M1 premier podkreślił, że Węgry „poprą wszelkie sankcje, na które zgodzą się kraje UE”. Z kolei węgierski minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó powiedział podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych UE, że Węgry nie poprą sankcji, które „mogą stanowić zagrożenie dla dostaw energii dla Węgier”.

Bliskie powiązania między Węgrami a Rosją były widoczne m.in. podczas pandemii COVID-19. Węgry były pierwszym krajem Unii Europejskiej, który kupił rosyjską szczepionkę przeciwko COVID-19, mimo że nie została ona zatwierdzona przez europejskie organy regulacyjne. Sam Orban od 2010 roku spotkał się z Putinem 11 razy, najczęściej w Moskwie. Ostatnie takie spotkanie odbyło się w lutym 2022 roku.

3 kwietnia Węgrzy zagłosują w wyborach parlamentarnych, wybierając między partią Fidesz Orbana a zjednoczoną opozycją, której kandydatem na premiera jest Peter Marki-Zay. Ten fakt nie pozostaje bez znaczenia dla rozprzestrzeniania się antyukraińskiej dezinformacji na Węgrzech, ponieważ temat wojny i uchodźców stał się jednym z elementów politycznej kampanii, a zarazem szansą dla rządu na zdyskredytowanie opozycji.

Zasady wjazdu Ukraińców na Węgry

Ukraińcy mogą zostać wpuszczeni na terytorium Węgier z ważnym paszportem biometrycznym, jednak w związku z rosyjską inwazją uchodźcy są przyjmowani także w przypadku braku paszportu, np. na podstawie ukraińskiego dowodu osobistego. Od 7 marca br. wszystkie ograniczenia pandemiczne dotyczące wjazdu na Węgry zostały zniesione. Węgry nie wymagają żadnego dowodu szczepienia przeciw COVID-19 ani negatywnego wyniku testu, aby wjechać do kraju.

Spory na linii Budapeszt – Kijów

Relacje ukraińsko-węgierskie nie należą do najlżejszych. Centrum napięć stanowi region Zakarpacia w zachodniej Ukrainie, który historycznie należał do Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a częścią Ukrainy stał się w 1945 roku.

Według danych pochodzących ze spisu powszechnego przeprowadzonego w Ukrainie w 2001 roku, ok. 12 proc. (150 tys.) mieszkańców Zakarpacia stanowią Węgrzy. Wśród tych osób powszechne jest posiadanie podwójnego obywatelstwa, zarówno ukraińskiego, jak i węgierskiego.

Budapeszt wielokrotnie twierdził, że prawa mniejszości węgierskiej w Ukrainie są łamane, a prawo Węgrów do używania ojczystego języka w Ukrainie jest ograniczane poprzez wprowadzenie obowiązkowej nauki w języku ukraińskim. W związku z tym przez 10 lat (od 2011 do 2021 roku) Węgry wydały co najmniej 115 mln euro na wsparcie dziedzictwa kulturowego i inicjatyw węgierskojęzycznych na Zakarpaciu.

Różnice w nastawieniu wobec uchodźców

Na Węgrzech przebywa obecnie 369 tys. uchodźców. W oficjalnym przekazie, płynącym bezpośrednio z kont w mediach społecznościowych Orbana, premiera Węgier przedstawia się jako zaangażowanego we wsparcie uchodźców, przy równoczesnym skupieniu na bezpieczeństwie swojego kraju.

Na Facebooku zamieścił post z opisem: „Dziękuję patriotom! Opiekujemy się uchodźcami, chronimy kraj”. Z kolei Szijjártó, węgierski minister spraw zagranicznych, chwalił się w poście na Facebooku, że Węgry „pomogły w powrocie do domu 8812 obywatelom 12 narodowości”.

Blanka Zöldi, redaktorka naczelna węgierskiej organizacji fact-checkingowej Lakmusz, w rozmowie z Demagogiem stwierdza, że nastroje Węgrów w związku z wojną w Ukrainie różnią się znacząco w zależności od poglądów politycznych.

Po wyborach parlamentarnych, które odbyły się w 2018 roku, mandaty w węgierskim parlamencie rozkładają się następująco: Fidesz i KDNP (Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa), startujące ze wspólnej listy – 133 przedstawicieli; Jobbik – 26 przedstawicieli; MSZP (Węgierska Partia Socjalistyczna) i PM (Dialog dla Węgier), startujące ze wspólnej listy – 20 przedstawicieli; DK (Koalicja Demokratyczna) – 9 przedstawicieli; LMP (Polityka Może Być Inna) – 8 przedstawicieli; po jednym przedstawicielu: MNOÖ (Samorząd Narodowy Niemców na Węgrzech) i EGYÜTT (Partia Zmiany Epoki) oraz jeden członek niezrzeszony.

Wnioski Zöldi pokrywają się z wynikami ankiety przeprowadzonej przez Pulzus Kutató. W świetle jej wyników wśród zwolenników Fideszu ¼ osób jest zdania, że inwazja Rosji na Ukrainę jest „uprawniona” z powodu ochrony mniejszości rosyjskiej w Ukrainie. Mniej niż połowa prorządowych wyborców zgodziła się, że atak na Ukrainę był „poważną agresją”. Natomiast wśród głosujących na opozycję niemal 90 proc. badanych określa rosyjską inwazję na Ukrainę mianem „poważnego ataku”. Większość Węgrów, niezależnie od przynależności partyjnej, przyjęłaby uchodźców bezwarunkowo.

Z kolei Patrik Szicherle, ekspert Political Capital ds. stosunków międzynarodowych i analizy rosyjskich wpływów na Węgrzech, zauważa, że na Węgry wjeżdżają głównie etniczni Ukraińcy, a nie Węgrzy z Zakarpacia. Jego zdaniem to sprawia, że węgierska skrajna prawica ​​jest „nieco rozczarowana i mniej entuzjastycznie nastawiona do pomocy”.

Polaryzacja społeczeństwa węgierskiego widoczna w reakcjach na wojnę

Dr Ágnes Urbán, medioznawczyni i ekspertka Mérték Media Monitor, w jednej ze swoich analiz stwierdza, że „atak na Ukrainę wywołał powszechne oburzenie na Węgrzech. Jednak głęboka polaryzacja dzieląca społeczeństwo węgierskie przejawiała się także w reakcjach społecznych na wojnę. Większość ludzi jednoznacznie potępia rosyjską agresję i deklaruje solidarność z Ukrainą, a wraz z napływem pierwszych uchodźców pomoc udzielało zarówno społeczeństwo, jak i państwo.

Niemniej jednak w węgierskich mediach społecznościowych krąży też inna narracja, zgodnie z którą wielu komentatorów wyraźnie rozpowszechnia propagandę Kremla i relatywizuje rosyjską agresję na Ukrainę. Niestety, narrację tę wzmacniają także media prorządowe, w tym media publiczne”.

Jak podkreśla w wypowiedzi dla Demagoga Patrik Szicherle z Political Capital, narracje antyuchodźcze wobec Ukraińców nie są powszechne w węgierskich mediach głównego nurtu. Popularność zdobywają natomiast treści antyukraińskie, których główne źródło stanowią media bliskie władzy, zarówno te publiczne, jak i prywatne.

Jest to spójne z obserwacjami Blanki Zöldi, która zaznacza, że antyukraińskie narracje pojawiają się w wypowiedziach rządzących, a co za tym idzie, są obecne także w mediach od nich zależnych.

analiz przeprowadzonych przez Political Capital wynika, że treści antyukraińskie i prorosyjskie cieszą się popularnością także w mediach społecznościowych, głównie tych przychylnych węgierskim władzom. Według badań Political Capital jest niemal pewne, że na Węgrzech rozwinęła się prorosyjska sieć trolli internetowych, w której uczestniczą nie tylko prawdziwi użytkownicy, ale również fałszywe profile.

Warto przy tym podkreślić, że – jak wynika z analizy przeprowadzonej przez dziennikarzy śledczych z Direkt36 obecny rząd węgierski kontroluje działalność MTI (Węgierskiej Agencji Prasowej), a zatem w pewnym stopniu również przepływ informacji w mediach. Jak zauważono w analizie: „media publiczne powinny służyć rzetelnej i wszechstronnej informacji Węgrów (…) z dokumentów przesłanych do Direkt36 z ostatnich czterech lat wynika jednak coś innego”.

Przykłady dezinformacji na Węgrzech

Ukraińcy jako prowokatorzy Putina

Jak podkreśla w komentarzu dla Demagoga dziennikarz 444.hu Péter Magyari, jedną z głównych narracji jest ta, według której to Ukraińcy są odpowiedzialni za wybuch wojny. Zgodnie z tą narracją „Ukraińcy nie powinni prowokować Putina”, a wojna nie miałaby miejsca.

Przykład obecności tego typu treści w węgierskich mediach stanowi wywiad z Georgem Spöttle w telewizji M1. Spöttle jest związany z prorządowym Nézőpont Intézet (z węg. Instytut Perspektyw), a jak zaznacza w jednej z analiz dr Ágnes Urbán, Spöttle jest też stałym gościem programów poświęconych tematyce międzynarodowej w publicznych mediach.

W trakcie wywiadu mężczyzna obwiniał Ukrainę o wybuch wojny. Mówił także o „bardzo spokojnych rosyjskich żołnierzach”, którzy nie atakują cywili. Jak stwierdził, Ukraina „przekroczyła czerwoną linię, rozbijając zabezpieczenia Putina i przygotowując się do opracowania broni jądrowej”.

To samo oskarżenie wobec Ukrainy znalazło się też w przemówieniu Putina, uznającym niepodległość separatystycznych republik w Ukrainie, co podkreśla zbieżność narracji prezentowanej przez Spöttle z rosyjską propagandą.

W rzeczywistości Ukraina nie zapowiedziała uruchomienia programu nuklearnego, a Zełenski mówił o zwołaniu sygnatariuszy memorandum budapeszteńskiego z 1994 roku.

Inwazja rosyjskich wojsk na Ukrainę stanowi naruszenie memorandum budapesztańskiego, którego jednym z sygnatariuszy była Rosja. Zgodnie z postanowieniami porozumienia Ukraina zdecydowała się na rezygnację z broni jądrowej, co miało zapewnić poszanowanie nienaruszalności jej granic. Ukraina zrezygnowała tym samym z trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie, w którego skład wchodziło ok. 1 900 głowic nuklearnych. 

Ukraina jako kraj agresywny wobec mniejszości

Według raportu opublikowanego przez Political Capital najpopularniejsza narracja obecna w węgierskich mediach ma na celu udowodnienie, że w Ukrainie doszło do ludobójstwa. Zgodnie z tą wizją rząd w Kijowie jest przedstawiany jako agresywny wobec mniejszości, w tym także wobec Węgrów. Złe traktowanie rosyjskiej mniejszości w Ukrainie miało zadecydować o rozpoczęciu inwazji Rosji na ten kraj, niejako w trosce o własny naród.

W narrację tę wpisuje się działalność portalu Számok – a baloldali álhírek ellenszere nevű (z węg. Liczby – antidotum na fałszywe wiadomości lewicy), który otwarcie opowiadał się po stronie Moskwy. Strona ma ponad 85 tys. polubień na Facebooku. Jeszcze przed rosyjskim atakiem na Ukrainę portal zamieścił post dotyczący uznania przez Rosję niepodległości tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Autor wpisu pochwala decyzję Rosji w tym zakresie („szacunek i wdzięczność za to!”), a Ukrainę oskarża o ludobójstwo na rosyjskiej mniejszości. Komentujący post użytkownicy Facebooka pozytywnie zareagowali na prezentowane w nim treści. Jeden z nich napisał: „Zachód to sprowokował! Rosjanie znosili to przez 8 lat, ale kiedy ukraińskie czołgi zaczęły penetrować terytorium Rosji, szklanka była pełna!”.

Zdaniem Számok – a baloldali álhírek ellenszere nevű „ukraiński reżim od 8 lat »demokratyzuje « swój naród czołgami”. Autorzy postów na stronie portalu na Facebooku tłumaczą, że powodem inwazji rosyjskich wojsk jest przeciwdziałanie „zabijaniu narodu rosyjskiego”, w związku z czym „Putin zdecydował się użyć ataku ukierunkowanego do zniszczenia ukraińskich obiektów wojskowych, od którego rozpoczęło się ludobójstwo”. Narracja prezentowana we wpisach Számok – a baloldali álhírek ellenszere nevű jest spójna z prorosyjską propagandą, zgodnie z którą Rosja nie atakuje obiektów cywilnych. Publikujący twierdzą, że „Rosja atakuje nie »miasta«, ale infrastrukturę wojskową”. W rzeczywistości inwazja rosyjskich wojsk jest wymierzona także w obiekty cywilne.

Inna strona o nazwie Orosz Hírek (z węg. Wiadomości rosyjskie), mająca ponad 100 tys. obserwatorów na Facebooku, tuż po ataku Rosji na Ukrainę udostępniła zdjęcie płaczącego chłopca na tle zniszczonego miasta. Według autora postu fotografia przedstawia zniszczenia dokonane przez Ukraińców, a w tekście znalazło się także oskarżenie wobec Ukrainy o „zabijanie własnej ludności”. W rzeczywistości zdjęcie zostało wykonane przez Valerego Melnikova po wkroczeniu do Ługańska prorosyjskich separatystów.

Narracja, według której Ukraina dopuściła się ludobójstwa, cieszy się na Węgrzech tak dużą popularnością, że ulegają jej także politycy. Związana z Fideszem Erzsébet Menczer podzieliła się na Facebooku swoimi spostrzeżeniami w tym zakresie. Jej zdaniem „ultranacjonalistyczny rząd, służący Zachodowi, naraża na niebezpieczeństwo swoich własnych ludzi i prowadzi ostrzał terenów zamieszkałych przez mniejszość rosyjską od 8 (!!!!) lat!”. W rzeczywistości nie ma jednak podstaw, aby twierdzić, że mniejszość rosyjska w Ukrainie jest narażona na ludobójstwo, co potwierdzają raporty Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, OBWERady Europy.

Zakarpacie jako region należny Węgrom

Materiały publikowane w kontekście sytuacji mniejszości w Ukrainie łączą się w węgierskich mediach z narracją, zgodnie z którą Zakarpacie powinno stanowić część terytorium Węgier.

Narracja ta jest obecna m.in. w wywiadzie udzielonym PestiTv przez Ferenca Mernyó. Mężczyzna, który w rzeczywistości jest fotografem, został w programie przedstawiony jako ekspert ds. Ukrainy. Podczas wywiadu zasugerował, że Ukraina mogłaby zostać podzielona „między Rosję i niektóre państwa członkowskie NATO”. Nie wykluczył, że Zakarpacie stałoby się częścią terytorium Węgier. Zdaniem Mernyó „nie ma czegoś takiego jak naród i kultura ukraińska”, a język ukraiński jest tylko dialektem rosyjskiego. Wypowiedź ta wpisuje się w narrację zidentyfikowaną w raporcie Political Capital. PestiTv jest prywatną telewizją założoną przez prorządowych biznesmenów, Miklósa VaszilegoLőrinca Mészárosa.

Z kolei popierająca Orbana strona Milliók Orbán Viktor és kormánya mellett (z węg. Miliony dla Viktora Orbána i jego rządu) udostępniła na Facebooku post Pilhála Műveka. Autor tekstu nazywa Ukrainę „sztucznymi stanami stworzonymi przez zło szatana” i stwierdza, że muszą one zostać „zdemontowane”, a ich terytorium „zwrócone pierwotnym właścicielom”, co oznacza wysunięcie żądania przejścia Zakarpacia pod władzę Węgier. W poście wysunięto również oskarżenie wobec ukraińskiego rządu, że „zabił tysiące rosyjskich cywilów” i „pozbawił mniejszość rosyjską i węgierską najbardziej podstawowego prawa do posługiwania się językiem ojczystym”.

Komentarze zamieszczone pod postem sugerują, że odbiorcy popierają poglądy zebrane przez autora tekstu. Jeden z użytkowników napisał: „całkowicie się zgadzam z tym, co zostało opisane, byłoby sprawiedliwe, gdyby Putin zwrócił nam nasze stare terytorium”. Inny komentujący odniósł się do kwestii mniejszości mieszkających w Ukrainie w taki sposób: „w Ukrainie mieszka około 10-15 narodowości. To sztucznie złożony kraj”.

Warto podkreślić, że narracja, według której Ukraina jest sztucznie utworzonym państwem, była obecna w prorządowych mediach na Węgrzech jeszcze przed rosyjską inwazją. Pod koniec stycznia br. na stronie jednego z czołowych prorządowych dzienników Magyar Nemzet pojawił się artykuł, w którym autor nazywa Ukrainę „państwem marionetkowym, założonym i zarządzanym przez CIA”.

Poszukiwanie innych winnych wojny niż Rosja

Poza samą Ukrainą węgierskie media prorządowe obwiniają za wojnę NATO, co zostało zauważone w raporcie Political Capital. Na facebookowej stronie o nazwie Patrióta Európa Mozgalom (z węg. Patriotyczny Ruch Europa), mającej ponad 210 tys. polubień, pojawiają się posty, według których za wojnę w Ukrainie odpowiedzialne są USA i NATO. W jednym z wpisów autor zamieścił grafikę opatrzoną napisem: „USA są gotowe do walki z Rosją aż do upadku ostatniego ukraińskiego żołnierza”. Dodał, że to „smutne, ale taka jest dzisiejsza rzeczywistość!”. Inny post przedstawia mapę krajów NATO z opisem: „korzenie wojny ukraińsko-rosyjskiej!”.

Magyar Polgári Együttműködés Egyesület (z węg. Węgierskie Stowarzyszenie Współpracy Obywatelskiej), które zarządza stroną, to organizacja, która wielokrotnie organizowała coroczne przemówienie Viktora Orbána. Prezeską stowarzyszenia od 2019 roku jest Mariann Vízkelety, była sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości.

Wsparcie militarne Ukrainy jako zagrożenie dla bezpieczeństwa Węgier

Wewnętrzne spory polityczne zajmują na Węgrzech istotne miejsce wśród relacji medialnych. Ma to związek ze zbliżającymi się wyborami. Péter Magyari zauważa w komentarzu dla Demagoga, że istotnym tematem w węgierskich mediach jest kwestia ewentualnego wysłania broni na Ukrainę. Temat ten posłużył politykom obozu władzy do kampanijnej walki z opozycją.

Programy informacyjne MTVA (Médiaszolgáltatás-támogató és Vagyonkezelő Alap, węgierski nadawca publiczny) informowały, że politycy opozycji chcieliby wysłać na Ukrainę broń i wojsko. Według prorządowego portalu Origo „lewicowi politycy licytowali się nawzajem o to, jak Węgry powinny interweniować w wojnie”, a „Péter Márki-Zay mówił o wysyłaniu żołnierzy i broni na quadach”. Wiadomości podane przez portal Origo nie są jednak zgodne z prawdą. Márki-Zay opublikował na Facebooku post, w którym pisze, że „Węgry, członek NATO, nie wysyłają wojsk do Ukrainy zgodnie ze stanowiskiem naszego sojuszu wojskowego. Żołnierze węgierscy nie mają miejsca w wojnie nieobliczalnego tyrana”.

Strony, które rozpowszechniają prorosyjską propagandę, są także przeciwne opozycji. Przykład stanowi fotomontaż, na którym widoczny jest Péter Márki-Zay z wpiętym w marynarkę kotylionem w barwach ukraińskiej flagi, opublikowany przez wspomnianą wcześniej stronę Patrióta Európa Mozgalom. Zdjęcie zostało podpisane następująco: „gdy ciągle mówisz o »interesach Węgrów«, podczas gdy zasadniczo nie masz z nimi nic wspólnego poza językiem ojczystym!”. Autor postu sugeruje tym samym, że kandydat opozycji wspiera Ukrainę, co jest jego zdaniem sprzeczne z interesami Węgier.

Walka Ukrainy jako bezsensowne poświęcanie ludzkiego życia

Péter Magyari w wypowiedzi dla Demagoga zauważa, że istotną dezinformującą narracją pojawiającą się w węgierskich mediach jest kreowanie obrazu, zgodnie z którym walka Ukrainy jest pozbawiona sensu, a dawanie broni cywilom i osobom nieletnim przez Ukrainę – wręcz nieludzkie.

Balázs Németh, prezenter MTVA, zamieścił na Facebooku post, w którym sugeruje, że kapitulacja Ukrainy i rezygnacja Zełenskiego byłaby rozsądną decyzją. Németh stawia we wpisie retoryczne pytania w związku z wojną w Ukrainie. Dotyczą one m.in. następujących dylematów: „Czy podjęcie walki to dobra decyzja? Czy można uzbrajać cywilów?”; „Czy warto ryzykować życiem dziesiątek i setek tysięcy Ukraińców?”; wreszcie również: „A co by się stało, gdyby Zełenski zrezygnował? Czy nie byłaby to mądrzejsza decyzja?”. Rezygnacja Zełenskiego jest jednym z głównych celów Kremla, a sugerowanie, że to prezydent Ukrainy odpowiada za śmierć walczących Ukraińców, stanowi element rosyjskiej propagandy.

Németh poruszył także temat mniejszości węgierskiej w Ukrainie. Zadał pytanie: „czy prezydent może zabierać na wojnę ludzi narodowości węgierskiej? (…) Za kogo Węgrzy powinni walczyć? Za Ukrainę? Dla prezydenta? Za rząd w Kijowie?”.

Węgierskie porównania uchodźców w 2022 i 2015 roku

Bulcsú Hunyadi, ekspert ds. prawicowego ekstremizmu z Political Capital, zauważa w komentarzu dla Demagoga, że węgierskie media kontrastują obecną sytuację uchodźców z Ukrainy z kryzysem uchodźczym w roku 2015. Wówczas Orban był przeciwny przyjmowaniu uchodźców.

Zdaniem Semjéna Zsolta, przewodniczącego KDNP, należy rozróżnić islamistycznych migrantów od uchodźców z Ukrainy. W mediach społecznościowych pojawiły się posty spójne z narracją zawartą w wypowiedzi polityka. Na prorządowych stronach na Facebooku udostępniane są porównania zdjęć osób uciekających obecnie z Ukrainy z sytuacją w 2015 roku. Posty tego typu opublikowali m.in. Apa mondta., Trombitás Kristóf, Demokratikus Mémek, Albert, a déli oraz BalFake News. Według narracji prezentowanej we wpisach Węgrzy z otwartymi ramionami witają kobiety i dzieci uciekające przed wojną, podczas gdy 7 lat temu do Węgier przybywali agresywni mężczyźni, podający się jedynie za uchodźców potrzebujących pomocy. Zdjęcia spokojnych kobiet i dzieci skontrastowane są z fotografiami konfliktowo nastawionych mężczyzn.

Jak zaznacza w wypowiedzi dla Demagoga Bulcsú Hunyadi, również obecnie prawicowe organizacje ekstremistyczne na Węgrzech są „oburzone, że przybywają niebiali i niewyglądający na Ukraińców uchodźcy, a węgierski rząd pozwala im wjechać na Węgry bez dokładnej weryfikacji”.

Podsumowanie

Relacje węgiersko-ukraińskie nie są łatwe, a centrum sporu stanowi region Zakarpacia. Niemniej jednak Węgrzy angażują się w pomoc uchodźcom z Ukrainy, a narracje antyuchodźcze nie są na Węgrzech powszechne.

Z drugiej strony, bliskie kontakty premiera Orbana z Rosją nie pozostają bez znaczenia dla obecnego balansowania rządu węgierskiego pomiędzy pomocą humanitarną dla Ukrainy a deklaracją braku zaangażowania w wojnę. Narracje antyukraińskie rozprzestrzeniają się na Węgrzech z dużą popularnością, a jednym z ich źródeł są media bliskie władzy. Wśród nich główne wątki stanowią: odpowiedzialność za wybuch wojny, niewłaściwe traktowanie mniejszości węgierskiej przez rząd w Kijowie oraz wysyłanie broni na Ukrainę.

Na początku kwietnia na Węgrzech odbędą się wybory parlamentarne. Temat Ukrainy stał się zatem jednym z obszarów walki politycznej i szansą dla rządzących na zdyskredytowanie opozycji.

Dezinformacja na temat uchodźców na Słowacji

Jak Słowacy wspierają Ukrainę?

Słowacy zaangażowali się w pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Podobnie jak Czechy, Polska, Węgry czy Niemcy także Słowacja oferuje bezpłatny przejazd dla obywateli Ukrainy wszystkimi pociągami narodowego przewoźnika ​​Železničná spoločnosť Slovensko (Spółka Kolejowa Słowacja). Bratysława oferuje bezpłatną miejską komunikację dla wszystkich obywateli Ukrainy, a władze leżącego przy granicy z Ukrainą Košickiego kraju (czyli odpowiednika polskiego województwa) oferują bezpłatną komunikację autobusową dla Ukraińców z granicy ukraińsko-słowackiej.

W stolicy kraju, Bratysławie, jak i w mniejszych miejscowościach odbywają się protesty wsparcia dla Ukraińców. Liczne słowackie organizacje zaangażowały się w pomoc dla uchodźców z Ukrainy, m.in. na bratysławskim dworcu kolejowym. 

Słowackie władze wypowiedziały się przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę. Premier Eduard Heger działania Rosji nazwał „brutalną agresją” i wyraził nadzieję, że działania podjęte przez UE i NATO doprowadzą do „deeskalacji konfliktu i powstrzymania rosyjskiej agresji na terenie Ukrainy”. Prezydentka Zuzana Čaputová solidaryzowała się z Ukraińcami, przekonując „We are all Ukrainians” (z ang. „Wszyscy jesteśmy Ukraińcami”), i apelowała o przekazanie broni Ukrainie. 

Słowacki rząd o pomocy uchodźcom z Ukrainy

Od 1 marca Ukraińcy uciekający przed wojną i ich najbliżsi, także niebędący obywatelami Ukrainy, mogą otrzymać na Słowacji opiekę tymczasową, która umożliwia dostęp do rynku pracy, opieki społecznej, a dzieciom uchodźców – do nauki. 

Już 15 lutego, czyli na 9 dni przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Urząd Zdrowia Publicznego Republiki Słowackiej wydał decyzję, która ułatwiała wjazd na teren Słowacji uchodźcom uciekającym przed konfliktem zbrojnym z terytorium kraju sąsiadującego. Stało się to podstawą fake newsa o tym, że rosyjska inwazja jest w rzeczywistości zaplanowanym spiskiem światowych elit.

Liczba ukraińskich uchodźców na Słowacji

Do 31 marca 2022 roku granicę ukraińsko-słowacką przekroczyło ponad 290 tys. osób, z czego blisko 60 tys. osób złożyło wniosek o tymczasową opiekę (dočasné útočisko/temporary refuge), a mniej niż 200 osób ubiega się o wnioski azylowe.

W pomoc uchodźcom z Ukrainy na granicy ze Słowacją zaangażowani są policjanci, strażacy, celnicy, żołnierze, duchowni, wolontariusze oraz członkowie zagranicznych organizacji. 

danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) z 28 marca wynika, że Słowacja to jeden z sąsiadów Ukrainy, którego granice przekroczyło najmniej uchodźców z Ukrainy (mniej ukraińskich uchodźców kieruje się jedynie do Rosji i Białorusi).

Dodatkowo wielu z nich nie traktuje Słowacji jako miejsca docelowego, co potwierdzają dane na temat złożonych wniosków o pobyt tymczasowy. Potwierdził to także słowacki premier Eduard Heger. „Obecnie jesteśmy krajem tranzytowym. Obywatele ukraińscy podążają do innych państw, do Republiki Czeskiej, do Niemiec, prawdopodobnie za wizją lepszego życia. Jakość życia w tych państwach jest wyższa” – tłumaczył Heger. Słowacki szef rządu zauważył, że Słowacja dysponuje 80 tys. wolnych miejsc pracy, a ukraińscy uchodźcy mogą zająć na rynku pracy miejsca, które długo pozostały nieobsadzone. 

Kto jest winny inwazji Moskwy na Kijów? Zaskakujące wyniki słowackiego badania opinii publicznej

Mimo jasnej deklaracji słowackich przywódców oraz dużej skali pomocy ze strony części społeczeństwa, Słowacy są podzieleni w sprawie oceny wojny ukraińsko-rosyjskiej, co ilustrują sondaże opinii publicznej.

Z końcem stycznia 2022 roku, czyli jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę, agencja Focus przedstawiła wyniki sondażu przeprowadzonego między 19 a 26 stycznia na próbie 1 017 respondentów. Wynika z niego, że 44,1 proc. Słowaków uważa, że za ówczesne napięcia między Rosją i Ukrainą odpowiadają NATO i Stany Zjednoczone, a 34,7 proc. twierdzi, że winna jest Rosja. 

26 lutego ogłoszono wyniki podobnego sondażu przeprowadzonego 25 lutego (czyli w drugi dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę) przez agencję OKO na próbie 1 000 respondentów. Badanie pokazało, że ponad 62 proc. Słowaków odpowiedzialnością za wojnę w Ukrainie obciąża Rosję. 25 proc. uważa, że za atak Rosji na Ukrainę odpowiedzialne są USA, a 8,9 proc. Słowaków odpowiedzialność przypisuje NATO. Tych wyników nie można wprost zsumować, ponieważ ankietowani mogli wybrać spośród wielu odpowiedzi. 

Relacje rosyjsko-słowackie, czyli w pułapce panslawizmu

Jak wynika z raportu „Wyobrażenie Rosji w Środkowo-Wschodniej Europie i Bałkanach Zachodnich” (The image of Russia in Central & Eastern Europe and the Western Balkans”) opublikowanego przez Globsec w 2021 roku, Słowacja należy do jednych z najbardziej prorosyjskich państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej i Bałkanów Zachodnich (zbadano rosyjskie nastroje w takich państwach jak: Serbia, Bułgaria, Słowacja, Czarnogóra, Czechy, Węgry, Północna Macedonia, Rumunia, Polska). Aż 42 proc. Słowaków uważa Rosję za najważniejszego strategicznego partnera (średnia dla wszystkich zbadanych społeczeństw to 30 proc., a najbardziej prorosyjskie w tym zakresie okazało się społeczeństwo serbskie – 59 proc.). 

56 proc. Słowaków uważa, że NATO celowo prowokuje Rosję, otaczając ją bazami wojskowymi. To przekonanie stało się podstawą popularnego fake newsa powielanego już po rosyjskiej inwazji. Średnia dla wszystkich badanych społeczeństw wynosi 45 proc., a najrzadziej z takim poglądem zgadzają się Polacy – tylko 23 proc. społeczeństwa podpisało się pod tezą o natowskiej prowokacji Rosji.

Dr Łukasz Lewkowicz z Instytutu Europy Środkowej tak tłumaczy prorosyjskie nastawienie części Słowaków:

„Istotną rolę we wzajemnych relacjach (słowacko-rosyjskich – przyp. Demagog) odgrywają rosyjskie wpływy kulturowe na Słowacji. Bardzo aktywne w zakresie propagowania soft power są oficjalne instytucje dyplomatyczne Rosji działające w Bratysławie. Rosja wykorzystuje w swoich działaniach dezinformacyjnych wobec Słowacji wciąż popularną ideologię panslawizm i quasi-rusofilię. Do wzmacniania swoich wpływów strona rosyjska wykorzystuje także politykę historyczną i pewien sentyment części społeczeństwa do okresu komunizmu”. 

Łukasz Lewkowicz, „Federacja Rosyjska w polityce wewnętrznej i zagranicznej Republiki Słowacji (1993-2020)”, Wydawnictwo UMCS, 2020, s. 84.

Dalej w analizie dr. Lewkowicza czytamy:

Od początku konfliktu na Ukrainie (2014 rok – przyp. Demagog) bardzo aktywne na Słowacji są różnego rodzaju alternatywne media prezentujące antyzachodnią i antyukraińską narrację. Prorosyjska narracja jest również obecna na portalach społecznościowych, głównie na Facebooku. Na słowackiej scenie politycznej coraz większe znaczenie zyskują skrajnie prawicowe partie, które prezentują się jako prorosyjskie, antyunijne i antynatowskie. W ostatnich latach Słowacja doświadcza również dużej aktywności paramilitarnych grup rosyjskich, które mogą stanowić zagrożenie dla systemu bezpieczeństwa państwa”.

Łukasz Lewkowicz, Federacja Rosyjska w polityce wewnętrznej i zagranicznej Republiki Słowacji (1993-2020)”, Wydawnictwo UMCS, 2020, s. 84.

Czy Słowacy są podatni na dezinformację? Co mówią badania?

Opublikowany w 2020 roku przez Globsec raport „Głosy Europy Środkowej i Wschodniej” wskazuje, że spośród badanych państw społeczeństwo słowackie wykazuje najwyższy stopień wiary w teorie spiskowe i dezinformację. Raport obejmuje Łotwę, Austrię, Litwę, Estonię, Czechy, Polskę, Węgry, Rumunię, Bułgarię i Słowację. W kraju naszych południowych sąsiadów aż 56 proc. obywateli wierzy w dezinformację, a np. na Łotwie – 17 proc., a w Austrii – 20 proc. 

W Polsce według cytowanego raportu w dezinformację wierzy 34 proc. społeczeństwa, na Węgrzech – 35 proc., a w Rumunii – 39 proc.

Kto powiela prorosyjską dezinformację?

3 marca słowacka firma technologiczna Gerulata opublikowała listę prorosyjskich aktorów powielających dezinformację sprzyjającą Rosji. Lista jest bardzo szeroka, bo – jak zauważają jej twórcy – znaleźli się na niej „oportuniści, trolle i pożyteczni idioci”. Zawiera aktorów, którzy są bezpośrednio związani z Rosją, a także liderów opinii publikujących dezinformację z autentycznych powodów lub dla partykularnych politycznych korzyści. 

Lista 10 najbardziej wpływowych kont na Słowacji, od lat udostępniających prorosyjską narrację, wygląda następująco:

  1. Ľuboš Blaha (profil na Facebooku),
  2. Slobodný vysielač (profil na Facebooku), 
  3. Veľvyslanectvo Ruska na Slovensku/ Посольство России в Словакии (profil na Facebooku),
  4. Extraplus (extraplus.sk),
  5. Tomáš Taraba – predseda ŽIVOT NS (profil na Facebooku),
  6. DAV DVA (profil na Facebooku),
  7. Hlavné Správy (profil na Facebooku),
  8. nocomment.sk (profil na Facebooku),
  9. Hlavný denník (hlavnydennik.sk),
  10. Slovenské Hnutie Obrody (profil na Facebooku).

Według Karin Kőváry Sólymos, ekspertki ds. dezinformacji z Centrum śledczego Jána Kuciaka, do najaktywniejszych słowackich aktorów szerzących dezinformację na temat wojny ukraińsko-rosyjskiej należą portale dezinformacyjne i słowaccy politycy.

Do najbardziej widocznych propagatorów prokremlowskiej propagandy i fake newsów należą portale dezinformacyjne (np. InfoVojna i Hlavné správy), ale także politycy z parlamentarnych i pozaparlamentarnych partii. Wyraźną prorosyjską retorykę używa były przewodniczący słowackiego parlamentu i przewodniczący Słowackiej Partii Narodowej (Slovenská národná strana) Andrej Danko, członek ugrupowania Republika i europoseł Milan Uhrík, były sędzia i były minister sprawiedliwości Štefan Harabin. Najbardziej widocznym politykiem jest członek partii SMER-SD Ľuboš Blaha, który posiada ogromną liczbę obserwujących. Ważną rolę w szerzeniu dezinformacji na ten temat pełni także rosyjska ambasada na Słowacji”.

Karin Kőváry Sólymos, ekspertka ds. dezinformacji z Centrum śledczego Jána Kuciaka (Investigatívne centrum Jána Kuciaka) dla Demagoga

Przykłady dezinformacji na Słowacji

Narracja I – uchodźcy dostają większe wsparcie niż zwykli Słowacy

Ekspertka Globsec Dominika Hajdu przekonuje w rozmowie z Demagogiem, że po inwazji Moskwy na Kijów istnieją trzy główne tematy prorosyjskiej narracji, a tylko jeden z nich dotyczy uchodźców z Ukrainy.

Według pierwszego z nich Słowacy stają się na Słowacji obywatelami drugiej kategorii, a ukraińscy uchodźcy otrzymują od słowackiego rządu większe wsparcie niż zwykli Słowacy. Nie jest to prawdą, o czym przypomina były słowacki prezydent i założyciel fundacji wspierającej m.in. chore dzieci, Andrej Kiska, we wpisie zatytułowanym „Szkoda, że w naszej rodzinie nie mamy raka. Albo, że nie jestem z Ukrainy”. Pomoc dla Ukraińców ma na celu wsparcie uchodźców wojennych, którzy z powodu inwazji Rosji na ich terytorium zmuszeni byli do porzucenia swoich domów w obawie o własne życie. Nie jest więc tak, że Ukraińcy uciekają, ponieważ poszukują lepszego bytu. 

Fanpage Neverím falošným politikom opublikował post, w którym informował, że na jednym z forów internetowych rzekomo Słowacy mieli odmówić przekazania dziecięcego wózka dla potrzebującej Słowaczki, tłumacząc to faktem jego przeznaczenia dla uchodźców z Ukrainy. „Obcym by dali, swoim nie. Co za czasy” – czytamy w poście, który zdobył ponad 1 300 reakcji i dodatkowo niemal 500 udostępnień. W innym wpisie na Facebooku można było przeczytać, że wsparcie słowackiego rządu dla ukraińskich uchodźców przemieni ich „w półbogów, a Słowacy będą cierpieli głód”. 

Takiej narracji często towarzyszą poglądy, według których pomoc Ukrainie nie jest w interesie Słowacji, a słowaccy liderzy powinni na pierwszym miejscu stawiać sprawy słowackie. Szanowni politycy, chcecie wojskowo pomagać Ukrainie? To tam pójdźcie, ale nie wciągajcie do wojny całej Słowacji” – napisał na Facebooku słowacki europoseł Milan Uhrík z ugrupowania Republika

Podobną narrację można znaleźć we wpisie posła Ľuboša Blahypartii SMER-SD, przywołującym słowackich Szturowców, czyli  działaczy narodowych, którzy w XIX wieku odegrali kluczową rolę w formowaniu narodu słowackiego i kodyfikacji języka słowackiego. Polityk krytykuje postawę słowackich polityków wspierających Ukrainę, przypominając, że Szturowcy stawiali sprawy słowackie na pierwszym miejscu. W innym poście ten sam polityk opublikował na Facebooku apel do prezydentki Čaputovej i premiera Hegera. Ľuboš Blaha oskarża w nim najważniejszych słowackich polityków, że ci nie dbają o Słowaków, ale skupiają się na pomocy Ukraińcom. Do posta dołączono zdjęcie, na którym napisano: Na broń dla Zełenskiego pieniądze mają, na Słowaków już nie”.

Narracja II – dostarczanie broni Ukraińcom wspiera wojnę

Zgodnie z tą narracją dostarczanie sprzętu wojskowego Ukrainie przekłada się jedynie na wsparcie wojny i zwiększenie liczby zabitych.

Poseł Ľuboš Blahapartii SMER-SD na swoim oficjalnym koncie na Facebooku przekonywał, że dostarczanie broni Ukrainie jest jedynie w interesie firm zbrojeniowych i nakręca wojenny szał”. Popularny dziennikarz i youtuber Martin Daňo na Facebooku pisał, że najszybszym sposobem na zakończenie wojny jest jej przegranie”. 

Jaką broń Słowacja przekazuje Ukrainie? 

26 lutego rząd Słowacji zatwierdził pomoc dla Ukrainy w postaci dostaw sprzętu wojskowego za ok. 11 mln EUR. Chodzi konkretnie o dostarczenie 10 mln litrów oleju napędowego, 2,4 mln litrów paliwa lotniczego oraz 12 tys. sztuk amunicji. Po rozmowie telefonicznej premiera Hegera z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim władze słowackie podjęły decyzję o dostarczeniu dodatkowego sprzętu wojskowego o wartości 4,41 mln EUR. Pomoc została zatwierdzona 27 lutego na nadzwyczajnym posiedzeniu rządu”.

Słowacja wobec pierwszej fazy konfliktu na Ukrainie”, Instytut Europy Środkowej

Według danych ukraińskiego MSZ z 3 marca Słowacja była jednym z 19 państw, które militarnie wsparły Ukrainę. 

Narracja III – za wojnę w Ukrainie odpowiedzialne są USA i NATO

Według tej narracji to USA i NATO przez długi czas prowokowały Rosję, przez co ta czuła się zagrożona. Tym samym to USA i NATO ponoszą odpowiedzialność za inwazję Rosji na Ukrainę. Takie informacje znajdziemy m.in. w artykule opublikowanym w 2021 roku w serwisie Napalete.sk czy w tekście z serwisu Ereport.sk.

Warto przypomnieć, że w tym przypadku to Rosjanie są stroną atakującą, a wsparcie militarne pozwala Ukraińcom bronić swojego państwa. Według informacji Polskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych z 3 marca Stany Zjednoczone zapowiedziały dodatkowe wsparcie wojskowe dla Ukrainy o wartości 350 mln dolarów, Kanada zadeklarowała wsparcie w wysokości 33 mld dolarów, a Australia – 50 mln dolarów. Najnowsze doniesienia mówią, że USA mogą przekazać nawet 500 mln dolarów.

Jak Słowacja radzi sobie z prorosyjską dezinformacją na temat inwazji Moskwy na Kijów? 

Karin Kőváry SólymosCentrum śledczego Jána Kuciaka pozytywnie ocenia działania słowackiego rządu w walce z dezinformacją na temat inwazji Rosji na Ukrainę.

Już w dzień wybuchu wojny starali się na swoich profilach ostrzegać ludzi, że w mediach społecznościowych może pojawić się wysyp dezinformacji i fake newsów. Niektórzy z nich ujawniali i tłumaczyli, dlaczego dane twierdzenie nie jest prawdziwe” – mówi Karin Kőváry Sólymos.

Słowacy w ekspresowym tempie przyjęli prawo, które m.in. nowelizowało ustawę o bezpieczeństwie cybernetycznym. Nowe regulacje pozwalają Narodowemu Urzędowi Bezpieczeństwa (Národný bezpečnostný úrad) na blokowanie stron siejących dezinformację. W tym momencie urząd zdecydował o zablokowaniu do 30 czerwca 2022 roku czterech słowackojęzycznych stron: hlavnespravy.sk, armadnymagazin.sk, hlavnydennik.sk oraz infovojna.bz.

Przykładem dobrych praktyk w walce z prorosyjską dezinformacją może być oficjalny profil słowackiej policji, na którym codziennie dementowane są popularne w słowackojęzycznym internecie fake newsy o wojnie ukraińsko-rosyjskiej.

Podsumowanie

Prawdopodobnie ze względu na stosunkowo małą liczbę uchodźców z Ukrainy i fakt, że ci dotychczas traktują Słowację jako kraj tranzytowy, główne tematy dezinformacji na Słowacji w kontekście inwazji Rosji na Ukrainę nie kończą się na ukraińskich uchodźcach. Prorosyjscy aktorzy szerzący dezinformację wykorzystują prorosyjskie nastawienie znacznej części słowackiego społeczeństwa, a także stosunkowo wysoką wiarę Słowaków w treści konspiracyjne

Niepokojący jest fakt, że prorosyjską narrację szerzą czynni słowaccy politycy ogromnie popularni w mediach społecznościowych, jak choćby Ľuboš Blaha.

Na szczególną uwagę zasługują mocno proukraińskie sympatie najważniejszych słowackich liderów politycznych, w tym premiera Eduarda Hegera i prezydentki Zuzany Čaputovej. Słowacy stosunkowo szybko rozpoczęli walkę z prorosyjską propagandą na temat wojny ukraińsko-rosyjskiej. Przykładem może być przyjęcie prawa, które pozwala na blokowanie stron szerzących dezinformację. Warto także docenić działania słowackiej policji, która na co dzień dementuje popularne fake newsy o wojnie w Ukrainie.

Dezinformacja na temat uchodźców w Rumunii

Rumuni aktywnie zaangażowali się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Powstały zarówno rządowe plany wsparcia, platformy internetowe oferujące pomoc, jak i społeczne inicjatywy poszczególnych obywateli, którzy jednoczą się m.in. za pośrednictwem grup na Facebooku. Protesty przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę gromadzą setki uczestników. Demonstracje odbywają się nie tylko w stolicy kraju, Bukareszcie, ale i w mniejszych miejscowościach. Rumuni przyjmują uchodźców do swoich domów, oferują transport, zapewniają wyżywienie, pomagają w tłumaczeniu.

Liczba uchodźców

Według najnowszych danych Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. uchodźców od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Rumunii wjechało ponad 623 tys. obywateli tego kraju.

Zasady wjazdu Ukraińców na terytorium Rumunii

Obywatele Ukrainy mogą wjechać do Rumunii, okazując ważny paszport biometryczny. Osoby ubiegające się o azyl mogą przekroczyć granicę również na podstawie innego dokumentu tożsamości (dowód osobisty, akt urodzenia) lub, w wyjątkowych sytuacjach także na podstawie zadeklarowanej tożsamości, bez okazania dokumentu tożsamości. Obywatele Ukrainy nie potrzebują wizy, by dostać się do Rumunii.

Uchodźcy są wpuszczani do Rumunii wraz ze swoimi zwierzętami. Rumuński Krajowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii (ANSVSA) udzielił tymczasowego odstępstwa od przestrzegania niektórych przepisów dotyczących przewozu zwierząt domowych z Ukrainy.

Jeżeli chodzi o przepisy związane z pandemią, obywatele Ukrainy są zwolnieni z kwarantanny niezależnie od tego, czy przyjeżdżają bezpośrednio ze swojego kraju, czy wjeżdżają do Rumunii przez granicę z Republiką Mołdawii.

Aby móc legalnie pracować w Rumunii bez konieczności posiadania pozwolenia na pracę, obywatele Ukrainy muszą zawrzeć umowę o pracę w pełnym wymiarze godzin, maksymalnie na okres dziewięciu miesięcy.

Działania rządu

W związku z przybywającymi do Rumunii uchodźcami podjęto szereg inicjatyw na szczeblu rządowym. Powstała m.in. Grupa Robocza ds. uchodźców, a wraz z nią lokalne punkty do koordynacji pomocy dla uchodźców z Ukrainy, na terenie kraju. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rumunii poinformowało, że „punkty wsparcia terytorialnego mają oceniać konkretne potrzeby i być w stałym kontakcie z grupą roboczą prowadzoną na szczeblu centralnym, odpowiedzialną za koordynację całej działalności”.

Rząd oferuje także wsparcie finansowe dla Rumunów, którzy przyjęli uchodźców do swoich domów. Przez okres 60 dni państwo będzie przekazywać po 20 lei dziennie na osobę.

Rumuńskie władze uruchomiły także specjalną stronę internetowąinformacjami dotyczącymi działań rządowych na rzecz uchodźców oraz opisem kroków, jakie należy podjąć w celu uzyskania azylu w Rumunii. Na stronie można znaleźć również wiadomości o usługach medycznychprawie do pracy dla obywateli Ukrainy.

Poza tym Rumunia opracowała platformę informacyjną dotyczącą praw, jakie przysługują ukraińskim uchodźcom w kraju, do którego przybyli. Na stronie można zgłosić zapotrzebowanie na tymczasowe miejsce zakwaterowania, a także na produkty spożywcze, ubrania, kosmetyki. Rumuni mogą za pośrednictwem platformy zaoferować chęć pomocy uchodźcom.

Szybkie reakcje i długofalowa pomoc

Według informacji przekazanych Demagogowi przez Eurocomunicare Association (Stowarzyszenie Eurokomunikacji) reakcja Rumunii na obecną sytuację związaną z przybywającymi uchodźcami odbywa się dwutorowo.

Pierwsza warstwa interwencji opiera się na reakcjach w sytuacjach awaryjnych. W świetle komentarza przesłanego przez Eurocomunicare Association reakcja ta obejmuje „rozmieszczenie zasobów na głównych przejściach granicznych, transporty humanitarne, schronienie, żywność, podstawową pomoc medyczna”.

Z kolei druga warstwa działań pomocowych skupia się na długofalowej ochronie uchodźców oraz integracji społecznej tych osób, które zdecydują się zamieszkać w Rumunii na stałe. W tym celu rząd powołał sześć grup roboczych, których zadaniem jest opracowanie środków ochrony i integracji w następujących obszarach tematycznych: zdrowie, edukacja, praca, mieszkalnictwo, osoby potrzebujące, dzieci i młodzież. Madalina Turza, rzeczniczka praw osób z niepełnosprawnościami, powiedziała, że grupy „opracują plan działania, dedykowane środki na każdej linii, aby wspierać uchodźców w Rumunii”.

Relacje rumuńsko-ukraińskie

Historyczne relacje pomiędzy Rumunią a Ukrainą wyznaczają spory o terytorium Besarabii. Jest to spowodowane aneksją rumuńskiej części Besarabii przez Związek Radziecki w latach 40 XX wieku. Po rozpadzie ZSRR tereny Besarabii zostały podzielone między Ukrainę i Mołdawię.

Tarcia na linii Bukareszt – Kijów są spowodowane także ukraińską ustawą o języku państwowym. Według spisu powszechnego przeprowadzonego w 2001 roku w Ukrainie mieszka 151 tys. Rumunów. Rumuńskie media pisały o tym, że zasady wprowadzone przez ustawę działają na „szkodę setek tysięcy dzieci, które w domu mówią po rumuńsku, bułgarsku, węgiersku lub po polsku”. Ambasada Rumunii w Ukrainie informowała ponadto o takich problemach rumuńskiej mniejszości w tym kraju jak: finansowanie działalności stowarzyszeń mniejszości rumuńskiej, zachowanie tożsamości religijnej, reprezentacja na szczeblu administracji czy brak reprezentacji sejmowej.

Pomiędzy Rumunią a Ukrainą istniał również spór w kwestii Wyspy Węży, która stała się symbolem heroizmu ukraińskich żołnierzy. Wyspa położona na Morzu Czarnym, 45 km od wybrzeży dzisiejszej Rumunii i Ukrainy, w 1948 roku została przejęta przez ZSRR. W czasach zimnej wojny kilkukrotnie odbywały się negocjacje, do którego państwa powinien należeć ten teren, a następnie – gdy został przejęty przez Ukrainę jako „spadkobiercę” ZSRR – doszło do kolejnych dyskusji z Rumunią w tym zakresie. Kwestię tę rozwiązał Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w 2009 roku.

Podejście Rumunów do uchodźców

Ankieta przeprowadzona przez INSCOP Research, przed rosyjską inwazją na Ukrainę, pokazała, że 12,3 proc. Rumunów twierdzi, że Rumunia powinna przyjmować bezwarunkowo wszystkich uchodźców, 38,8 proc. jest zdania, że kraj powinien przyjmować tylko uchodźców niektórych kategorii uchodźców, a 47,3 proc. zdecydowanie sprzeciwia się przyjmowaniu jakichkolwiek uchodźców. Większość osób zgadzających się na przyjęcie uchodźców to ludzie poniżej 30. roku życia, z wyższym wykształceniem. Natomiast dominującą grupą wśród opowiadających się przeciwko przyjmowaniu uchodźców są osoby z niższym wykształceniem, powyżej 30. roku życia.

Nastroje społeczne w Rumunii

Większość Rumunów żywi silnie negatywne odczucia wobec Rosji. Niemal dwie trzecie mieszkańców Rumunii postrzega Rosję jako największe zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju i równocześnie jako najważniejszego dostawcę dezinformacji.

Ponadto atak Rosji na Ukrainę doprowadził do wzrostu zaufania Rumunów wobec NATO. Równolegle do pronatowskich narracji narastają nastroje nacjonalistyczne i strach przed ekonomicznymi skutkami wojny, które dotkną Rumunię. 

Kto rozpowszechnia dezinformację w Rumunii?

Jak zauważono w raporcie przygotowanym przez organizację Funky Citizens do rozpowszechniania dezinformacji w Rumunii stosowane są wszystkie kanały komunikacji, jednak większość dezinformujących narracji udostępnianych jest online. Najczęściej wykorzystywanym w Rumunii medium jest Facebook.

Ministerstwo Obrony Narodowej ostrzega przed rosyjską dezinformacją

Wydział prasowy rumuńskiego MON zamieścił na swojej stronie internetowej artykuł, w którym udzielił wskazówek, jak radzić sobie z rozpoznawaniem fałszywych informacji. Wśród wymienionych rad znalazły się m.in. te dotyczące sprawdzenia wiarygodności źródła informacji, weryfikacji zdjęć oraz dokładnego czytania całości tekstów, a nie tylko ich nagłówków.

MON przedstawił też główne prorosyjskie i antyukraińskie narracje, jakie można znaleźć w mediach. W artykule zauważono, że Rosja fałszywie prezentuje się na „wieczną ofiarę”, a swoją zbrojną interwencję nazywa „wymuszoną odpowiedzią na rzekome działania USA, sojuszników i partnerów”. Dodano, że „Rosja oskarżyła USA o podżeganie lub organizowanie zamieszek w Gruzji, Kazachstanie, Kirgistanie, Mołdawii, Ukrainie, Bliskim Wschodzie i w Afryce”.

Rumuński MON zwrócił także uwagę na politykę historyczną Kremla, pisząc, że Rosja „zaprzecza wydarzeniom historycznym lub zniekształca relacje historyczne”. W świetle artykułu „Rosja szerzy fałszywe twierdzenie, że cywilizacja zachodnia upada i odeszła od tradycyjnych wartości”, ponieważ „działa na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa i równości osób LGBTQI+ oraz promuje koncepcje takie jak równość kobiet i wielokulturowość”.

Narracje antyzachodnie w rumuńskich mediach

W ciągu ostatnich lat w Rumunii zostało rozpowszechnionych wiele antyzachodnich treści. Jak wynika z raportu organizacji Funky Citizens, nie znaleziono bezpośrednich dowodów łączących publikujących te materiały z Kremlem, niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że wspieranie tego typu narracji służy interesom Rosji.

Według informacji zawartych w raporcie treści antyzachodnie są w Rumunii rozpowszechniane najczęściej przez nacjonalistycznych polityków oraz serwisy informacyjne określające się jako „alternatywne”, „niezależne” i „wolne”. 

Jedną z najpopularniejszych w Rumunii narracji antyzachodnich przewijających się w mediach społecznościowych jest narracja antynatowska, a w niej powszechny jest fake news o tajnych armiach NATO. Przykładem jego obecności w rumuńskich mediach jest m.in. artykuł opublikowany przez portal Departamentul de Informații România. Autor tekstu stwierdza, że „oprócz dużej oficjalnej armii międzynarodowej, NATO ma inne »tajne armie « działające w różnych krajach za milczącą zgodą ich rządów”. Oskarża przy tym NATO o „prowokowanie ataków terrorystycznych, przede wszystkim po to, by utrzymać atmosferę napięcia i strachu, a następnie – wskazanie palcem innych »sprawców«”. Narracja ta ma na celu podburzenie zaufania do NATO wśród członków rumuńskiego społeczeństwa, a co za tym idzie przekonanie ich, by opowiadali się po stronie Rosji.

Wśród narracji antyzachodnich w rumuńskich mediach wyróżnia się również narracja antyunijna. W świetle tego typu treści Rumunia jest przedstawiana jako kraj „drugiej kategorii” w UE, a przynależność do unii przynosi państwu więcej kosztów niż realnych korzyści. Przykładem zastosowania tej narracji jest artykuł opublikowany przez stronę gandeste.org. Rumunia została w tekście określona jako „smutna, zniszczona i doprowadzona do statusu kolonii korporacyjnej pod zagraniczną okupacją wojskową”, a także „kolonią Imperium Nowego Związku Radzieckiego i »Strategicznego Partnera « (czytaj UE i USA)”. Strona gandeste.org na Facebooku (Gandeste Romania – z rum. Pomyśl o Rumunii) ma ponad 140 tys. polubień, a sam artykuł został udostępniony na tym portalu ponad 500 razy.

Narracje kwestionujące wojnę w Ukrainie

W Rumunii popularność zdobyły, znane również w innych krajach, fake newsy, głównie te rozpowszechniające informację, jakoby w Ukrainie wcale nie trwała wojna.

Jednym z dowodów na to, że działania wojenne w Ukrainie są spektaklem, miał być film, licznie opublikowany w różnych krajach, w tym w Rumunii. Nagranie przedstawia ciała zawinięte w worki foliowe, które miały obrazować ofiary wojny w Ukrainie. Jedna z postaci przykrytych workami w pewnym momencie porusza się, co miało dowodzić, że wojna w Ukrainie jest fikcją.

AFP Verificat informuje o przykładzie fake newsa, który został rozpowszechniony w wielu innych krajach. Nie ominął także rumuńskiego internetu. Osoby publikujące film, w którym mężczyzna nakłada na twarz sztuczną krew, twierdzą, że nagranie stanowi dowód na to, że w Ukrainie nie są prowadzone działania wojenne, a ofiary wojny to aktorzy. W rzeczywistości film został nagrany w 2020 roku na planie serialu „Contamin” i nie ma nic wspólnego z rosyjską inwazją na Ukrainę.

Rosyjski internet dezinformuje w sprawie Rumunii

Jak informuje portal Stop Fake, rosyjskie media propagandowe podały fałszywe wiadomości na temat rumuńskiego MIG-21, który miał zostać zestrzelony przez ukraiński pocisk 2 marca 2022 roku. Rostov.tsargrad.tv, News-front.info, Mosregtoday.ru i inne portale twierdzą, że Ukraina zestrzeliła rumuński samolot. Artykuły powołują się na „oficjalne rumuńskie źródła”, jednak rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Rumunii gen. bryg. Constantin Spinu zaznaczył, że „jakikolwiek związek między sytuacją w Ukrainie a katastrofą samolotów wojskowych MIG-21 i IAR-330 ostatniej nocy w okręgu Konstanca jest wykluczony”.

Na facebookowej stronie o nazwie Новости и Политика (z ros. Wiadomości i polityka) pojawił się film zaczerpnięty z kanału YouTube Аспекты (z ros. Aspekty). W nagraniu padają stwierdzenia, że Rumunia, wraz z Rosją, Polską i Węgrami, planuje podzielić terytorium Ukrainy i przejąć jego część. Podobną informację rozpowszechnił portal uf.ru, według którego „Polska już podzieliła Ukrainę”. W artykule stwierdzono, że „wojsko rozdało już nowe mapy w Polsce, gdzie Ukraina jest rozdysponowana między Polskę, Rosję, Rumunię i Węgry”. Wspomniana mapa ma w rzeczywistości kilka lat i powstała w związku z listem Władimira Żyrinowskiego, deputowanego do Dumy Państwowej Rosji, do polskiego MSZ. Polityk sugeruje w nim, jak powinny zostać podzielony terytoria Ukrainy.

Fałszywe powołania do wojska

W rumuńskim internecie pojawiły się fałszywe rozkazy wstąpienia do armii, wydane rzekomo przez bazę wojskową w Deveselu. Według informacji zawartych w piśmie rumuńskie wojsko wymaga, aby osoba, do której dotarł rozkaz, zgłosiła się do bazy wojskowej w Deveselu lub innej najbliższej placówki wojskowej. Komunikat ostrzega przy tym, że ​​niestawienie się jest uznawane za dezercję i grozi karą pozbawienia wolności. Ministerstwo Obrony Narodowej Rumunii zdementowało te fałszywe informacje i przypomniało, że obowiązkową służbę wojskową w Rumunii zawieszono z początkiem 2007 roku. Rozsyłanie fałszywych rozkazów powołujących do wojska miało na celu stworzenie chaosu informacyjnego w związku z wojną w Ukrainie.

Podsumowanie

Relacje rumuńsko-ukraińskie nie były idealne, jednak rosyjska inwazja na Ukrainę sprawiła, że Rumuni zaangażowali się w pomoc uchodźcom. Powstały inicjatywy rządowe, jak również społeczne pomysły wsparcia. Władze Rumunii starają się przeciwdziałać dezinformacji w kwestii wojny w Ukrainie, czego dowodem jest m.in. działalność biura prasowego MON. W rumuńskich mediach pojawiają się dezinformujące treści wpisujące się w narracje antynatowskie i antyunijne, jak również kwestionujące wojnę w Ukrainie. Główną przestrzenią do rozpowszechniania fałszywych informacji w Rumunii jest internet.

 

Dziękujemy za pomoc ekspertom. Wsparcia przy realizacji raportu udzielili:
Dominika Hajdu, Globsec
Veronika Hincová Frankovská, Slovak Governance Institute
Grigorij Mesežnikov, Inštitút pre verejné otázky
Karin Kőváry Sólymos, Investigative Center of Jan Kuciak
Blanka Zöldi, Lakmusz
Patrik Szicherle i Bulcsú Hunyadi, Political Capital
Péter Magyari, 444.hu
Ionela Ciolan, European Policy Centre
Mérték Media Monitor
Funky Citizens

 

Przedstawione dane są aktualne na 01.04.2022.

*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter

Pomóż nam sprawdzać, czy politycy mówią prawdę.

Nie moglibyśmy kontrolować polityków, gdyby nie Twoje wsparcie.

Wpłać

Dowiedz się, jak radzić sobie z dezinformacją w sieci

Poznaj przydatne narzędzia na naszej platformie edukacyjnej

Sprawdź!