Omawiamy ważne fakty dla debaty publicznej, a także przedstawiamy istotne raporty i badania.
Skąd popłynie prąd po wyborach? Kandydaci na prezydenta o energii
Polski wiatr i polskie słońce, czy też polski atom? A może węgiel nazywany „polskim złotem”? W kwestii przyszłości naszej energetyki kandydaci w większości zgadzają się, że energia musi być przede wszystkim polska. Sprawdzamy, co sieje między nimi niezgodę.

Fot. Pexels / Modyfikacje: Demagog
Skąd popłynie prąd po wyborach? Kandydaci na prezydenta o energii
Polski wiatr i polskie słońce, czy też polski atom? A może węgiel nazywany „polskim złotem”? W kwestii przyszłości naszej energetyki kandydaci w większości zgadzają się, że energia musi być przede wszystkim polska. Sprawdzamy, co sieje między nimi niezgodę.
Zacznijmy od węgla. Dane think tanku Forum Energii pokazują, że udział węgla w produkcji energii elektrycznej w Polsce systematycznie spada. Niemniej ten surowiec nadal odpowiada za ponad połowę produkcji prądu.
Mimo że z ostatniego raportu państwowej spółki Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) wynika, że utrzymywanie bloków węglowych już wkrótce będzie nieopłacalne (s. 41), to niektórzy kandydaci na prezydenta węgla dalej bronią.
„Fedrować, wydobywać, rozwijać” – kto broni węgla?
– Węgiel jest, proszę państwa, polskim złotem – przekonywał Marek Jakubiak podczas przedwyborczej debaty w Końskich. Kandydat Wolnych Republikanów powtórzył przy okazji fałszywą tezę o tym, że węgla ma nam wystarczyć na 900 lat. Nie jest jedynym entuzjastą pozyskiwania energii z węgla.
Tanią energię z węgla obiecuje również Karol Nawrocki. „Fedrować, wydobywać, rozwijać” – namawia na swojej stronie. Podobnego zdania jest Grzegorz Braun. Mimo że polityk w swoim programie postuluje, żeby energię wytwarzać po prostu z najtańszych dostępnych źródeł (nie wykluczając atomu i OZE), to deklaruje, że nie dopuści do odejścia od wydobycia węgla kamiennego w Polsce. – Polska na węglu leży, węglem stoi – przekonywał na Facebooku [czas nagrania 1:50].
Sławomir Mentzen uważa, że to unijne regulacje sprawiają, że prąd jest drogi. – Gdy je odrzucimy, znów będzie się opłacało wydobywać węgiel i wykorzystywać go w polskich elektrowniach – przekonywał kandydat Konfederacji.
Po wywiadzie udzielonym przez Mentzena tygodnikowi „Do Rzeczy” argumenty kandydata Konfederacji zweryfikowała redakcja OKO.press. Oceniła, że Mentzen powiela fałszywe tezy na temat paliw kopalnych. Dziennikarz portalu wskazał, że polski węgiel jest drogi z innych powodów niż unijne regulacje (np. ze względu na dostępność węgla, wysokie płace górników), a energia ze źródeł odnawialnych jest tańsza niż ta z węgla.
Kto chce odrzucić Zielony Ład?
Sprzeciw wobec europejskich polityków klimatycznych jest tym, co łączy zwolenników spalania polskiego węgla – wszyscy wyżej wymienieni opowiadają się (1, 2, 3, 4) za odrzuceniem Zielonego Ładu. Marek Woch z Bezpartyjnych Samorządowców zauważa jednak, że kompetencje prezydenta są w tym przypadku ograniczone. „Akty prawa UE zostały przyjęte, bo politycy tak zdecydowali” – komentował w Latarniku Wyborczym.
Na temat celów unijnej dyrektywy krąży wiele nieprawdziwych informacji, m.in. o kosztach i celach Zielonego Ładu, powielanych przez Bartoszewicza, Mentzena i Nawrockiego. Zawsze warto zwracać uwagę na uzasadnienia krytyki określonych rozwiązań i sprawdzać, czy są one zgodne z faktami.
Transformacja energetyczna – tak, ale z troską o ludzi
Nawet ci politycy, którzy węgla zaciekle nie bronią, przekonują, że transformacja energetyczna powinna być przede wszystkim sprawiedliwa.
– Kwestia wydobycia węgla, to nie jest tylko kwestia energetyki. […] To jest kwestia tradycji, pewnej dumy, tego, co na Śląsku konstytuowało często Waszą odrębność i to jakimi jesteś ludźmi. Również twardość charakteru – mówił Rafał Trzaskowski na spotkaniu z wyborcami. Prezydent Warszawy przekonywał, że transformacja energetyczna to proces nieunikniony, ale musi być to proces społeczny, a nie jedynie gospodarczy.
O sprawiedliwą transformacje upominają się także pozostali kandydaci koalicji rządzącej. – Dziecko górnika ma takie samo prawo jak moje dziecko czy dziecko ekologicznego działacza – mówił w Końskich Szymon Hołownia.
– Odpowiedzialnością Lewicy i odpowiedzialnością lewicowej prezydentki jest zadbać o to, żeby [transformacja energetyczna – przyp. red.] nie odbyła się kosztem zwykłych ludzi – wskazała Magdalena Biejat. Zgadzają się z nią w tym pozostali lewicowi kandydaci: Joanna Senyszyn i Adrian Zandberg.
Senyszyn twierdziła jednak, że w całości z węgla zrezygnować nie możemy. – Polacy nie mogą być zagrożeni, że za droga będzie energia elektryczna i będą musieli przy świeczkach siedzieć – mówiła w Końskich.
Kandydaci widzą, że Polacy chcą energii z atomu
Mimo że Krzysztof Stanowski przekonywał w Końskich: – Jesteśmy w stanie skutecznie z wielkim sukcesem generować kłótnie, a nie jesteśmy w stanie generować prądu, to co do energii z atomu między kandydatami panuje zgoda. Za udziałem energetyki jądrowej w polskim miksie energetycznym opowiadają się niemal wszyscy.
Równie zgodni są skądinąd parlamentarzyści – 20 lutego 2025 roku Sejm niemal jednomyślnie zagłosował za przekazaniem ponad 60 mld zł na dofinansowanie budowy elektrowni atomowej w Polsce. Poparcie dla atomu rośnie także wśród Polaków. W ostatnim badaniu przeprowadzonym przez Ministerstwo Przemysłu 92,5 proc. respondentów opowiedziało się za budową elektrowni jądrowych w Polsce.
Przeciwko jest Maciej Maciak, który w inwestycjach w atom widzi wsparcie dla obcych korporacji, a energię chciałby kupować od Władimira Putina, dyktatora ściganego za zbrodnie wojenne. „Najtańsze promocje są w Rosji” – przekonywał podczas debaty.
Zandberg: Potrzebujemy atomowej Polski
O ile w kwestii kierunku rozwoju energetyki kandydaci mogą być zgodni, o tyle co do jego realizacji zwracają uwagę na inne tematy. Sławomir Mentzen upomina się o rozwój małych reaktorów modułowych. Z kolei Artur Bartoszewicz uważa, że na rozwój przemysłu atomowego należy przeznaczyć 500 mld zł. Bartoszewicz zapowiada konkretny program, ale dotąd nie przedstawił jego szczegółów.
Konkretne plany ma natomiast Adrian Zandberg, dla którego atom to jeden z kluczowych tematów kampanii wyborczej. Kandydat partii Razem uważa, że potrzebujemy przynajmniej trzech elektrowni atomowych i ośmiu bloków jądrowych o mocy 1,5 GW każdy. – Albo naprawdę w dynamicznym tempie zbudujemy te 8 bloków jądrowych, albo będziemy zależni od importu gazu z totalitarnych dyktatur – przekonywał.
Postulaty Zanberga są ambitniejsze niż obecny polski program rozwoju atomu, który zakłada budowę dwóch elektrowni i sześć bloków do 2043 roku (s. 28).
Zandberg przyznaje, że jego plan to nie jest zadanie na jedną prezydencką kadencję – proponuje piętnastoletni plan rozwoju przemysłu atomowego i apeluje w tej sprawie o ponadpartyjne porozumienie.
Polski wiatr i polskie słońce. Kto wspiera OZE?
Zgody w wyścigu wyborczym nie widać w kwestii odnawialnych źródeł energii, chociaż niektórzy kandydaci wskazują, że ich rozwój leży w naszym narodowym interesie.
– Polski wiatr, polskie słońce, polski atom i polskie biogazownie – wymieniał Szymon Hołownia, podczas debaty TV Republika w Końskich. Marszałek Sejmu przekonywał przy tym, że potrzebujemy własnego modelu transformacji energetycznej, a nie niemieckiego czy francuskiego.
Dla Rafała Trzaskowskiego rozwój OZE to sposób na uniezależnienie energetyczne i przykład patriotyzmu gospodarczego. Warto odnotować, że to jedyny postulat dotyczący energetyki, który znalazł się w oficjalnym programie kandydata Koalicji Obywatelskiej.
Z kolei Magdalena Biejat, która także chce rozwoju odnawialnych źródeł energii, zwraca uwagę, że wydatki na transformację energetyczną należy wyjąć z procedury nadmiernego deficytu w Unii Europejskiej. Chodzi o to, żeby dyscyplina budżetowa, która zakłada, że państwa członkowskie UE powinny ograniczać deficyt budżetowy (do 3 proc. PKB) oraz wskaźnik zadłużenia (do 60 proc. PKB), nie obejmowała wydatków na inwestycje w energetykę.
Jakubiak i Bartoszewicz wiatraków nie chcą
Kandydaci przeciwni odnawialnym źródłom energii, skupiają się przede wszystkim na wiatrakach.
Zdecydowanie przeciw energii z wiatru występuje Marek Jakubiak. – To jest, proszę państwa, drogi prąd. To jest fanaberia – mówił podczas debaty i przytaczał nieprawdziwe informacje o działaniu jednej z farm wiatrowych na Morzu Północnym.
Niechętny pozostaje także Artur Bartoszewicz, który na początku swojej kampanii wziął udział w debacie podczas konferencji „Wiatraki – ciemna strona Zielonego Ładu”. Podczas spotkania w Głubczycach razem z Jerzym Ziębą, propagatorem pseudomedycyny, o którym wielokrotnie pisaliśmy na łamach Demagoga, przekonywał mieszkańców do sprzeciwienia się inwestycjom wiatrowym w ich gminie.
Ważny temat na marginesie kampanii
Panuje konsensus naukowy co do faktu, że działalność człowieka jest główną przyczyną globalnego ocieplenia. Mimo to zgodnie z wynikami badania CBOS przeciwdziałanie zmianom klimatu i odejście od węgla w energetyce jest według respondentów najmniej istotnym zadaniem, które stoi przed obecnym rządem.
Międzyrządowy Zespół ds. Zmiany Klimatu (IPCC) w swoim raporcie dla decydentów politycznych zwraca uwagę, że:
- zmiana klimatu już wpływa na wiele ekstremalnych zjawisk pogodowych w każdym regionie na całym świecie (s. 5),
- obecne nakłady na adaptację do zmiany klimatu są niewystarczające (s. 8), podobnie jak wydatki na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych (s. 10),
- postępujące globalne ocieplenie stanowi zagrożenie dla człowieka i planety (s. 24) i powoduje straty ekonomiczne, szczególnie w takich sektorach jak rolnictwo, energetyka czy turystyka (s. 6).
Mimo to energetyka i transformacja energetyczna nie wydają się kluczowymi tematami tegorocznych wyborów. Zmiana klimatu to jednak fakt, o którym politycy powinni pamiętać.
Przekaż nam 1,5% podatku!
Masz prawo do prawdy. Pomóż nam ją chronić!
*Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter